12

Oww, nie było mnie tu półtorej roku.

Nie będę więc się rozdrabniać i przepraszać za nieobecność... Ale proszę bardzo, możecie czytać.

***

Kiedy Erwin zadzwonił do niego w czasie panelu Rogue poprzedniego dnia, Levi był pewien, że to kolejna banalna rzecz, dotycząca jego wesela.

Jednak, kiedy po czwartej próbie mężczyzny, w końcu odebrał, dowiedział się, że było to coś jeszcze gorszego.

Zjazd szkolny miał odbyć się w sylwestra i tam mieli zagrać jako zespół, jak za dawnych czasów, razem z Hanji i Mike.

Ten drugi na szczęście Erwina, a Levia wręcz przeciwnie, zgodził się bez żadnego „ale".

Poskutkowało to tym, że Ackermann w tym momencie siedział nad biurkiem od bitych dwóch godzin, próbując napisać coś, co miał nazwać później piosenką. Jak na razie, wychodził mu jedynie bełkot, zbity z wielu bezsensownie złożonych ze sobą słów.

Zmiął kolejną kartkę w kulkę, wrzucając ją do kosza, gdzie znajdowała się już sterta podobnych, po czym zaczął od nowa.

W ich grupie to właśnie on był tekściarzem, na czego zachowanie Erwin nalegał bezkompromisowo, jednak po tylu latach, Ackermann nie był już w tym tak dobry, jak kiedyś.

Miał pomysł, owszem. Ostatnio, robiąc z matką porządki, znalazł kilka starych piosenek, które napisał w kilku innych językach niż francuski i angielski. 

Były tym między innymi teksty japońskie, niemieckie i rosyjskie, ale to na tych pierwszych skupił się najbardziej. 

Erwin z wielką przyjemnością wszedł do mieszkania za pomocą zapasowego klucza, po czym przesłał mu wszystkie zeskanowane kartki, choć w tym momencie Levi ledwo rozczytywał się ze swojego licealnego pisma.

Był już blisko sformułowania pierwszych słów, wiedząc dokładnie, o czym ma być piosenka, kiedy jego telefon zawibrował.

„Przepraszam za tamto w Rose, poniosło mnie. Jeżeli chcesz mnie jeszcze spotkać przed powrotem do siebie, będę czekać na plaży, o 10 pm. Za chwilę wyślę ci lokalizację. Zrozumiem, jeżeli nie chcesz mnie widzieć, ale chcę przynajmniej wszystko wyjaśnić.

 Rogue".

Serce mężczyzny podskoczyło, jak tylko zaczął czytać wiadomość. Połknął jak pelikan wszystkie słowa, spoglądając na zegar… Nad jezioro, które znajdowało się pod lokalizacją wysłaną chwilę później, z domu jego ciotki jechało się około piętnastu minut autem, co dawało mu wystarczająco dużo czasu, nawet z nawiązką.

Nie czekał jednak. Założył na siebie pierwsze lepsze ubrania i wyskoczył z domu jak poparzony, zgarniając po drodze kluczyki do auta swojej ciotki, nie bacząc na to, że rano może dostać reprymendę za branie go bez pytania.

Jechał do nieznanego mu parku jak zaczarowany, po raz pierwszy czując tak wielkie podniecenie i zdenerwowanie jednocześnie. Zawsze był racjonalną osobą, dlatego nie bał się rozmowy z ludźmi, nie przywiązując do relacji prywatnych większej wagi. To spotkanie jednak miało być inne. Rogue chciała spotkać się z nim sama, w środku nocy, na plaży, gdzie nikt o tej porze nie uczęszczał. 

Tak naprawdę ledwo znał tę nastolatkę, dlatego też nie wiedział, dlaczego tak bardzo zależało jej na jego zdaniu. Levi doprawdy uwielbiał komplikować sobie życie, ponieważ znów zaczął analizować sytuację.

Dlaczego dziewczyna, mająca przed sobą karierę internetową i wianuszek fanów, zainteresowała się akurat nim? Czy nie bała się zapraszać go na spotkanie o tej porze i w takim miejscu w dodatku sama? W końcu był od niej o dobre piętnaście lat starszym, dorosłym mężczyzną, a ona nie znała go praktycznie wcale.

Po kilkunastu minutach jazdy musiał jednak ukryć wszystkie swoje teorie w sobie, ponieważ dojechał do bram parku, choć ku jego rozczarowaniu, ogrodzenie było zamknięte.

Zatrzymując się na parkingu obok, wyjął telefon i wysłał wiadomość na numer, z którego wcześniej dostał zaproszenie.

„Od której strony mam wejść, brama jest zamknięta

Nie musiał czekać na odpowiedź długo, ponieważ przyszła od razu.

„Wszystkie są zamknięte, górą”

Ackermann przez chwilę wpatrywał się w wiadomość, po czym przeniósł wzrok na bramę. Była wysoka, jednak ogrodzenie już nie tak bardzo. 

