Rozdział 8
* Jeśli znajdą się tu jakiekolwiek błędy to bardzo przepraszam, ale nie mam zbytni czasu sprawdzić tekstu ;c*
Dziś jest TEN dzień. Obudziły mnie odgłosy pukania, a raczej dobijania się kogoś do moich drzwi nie dając mi spać.
- Julia! Wstawaj ty leniu! - krzyczy Mike.
- Daj sobie siana! - odkrzykuję mu i chowam głowę pod kołdrą.
- Julka, no!
- Spadaj!
Wszystko ucichło i nie słyszę już pukania mojego brata więc staram się ponownie zasnąć. Po kilku chwilach słyszę, że ktoś wchodzi do mojego pokoju, ale ja i tak nic sobie z tego nie robię i to ignoruję. Niestety nie wyszło mi to na dobre bo poczułam zimno na nogach poprzez zabranie mi ciepłej kołdry, a po krótkiej chwili coś zimnego i mokrego wylądowało na mojej twarzy. Jak oparzona wstałam szybko z łóżka i zaczęłam odgradzać mokre włosy z mojej twarzy. Zabije tego gnoma, no po prostu go zabiję! Ten debil wylał na mnie szklankę zimnej wody, a teraz stoi przy drzwiach i się śmieje ze mnie.
- Szkoda, że nie widzisz swojej miny - mówi to trzymając się za swój brzuch i śmieje się.
- Lepiej zmywaj się stąd jeśli chcesz mieć w przyszłości dzieci - cedzę zła.
- Oj kochana, złość piękności szkodzi - mów dalej się śmiejąc.
- Zaraz to ja ci oszpecę tę buźkę jeśli nie wyjdziesz z tego pokoju.
- Już się nie bulwersuj J - mówi uśmiechając się do mnie i wychodzi z mojego pokoju, zostawiając uchylone drzwi. - A i pośpiesz się masz jakieś 45 minut i cię zawiozę do szkoły.
Ja już nic nie odpowiadam, tylko kieruję się do mojej szafy wybierając jakieś ciuchy. Z racji tego, że dziś świeci słońce to wybór padł na spodenki dżinsowe, na górę zakładam bluzkę na ramiączkach, na której wdać wizerunek szczerzącego się wilka. w razie czego decyduję się na czarny sweter, który sięga mi z przodu do połowy ud za to z tyłu sięga mi kilka centymetrów niżej niż moje spodenki.
Wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic po czym zabrałam się za szybkie suszenie moich włosów, które były już gotowe po 5 minutach. Włosy splotłam w warkocz zostawiając kilka kosmyków luźno i ubrałam się w wybrane ciuchy. Chodź nie lubię zbytnio biżuterii to zakładam złotą bransoletkę z doczepianymi zawieszkami, którą dostałam na piętnaste urodziny od Erica i Mike'a. Co roku dostaję od nich po jednej zawieszce, którą przyczepiam do bransoletki. Na niej wiszą już kilka zawieszek, które każda z osobna coś oznacza. Oprócz bransoletki zakładam złote długie kolczyki oraz pierścionek, który przypomina trochę jak wielki kwadratowy ćwiek (od aut.: chodzi mi o ten pierścionek na ostatnim obrazku powyżej gdzie jest pokazana dziewczyna i jej styl). Pomalowałam się lekko i popatrzyłam się swój telefon, leżący na szafce przy umywalce i zobaczyłam, że jest już 25 po 8. Wzięłam swoją torbę i zeszłam na dół do kuchni gdzie siedział na krześle Mike, a przy blacie stał Eric.
- Hej - mówię to i podchodzę do Erica i całuję go w policzek.
- Cześć młoda - uśmiecha się.
- Ej, a ja?! - oburza się mój brat.
- A zasłużyłeś? - pytam się go z uniesionymi brwiami.
- Tak - mówi uśmiechając się.
- Ciekawe za co. Za wylanie na mnie wody? - prycham.
- Nie mogłem się powstrzymać - mówi. - A poza tym zrobiłem ci jedzenie i spakowałem ci też jedzenie na drugie śniadanie.
Wzdycham tylko i podchodzę do niego żeby dać mu buziaka.
- Dziękuję ci - mówię i jeszcze go przytulam mocno.
