Rozdział 13 + Dodatek

Szybko minął pierwszy tydzień nauki, a co za tym idzie?? Weekend! Weekend to czas odpoczynku i lenistwa... Tsaaa, ale niestety nie dla mnie. 

- Julia - wyrywa mnie głos ze snu. 

Jak na razie nie mam zamiaru odpowiadać głosowi, który bezkarnie mnie budzi w tak piękny dzień.

- Julka - a ja nic.

- Jul...

- J - w głębi duszy modlę się żeby ta osoba sobie poszła.

  - Odejdź siło nieczysta - mruczę do poduszki na co nieproszony osobnik w moim pokoju się cicho śmieje. Po chwili śmiech się urywa i nastała cisza, która nie trwa zbyt długo...

- JULIA! - Krzyczy mi do ucha.

Zrywam się z łóżka jak poparzona. Przy tak gwałtownych ruchach nie ma szans, że nie spadnę z łóżka na swój kuper. Jeszcze na wpół śpiąca masuję swój obolały tyłek mrużąc oczy, jestem tak leniwa, że nie mam siły wstać więc kładę się na zimną ziemię i znów zamykam oczy.

- Julia na!  - szturcha mnie coś w bok.

- Co?! - dalej mnie szturcha.

- Wstawaj z tej podłogi - otwieram oczy i nad sobą widzę stojącego Mike'ego. Zaraz, zaraz... skoro on stoi na de mną i ma wysoko ręce to w takim razie co albo czym szturchał mnie w bok? Patrzę się w tamto miejsce i widzę jego nogę obok mojego boku. Tak nogę! Uhhhh co za debil. Wstaję z podłogi i wpatruję się wrogo w mojego jakże kochanego braciszka (poczujcie ten sarkazm). Mam nadzieję, że mój wyraz twarzy da mu do zrozumienia, że nie jestem zbyt szczęśliwa z takiej pobudki.

- Która jest godzina? 

- Dwadzieścia po dziewiątej  - odpowiada spoglądając się po moim pokoju jak by było coś tam ciekawego byle by nie na mnie.

- Po której!!! - Krzyczę.

- No jest po dziew... - przerywam mu w połowie zdania.

- Po jaką cholerę mnie budzisz? Co ja ci takiego zrobiłam?!

- No nic, ale trzeba jechać na zakupy - mówi cicho.

Każdy w domu wie, że kocham spać, a szczególnie w czasie roku szkolnego. Jestem niezbyt miła, gdy budzą mnie w czasie weekendu przed dziesiątą. Gdy ktoś obudzi mnie o tej godzinie co nie trzeba to przez cały dzień jestem niemiłą osobą. No cóż Michael to Michael on nie zważa na potrzeby swojej jedynej siostry. Nie bo po co...

- I co z tego, że trzeba jechać na zakupy - pytam naburmuszona.

- No rodziców nie ma, a ja sam nie pojadę bo nie wiem co kupić.

- Mama nie zostawiła żadnej listy, cokolwiek?

- Nie.

- A co z Erickiem nie możesz pojechać? 

- Erick tak samo  jak ja nie wie co trzeba kupić - przyznaje.

- Boże, nie mam pojęcia jak wy przetrwacie w przyszłości, sami we dwoje. Jesteście gorsi niż pięciolatki.

- To znaczy, że pojedziesz z nami - ożywia się z nadzieją.

- A mam inne wyjście - mówię zła.

- Nie, ale dziękuję. Ratujesz mi tyłek. - W tym samym momencie do pokoju wpada Eric.

- Zgodziła się - pyta nowo przybyły na co Mike porusza głowę na wznak potwierdzenia. 

- Macie po dwadzieścia lat! Weźcie się ogarnijcie, bo ja żyć wiecznie nie będę - mówiąc to kieruję się do swojej szafy. Wybieram ciuchy i idę do łazienki.

Ubrana i gotowa z chodzę na dół. 

- Idziemy? 

- Tak - mówiąc to obydwoje kierują się w stronę drzwi.

W sklepie chłopacy się zachowywali jak dzieci co nie uszło uwadze grupce dziewczyn, które się z nich lekko nabijały. Ja niestety starałam się ich ignorować i udawać, że w ogóle nie znam tych pół mózgów, ale nie zbyt dobrze mi to szło ponieważ ciągle się do mnie zwracali i krzyczeli, że jestem ich siostrą. Przez takie coś ludzie zaszczycili nas dziwnymi spojrzeniami, a niektórzy śmiali się z tej sytuacji i moich prób mózg ignorowania zachowania chłopaków. 

