5
Romeo
- Tak, mocniej! Proszę, panie! Och, jak mi dobrze!
Astor spojrzał na mnie pytająco. Wzruszyłem ramionami, śmiejąc się.
- Król Fiodor zaraz do was dołączy. On tylko...
Podniosłem łapę, przerywając strażnikowi. Mężczyzna miał ciało składające się w całości z ognia. Znałem go nie od dziś. Był to Vulcan, jeden ze strażników Fiodora. Za męża miał Aquę. Faceta, którego ciało składało się z wody. Byli idealnym przykładem na to, że przeciwieństwa mogły się przyciągać. Przez długi czas Aqua i Vulcan ukrywali się ze swoimi uczuciami, ale w końcu poszli po rozum do głowy. Gdy wyznali sobie miłość, wszystko potoczyło się błyskawicznie.
- Vulcanie, rozumiem. Niech Fiodor wyszaleje się z Neptune'm. Poradzimy sobie.
Strażnik ukłonił się lekko. Widziałem krzywy uśmieszek na jego twarzy. Vulcan z całych sił walczył z tym, aby nie parsknąć śmiechem.
- Oczywiście, Romeo. Gdzie chcielibyście zaczekać na króla i jego męża? W salonie czy może w ogrodzie? Jeśli zależy wam na spokoju, ulokuję was w salonie letnim. Jeżeli jednak nie przeszkadza wam śmiech dzieci...
- Idziemy do ogrodu. Poradzimy sobie. Dzięki, Vulcan!
Strażnik ponownie nam się ukłonił, po czym podążył korytarzem, aby poinformować Fiodora i Neptune'a o naszym przybyciu do pałacu. Astor jeszcze nie znał Neptune'a, ale skoro zdążył poznać Fiodora, powinien się domyślać, jak niespożyty apetyt seksualny miał król mroku.
Astor w młodzieńczych latach nie przebierał w kobietach i mężczyznach. Uwielbiał uprawiać dziki seks. Miał powodzenie, ale nie było się czemu dziwić. Był zabójczo przystojny i miał pociągający charakter. Nie rozumiałem, dlaczego Astor do tej pory z nikim się nie związał. Ze swoim powodzeniem już dawno powinien mieć partnerkę lub partnera. Być może on jednak wcale nie był gotowy na związek.
Gdy wyszliśmy do ogrodu, zaśmiałem się radośnie. Zobaczyłem bowiem dzieciaki, które tak uwielbiałem.
Apollo, Ares i Hermes byli szkieletorami. Te dzieciaki przyszły na świat w dziwny sposób. Powstały bowiem z kości Fiodora.
Pewnego dnia Fiodor ciężko zachorował i nikt nie był w stanie zrozumieć, dlaczego to mu się przytrafiło. W końcu zdiagnozowała go pewna wróżka. Okazało się, że król Cormac cierpiał na jedyną w swoim rodzaju chorobę kości. Gdy Fiodor myślał, że lada moment umrze, zmaterializował się przed nim jego pierwszy syn. Apollo był niespodzianką dla Fiodora. Mało kto rozumiał, co się tak właściwie wydarzyło.
Dziś Fiodor miał trójkę biologicznych synów. Apollo, Ares oraz Hermes nie mieli ciał, więc składali się wyłącznie z kości. Ich oczy świeciły jak małe słoneczka, a na ich czaszkach znajdowały się potężne rogi.
Oprócz trzech chłopców, którzy byli szkieletorami, Fiodor i Neptune mieli jeszcze dwójkę adoptowanych dzieci. Chłopiec miał na imię Claudius, a dziewczynka Vivian.
Znałem Neptune'a od wielu lat. Towarzyszyłem mu, gdy dorastał. Dla mnie fakt, że miał dzieci, znaczył naprawdę wiele. Czułem się dumny z tego, kim Neptune się stał. Z dzieciaka, który ukrywał swoje emocje za maską śmieszka, stał się dorosłym mężczyzną, który dla ukochanej rodziny zrobiły absolutnie wszystko.
- Dzieciaki! Chodźcie do wujka!
Kiedy szkieletory i demoniczne dzieci mnie zauważyły, natychmiast do mnie podbiegły. Rzuciły się na mnie, a ja padłem na kolana, śmiejąc się radośnie.
