31
Lyssa
- Ciasna była?
- Jaka jest jej cipka?
- Myślisz, że udało ci się ją zapłodnić?
Adonis, Odys i Fuxley głośno rozmawiali za drzwiami. Ja w tym czasie się kąpałam, a przynajmniej próbowałam to zrobić. Przez większość czasu siedziałam bowiem na podłodze z uchem przy drzwiach, wsłuchując się w ich słowa. Przez większość czasu rozmawiali o mnie, ale za wszelką cenę starałam się wyłapać coś, co mogłoby mi pomóc w ucieczce z pirackiego statku.
- Cipka jak marzenie, panowie. Nie wiem, czy dałem radę zrobić jej dziecko, ale wszystko przed nami.
Adonis klasnął w dłonie. Wydawał się być bardzo zadowolony z tego, że odebrał mi dziewictwo i przy okazji honor.
- Będzie z nami podróżować?
- Oczywiście, że tak. Nie zostawię jej ani nie sprzedam. Widzieliście jej żółte włosy? Nigdy wcześniej takich nie widziałem. Lyssa jest piękna.
- Podzielisz się nią z nami?
Ten głos chyba należał do Fuxleya. Bydlak nie miał serca.
- Na razie nie, panowie. Nie bądźcie na mnie źli, ale chcę maksymalnie wykorzystać moją nową zabaweczkę. Wam znajdziemy inne kobiety. Na pewno nie tak urodziwe jak moja maskotka, ale przecież jestem kapitanem, prawda? Muszę mieć najlepszy towar!
Mężczyźni wznieśli toast. Obawiałam się tego, że się upiją i będą dla mnie jeszcze bardziej niemili. Miałam nadzieję, że tego dnia nie miał mnie spotkać kolejny gwałt. Tego bym nie zniosła. Jeśli jednak Adonis chciał mieć na pokładzie martwą dziewczynę, która popełniłaby samobójstwo, proszę bardzo. Był na prostej drodze, aby osiągnąć swój cel.
Weszłam do wanny, do której wcześniej wpuściłam wodę. Skuliłam się, przyciągając nogi do piersi. Nie chciałam płakać, ale to było silniejsze ode mnie.
Ostrożnie się umyłam. Moja cipka bolała. W czasie seksu byłam chyba zbyt przejęta tym, co się działo, aby odczuwać ból. Teraz jednak czułam go ze zdwojoną, a może nawet potrojoną mocą.
Umyłam także włosy choć nie wiedziałam, czym będę mogła je rozczesać. Mogłam wyczarować sobie jakąś szczotkę, ale nie chciałam marnować swojej magii. Miałam jej jednak zabawnie mało. Moja magia była o wiele słabsza od magii Romeo, Astora czy Kyle'a. Kobiety w magicznych królestwach miały takie nieszczęście, że w większości rodziły się one z magią o wiele słabszą niż mężczyźni. Jeśli chciały polepszyć posługiwanie się czarami, musiały latami ciężko pracować. Ja nigdy nie czułam potrzeby, aby doskonale władać magią. Dlatego teraz, gdy wystawiałam przed siebie dłoń i w pełni się skupiałam, nad moją ręką unosiła się tylko leciutka mgiełka. Taką magią nie potrafiłabym nawet otworzyć drzwi.
- Kotku, jesteś tam? Umyłaś się już?
Odys i Fuxley zaśmiali się, gdy ich kapitan tak uroczo się do mnie odezwał.
- Daj mi jeszcze chwilę.
- Jak miałaś mnie tytułować?!
To słowo nie było w stanie mi przejść przez gardło. Kiedy jednak zobaczyłam, że klamka się rusza, co groziło tym, że Adonis wejdzie do łazienki, ugięłam się.
- Panie.
- Brawo, kotku! Myj się szybciej! Chciałbym iść z tobą spać! Tak mocno cię przytulę, że chyba cię uduszę!
Zasłoniłam dłońmi twarz tak, aby Adonis nie usłyszał, jak płaczę.
Po tym, jak odszedł od drzwi, położyłam dłoń na swoim brzuchu.
- Błagam, bogowie. Nie chcę zachodzić w ciążę. Nie z nim.
