Rok 2222

Cywilizacja XXIII wieku pozwala ludziom na bardzo wiele. Mieszkańcy ówczesnego świata mogą teleportować się wraz z całym swoim dobytkiem zarówno na drugi koniec globu, jak i na Marsa. To właśnie „czerwona planeta" stała się najpopularniejszym celem podróży w ostatnich latach. Nie ma co się dziwić - jedynie zdatne do życia miejsca na Ziemi to Europa i Japonia. Reszta świata wykończona jest przez wojny, klęski żywiołowe i katastrofy nuklearne. USA, które dwa wieki wcześniej było światową potęgą, teraz praktycznie nie widnieje na mapie, podobnie jak cały kontynent. Do zgłady Ameryki Północnej doszło w 2059 roku, podczas wojny atomowej pomiędzy Kanadą a Stanami Zjednoczonymi. Przez ponad 200 lat ludzkość ani razu nie zawitała na tamte tereny z obawy na możliwość napromieniowania. Wszyscy chcą wiedzieć, m.in. jak teraz wyglądają Kordyliery i Appalachy - czy wciąż są potężnymi górami, czy raczej gołoborzem.

Ta zagadka jest odwiecznym utrapieniem duńskiego naukowca, Jensa Møllera, specjalisty od technologii nuklearnej. Jest on zasłużonym obywatelem Danii, ponieważ podczas jego dwudziestoletniej kariery Królestwo rozwinęło się gospodarczo i zwiększyło swoje terytorium sześciokrotnie. Jens ma czterdzieści cztery lata, tytuł profesorski, wiele nagród naukowych i mnóstwo fotomenów - czyli czegoś na wzór nagrań video i zdjęć cyfrowych - ze swoich podróży.

Dla badań naukowych teleportował się już do niemal każdego miejsca na Ziemi. Przemierzył wzdłuż i wszerz wszystkie wyspy na Morzu Saharyjskim, przebadał lodowe piramidy archipelagu Antarktydzkiego oraz Australijskiego, przeleciał z jetpackiem nad suchą, skalną pustynią, w miejscu gdzie zawaliły się Himalaje, przeszedł na piechotę dżunglę Syberyjską i przepłynął przez Brazylię. Znał go także kosmos. Każde wakacje spędzał na Marsie, w specjalnej kolonii, gdzie zwykli, przeciętni ludzie wstępu nie mieli. Drogie dzielnice miasta marsjańskiego Kopenhagenvejle zbudowane są bowiem z biliardów klocków LEGO, więc na mieszkanie stać tylko elity społeczne, do których Møller oczywiście się zaliczał.

Podczas swoich podróży Jens Møller nigdy nie zbliżył się do Ameryki Północnej bardziej niż będąc w Godthab - stolicy Grenlandii. Chociaż zawsze marzył, aby tam się teleportować, nigdy nie skorzystał z królewskiego teleportera, ponieważ król Anders VII nie chciał wysyłać Jensa na tak samobójczą - jak uważał -misję. Król Danii od zawsze był chciwy, jednak Jens to jego najlepszy przyjaciel i najwybitniejszy uczony w historii kraju, więc traktował go bardziej ulgowo. Mimo to, wciąż nie chciał się zgodzić na wyprawę do Stanów za pomocą jedynego w kraju teleportera królewskiego. Profesorowi Møllerowi pozostawało tylko zgodzić się z każda wolą króla, lecz nie chciał przestać marzyć, choćby kiedyś miało go to kosztować ucieczkę z jego ukochanej Danii i stracenie królewskiego zaufania.

Wiosną 2222 roku Jens ponownie poprosił króla Andersa VII o zezwolenie na teleportacje do Ameryki. I tym razem odpowiedź była odmowna.

- Przyjacielu, nie czuj się obrażony - odrzekł król, kładąc Jensowi dłoń na ramieniu. - Moje decyzje maja wpływ na dalszy rozwój państwa, toteż staram się wydawać je roztropnie. Nie mogę posłać cię do Stanów, ponieważ jest to niebezpieczne, a gdyby społeczeństwo straciło tak dobrego naukowca, nikt nie wie, kiedy pojawiłby się ktoś równie wybitny...

