Rozdział 7

Każdy dzień nieubłaganie zbliżał się do końca wakacji, a co za tym idzie? Szkoła! No właśnie. Szkoła dla mnie jest męczarnią. Znowu się spotkam z znienawidzonymi ludźmi, nauczycielami i zaczną się sprawdziany....

Trzy dni przed szkołą wybrałam się z Rebeką na zakupy. Po tych męczarniach stwierdziłyśmy wspólnie, że zakończymy nasz wypad w restauracji z fast fordami. Jedno głośnie wybrałyśmy restaurację i wstąpiłyśmy do Burger King'a* na Chicken Royale, duże porcje frytek oraz na szhake. Boszzz, niebo w gębie. Według mnie to jedzenie powinno być zakazane, czy wspominałam kiedyś, że kocham jeść? Nie? No to teraz wiecie. Jeśli chcielibyście rozdzielić mnie z moją miłością to zginęlibyście na miejscu. Nie kłamię, kiedyś Mike nie dopuścił mnie do jedzenia, a ja przez cały dzień nic nie jadłam, bo nie miałam czasu w szkole to niestety mojemu braciszkowi się oberwało i miał limo na policzku. Wiem jestem kochana (czujcie ten sarkazm). Wracając do rzeczy.... Z Rebeką stwierdziłyśmy, że zostaniemy w restauracji i udałyśmy się na górę zająć jakieś miejsce. Po znalezieniu i dotarciu do ostatniego wolnego stolika czteroosobowego zaczęłyśmy jeść i rozmawiać o zbliżającym się wielkimi krokami nowy rok szkolny. Nagle Rebeka zaczęła machać do kogoś za moimi plecami i nawoływać tego kogoś. Odłożywszy swojego shake na stolik, odwróciłam się, żeby zobaczyć na kogo tak moja przyjaciółka macha. Nagle zastygłam z niedowierzania, w naszą stronę nieśpiesznie szli nie kto inni, iż Colin i Nick z tacami pełnymi jedzenia. "No pięknie!" pomyślałam. Czemu dziś pod sam koniec i tak już męczącego dnia spotkałyśmy na swojej drodze ty dwóch.

- Hej - odezwał się Nick ze szczerym uśmiechem i usiadł na przeciwko R, a zarazem obok mnie.

Colin usiadł na przeciwko mnie.

- Cześć - wyszczerzyła się do nich zdrajczyni.

- Hej - mruknęłam do nich.

- Hej - Colin uśmiechnął się do mnie zawadiacko, a ja wywróciłam tylko na to oczy.

- Co tu robicie ciekawego? - zapytała się bezmyślnie Rebeka. Czasami zastanawiam się czy ona posiada mózg (od aut. nikogo nie chcę obrazić, bo sama jestem blondynką :') ) bo naprawdę zdarza się jej palnąć coś głupiego.

- Zgłodnieliśmy - chłopaki się cicho zaśmiali na jej pytanie.

- A no tak, sory za tamto pytanie, ono nie było na miejscu - zaczerwieniła się jasnowłosa.

- Nic się nie stało. A wy co tu robicie. Myślałem, że dziewczyny wolą być na tych swoich dietach i sałateczkach - powiedział Nick.

- Muszę cię niestety zasmucić, ale te diety to nie dla nas, bo Julia kocha jedzenie, a ono kocha ją.

Oboje chłopaków podniosło na mnie oczy, a ja się lekko do nich uśmiechnęłam.

- To niestety prawda, jedzenie mnie kocha - zrobiłam słodką zakochaną minę.

- Ona potrafi nawet pobić kogoś za niedopuszczalne jej po ciężkim dniu do jedzenia. Pamiętam jak swojemu bratu wpierdzieliła za to i miał limo na twarzy przez tydzień - zaśmiał a się na to wspomnienie.

- Dobra przerażasz mnie - powiedział Nick.

Ja tylko wzruszyła na to rękami i zajęłam się swoim jedzeniem. Byłam nim tak pochłonięta, że nawet nie zauważyłam jak z mojej tacy podkradziono kilka moich frytek. Od razu na to zareagowałam.

- Odpierdol się od moich frytek Colin - warknęłam na niego.

- Ostra jesteś, lubię takie - puścił do mnie pieprzone oczko.

Nie wytrzymałam i go kopnęła pod stołem w piszczel na co lekko się skrzywił.

- Kochanie nie tak ostro.

- Pieprz się.

- Dobra, ale tylko z tobą - uśmiechnął się figlarnie.

A nasze towarzystwo zamiast interweniować to zaczęli się z nas śmiać jak pojebane kufa** dzieci.

Po posiłku wróciłyśmy do mnie i zrobiłyśmy sobie maraton filmowy, który trwał aż do rana...


--------------------------------------

* żeby być oryginalna to nie napisałam MacDonald  tylko Burger King który bardzo polecam *-*

** kocham to słowo, kolega zawsze tak mówił XD

565 słów bez notki. Tak bardzo mało tego cri :[

No cóż mogę rzec.... bardzo dziękuję tym osoba które w ogóle to czytają jesteście mega wielcy. Niestety ten rozdział nie był sprawdzony i są błędy przy końcówce bo 3/4 pisałam na laptopie a resztę na dumnym telefonie więc jak by co to miejcie do niego żale a nie do mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top