30

Romeo

- Gdzie jest Lyssa?!

Podniosłem się gwałtownie, rozglądając się dookoła. Zauważyłem, że obudziłem Drastana i Astora. Mój przyjaciel patrzył na mnie z niezrozumieniem, podczas gdy ja dyszałem ciężko.

- Co się dzieje, Romeo?

- Gdzie jest moja kobieta?!

- Nie wiem, może na dole? Może poszła do Kyle'a, gdy się obudziła? 

Wątpiłem w to. Czułem w powietrzu coś bardzo dziwnego i niepokojącego. Drżałem na całym ciele i zastanawiałem się nad tym, co miało miejsce, gdy spaliśmy. 

Nie musiałem długo szukać, aby zrozumieć, że coś było bardzo nie w porządku. Na górnym pokładzie zobaczyłem bowiem ślady szarpaniny. Widziałem wyrwane pióra ze skrzydeł Lyssy i inne ślady walki. Na podłodze znajdowała się substancja, którą wziąłem na palec i powąchałem. Na początku nic nie poczułem, ale po chwili dotarł do mnie jej odór. Jakby tego było mało, substancja ta sprawiła, że zakołysałem się na nogach. Momentalnie zrobiło mi się słabo. Dobrze, że był przy mnie Astor, który chwycił mnie za ramiona i przytrzymał w pionie. 

- Romeo, kurwa, co się dzieje? 

Mój przyjaciel nie przejął się tym, że przeklął przy moim dziecku. Bał się o mnie, co było zrozumiałe. 

- Widzisz to? - spytałem czując, jak niepokojąco szybko biło moje serce. - Dzięki temu można kogoś uśpić na długi czas. 

- Tatusiu, co się dzieje? 

Pokręciłem przecząco głową. Czułem się źle z tym, że tak jawnie ignorowałem mojego synka, ale Lyssy nie było na pokładzie statku. Jak mogłem czuć spokój? Jak mogłem się, kurwa, nie bać? 

- Drastanie, ja...

- Lyssa została porwana. 

Trzy słowa. Trzy jebane słowa, które miały zostać wyryte w mojej głowie na wieki. 

Odwróciłem się do Kyle'a. Mój przyjaciel wyszedł do nas z dolnego pokładu. Był zaspany i miał rozkopane włosy. Patrzył na nas ze strachem. W ręku dzierżył jakąś karteczkę. Podbiegłem do niego i mu ją wyrwałem, po czym zacząłem czytać. 

"Nie wiemy, kim jesteście, ale zabraliśmy Wam tą małą dziwkę! Nie szukajcie jej chyba, że chcecie zginąć. Może ten dzieciak stracił matkę, ale wciąż ma ojca. Raczej nie chcielibyście, żeby wychowywał się sam, prawda?"

Kurwa. Kurwa mać!

- Romeo, spokojnie.

- Jak mogę być, kurwa, spokojny?!

Uniosłem się. Krzyknąłem tak głośno, że Astor i Kyle się ode mnie odsunęli, jakby obawiali się o własne życie. Z kolei Drastan usiadł na pokładzie i skulił się. Patrzył na mnie ze strachem. Nie chciałem, aby mój własny synek się mnie bał. To byłby najgorszy koszmar. Znienawidziłbym siebie, gdyby Drastan nie chciał się do mnie odzywać albo wspiąć się na mnie tak, jak lubił to robić. 

Padłem na kolana. Zawyłem z rozpaczy. Nic z tego nie rozumiałem. Nie pojmowałem, przez kogo ani dlaczego Lyssa została porwana. Kto jej to, na bogów, zrobił? Dlaczego? 

Płakałem. Wrzeszczałem jak opętany. Moi przyjaciele i mój syn musieli tego słuchać, choć na to nie zasłużyli. Nie powinienem tracić nad sobą kontroli, ale to było silniejsze ode mnie. To była moja wina, że Lys zniknęła.

- Musieli zrobić to piraci - rzekł spokojnie Kyle, choć jego głos był roztrzęsiony. - Romeo, znajdziemy ich. Nie mogli odpłynąć daleko. 

