- O - N - E -
Nyx w porównaniu do tego co powiedziała kiedyś o nim ciotka Dalia nie był "problematycznym" dzieckiem. Choć w swoim siedemnastoletnim życiu miał już kilka pewnych akcji, to i tak nie można było powiedzieć, że był dużo gorszy niż Kasjan czy jego ojciec w jego wieku. On w porównaniu do nich nie był pochłonięty przez hormony i nie pieprzył się z kim popadnie, nie przepadał też za alkoholem czy nie wszczynał bójek bez powodu. Można by stwierdzić, że Nyx mimo otaczających złych przykładów był grzecznym chłopakiem.
To martwiło jego rodziców.
- Niektórzy po prostu dojrzewają później Rhys. - powiedziała Feyra, popijając kubek gorącej herbaty. - To, że w jego wieku byłeś inny o niczym nie świadczy.
- Tu nie chodzi tylko o mnie. - ciągnął dalej.
- Rhys. - odparła stanowczo.
- Wybacz. Po prostu się martwię. - wyznał, opierając głowę na ramieniu towarzyszki.
- Jak tak bardzo zawraca ci to w głowie to spytaj go samego, jak tylko wróci od Dalii. - Książę spochmurniał słysząc jej słowa.
- Nie wierzę, że pozwoliliśmy mu na wizytę w Dworze Jesieni przez dwa tygodnie. - przyznał, marszcząc brwi.
- Nie można całe życie go trzymać przy sobie Rhys, Nyx też od czasu do czasu musi od nas odpocząć. - uśmiechnęła się lekko.
- W takim razie musimy to wykorzystać, moja Księżno. - mruknął i zaczął obcałowywać jej szyję. Feyra nie protestowała.
***
Nyx nie mógł wytrzymać dnia dłużej w Velaris. Kiedy tylko kilka dni temu wrócił z długiego treningu w Ilyrii wraz z Rhysem i Kasjanem był taki wybitnie zmęczony, że przespał całe trzy dni. W dodatku podczas ćwiczeń w obozie mężczyźni wciąż zamęczali go głupimi pytaniami. Nie mógł już więcej słuchać historii łóżkowych ich dwójki, kiedy byli młodymi wojownikami, i jak szaleli w obozie. Nyx czuł się otoczony z każdej strony bez drogi ucieczki.
Kiedy więc wrócił do domu, zamknął drzwi i położył się spać, a przez kolejną resztę tygodnia wymieniał listy z ciotką Dalią, która jako jedyna rozumiała jego sytuację. Przecież jak sama była młoda nie ciągnęło ją do czegokolwiek takiego. W końcu brunetka zaprosiła go do siebie na wakacje, a chłopak bez zastanowienia przyjął propozycję.
- Nie wierzę, że zagroziłeś Rhysandowi, że z nami zamieszkasz, jak nie da ci spokoju. - niedowierzał Eris, popijając kielich wina w jednym z pomieszczeń towarzyskich w swym pałacu. - Chciałbym zobaczyć jego minę.
Dalia siedząca obok niego w czerwonej bluzce na cienkich naramkach i spodniach z wysokim stanem w kolorze nocnego nieba głaskała małego pieska na kolanach. Szczeniak był jednym z niedawno narodzonych psów specjalnych jej narzeczonego, a ona wprost nie mogła się oprzeć jego słodyczy.
- Miałem dość już pytań o moje życie seksualne. - westchnął chłopak sam popijając herbatę z rumem i pomarańczami, specjał Dworu Jesieni.
- To masz przesrane młody, teraz nie przestaną do póki im czegoś nie powiesz. - odparła, patrząc na niego ze współczuciem. - Oni już tacy są.
- Kto? - zapytał rudowłosy, patrząc na nią z uniesionymi brwiami.
- Rodzice, bądź starsi bracia. - oznajmiła gładko. - Szczególnie mężczyźni. Przerabiała już ten temat z Helionem. Nie dawał mi spokoju przez jakiś wiek.
Twarz Nyxa przebrała wyraz udręczonej.
- U mnie tak nie było. - rzekł Eris ze zmarszczonym czołem.
- Bo miałeś zły wzór rodziny kochanie. - wyjaśniła, kładąc mu dłoń na ramię. - Nie oszukujmy się Beron nie był dobrym przykładem.
- Szczęście, że nie żyje. - uśmiechnął się na te słowa.
- Nyx. - zwróciła się do niego brunetka. - Jeśli to faktycznie tak ci przeszkadza powiedz im to wprost, Rhys i Feyra są bardzo wyrozumiali.