- Andersie, ja sądzę... - zaczął Møller, ale widząc wzrok władcy, musiał się poprawić. - Wasza Wysokość, uważam, że Japończycy niebawem wybierając się, aby zbadać terytorium dawnej Kanady. Chyba nie pozwolisz, aby Xin-Ja-Ving zdobył przewagę i dotarł tam przede mną.

Xin-Ja-Ving był drugim po Møllerze, najwybitniejszym profesorem XXIII wieku.

Król na te wieść natychmiast się ożywił, niemalże podskoczył w miejscu. Swoim zachowaniem przestraszył Jensa.

- Nie może być! Konkurencji nie toleruję! - zawołał, po czym zwrócił się do swojej służącej. - Anno, biegnij po stajennego. Christian jest mi potrzebny, nie może mnie zignorować!

Anna, ze względu na swoją drobną budowę, była jedną z najszybszych panienek na dworze. Mogła robić za posła, nie używając specjalnych butów z napędem hybrydowym, który pozwalał na szybkie poruszanie się. Jej poselstwo zwykle było nie dłuższe niż trzy i pół minuty, jednak tamtego dnia, wiedząc, że sprawa ma ogromną wagę, uwinęła się w dwie minuty i czternaście sekund.

Stajenny Christian to jedyny przedstawiciel tego zawodu w całej Danii. Od 2219 roku hodowla koni jest nieopłacalna, bo nie są one już do niczego potrzebne, a ludzie do przemieszczania się używają najnowszych technologii - w większości opatentowanych przez Møllera. Tylko król Anders VII żywi do koni jakieś głębsze uczucie, dlatego kazał założyć stadninę przy królewskich ogrodach, a na stajennego wyznaczył Christiana - swojego służącego z czasów, kiedy był jeszcze młodzieńcem. Był to trzeci zaufany człowiek władcy, tuż po Jensie i królowej Charlotte. Møller jest także najlepszym przyjacielem Christiana.

- Pamiętaj, Anno, że dostałaś dziś premię - krzyknął król za oddalającą się służącą. Dziewczyna obróciła się w jego kierunku, dygnęła lekko, po czym wróciła do pracy. Wyglądała na szczęśliwą. Król zaś usiadł na tronie.

- Wzywałeś mnie, panie? - zapytał Christian, chyląc czoło.

- Tak, to bardzo pilne. Usiądźcie sobie - polecił król i nacisnął jakiś guzik na pilocie. Z podłogi wysunęły się dwa krzesła, na których zasiedli Jens i Christian. - Sprawa jest poważna, przyjaciele. Nigdy nie sądziłem, że się na to zgodzę, ale myślę, że wreszcie nadeszła na to pora.

- Pora? Na co, Wasza Wysokość? - dopytał Jens, chociaż domyślał się, co Anders chciał powiedzieć.

- Christianie, chciałbym cię prosić, abyś towarzyszył Jensowi w jego wyprawie do Ameryki.

Christian był zaskoczony prośbą króla. Od Møllera wiedział, że władca od samego początku sprzeciwiał się tej teleportacji. Był ciekawy, co spowodowało, że zmienił zdanie, chociaż sam miał mieszane uczucia co do wyprawy.

- Konkurencja nie śpi, przyjacielu - wyjaśnił król z wyższością. - Jeżeli Japończycy chcą zbadać niebawem tajemnicę wyniszczenia Ameryki, nie mogę dłużej powstrzymywać Jensa. Niech jedzie, niech będzie pierwszy. Może ta decyzja okaże się przełomem i zapoczątkujemy nową epokę?

Nowoczesność skończyła się, kiedy wybuchła wojna nuklearna pomiędzy Kanadą a USA. W roku 2222 trwa epoka tech-historii.