Jeszcze raz spojrzał na telefon, bym po tym wyjść z auta, głęboko przy tym wzdychając i mrucząc pod nosem, jak bardzo musi być w tym dzieciaku zadurzony, by skakać przez płoty, niczym napalony nastolatek.

- Tego jeszcze brakowało - powiedział sam do siebie, po czym zaczął się wspinać.

Nie było to łatwe, tym bardziej przy jego niskim wzroście, jednak już niedługo udało mu się dotrzeć na sam szczyt, po czym zejść już spokojnie po drugiej stronie.

Spojrzał w swój telefon, gdzie miał wyświetlaną mapę parku, na której pinezką oznaczył miejsce, gdzie miał spotkać się z Rogue.

Szedł po ścieżce, która zaprowadziła go do małego stawu okolonego z jednej strony piaskiem. Nie wyglądało to jak typowa plaża, bardziej jak jedna z tych dzikich, gdzie pospólstwo przychodziło taplać się za darmo.

Kiedy podszedł bliżej, zobaczył dziewczęcą sylwetkę otuloną w biały jedwabny materiał, z jakiego zrobiona była jej sukienka. Mimo że była noc, na głowie miała słomiany kapelusz, który trzymała jedną dłonią, aby ochronić go przed wiatrem.

Druga ręka zaś wyciągnięta była w stronę przeciwnego brzegu jeziora, jakby chciała złapać go między palce.

- Widziałeś kiedyś ocean? - odezwała się nagle, kiedy tylko zrobił kilka kroków naprzód, zapewne wyczuwając jego obecność.

- Hmm… Tak, kiedy byłem młodszy, widziałem ocean - odpowiedział jej po chwili zastanowienia - Dlaczego pytasz o to teraz?

- Nigdy nie byłam nad oceanem - nastolatka odwróciła się w jego stronę. Jej uśmiech, mimo że nadal tam był, nie wyglądał na szczęśliwy. Można było dojrzeć coś na granicy smutku i nostalgii.

- Francja graniczy z Atlantykiem - Levi kontynuował rozpoczętą przez nią rozmowę - kiedy wuj jeszcze żył, zabierał czasem mnie i mamę na wycieczki w czasie wakacji.

- My mamy morze - Rouge odwróciła się z powrotem do jeziora - ale tam też nie byłam. Moja mama uważa, że woda jest niebezpieczna i powinnam trzymać się od niej z dala. Za dzieciaka nie pozwalała mi nawet wychodzić nad jeziora. Teraz mam to głęboko w poważaniu, wiesz? - zaśmiała się - mam to gdzieś, chcę zobaczyć ocean!

Ostatnie słowa wykrzyczała w kierunku wody.

Ackermann stał oniemiały, wręcz zachwycony jej otwartością i wolnością ducha.

Rogue była cudowna.

Rogue była wolna.

Nie jak on, przywiązany grubą liną do pracy, domu i małej części znajomych i rodziny w jednym miejscu.

W tym momencie mężczyzna poczuł się tak staro, jakby miał co najmniej pięćdziesiąt, niżeli trzydzieści lat.

- Zabiorę cię tam - te słowa wyszły z jego ust, zanim zdążył nawet o tym pomyśleć.

- Naprawdę? - nastolatka podbiegła do niego, zapominając o swoim kapeluszu, który pod wpływem wiatru odleciał, upadając gdzieś w cień za nią - naprawdę zabierzesz mnie nad ocean?!

Levi odchrząknął. Słowo padło, nie mógł już go odwołać.

- Oczywiście - wzruszył ramionami, jakby była to najbardziej prosta rzecz na świecie - to dla mnie nic wielkiego.

Owszem, nie było to dla niego nic wielkiego. Erwin nie mógł mu zabronić wybrania całego rocznego urlopu, ba! Będzie cieszył się z tego jak dziecko. Pieniędzy też mu nie zabraknie. Gdyby była taka potrzeba, mógłby widać nawet wszystkie swoje oszczędności tylko po to, aby zobaczyć ten przejrzysty, tak szczery uśmiech na twarzy tej dziewczyny.

Spojrzał na nią jeszcze raz, ale tym razem nie ujrzał go. Zamiast uśmiechu zobaczył na jej obliczu jedynie czysty strach.

- Czy miałeś kiedyś tajemnicę… - zaczęła cicho - … której bałeś się komuś zdradzić tak bardzo, że przerażało cię samo myślenie o tym?

Ackermann przełknął głośno ślinę.

- ...Kogo zabiłaś i gdzie mam zakopać ciało?

Levi powiedział to ze stoickim spokojem, co sprawiło, że dziewczyna znów zaczęła się śmiać.

- Nie, nie! Ja mówię całkiem poważnie! - śmiała się dalej.

- Skoro nikogo nie zabiłaś, nie może być to aż tak złe - czarnowłosy westchnął - no dalej, wykrztuś to.

- Nie, nie dziś. Naprawdę. - tym razem uśmiech nadal tkwił na jej ustach - ale powiem ci niedługo. Chociaż boję się twojej reakcji, to powiem. Obiecuję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top