Po powrocie do domu rozpakowywaliśmy zakupy.

- Ostatni raz z wami wychodzę do sklepu.

- Nie było w cale tak źle - mówi uśmiechnięty Erick.

- Taaa, wcale - przewracam oczy.

Mike poczochrał mi włosy na co popatrzyłam się na niego z pod łba. A on tylko się wyszczerzył. Debil. Poszłam do pokoju przebrać spodenki na ogrodniczki, które nadają się na dzisiejsze plany. 

Dziś stwierdziłam, że przydało by się odwiedzić babcię oraz dziadka w warsztacie i zobaczyć czy potrzebuje pomocy. Miał znaleźć kogoś do pomocy przy warsztacie bo przed wakacjami zwolnił się jeden pracownik, którego miejsce zastępowałam przez całe wakacje, ale nastał rok szkolny i nie mam teraz zbytnio czasu na pomaganie dziadkowi w pracy.

Gotowa schodzę na dół i idę do salonu gdzie grają głupki. 

- Co robicie? 

- Gramy, nie widzisz młoda? - Przewracam oczy na to.

- To...

- Nie przeszkadzaj teraz Julia - prosi Eric.

Oni są zawsze tacy gdy tylko grają. Nie mogę się doczekać kiedy jakaś dziewczyna ustawi, któregoś z nich do pionu, ale będę się wtedy z nich śmiać. Będę niestety musiała jeszcze jakiś czas poczekać na to, a wtedy zobaczą jak to się kończy ignorowanie dziewczyn.

- Zamknij się i nie przerywaj mi! Skoro jesteście zajęci grą to Michael nie będziesz miał nic przeciwko, że pożyczę sobie od ciebie auto?

- Spo... Zaraz, zaraz - marszy nos i spogląda się na mnie zatrzymując grę. -Nie ma mowy, że pożyczę ci auto. 

- A to niby czemu? - Pytam się oburzona.

- Po pierwsze: jesteś dziewczyną. Po drugie: jeszcze mi go zarysujesz i wtedy bym musiał zabić jedyną siostrę i ukryć ciało przed rodzicami, a z tym to dużo zachodu i jestem leniwy. Po trzecie: nie masz prawka i cię samą nie puszczę.

- To, że nie mam prawka to nie znaczy, że nie umiem prowadzić. Sam mnie przecież uczyłeś.

- Ale wtedy jeździłem razem z tobą.

- To zatrzymaj grę i podrzuć mnie do dziadka warsztatu.

- Za pół godziny.

- Nie, teraz.

- Czemu?

- Bo jak babcia się dowie, że tego nie zrobiłeś to natrze ci uszy - pogroziłam mu i uśmiechnęłam się wrednie.

Co jak co, ale babcia po mimo jej wieku jest czasem straszna i umie porządnie natrzeć uszy.

- Nie zrobisz tego - mruży oczy.

- Chcesz się o tym przekonać? - Podnoszę jedną brew do góry na co wzdycha.

- Nie rozumiem w jaki sposób po trawisz być w kochana jak mało kto, a czasem jesteś jesteś gorsza od diabła i jeszcze na dodatek straszysz mnie babcią.

- Za to mnie kochasz - mówię słodko. 

- Za pięć minut widzę cię w samochodzie. Eric rusz swój leniwy zad i jedziesz ze mną.

- Muszę? - Jęczy.

- Tak.

~*~

W warsztacie jest tylko kilka osób, zauważam, że niektórzy są nowi i patrzą się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Niektórzy z nich lustrują moją posturę i pewnie zastanawiają się co ja tu robię.

Najstarszy mężczyzna z pomieszczenia jest odwrócony tyłem do wejścia, stoi obok jakiegoś modelu auta, które bardzo szybko rozpoznaję to czarno-pomarańczowy Bugatti Veyron z 2016r. Ta maszyna jest przepiękna, czytałam o niej nieraz, było głośno o tej maszynie rok wcześniej. Serce (silnik) tego cudeńka posiada cztery , 4 zawory na cylinder aluminiowy blok i głowice, bezpośredni , 4 chłodnice cieczy i 1 chłodnica oleju silnikowego - coś niesamowitego. Ten model jest niesamowity, ale strasznie drogi, a oryginalne części do samochodu są bardzo trudne do zdobycia i bardzo kosztowne.