Załkałam, jednak bogowie mi nie odpowiedzieli.
- Wiem, że nie zawsze byłam dobra, ale proszę, nie róbcie mi tego. Pomóżcie mi wrócić do Romeo. Tak bardzo chcę z nim być. Z nim i Drastanem. Z chłopakami także. Błagam, pomóżcie mi. Wiem, że macie silną moc, która może mi pomóc. To od was zależy, czy to zrobicie, ale proszę. Nie zasłużyłam sobie na to wszystko.
- Dobra, Lysso! Wchodzę! Jeszcze pomyślę, że próbujesz uciec przez okienko!
Kiedy drzwi łazienki otworzyły się z rozmachem, skuliłam się maksymalnie. Wbiłam wzrok w rozgniewane oczy Adonisa. Kapitan pirackiego statku uśmiechnął się szyderczo. Pokręcił przecząco głową, gdy widział, jak się przed nim chowałam.
W jednej chwili Adonis wpadł do wanny. Nie wiedziałam, czy było to spowodowane tym, że się upił, czy może tym, że był po prostu głupi.
- Zostaw mnie, błagam!
Adonis chwycił mnie za kark. Pocałował mnie w usta, choć ja nie odwzajemniłam pocałunku. On jednak na mnie napierał. Jego dłoń powędrowała w stronę mojego krocza. Mimo, że rozpaczliwie zaciskałam nogi, nic nie było w stanie go powstrzymać. Już po chwili kapitan wsunął we mnie dwa palce. Sama chwytałam go za ramiona, aby go od siebie odsunąć, ale był zbyt silny.
- Spokojnie, kotku. Będzie ci dobrze.
- Zgwałciłeś mnie! Masz jeszcze czelność tak się nade mną znęcać?! Powinieneś się mną zaopiekować, do diabła! Jak matka cię wychowała?!
Adonis w jednej chwili się ode mnie odsunął. Spojrzał na mnie wrogim wzrokiem. Błądził oczami po moim ciele, aż w końcu jego wzrok wrócił na moją twarz.
- Moja mama nie żyje, Lysso.
- Proszę, nie krzywdź mnie. Tak mnie boli.
Nie kłamałam. Cipka naprawdę bardzo mnie bolała, podobnie jak podbrzusze. Myślałam, że ciepła woda pomoże, ale wyglądało na to, że tak się nie stało.
- W porządku. Dzisiaj będę dla ciebie łaskawy, ale jutro urządzimy mały pokaz dla Odysa i Fuxleya. Moi chłopcy od dawna nie mieli cipki. Pozwolę im się spuścić na twoje cycki, Lysso. Nie dotkną cię, ale będą mogli patrzeć. Pokochasz ich, zobaczysz. Jeszcze będziesz ich traktować jak swoich starszych braci.
Mężczyzna wstał. Wyszedł z wanny. Jego ubrania były mokre, ale on się tym nie przejmował.
Kiedy Adonis pomagał mi wyjść z wanny, chwiałam się. Próbowałam stać prosto na nogach, ale nie było to możliwe. Zapewne powodem tego był nie tylko bolesny seks, ale także fakt, że Adonis musiał rzucić na mnie jakiś czar. Taki, który sprawił, że stałam się jeszcze bardziej bezbronna.
Gdy już znalazłam się na dywaniku, mężczyzna pomógł mi usiąść na zamkniętej klapie sedesu. Wytarł mnie dokładnie, szczególną uwagę poświęcając cipce i piersiom. Śmiał się pod nosem, a ja patrzyłam w jego oczy. Starałam się dostrzec w nich to, co sprawiło, że ten demon stał się taki okrutny. Byłam pewna, że problemy z piratami władającymi wodami magicznych królestw już dawno się rozwiązały, ale jak było widać na załączonym obrazku, zostały jakieś niedobitki.
Adonis wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Trochę burczało mi w brzuchu, ale nie zamierzałam jeść nic, co on mógłby mi dać.
Mężczyzna rozebrał się do naga i położył obok mnie. Objął mnie w pasie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Wsunął palce zakończone ostrymi szponami w moje włosy i zamruczał mi do ucha.