Podbiegłem do steru. Nie znałem się na prowadzeniu statków, ale musiałem coś zrobić. Lyssa była w niebezpieczeństwie, a ja musiałem ją uratować. 

- Co ty robisz?! Chcesz, żebyśmy się rozwalili?!

Kyle odsunął mnie mocno na bok. Zachwiałem się na nogach. Sam zaczął sterować statkiem, choć nie wiedział, gdzie płynąć. 

- Oni mogą być wszędzie, do cholery. Nie znam magii, która mogłaby nam pomóc zlokalizować statek piracki, na którym jest Lyssa. 

- Skąd wiemy, że to piraci ją uprowadzili? Może to smoki? 

- Romeo, widzisz to? 

Dopiero gdy się uspokoiłem spostrzegłem symbol znajdujący się na dole kartki. Okazało się, że znajdowała się tam demoniczna czaszka przeszyta kośćmi. To faktycznie musieli być piraci. Nie miałem co do tego już żadnych wątpliwości.

- Księgi! Mam przecież księgi! Na pewno tam znajdę jakieś zaklęcie i...

- Romeo, posłuchaj mnie, przyjacielu. 

Gdy padłem na kolana i dorwałem się do torby, w której miałem księgi od Mercury'ego, przede mną uklęknął Astor. Mój przyjaciel, który był gargulcem, spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczami w kolorze fuksji. 

- Na oceanie zaklęcia nie działają tak, jak na lądzie.

- Wiem, ale...

- Możemy jedynie płynąć tam, gdzie poprowadzi nas serce, Romeo. Lyssa musiała zostać stąd zabrana co najmniej kilka godzin temu. Stateczek Kyle'a jest zapewne o wiele mniejszy niż piracka łajba. Co oznacza, że oni są daleko przed nami, gdyż są o wiele szybsi. Wiem, że jest ci ciężko, Romeo, ale musimy się uspokoić i zastanowić, co możemy zrobić. 

- Jak to co? Musimy uratować moją kobietę!

Drastan krzyknął ze strachu, gdy Astor rzucił na mnie zaklęcie. Przez kilka pierwszych chwil nie wiedziałem, co się wydarzyło. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że nie mogłem się ruszyć. Astor bowiem związał mi ręce za plecami i nogi w kostkach. Rzuciłem mu pełne złości spojrzenie. Wiedziałem, że mu na mnie zależało i nie chciał, abym zrobił sobie krzywdę na skutek podjęcia nieracjonalnej decyzji, ale on nie czuł tego, co przeżywałem ja. Nie miał pojęcia, co działo się w mojej głowie. Widziałem w niej bowiem najstraszniejsze obrazy dotyczące tego, co mogło przytrafić się mojej ukochanej Lyssie. 

- Tatusiu, nie bój się!

W jednej chwili znalazł się przy mnie Drastan. Mój synek wspiął mi się na kolana i zarzucił mi ręce na szyję. Nie mogłem odwzajemnić uścisku przez związane za plecami łapy. 

- Drastanie, ale Lyssa... 

- Wiem, tato. Na pewno się znajdzie. Proszę, nie bój się. 

Cholera. Miłość, którą darzyłem mojego syna, była zbyt wielka, abym mógł ją opisać jakimikolwiek słowami. 

- Kocham cię, synku. Bardzo cię kocham. 

- Popłynę na wschód - oznajmił Kyle, który z nas wszystkich najbardziej znał się na statkach. 

- Proszę, odnajdźcie moją Lyssę. Co, jeśli ona...

Nie chciałem mówić na głos tego, że Lys mogła zostać zgwałcona. Taka opcja nie wchodziła w rachubę. Wiedziałem, że piraci uwielbiali gwałcić niewinne, urocze kobiety, więc Lyssa była tym zagrożona. Starałem się jednak myśleć pozytywnie, co w tej sytuacji było po prostu jedną wielką kpiną. 

- Będzie dobrze, Romeo. Proszę, uspokój się. 

Astor mnie przytulił. Między nami znajdował się Drastan, który nawet na chwilę nie chciał mnie puścić. Cieszyłem się, że miałem tak empatycznego synka. Mało które dziecko było tak mądre jak on. Niewiele dzieciaków przeszło jednak przez taką traumę, jaka spotkała mojego chłopca. 

