Rozdział 6
Spać!!! Tylko tego chcę. Głowa mnie boli jak cholera, a nawet nic nie piłam wczoraj na imprezie.
Podnoszę do góry głowę, patrzę się na budzik i widzie, że dochodzi dopiero 8. Stękam z niezadowoleniem i powoli wstaję z łóżka. Rozglądam się za jakimś swetrem i schodzę na dół po schodach. Gdy dochodzę do kuchni to słyszę, jak rodzice rozmawiają i się śmieją. Mama robi coś do jedzenia, a tata czyta gazetę. Rodzice są już ubrani do pracy co mnie w cale nie dziwi. Tata pomaga w firmie rodziców Rebeki, jest na stanowisku wicedyrektora. Mama za to pracuje w wydawnictwie.
Nie zważając na tą dwójkę podchodzę do lodówki, wyciągam sok pomarańczowy. Nie przejmując się szklanką odkręcam sok i pije prosto z kartonu.
- Julia, ile razy mam ci mówić, że od tego jest szklanka - mówi moja rodzicielka z karcącym spojrzeniem w oczach.
Ja odsysam się od napoju i wycieram wierzchem dłoni usta. Patrzę na mamę i tak patrzę i patrzę...
- Mamo, ale dobrze wiesz, że ja nie lubię pić ze szklanki soku - w końcu się odzywam.
- Kochanie daj jej spokój - mówi tata z rozbawieniem patrząc na nas.
- Eh... - wdycha.
- Nie widzisz, że kac morderca nie ma serca dla naszej małej - śmieje się tata. Mama też zaczyna się śmiać, a ja patrzę na nich z politowaniem.
- Kac morderca dopadł tylko waszego pierworodnego, a ja jestem czyta jak łza. Tylko głowa mnie strasznie boli od wczorajszych wrażeń - mówię.
- Ej! Czemu mnie obiadujecie - do pokoju wszedł zaspany Mike wraz z Erykiem.
- My cię nie obgadujemy kochany braciszku! - krzyknęłam.
- Cicho bądź młoda.
- Miej litość - powiedział w tym samym momencie Eric.
Ja wraz z rodzicami zaśmialiśmy się na to. Chłopaki tylko jęki, złapali się za głowy. Usiedli przy stole i mama podała im kanapki. Podziękowali z wdzięczności i zaczęli je jeść ze smakiem. Debile mi teraz narobili smaku na jedzenie. Podkradłam się za plecami chłopaków i zabrałam im z talerza dwie kanapki.
- Ej! - krzyknęli w tym samym momencie.
- No co? Ja tylko dbam o waszą formę - zacmokałam.
- Ty lepiej pilnuj swojej formy, bo przez takie podjadanie to nie znajdziesz chłopaka - powiedział Eric.
- Tak? A to niby dlaczego?
- Bo będzie się bał o swoje zapasy jedzenia przecież to logiczne - powiedział tym razem mój brat i pokazał mi język.
- Bardzo śmieszne - przewróciłam oczami.
Po zjedzeniu kradzionych kanapek podreptałam na górę do pokoju, zabierając jeszcze karton soku pomarańczowego z blatu w kuchni. Usiadłam na łóżku, wzięłam laptop i go odpaliłam. Zajrzałam na Facebook i zauważyłam, że pełno ludzi dodało posty o wczorajszej imprezie, Na samom myśl przypomniał mi się ten cwel - Colin. Boszzz jak ja go nienawidzę....
Retrospekcja:
- Oj no weź. Przyznaj się, że jest HOT - uśmiechnęła się do mnie.
- Widziałam lepszych....
- Jeszcze nie widziałaś mnie w całości kotku - szepnął mi do ucha jakiś głos.
Przeszły mnie ciarki na plecach, gdy ciepły oddech chłopaka zetknął się z moim karkiem. Szybko odwróciłam się do osoby za mną i z groźną miną zapytałam się go:
- Co ty odpierdalasz?!?!?! - krzyknęłam na niego i zobaczyłam, że nigdzie nie widzę moich znajomych.
No pięknie, jeszcze mi tego brakowało!!
- Weź ode mnie się odpierdol - warknęłam na niego i chciałam się odwrócić i odejść, ale nie było mi to dane, ponieważ pewna para rąk mnie znowu przyciągnęła do siebie.
- Ty chyba naprawdę masz okres.
- Dla twojej wiadomości nie mam okresu celu. Po prostu nie zadaje się z osobami z tak wysokim ego i tak niskim IQ.
- Nie znasz mnie - powiedział.
- Gdybym chciała cię poznać to musiałabym mieć coś naprawdę z głową, ponieważ nie kręcą mnie osoby z tak wysokim ego, że nawet nie mieści im się w spodniach - powiedziałam z przekąsem.
- Zadziorna jesteś.
- Daruj sobie - prychnęłam.
- Nie prychaj - powiedział lekko rozdrażniony.
- Bo co?
- Bo tego nie lubię.
- A ja nie lubię takich debili jak ty - prychnęłam znowu i poszłam szukać znajomych.
Od tamtej rozmowy Colin nie odzywał się zbytnio do mnie przy paczce znajomych, za to lampił się na mnie jak bym mu bułki obiecała. Jego patrzenie zaczynało mnie wnerwiać więc zaczęłam prowadzić konwersację z dziewczynami.
Było grubo po 2 nad ranem i zaczęliśmy się wszyscy zbierać do domów. Po mimo tej akcji z Colinem to nawet całkiem dobrze się bawiłam....
-------------------------------------------------
731 słów bez notki :)
Dziękuję wszystkim osobą, które czytają rozdziały. Jesteście naprawdę kochani ♥ ♥
(zacytuję teraz Bartka Kozielskiego z studia Accantus :D )
I niech was będzie więcej!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top