Mężczyzna nie zauważa mnie, jest zajęty rozmową z jakimś chłopakiem, który w cale nie wygląda na pracownika. Ma markowe ciuchy - z kąt to wiem? To proste wystarczy spędzić jeden dzień z Rebeką, a ona przekaże ci całą wiedzę dotyczącą najlepszych i jednocześnie najdroższych marek świata na dodatek powie ci jak odróżnić markowe ciuchy od podróbek. Podchodzę do starszego mężczyzn, który - oczywiście jak każdy - jest wyższy od niej.

- Cześć dziadku - uśmiecham się do odwracającego się w moją stronę mężczyzny. Na jego twarzy pojawia się szczery uśmiech, który jest wywołany moją wizytą.

- JJ! - Gdy jestem blisko dziadka on chwyta mnie ramiona i przyciąga do siebie na co odwzajemniam przytulasa. Tylko dziadek z babcią przezywają mnie JJ za tym kryje się historia z czasów moich narodzin niestety nie mam teraz czasu na opowiedzenie jej...

Odrywam się od dziadka i spoglądam przelotnie na chłopaka, który mi się przygląda mój wzrok zatrzymuje się znowu na tym pięknym cudeńku. 

- Skąd tu to autko? - Kiwam na maszynę.

- Jest moje i to nie żadne autko tylko... - mówi chłopak, ale mu przerywam.

- Tylko Bugatti Veyron z 2016r. Jego silnik dysponuje zawrotną mocą 1500 koni mechanicznych przy 1600 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Tak wiem. - przewracam oczami. Widzę, że oczy chłopaka się rozszerzają ze zdumienia. 

- Moja krew - mówi z dumą w głosie, uśmiechnięty dziadek gdy widzi, że chłopak nie może dojść do siebie. - To co cie sprowadza do mnie?

- Przyszłam ci pomóc przy naprawach, bo nudzi mi się w domu i zastanawiałam się czy znalazłeś kogoś na moje miejsce, ale widzę tu kilka nowych twarzy -mówię smętnie.

- Oni jeszcze się uczą więc praktycznie to świeżuchy - przyznaje dziadek.

- Ohh. To co, będę mogła dziś ci pomóc? - Pytam z nadzieją.

- Jeszcze się pytasz - uśmiecha się. - Widzę, że jesteś już gotowa - parzy na moje ogrodniczki, które zawsze ubierałam w warsztacie dziadka. 

- Jestem gotowa od momentu mojego przyjścia - wyznaję. 

- Zaraz ci pokażę, teraz idź na zaplecze i poczekaj na mnie - wydaje polecenie na co kiwam kłową.

Udaję się w wyznaczone miejsce i siadam na obrotowym krześle, które znajduje się za biurkiem. Czekając na dziadka obracam się w kółko na krześle. Po chwili wpada do gabinetu jakiś pracownik patrzący się w kartkę, głowę ma pochyloną, a twarz zasłoniętą kartką. Chciałam coś powiedzieć, ale ten ktoś mnie wyprzedził.

- Szefie odebrałem przesyłkę z częściami do... -zamieram na ten głos.

 No nieeee...

-*-

Dodatek 

Dodatek to obsada bohaterów (wiem spodziewaliście się czegoś ciekawszego, no ale niestety nie tym razem)...

A oto nasza piękna Julia Robinson

Collin Johnson

Michael Robinson  (brat Julii)

Eric Wood (nie jestem pewna,ale nie podawałem chyba nigdzie nazwiska Erica)

Nick Thompson (przyjaciel Collina)

Rebeka Smith (R czyli przyjaciółka bohaterki)

Jackson Wolf (ten nowy)


****************************************

W końcu napisałam ten rozdział ufff. Wiem miał się pojawić w ubiegły weekend, ale miałam tylko z jakieś 300 słów, a teraz jest tu 1620 słów. W końcu Julia odwiedziła swojego dziadka ^^ Kto się cieszy? 

Pewnie nie będziecie zaskoczeni kogo dziewczyna ujrzała w firmie dziadka.

Co do informacji dotyczących auta, które wybrałam to wszystko jest z neta, bo moja żywa, chodząca encyklopedia (czyt. mój brat) pojechała na 2 tygodnie do Polski na wakacje i dopiero będzie w następny poniedziałek z powrotem,a rozdział chciałam opublikować jak najszybciej.

Nie ma to jak kończenie rozdziału o 02:37 xD Pozdrawiam osoby, które cierpią na bezsenność 😂😂😂 Muszę się przyznać, że mam zajebisty pomysł co się wydarzy na przedstawieniu sztuki i mogę zdradzić tylko to, że może być śmiesznie i Collin zjebie to całe przestawienie 😂😂😂 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top