- Ośmielę się sprzeciwić, królu - powiedział Christian, po czym gwałtownie wstał ze szklanego stołka. - To może negatywnie odbić się na naszym zdrowiu. Od dwóch wieków nie badano tam stężenia szkodliwego promieniowania. Nie wiadomo, czego się spodziewać, to jest bezwzględnie niebezpieczne...

- Dosyć tego! - wrzasnął król. Twarz miał bordową ze złości. Nienawidził, kiedy ktoś mu się sprzeciwiał. - To moja wola i już! Macie się obaj stawić jutro o godzinie szesnastej z pełnym ekwipunkiem i środkami, które mogą was uodpornić na chorobę popromienną. Za niedostosowanie się do tego rozkazu będzie czekać was kara, a odnajdę was nawet w Japonii! Zniknijcie mi z oczu, natychmiast! - zarządził władca.

Jens kulturalnie podziękował mu za spotkanie, zaś Christian tylko skinął głową. Wyszli na korytarz. Stajenny musiał poważnie porozmawiać z Jensem o jego planach.

- Przekupiłeś go? Czym? Przecież to niemożliwe, aby ot tak się na to wszystko zgodził! - Christian wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.

Jens kazał mu natychmiast przestać, kiedy Christian zaczął mówić coś o spisku.

- Uspokój się, Lython! - nakazał Møller. Jego przyjaciel ucichł błyskawicznie, bo wiedział, że gdy Jens zwraca się do kogoś tym tonem i jeszcze wymawia nazwisko, to naprawdę ten ktoś go irytuje. Tak było i wtedy. - Christian, to ważne. Nie po to błagam króla od roku, żeby w końcu mi pozwolił, abyś ty to wszystko zawetował. To jest ogromna szansa, żebym odkrył coś jeszcze nowszego. I nie próbuj tego zepsuć, ponieważ chcę w końcu otworzyć moje długo wyczekiwane obserwatorium na Księżycu.

- Przepraszam, przyjacielu - powiedział Christian z pokorą. - Ale przyznaj się, to z tymi Japończykami jest prawdą? Jadą tam?

Jens chciał znowu skłamać, ale wiedział, że jego przyjaciel i tak kiedyś się dowie. A jeśli przekaże tę tajemnicę królowi, obaj trafią do więzienia.

- Nie mów królowi - tylko tyle udało się wykrztusić Møllerowi. Uważał Christiana za kogoś inteligentnego, więc nie dodał nic więcej.

Christian nie wierzył w to, co usłyszał. Już miał chwycić za podręczny wykrywacz kłamstw, kolejny wynalazek Jensa, kiedy to wpadł na szatański pomysł.

- Dobrze, Anders niczego się nie dowie, ale musisz mi coś obiecać.

- Co takiego? - zainteresował się Møller.

- Przyjdziesz do mnie dziś wieczorem i razem uczcimy to, że przerobiłeś króla. To wymagało odwagi.

- Nie, to było dziecinnie łatwe. Król ufa mi całkowicie, a kiedy nadszarpnę jego zaufanie ten jeden raz, chyba nic się nie stanie.

- „Chyba" - zauważył Christian. - A jeżeli rozsadzi twoje obserwatorium dzień przed otwarciem? Albo każe wyburzyć twoją luksusową willę z klocków LEGO? Nie chciałbyś tego.

- Pewnie, że nie - odparł bez wahania Jens, ale słowa jego przyjaciela poruszyły jego sumienie. - Chodźmy do mojego laboratorium - zaproponował.

Laboratorium Jensa mieściło się zaledwie minutę lotu w butach ze specjalnym napędem hybrydowym. Pieszo szło się kwadrans. Przyjaciele postanowili użyć butów.

Miejsce pracy Jensa było pozornie nieduże - miało kształt kolby okrągłodennej o wysokości dziesięciu metrów. Kształtem się nie wyróżniało, bo wszystkie budynki w tej dzielnicy były budowane jak jakieś laboratoryjne sprzęty - zlewki, probówki, itd. Charakterystyczną cechą pracowni Møllera było to, że można było podwyższyć budynek nawet o trzynaście metrów, co prawie dorównywało wysokości pałacu króla Andersa VII. Z górnego balkonu rozciągał się przepiękny widok - panorama miasta.