- Ta... - odparł, opierając się wygodniej na kanapie.
Po herbatce Nyx postanowił przejść się po korytarzu i pomyśleć nad tym co powiedziała jego ciotka. Podczas przechadzki minął obraz Dalii i Erisa honorowo wiszący w głównym holu od ponad dekady. W porównaniu do wielu nie uważał tego za dziwne, jednak wielu tak myślało. Dlaczego? Bo Książę Dworu Jesieni od jakiś osiemnastu, prawie dziewiętnastu lat był zaręczony z siostrą Księcia Dworu Nocy i nigdy nikt nie słyszał o planowanym ślubie.
Na początku po tym, jak Eris objął tron wszyscy myśleli, że odbędą się królewskie zaślubiny i za parę lat pojawi się pierwszy dziedzic, bardzo się mylili. Minęły prawie dwie dekady, a nic się nie zmieniło, Dalia wciąż była narzeczoną Erisa z tą różnicą, że zwracano się do niej,, jak do Lady Dworu Jesieni. Miała też takie same obowiązki, jak przystało na ten tytuł, ale oficjalnie nie była żoną Księcia.
Nyx o tym wiele myślał. Widział jakie reszta jego rodziny ma zdanie na ten temat, ale nigdy nie wtrącał się do rozmów o tym, nie chciał wkraczać na to niebezpieczną ścieżkę. Nie raz widział z tego powodu smutek ciotki Mor czy złość Kasjan, nie mógł...
BAM!
Na kogoś wpadł.
- Przepraszam! - powiedział nieznajomy, zbierając rozrzucone papiery. Nyx nic nie powiedział tylko spojrzał na chłopaka z szeroko otwartymi oczami.
Fae na przeciwko niego miał dość jasną brązową skórę i włosy niewiele ciemniejsze. Jego oczy żarzyły się brązem, złotem i - Nyx mógłby przysiąść, że widział w nich wschodzące słońce. Nieznajomy na pewno był przystojny, a w dodatku był na tyle blisko niego, że aż mógł poczuć jego zapach, rosa o poranku i szarlotka. Czarnowłosy nie spodziewał się, że te dwa zapachy mogły aż tak do siebie pasować.
- To ja przepraszam. - otrząsnął się w końcu z transu i pomógł brunetowi zbierać rozrzucone rzeczy. - Zamyśliłem się i nawet nie zauważyłem, że na kogoś wpadam. - przyznał, podnosząc się.
- To była moja wina Wasza Książęca Wysokość! Zbyt spieszyłem się do pracowni i o ciebie zahaczyłem!
Nyx spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Skąd wiesz kim jestem? - zapytał, a na twarzy chłopaka pojawiły się lekkie rumieńce.
- Nie trudno domyśleć się kim jesteś. - przyznał. - Czarne włosy, niebieski oczy i illyrskie skrzydła... po za tym chodzisz jak gdyby nic po pałacu Księcia Dworu Jesieni, nie ma zbyt dużego wyboru w zgadywaniu.
Nyx roześmiał się na jego słowa.
- Jak ci na imię? - spytał nieco się uspokajając.
- Maryn, Wasza Książęca Mość.
- Tylko bez tytułów. - powiedział. - Wystarczy Nyx. - chłopak skinął głową. - Więc Marynie czym się zajmujesz w pałacu? - zapytał z uśmiechem, łącząc ręce zza plecami
- Uczę się na uzdrowiciela u Lady Dalii. - odparł.
- Serio? - zdumił się i popatrzył na chłopaka z rozmarzonym spojrzeniem. - Zazdroszczę.
- Hę? Czego? - dopytał i kiedy czarnowłosy miał mu w końcu odpowiedzieć, nagle usłyszeli znajomy głos.
- Więc to ty zatrzymałeś Ryna. - odezwała się Dalia ze założonymi rękami na krzyż. - Mogłam się spodziewać, że jedyne co cię zatrzyma Ryn to przystojny młodzieniec. - Maryn zarumienił się, chowając twarz za plikiem dokumentów. Brunetka uśmiechnęła się i obrzuciła spojrzeniem bratanka. - Wybacz Nyx, ale muszę ci go ukraść na moment, ale później możecie sobie pogadać, jeśli Ryn w ogóle chcesz?
- Tak! Znaczy to będzie wilka przyjemność. - oznajmił, nie ukrywając radości.
- Świetnie, do zobaczenia później. - rzucił Nyx, kierując się wesołym krokiem do swojej sypialni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top