- Nie ma za co mała -mówi szczerząc się, za co oberwało mu się w ramie.
- Nie jestem mała tylko niska.
- Kochana, nie zabij tylko swojego brata bo ma nas dziś zawieść. Ciebie o szkoły na mnie i samego siebie na uczelnie - mówi Eric ze śmiechem.
No tak, zapomniałam że dziś zawozi nas Mikey. Siadam przy stole i Eric kładzie talerz z kanapkami przede mną za co mu dziękuję.
Po zjedzeniu kanapek idziemy w stronę wyjścia i ubieramy obuwie. Zakładam czarne buty na koturnach żeby jakkolwiek dorównać wzrostem chłopakom co mi niezbyt dobrze wyszło bo i tak była niska w porównaniu z nimi. Po dotarciu do auta od razu ruszyliśmy w stronę mojej szkoły.
Wyjechaliśmy na szkolny parking, dziękując wyszłam z auta i poszłam w stronę szkoły. Zauważyłam, że dużo ludzi siedzi na dziedzińcu szkolnym. Nie zatrzymując się weszłam do budynku i poszłam w stronę sekretariatu po swój nowy plan lekcji. Plan lekcji mogliśmy już dostać tydzień temu, ale niestety nie miałam czasu po niego pójść. W sekretariacie dostrzegłam kilkoro uczniów z młodszych jaki i starszych klas, którzy też pewnie nie mają planu zajęć.
Po wyjściu z sekretariatu ruszyłam do swojej szafki i wzięłam potrzebne książki, które otrzymaliśmy już pod koniec zeszłego roku. Nie minęła chwila i przy szafce dopadła mnie nie kto inny jak Rebeka z Lizą. Liza to czarnowłosa dziewczyna, która jest nieśmiałą o rok młodszą od nas dziewczyną. Jest naprawdę kochana i należy do naszej paczki. Mimo że jest nieśmiała to umie być sobą, jest też bardzo wygadana, ale tylko w naszej paczce.
- Hej - mówią w tym samym czasie
- Cześć - odpowiadam, uśmiechając się do nich.
- Jestem nabuzowana nowym rokiem - mówi Liz.
- Chodzą plotki, że mamy podobno dwóch nowych nauczycieli - mówi Rebeka.
- Słyszałam, że są młodzi - mówi Liz.
- Czego mają uczyć - pytam się.
- Na razie nikt tego nie wie - mówi czarnowłosa.
- No cóż mam nadzieję, że są spoko - mówię z nadzieją w głosie ponieważ niektórzy nauczyciele w naszej szkole są naprawdę wredni.
- Zapisujecie się na jakieś dodatkowe zajęcia? Ja już zapisałam się na zajęcia ze sztuki. - pyta się blondynka.
- Ja idę na zajęcia muzyczne - mówi L.
- Zapisałam się na zajęcia teatralne - odpowiadam.
W tym samym momencie rozlega się na korytarzu dzwonek na lekcje. Żegnam się z dziewczynami i idę w stronę klasy gdzie będę mieć pierwsze zajęcia tego roku. Wchodzę do klasy z innymi uczniami i siadam w przedostatniej ławce od strony okna. Po drugim dzwonku wchodzi do klasy nasza nauczycielka matematyki.
- Witacie dzieciaki na pierwszej lekcji rozszerzonej matematyki. Dziś będę z wami rozmawiać na temat nowego roku szkolnego i o waszych ocenach. - W tym samym momencie do klasy wpadł spóźniony uczeń. Nie zwracałam na niego uwagi bo byłam zajęta bazgraniem w zeszycie.
- Przepraszam za spóźnienie - mówi zdyszany chłopak.
Po wypowiedzianych słowach szybko odrywam wzrok od mojego zeszytu i gapię się na nowo przybyłego.
No chyba se jaja robicie....
------------------------------------
1034 słów WOW!
Chciałam ten rozdział podzielić na dwie części, ale znajcie moją dobroć, więc zostawiłam to w spokoju.
W następnym rozdziale dowiecie się kim jest ten chłopak. W sumie to jest do przewidzenia, kim jest ten chłopak, ale co tam....
Tak wygląda szkoła Juli. Mam nadzieje, że wam się podoba.
Komentarze oraz gwiazdki są jak najbardziej mile widziane ♥♥♥
To do następnego rozdziału ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top