dzień szósty

Powoli podniosłem się z materaca, gdy dostałem poduszką prosto w twarz. Sprawczynią była ta nieznośna Chinka. Jezu, jak ja jej nienawidziłem.
– Ups, wyślizgnęła mi się – udała skruchę kobieta.
– Żeby zęby ci się nie wyślizgnęły – odburknąłem, upewniając się, czy doczepiana kitka się trzyma. W nocy łatwiej nie stracić właśnie jej, niż peruki.
Minęły dwa dni od feralnej wyprawy do wesołego miasteczka. Z domu wyszła jakaś sztuczna blondyna, która postanowiła rzucić się na Jeona z widelcem po tym jak ocenił jej obiad z pewnej konkurencji jako najgorszy. Wczoraj nawet się nie pokazał, pewnie walcząc z traumą po ataku. Nie zamieniłem z nim ani słowa i obawiałem się, że już zniszczyłem wszystko, ale dzisiaj razem z dziewczynami mieliśmy stawić się przed nim, bo podobno czeka nas jakaś zabawa.
Biorąc wszystkie potrzebne rzeczy, cicho na paluszkach czmychnąłem do toalety, którą tylko na moment opuściła nijaka Joosa. Zaraz dobiegł mnie nieludzki ryk i walenie w drzwi.
– Jeśli je rozwalisz, napewno wylecisz! – uprzedziłem ją. Po chwili przestała, pewnie po rozważeniu moich słów. Wykonałem poranne czynności i postanowiłem się odwalić na dzisiejsze wydarzenie. Zrobiłem sobie mocniejszy niż zwykle makijaż, a perukę wyciągnięta z dna mojej walizki umocowałem na głowie i przeczesałem porządnie. Planowałem ubrać dziś zwiewną sukienkę w kwiatki z bufiastymi rękawami. Wyglądałem w niej szałowo, a to niewątpliwie przydałoby mi się na spotkanie z Jeonggukiem. Skończyłem szykowanie się i wpuściłem do toalety spowrotem wściekłą dziewczynę, unikając jej dłoni, gdy chciała mnie uderzyć.
•°•°•
– Cześć – zacząłem – przepraszam was bardzo za moją wczorajszą nieobecność, ale nie byłem w stanie wstać z łóżka. Jako moje potencjalne, yyy, żony powinniście być gotowe na moje zmienne nastroje czy coś.
Prawda jest taka, że nie miałem pomysłu, co mogłyby dla mnie zrobić i cały dzień grałem w lola. Kompletnie straciłem wene do wymyślania tych durnych zadań. Może całe to przedsięwzięcie było idiotyzmem?
– Za to na dziś mam dla was zabawę. Przygotowałem kartki z instrukcjami dla każdej z was. Będziecie musiały na ich podstawie znaleźć mnie. Instrukcje nie są napisane w oczywisty sposób, musicie być chociaż w pewnym stopniu podobne do mnie, albo mieć podobne poczucie humoru. To pozwoli mi sprawdzić z kim mam najwięcej wspólnego. Przegrywa dziewczyna, która jako ostatnia zjawi się na miejscu. Za moment wrócicie do domu i poczekacie w jednym z pokoi do dziesiątej trzydzieści. Stamtąd nie widać nic oprócz drogi, więc nie będziecie mnie widzieć. Dowiem się, jeśli któraś z was postanowi oszukiwać i gwarantuje, że wszystki, które mnie okłamią, wylecą stąd.
Przekazałem każdej z nich kartki ze wskazówkami i poleciłem powrót do domu.
Sam poszedłem do mojej kryjówki. Nie chciałem by było to coś strasznie trudnego, ponieważ obawiałem się, że musiałbym czekać w ukryciu tydzień, dlatego wybrałem coś aż nazbyt oczywistego - ogromną szopę. Było tam jednak lekko ukryte pomieszczenie, ot zwykła wydzielona dechami i nie odznaczającymi się drzwiami ziemia wyłożona mnóstwem siana. Uwielbiałem tam siedzieć z gdy jeszcze mieszkała tu moja rodzina. Wciąż czasami wracam do tego miejsca by odpocząć. Rzecz jasna nie wysiedziałbym na sianie wnikającym się wszędzie, gdzie popadnie, więc mój kąt wyłożony jest dodatkowo grubą warstwą kołder i poduszek. Wyłożyłem się na nich i wkładając do uszu słuchawki przymknąłem oczy.

wiecie, że to prawie rok od ostatniego rozdziału? BO JA NIE WIEDZIAŁAM
jest tu ktoś jeszcze?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top