Nic nie przynosiło mi takiego szczęścia jak przebywanie z dziećmi. Przez to, że mój synek od lat znajdował się daleko ode mnie, niemiłosiernie cierpiałem. Saturn i Mercury starali się pomagać mi zapełniać powstałą we mnie pustkę. Oddawali mi swoje dzieci, czyli Knighta i Blaine'a, abym mógł z nimi spędzać czas. Potem dorobiłem się także piątki dzieci Neptune'a i Fiodora. Nie miałem na co narzekać, ale nie była to do końca prawda.
- Ależ ja się za wami stęskniłem! Jak się macie?
- Wszystko u nas dobrze, wujku Romeo! - zapiszczała Vivian, która weszła mi na plecy i przytuliła się do mojej czaszki. Miała ewidentną słabość do szkieletorów.
- Mamy spokój, nie dzieje się wojna, więc nie mamy na co narzekać - odparł Claudius, wzruszając ramionami.
Apollo, Ares i Hermes nie potrafili mówić, ale wystarczyło mi to, że mnie przytulali. Uwielbiałem ich. Tak bardzo przypominali mi mojego syneczka.
- Wasi tatusiowie dobrze się wami zajmują?
- Oczywiście, że tak! - krzyknęła Vivian, chwytając mnie za jeden z rogów. - Spędzają ze sobą dużo czasu, ale nam też go poświęcają. To dobrze, że tak lubią spędzać ze sobą wolne chwile. Umacniają swoją miłość.
Na bogów. Vivian była taka młodziutka, a taka mądra.
- Kto to jest, wujku Romeo?
- Och, to Astor! Wybaczcie, że wam go wcześniej nie przedstawiłem. Jest moim przyjacielem z dzieciństwa.
- Jesteś bardzo ładny - powiedziała Vivian, która zeszła z moich pleców i podeszła do Astora. Wyciągnęła do niego rękę skierowaną wierzchem do góry. Mężczyzna nie wiedział, o co chodziło dziewczynce, ale ona nie miała problemu z tym, aby powiedzieć, czego żądała. - Pocałuj dłoń księżniczki, przybyszu.
Astor zaśmiał się. Uklęknął przed Vivian na jedno kolano i pocałował uroczyście jej dłoń.
- Miło mi cię poznać, księżniczko. Jesteś przepiękna.
Vivian się zarumieniła. Szybko porzuciła pozę surowej władczyni i wtuliła się w Astora. Zdecydowanie zbyt łatwo ufała innym. Mogłoby się wydawać, że po tym, jak jej rodzice zostawili ją samą, nie będzie w stanie ufać demonom i innym stworzeniom, ale ona miała w sobie mnóstwo dobroci. Niejeden dorosły mógłby się wiele od niej nauczyć.
- Masz piękną skórę - oznajmiła Vivian, głaszcząc Astora po policzkach. - Masz cudowne włosy. Też bym takie chciała.
- Twoje włosy także są piękne, księżniczko. Miło mi, że uważasz mnie za pięknego, ale ty jesteś ode mnie o wiele śliczniejsza, prawda?
Astor tymi słowami zdobył serce malutkiej Vivian. Na bogów, czy na tym świecie istniała choćby jedna istota, która nie była w stanie poddać się czarowi tego zabójczego demona?
- Romeo! Astor? Nigdy nie spodziewałbym się takiego połączenia!
Odwróciłem się, gdy zauważyłem, że z pałacu wyszedł Fiodor. Tuż za nim biegł Neptune'a. Zakładał nieporadnie szatę. Nie trzeba było geniusza, aby domyślić się, co robili wcześniej. Ich jęki dochodzące z królewskiej sypialni mówiły same za siebie. Podobało mi się to, że nie kryli się z tym, co lubili. Kochali swój mały świat i byli szczęśliwi. Przez lata dążyłem do tego, aby Neptune w końcu był w stanie uśmiechać się jak normalny chłopak i nareszcie osiągnąłem swój cel.
Fiodor wyglądał jak król. Nic dziwnego, skoro nim był. Emanował jednak władczością, dominacją i pewnością siebie. On także się zmienił. Wcześniej uważał siebie za kogoś niegodnego tego, aby żyć. Neptune jednak uzmysłowił mu, że Fiodor był kimś wyjątkowym, kto zdecydowanie zasługiwał na miłość.