Zamknęłam oczy, modląc się do bogów. Prosiłam ich, aby oferowali mi pomoc. Nie mogli być tak źli, aby zostawić potrzebującego wiernego w bólu. Rozumiałam, że bogowie bardziej interesowali się sobą niż innymi, ale nie mogli być aż tak okrutni.
- Dlaczego okłamałaś mnie i powiedziałaś, że tamten dzieciak był twój?
Adonis nie był rozgniewany. Jego głos wyrażał czyste zainteresowanie.
- Chciałam, abyście się nade mną zlitowali.
Nie dodałam słowa "panie". Wolałam zostać ukarana niż w ten sposób nazywać tego demona.
- Wiele kobiet tak robi, wiesz? Kłamie, żeby wzbudzić litość.
- Nie ma w tym nic złego. Każdy chce być wolny.
Adonis roześmiał się. Postanowił się podnieść i usiadł na mnie okrakiem. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, kapitan piratów chwycił mnie za nadgarstki i przytrzymał mi je nad głową.
- Ktoś musi być zniewolony, żeby ktoś inny mógł być wolny.
Większej bzdury w życiu nie słyszałam, ale nie powiedziałam tego na głos, aby go nie zezłościć.
- Dlaczego taki jesteś? Dlaczego nie możesz mnie wypuścić? Wziąłeś to, czego chciałeś. Odebrałeś mi dziewictwo. Nie potrzebujesz mnie już.
- Kotku, czy ty siebie słyszysz? Ten facet, z którym byłaś na statku, już nigdy ciebie nie zechce. Wypieprzyłem cię, Lysso. Ja, król piratów magicznego świata. Nie masz już nic do zaoferowania swojemu kochankowi. Naznaczyłem cię. Jesteś moją zabawką. Możesz płakać, prosić i padać przede mną na kolana, ale nie zmienię zdania. Jesteś moja. Poza tym, co będzie, jeśli okaże się, że naprawdę nosisz pod sercem moje dziecko? Myślisz, że wtedy ten twój dziwaczny demon przyjmie cię z powrotem?
Te słowa były dla mnie jak cios w policzek. Odwróciłam głowę w bok, aby nie patrzeć w oczy Adonisa. Poczułam się brudna i nic niewarta. Byłam nikim. Jeśli już, to byłam dziwką.
Zacisnęłam powieki, spod których wypłynęły mi łzy. Adonis polizał mnie po policzku.
- Nie zawsze będę dla ciebie tak miły, jak dzisiaj, kotku. Jestem okrutnym piratem. Wyrywam demonom skrzydła, podpalam ich ciała, wyrywam kręgosłupy i rogi. Gwałcę kobiety, porywam niewinne dziewczynki i sprzedaję je bogatym facetom. Nie mam w sobie za grosz moralności, Lysso. Jeśli jednak okaże się, że jesteś w ciąży, będę dla ciebie dobry. Tak dobry, jak tylko mogę być.
Nie spodziewałam się tego, że pirat pocałuje mnie w czoło. Gdy to zrobił, zsunął się ze mnie i położył obok. Chwycił swoim ogonem moje nadgarstki i je nim skrępował.
- To po to, abyś ode mnie nie uciekła, gdy będziemy spać.
Jeśli myślał, że zasnę, to doprawdy miał niezłe poczucie humoru.
- Śpij dobrze, Lysso. Niech nasz dzidziuś bezpiecznie rozwija się w twoim brzuszku.
Adonis zasnął szybko. Odpłynął już po kilku minutach. Próbowałam walczyć z jego ogonem, ale im mocniej się szarpałam, tym silniej się na mnie zaciskał.
Płakałam przez wiele godzin. Tak mi się przynajmniej wydawało. Nie było tutaj przecież odmierzacza czasu, więc mogłam tylko spekulować na ten temat.
To było dla mnie niepojęte. Domyślałam się, że na tym świecie istnieli mężczyźni, których podniecał ból kobiet, ale dlaczego trafiło na mnie?
Starałam się być dobra. Nikomu nie przeszkadzałam, mieszkając w Cormac. Czułam wyrzuty sumienia spowodowane tym, że byłam piątym kołem u wozu w relacji Willa i Beatrice, ale starałam się nie wchodzić im w paradę. Doceniałam to, że Will chciał być moim panem, choć nie w takim stopniu, w jakim pragnęłam tego ja.