Budynek był zasadniczo podzielony na dwie części. Na dole, w części okrągłej, znajdowało się wszystko, co powinno być w dobrze wyposażonej pracowni naukowca. Z kolei w podłużnym fragmencie ciągnącym się przez cztery piętra mieściło się nowocześnie urządzone mieszkanie Møllera i jego rodziny.

Wbrew pozorom, tak zapracowany człowiek jak Jens Møller znalazł w swojej karierze czas na założenie rodziny. Jego żona, Ofelia, oraz uwielbiani przez ojca bliźniacy, Laertes i Johann, wspierają Jensa całym sercem, ale kiedy dowiedzieli się o tym, że wybiera się on do Ameryki, uznali go za nieodpowiedzialnego głupca.

- O nie! Nie wypuszczę Cię z domu, nie pojedziesz! - wyraziła sprzeciw Ofelia Møller.

- Tato, tam jest niebezpiecznie. Co z tego, że to jest rozkaz króla? Przecież jak raz ktoś wykaże sprzeciw, to chyba korona mu z głowy nie spadnie - zauważył Johann, a na końcu swojej wypowiedzi nawet zachichotał, ale nikomu innemu nie było do śmiechu.

- Spadnie, i to z hukiem - przyznał Laertes, lecz wrócił szybko do tematu ich rozmowy. - A w tej kwestii popieram mamę. Nie pozwolimy Ci jechać, choćby sam Anders VII wyciągnął Cię z domu.

- Moi kochani, uspokójcie się, proszę! - zawołał Jens. - Przecież wiecie, że król wielokrotnie mi odmawiał i za każdym razem byliście oburzeni. Dlaczego więc jesteście zagniewani, kiedy nareszcie dał mi swoje przyzwolenie?

Zapadła cisza. Słowa Jensa zmusiły wszystkich do głębokich refleksji.

Christian postanowił się wtrącić w tę rodzinną sprzeczkę.

- Wybaczcie, że przerywam, ale Jens nie powiedział wam o najważniejszym. Nie będzie tam sam. Król wydelegował mnie wraz z nim, żeby wyprzedzić poczynania Japończyków, którzy także mają chrapkę, by ponownie pobić Amerykę.

Ofelia była zaskoczona deklaracją stajennego.

- To zmienia postać rzeczy - odparła. - W takim razie chyba możesz jechać.

Bliźniacy wydali z siebie jęk niezadowolenia. Nie chcieli znowu żegnać się z tatą. Na dodatek Jens obiecał Laertesowi, że pomoże mu zbudować makietę elektrowni atomowej w Czarnobylu, która ponownie została uruchomiona. Møller musiał złamać obietnicę i tamtego wieczoru udał się do Christiana.

Dom stajennego znajdował się tuż obok pałacu, lecz bardzo z nim kontrastował. Miał wygląd klasycznego, duńskiego domku, wybudowanego jeszcze w XXI wieku. Pałac z kolei był ogromną warownią z metalu, którą chroniło niewidzialne pole siłowe - idealnie się sprawdzało podczas burzy. Christian mieszkał w domu tylko ze swoją żoną, Malle. Nie mieli dzieci.

Malle Lython słynęła ze swojej wyrozumiałości i dobrego serca. Zawsze była przykładną gospodynią i od razu dawała Christianowi specjalne tabletki trzeźwości, kiedy on był pijany.

- Witaj, Jens! - zawołała z kuchni, kiedy tylko gość przekroczył próg domu. Każdy kąt miała bowiem na podglądzie.

- Dobry wieczór, Malle - przywitał się Jens. - Nie masz nic przeciwko temu, że jutro wraz z Christianem teleportujemy się do Ameryki? Z rozkazu króla, rzecz jasna.