Gdy Astor zauważył, że się uspokoiłem, zdjął mi sznury. Byłem wolny, jednak wcale się taki nie czułem. Moje serce splątane było najmocniejszym węzłem. 

Bałem się. Cholernie bałem się o Lyssę. Była piękna, więc byłaby bardzo cenna dla piratów. Nie znałem żadnych demonicznych piratów, jednak słyszałem o nich wiele historii. Nie były to dobre stworzenia. Piraci plądrowali, gwałcili i siali postrach. Wszyscy się ich bali. Matki chowały w domach swoje córki, aby nie zostały porwane, a ojcowie strzegli swoich synów, żeby nie zostali zmuszeni do dołączenia do załogi pirackiej. 

Lyssa była dziewicą. Mimo, że uwielbiała świat mrocznych rozkoszy, wciąż nie straciła dziewictwa. Chciała zatrzymać je dla wyjątkowego mężczyzny. To ja miałem być tym, który będzie się z nią kochał po raz pierwszy. 

Obiecałem sobie, że jeśli okaże się, iż ktoś położył łapy na mojej Lyssie, stosownie go ukarzę. Nie miałem już najmniejszych skrupułów przed zabijaniem. Skoro pozbawiłem życia dwa smoki i Yumi, nie miałbym problemu z odebraniem życia komuś, kto skrzywdził kogoś, kogo kochałem. 

Wziąłem się w garść. Otarłem łzy i mocno przytuliłem Drastana. Zaufałem Kyle'owi i jego znajomości oceanów. Mój przyjaciel skupiał się na podróży, a ja mu nie przeszkadzałem. 

Gdybym miał skrzydła, nie wahałbym się ani chwili przed wzbiciem się w niebo i sprawdzeniem, gdzie znajdował się najbliższy piracki statek. Teoretycznie rzecz biorąc, Astor i Kyle mieli skrzydła i mogli na nich polecieć do góry, ale istniał jeden problem. 

Było nim to, że oceany rządziły się swoimi prawami. 

- Halo! Jest tam kto?!

Podbiegłem do barierki oddzielającej nas od wody. Spojrzałem w dół i zobaczyłem syrenę. Należała do grupki syren, które wczoraj przepływały obok naszego statku. Jedną z nich podrywał mój syn, ale to nie była ta. 

- Przepraszam, że wam przeszkadzam! Mam na imię Julie! Widziałam w nocy, jak waszą przyjaciółkę porwało trzech piratów!

Przy barierce momentalnie znaleźli się także Astor, Drastan i Kyle. Wszyscy patrzyliśmy z nadzieją na olśniewającą syrenę. Julie była młodziutka. Miała fioletowe włosy z różowymi pasemkami i największe oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. Była śliczna. Astorowi aż ślinka pociekła z kącika ust. Mimo, że normalnie nie miałbym nic przeciwko mojemu przyjacielowi flirtującego z syrenką, to w tej chwili nie było to coś, czego chciałem. 

- Widziałaś coś? Kim oni byli?

- Czy mogę wejść na pokład? Nie mam złych zamiarów, przysięgam! Po prostu trudno mi się z wami rozmawia w taki sposób!

Spojrzałem na Kyle'a, który był kapitanem tego statku. To do niego należała ostateczna decyzja. 

- Wciągnij się po drabince tylko bądź ostrożna!

Razem z Astorem nachyliliśmy się nad drabinką, aby pomóc Julie znaleźć się na pokładzie. Kiedy młoda kobieta została wciągnięta na stateczek, jej fioletowy ogon przemienił się w nogi. Julie szybko starała się zasłonić dłońmi nagość. Astor pobiegł po swoją szatę i otulił nią dziewczynę. Byłem pewien, że wpadła mu w oko. 

- Wszystko w porządku? 

Kiedy mój przyjaciel zadał kobiecie to pytanie, Julie spojrzała mu w oczy. Wystarczyło popatrzeć na nich z boku, aby zrozumieć, że coś było na rzeczy. Przeskoczyła między nimi iskra. Nie byłem przesadnym romantykiem i nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, ale patrząc na nich gotów byłem zmienić zdanie. 