Fiodor miał czarne włosy, podobnie jak Astor. Jego kosmyki były jednak poprzetykane zielonymi pasemkami. Król Cormac miał neonowo zielone oczy, bladą skórę i ciemne obramowanie oczu.
Neptune z kolei wciąż wyglądał jak nastolatek, którym był nie tak dawno temu. Miał roztrzepane ciemne włosy, czarną rękę i charakterystyczny błysk w oku.
- Romeo! Kurwa, jak ja się za tobą stęskniłem!
- Tu są dzieci! - zbeształ Neptune'a Fiodor.
- Na bogów, przepraszam! Fiodorze, nie bądź na mnie zły. Mam już czerwony...
- Miło was tu gościć! - krzyknął Fiodor, rozkładając szeroko ręce. Zapewne nie chciał, aby Neptune dokończył rozpoczęte zdanie. Mimo, że obaj starali się wyraźnie oddzielać swoje życie erotyczne od wychowywania dzieci, to czasami te granice się zacierały. Wiedziałem jednak, że Apollo, Ares, Hermes, Claudius i Vivian nie mogliby sobie wymarzyć lepszych tatusiów.
Obaj młodzi mężczyźni się z nami przywitali. Neptune postanowił poznać bliżej Astora i zaprosił demona do altany, gdzie poczęstował go alkoholem. Pałac w Cormac miał być dla nas tylko krótkim przystankiem na trasie, ale wyglądało na to, że mieliśmy tutaj trochę zabawić.
- Co was do nas sprowadza, Romeo?
- Och, idziemy szukać mojego syna.
Fiodor zmarszczył brwi. Objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić mnie w stronę altany, aby dołączyć do chłopaków.
- W końcu szukacie Drastana? Czy potrzebujecie może pomocy?
Pokręciłem przecząco głową. Ta wyprawa mogła być niebezpieczna. Nie darowałbym sobie, gdyby Neptune'owi albo Fiodorowi stała się krzywda. Mieli przecież dzieciaki i nie zasługiwali na to, aby przejmować się moimi problemami.
- Nie, Fiodorze. Damy sobie radę z Astorem. Słyszałem, że się znacie?
- Ach, tak - przytaknął król Cormac, uśmiechając się. - Pewnego dnia nad Cormac rozpętała się burza i wtedy jakiś nieznajomy, zabójczo seksowny demon postanowił przelatywać nad moim królestwem. Grzmotnął go piorun i spadł, łamiąc sobie skrzydło. Pomogłem mu. Chyba każdy postąpiłby tak samo na moim miejscu.
- Z pewnością każdy chętnie pomógłby Astorowi, a potem wygrzmocił go tak, jak zrobił to ten nieszczęsny piorun.
Obaj zaczęliśmy śmiać się tak bardzo, że przyciągnęliśmy uwagę Neptune'a i Astora. Ten drugi zmarszczył brwi, jakby domyślał się, że mówiliśmy o nim.
Dołączyliśmy do chłopaków. Neptune nalał mi do kieliszka wina ze smoczych drzew. Miało różowy kolor i było bardzo dobre. Uznałem, że skoro Astor pił, ja również nie miałem żadnych przeciwskazań. Mogliśmy wyruszyć w dalszą podróż jutro. Nie podobało mi się to, że tak długo miało mnie nie być przy Drastanie, ale miałem nadzieję, że Yumi nie postanowi go skrzywdzić tak, jak zrobiła to w moim koszmarze. Wciąż nie wiedziałem, skąd na ciele mojego syna znalazły się rany i niepokojące rzeczy, ale obiecałem sobie, że gdy za tym będzie stała Yumi, wówczas czeka ją brutalny koniec. Nie będę miał dla niej litości. Pokażę jej, że z Romeo się nie zadziera.
Pożartowaliśmy chwilę z chłopakami, wspominając ślub Neptune'a i Fiodora. Dzieciaki bawiły się w ogrodzie, nie przeszkadzając nam wcale. Marzyłem o takiej rodzince. Naprawdę wiele bym dał, aby mieć przy sobie kobietę, która by mnie kochała, ale...
Nie.
Nie miałem prawa o tym myśleć.