Zakochałam się w Romeo i poszłam z nim w podróż mającą na celu odnalezienie Drastana. Po drodze miałam załamanie spowodowane tym, że Astor uważał mnie za infantylną i żałosną, ale gdy wyjaśniłam chłopakom, dlaczego taka byłam, zrozumieli mnie.
Potem poznaliśmy Kyle'a, z którym weszliśmy do Otvium. Tam o mało nie zostałam zgwałcona przez dwa smoki. Gdy Romeo, Astor i Kyle mnie uratowali, nie mogłam być szczęśliwsza. Cieszyłam się, że mi pomogli. Wtedy myślałam, że już największe zagrożenie minęło, ale okazało się, że to, co najgorsze, czekało nas po odnalezieniu Drastana.
Jeśli nigdy więcej miałam nie zobaczyć Romeo, cieszyłam się, że odnalazł syna. Drastan był bezpieczny i szczęśliwy. Wierzyłam w to, że Romeo znajdzie kobietę, która zajmie moje miejsce i będzie kochać go tak, jak na to zasługiwał.
Zamknęłam oczy, starając się zasnąć. Nie było to takie proste. Ręka, którą obejmował mnie Adonis, ciążyła mi na brzuchu. Chciało mi się wymiotować z nerwów. Miałam ochotę się zabić, ale...
Nie. Nie mogłam tego zrobić.
Śmierć była ostatecznością. Mimo, że wiele kobiet znajdujących się w mojej sytuacji zdecydowałoby się na ten ostateczny krok, ja nie byłam w stanie tego zrobić. Nie mogłam być taka samolubna, jeśli we mnie naprawdę rodziło się nowe życie.
Położyłam dłoń na brzuchu. Może byłam złą istotą, ale modliłam się do bogów o to, aby nie zajść w ciążę z Adonisem.
- Co, do kurwy?!
Głośny krzyk Adonisa był zrozumiały. Nagle bowiem poczułam się tak, jakby w statek coś uderzyło z całej siły.
- Zostań tu, kurwa!
Adonis wstał. Nagi podbiegł do drzwi i wybiegł na zewnątrz. Chyba nie myślał, że się go posłucham i zostanę w środku.
Wstałam i zaczęłam iść tam, gdzie on. Było mi ciężko chodzić przez potężny ból między nogami, ale miałam szansę uciec. Dlatego poprosiłam swoje ciało o dodatkową siłę. Nie mogłam zmarnować takiej szansy, która mogła się nigdy więcej nie powtórzyć.
Wspięłam się po schodkach na górny pokład. Tam zobaczyłam Odysa i Fuxleya. Adonisa zauważyłam dopiero po chwili. Znajdował się on bowiem tuż przy barierce.
- Jak mogliście do tego dopuścić?! - krzyknął na swoich przyjaciół z załogi, jednocześnie unosząc w górę ręce, nad którymi roztaczała się kolorowa potężna magia. - Mówiliście, że otoczyliście statek pieprzoną magiczną barierą! Jakim więc, kurwa, cudem, ta zgraja się tutaj znalazła?!
Odys i Fuxley byli zbyt przejęci gniewem kapitana, aby na mnie patrzeć. Nie zauważyli więc, że zataczałam się do barierki, przy której stał Adonis.
Gdy się tam znalazłam i zobaczyłam, jaki statek pływał przy nas, o mało nie zeszłam na zawał.
- Romeo! Astor! Kyle!
Wyczułam bardzo dokładnie moment, w którym mój ukochany podniósł łeb. Romeo spojrzał na mnie i gdy zobaczył, że jestem naga, jego czerwone oczy buchnęły wściekłością. W jednej chwili Romeo wspiął się na barierkę i odbił się od niej łapami, aby po chwili wylądować na pokładzie statku Adonisa. Gdy to się stało, przechylił łeb na bok tak, że kości mu strzyknęły. Patrząc w oczy Adonisa wypowiedział słowa, które miały stać się motywem przewodnim kolejnych minut.
- Masz, chłopie, przejebane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top