- Tak, dziękuję. Wszystko gra. Już wam mówię, co widziałam. 

- Chcesz się czegoś napić? Może wody? 

- Mam jej wystarczająco dużo w oceanie - zażartowała, na co Astor parsknął śmiechem.

Tak, ta dwójka po prostu musiała być razem. 

- Kiedy wy spaliście, do waszego statku zbliżył się inny. Duży i bez wątpienia należący do piratów. Starałam się podpłynąć do was tak szybko, jak to możliwe. Nie widziałam niestety, co działo się na początku. Domyśliłam się jednak, że skoro żaden z was się nie obudził, musieliście zostać potraktowani magią. Wasza przyjaciółka była jednak przytomna. Trzech mężczyzn z nią rozmawiało i się z niej śmiało. Chciałam pomóc, ale...

- Bałaś się. 

- Tak - odparła, przyznając mi rację. - Przepraszam was. Wiem, że powinnam pomóc, ale sparaliżowało mnie. Moja starsza siostra została zgwałcona przez piratów i gdy uciekła z niewoli, popełniła samobójstwo. To jest moje jedyne usprawiedliwienie. 

- Przykro mi, Julie. Co jeszcze widziałaś? 

Może powinienem okazać jej większe współczucie. W końcu spotkała ją tragedia. Nie mogłem jednak nic poradzić na to, że strach o Lyssę robił swoje. Wiedziałem, że każda minuta bez niej była coraz bardziej ryzykowna. Raczej wątpiłem w to, że piraci zechcieliby ją zabić. Na pewno mogli chcieć ją zgwałcić, a może sprzedać jakiemuś bogatemu demonowi.

- Jeden z nich pytał, czy ta dziewczyna jest matką tego chłopca - zauważyła, wskazując na Drastana. - Odpowiedziała, że tak.

Na bogów. 

Moja kochana Lyssa. 

- Potem drugi rzekł, że szkoda, iż dziecko nie będzie miało mamusi. 

W moim gardle pojawiła się gula. Przełknąłem ją i przytuliłem mocno Drastana. 

- Słyszałam, że nazywali tą dziewczynę zwierzaczkiem. Powtarzali, że jest bardzo ładna i będą mieć z nią dużo zabawy. Wzięli ją związaną i przenieśli na skrzydłach na swój piracki statek. Oddalił się bardzo szybko, ale płynęłam za nim tak daleko, jak mogłam. Potem nie miałam już siły, dlatego się poddałam. 

- Co widziałaś, Julie? Jak prezentował się ten statek? 

Dobrze, że Astor przejął za mnie kontrolę nad rozmową. Byłem bowiem tak roztrzęsiony, że mogłem tylko płakać i przytulać się do mojego syneczka. 

- Wiem, co to była za załoga - odparła Julie, okrywając się mocniej szatą, którą pożyczył jej Astor. - To właśnie ci piraci przed laty uprowadzili moją siostrę. Ich załoga nazywa się Al Diablo Con Ellos.

- Co to znaczy? 

- Do diabła z nimi.

Cóż, trafna nazwa. Tego nie mogłem im odmówić. 

- Kapitanem tej załogi jest Adonis. Okrutny demon, który słynie z brutalności do kobiet. Miał już kilka niewolnic i każda umarła w męczarniach. Jeśli wasza przyjaciółka z nimi zostanie, na pewno zostanie zgwałcona. Przepraszam, że tak otwarcie o tym mówię, ale chcę być z wami szczera. Domyślam się, co teraz czujecie. Ja też przeszłam przez taką traumę. Statek jest duży, a na jego maszcie wisi flaga z nagą demoniczną kobietą. Mogę was tam zaprowadzić. Mam czuły syreni węch i morską magię. Jeśli się skupię, dotrzemy tam. Nie wiem jak szybko, ale na pewno damy radę. Chciałabym wam pomóc. Mojej siostrze nikt nie pomógł, ale jeśli mogę zrobić dla kogoś coś dobrego, nie zawaham się. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top