Malle była zszokowana. Król oddelegował więcej niż jedną osobę? Zaskakujące, nigdy mu się to nie zdarzało. I osobą towarzyszącą ma być Christian? Akurat, on w Ameryce! Jej pradziadkowie tam mieszkali, ale nie byli z tego zadowoleni, a co dopiero powie jej mąż?

- Jak cię znam, zaczniesz tak marudzić, że wrócicie po dwóch godzinach - zaśmiała się Malle. Uwielbiała skarżyć się na Christiana.

- Jeśli pozwolisz, idę z Jensem do baru... To znaczy, do piwnicy - powiedział Lython.

- No dobrze. Byleście tylko nie pili do jutra!

Christian poprowadził Jensa schodami w dół, do piwnicy, którą można było w ciągu sekundy przemienić w luksusowy bar.

Stajenny poczęstował Jensa wyszukanym trunkiem, do którego „niechcący" dodał kilka kropli serum prawdy. Møller, choć sam wynalazł ten eliksir, nie podejrzewał nic. Dlatego nie miał oporów, by wszystko wyznać Christianowi - nawet to, że Xin-Ja-Ving zmarł, więc nie wybiera się do Ameryki. Zaczął nawet obrażać króla. Zapomniał niestety, że Malle ma kamery wszędzie, w piwnicy również.

Jens wrócił do domu o dwunastej, tak jak wcześniej postanowił. Przed wyjściem Malle poczęstowała go tabletką, aby rano był pełen sił i gotowy do pracy.

Od samego rana Møller krzątał się po domu i laboratorium, pakując najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy zbliżała się godzina szesnasta, pożegnał się z całą rodziną i poleciał na butach hybrydowych do zamku.

Król już czekał i miał ponury nastrój. Christian też tam był i puszył się, jak dumny paw.

- Coś się stało, Wasza Wysokość? - zapytał Jens.

- Ty mi to powiedz - prychnął władca i włączył coś w telewizorze. Było to nagranie z wczorajszego spotkania Jensa z Christianem.

Tylko stajenny mógł dać królowi kopię video. Møller znienawidził go całym sercem i zrozumiał, że nie ma już przyjaciół.

Obejrzeli całe nagranie w skupieniu. Król, co jakiś czas zwiększał głośność, szczególnie wtedy, kiedy się z niego naśmiewano. Anders VII przemówił, gdy film dobiegł końca. Mówił dość krótko.

- Zawiodłem się na tobie, Jensie Møllerze. Do lochu z nim! - rozkazał swoim rycerzom obecnym na sali.

Dopiero wtedy Jens doznał olśnienia. Włączył napęd w swoich butach i jak błyskawica przeleciał przez pomieszczenie wprost do portalu. Nie wiedział, gdzie się dostanie. Liczyło się tylko to, by zniszczyć portal i uciec.

Maszyna eksplodowała, gdy napęd hybrydowy dotknął powłoki teleportera. I tym samym Dania straciła jedyny portal, a najbliższy - działający - znajdował się we Francji.

Jens natomiast bezpiecznie mieszka w swojej willi na Marsie, tam przeniósł go portal. Niestety, czuje się on osamotniony, ponieważ nie wie, kiedy znów zobaczy swoją rodzinę. Tymczasowo nie ma możliwości powrotu na Ziemię.

Czternasty maja 2222 roku miał być datą przełomu, o której dzieci uczyłyby się na lekcjach historii, a Møller na zawsze zyskałby sławę. Tak niestety się nie stało. Dziś jest postrzegany w Danii jak zdrajca narodu i wróg publiczny numer jeden. Podobno król kazał zniszczyć jego dom, rodzinę Jensa zamknął w lochu, a na dodatek rozkazał, aby spróbowano naprawić teleporter. Jak na razie - bezskutecznie.

Koniec

...

Powyższa praca objęta jest prawami autorskimi. Kopiowanie bez zgody autora lub plagiat będą karane!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top