Najważniejszy był Drastan. Ja się wcale nie liczyłem.
- Powiedzcie coś więcej o waszej misji. Chcecie odnaleźć Drastana, tak?
Skinąłem twierdząco głową na pytanie Neptune'a. Książę Quandrum uśmiechnął się do mnie.
- Cieszę się, że nareszcie poszedłeś po rozum do głowy.
- Wszyscy mi to powtarzają - jęknąłem, czując się podchmielony winem.
- Kiedy to prawda, Romeo! Twój synek wystarczająco długo na ciebie czekał! Musisz tylko wymyślić jakiś sposób na to, aby pozbyć się tej okropnej Yumi.
Astor położył dłoń na moim udzie, żebym nie wybuchł. Postanowił na spokojnie wytłumaczyć chłopakom, co takiego widział w krainie, nad którą kilka dni temu przelatywał.
Neptune i Fiodor nie dowierzali w to, co słyszeli od Astora. Kiedy mój przyjaciel opowiadał im o tym, że mój synek miał złamany róg, niepokojąco wykrzywioną rękę i wyrwane futro, czułem ogromny ból w sercu.
Byłem żałosny. Każdy dobry ojciec powinien natychmiastowo wyruszyć na poszukiwania porwanego dziecka. Początkowo szukałem Drastana, to fakt, ale wszystko się zmieniło, gdy Yumi wysłała do mnie list. Prosiła, abym zostawił ją i Drastana w spokoju. Uznałem, że będzie dla niego dobrą matką, choć nie podobało mi się to, że jakiś obcy mężczyzna miał zostać ojcem dla mojego syna.
Był jeszcze jeden powód, dla którego nie szukałem dłużej Drastana. Mianowicie chodziło o to, że nie mogłem przekraczać granic kilku królestw. Utknąłem w Quandrum. Teraz jednak wierzyłem, że dzięki potężnym magicznym księgom, które na czas podróży podarował mi Mercury, dam radę pokonać bariery i szybko znajdę mojego syneczka.
- Tak bardzo mi przykro, Romeo. Nie wiem, co powiedzieć.
Machnąłem łapą na słowa Neptune'a. Nie musiał nic mówić.
- Wiem, gdzie jest Drastan - oznajmił twardo Astor, ściskając mnie za nadgarstek tak, jakby chciał mnie pocieszyć. - Na pewno go znajdziemy. Martwię się tylko o to, że jego matka jest niestabilna psychicznie. Drastan był w opłakanym stanie.
- Kiedy wyruszacie w dalszą podróż?
- Jutro - odparłem, ocierając z kościstych policzków łzy.
- Dobrze - oznajmił Neptune, który wstał i klasnął w dłonie tak, aby wszyscy zwrócili na niego uwagę. - W takim razie dzisiaj zabierzemy was w miejsce, które was rozluźni.
Opadłem plecami na oparcie kanapy i pokręciłem przecząco głową.
- Neptune, wiem, co kombinujesz, ale...
Książę, którym opiekowałem się od kilku lat, przeszedł dookoła stołu i położył dłonie na moich ramionach. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Wiem, co sobie myślisz, Romeo - rzekł surowo, co było nowe dla Neptune'a. - Przez lata katowałeś się za to, że pozwoliłeś Yumi porwać Drastana. Wiem, jak wielu rzeczy sobie odmawiałeś. Uważałeś, że nie zasługiwałeś na najprostsze demoniczne przyjemności. Sam siebie karałeś. Byłeś dla siebie sadystą, ale to już koniec takiego życia. Jestem twoim księciem i nie pozwolę ci, abyś dłużej tkwił w tym bagnie, w które sam się wpakowałeś. Dzisiaj pójdziemy do klubu grzesznych przyjemności, gdzie pozwolisz pięknym paniom i przystojnym mężczyzną się tobą zająć. Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Wiem, że twoje ciało potrzebuje rozluźnienia. Tam możesz być tym, kim chcesz być, Romeo. Po prostu odpuść. Choć ten jeden raz.
Nie sądziłem, że dam się na to namówić. Kiedy jednak Neptune pociągnął mnie za rękę i kazał wstać, wiedziałem już, że dziś miałem zaznać czegoś, czego nie miałem od lat. A czego tak bardzo mi brakowało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top