11
Pojawia się pewna osoba. Ważna osoba.
No i randka... Ale czy na pewno?
- Nie, Armin, ja nie dam rady! - Kołdra, pod którą schowany był chłopak poruszyła się , jednak on sam nadal nie chciał wyjść.
- Eren, dasz! Musisz mu tylko powiedzieć, że to ty jesteś Rogue!
- Znienawidzi mnie! - chłopak trzymał pierzynę mocno w dłoniach, kiedy przyjaciel próbował siłą ją z niego zdjąć - Umówił się z Rogue, nie ze mną! On nawet nie jest gejem!
- Gejem może nie - Arletowi w końcu udało się wyrwać nakrycie i zrzucić je na podłogę - Ale zawsze może być Bi, lub Panseksualny. Może go wcale nawet nie obchodzić, co masz pod spódnicą.
Blondyn zaczął mówić spokojnie, nie musząc już przekrzykiwać Erena.
- A co, jeśli jest całkowicie prosty?
- Wtedy ukrywanie tego będzie najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić - Armin westchnął - zraniło to by ciebie, jak i jego.
- Armin, proszę. Powiem mu, ale nie jestem jeszcze gotowy. Chcę to zrobić w przyzwoity sposób, a nie wylecieć z tym ot tak...
- Eren... - ton Armina był mieszanką współczucia i złości.
Jaeger sam doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że źle robi, ukrywając prawdę przed kuzynem Mikasy, ale bał się odrzucenia tak bardzo, że nie potrafił przyjąć tego do siebie.
-Umrę młodo - chłopak znów zapłakał, kuląc się ponownie w łóżku.
- Eren, nie umrzesz - przyjaciel usiadł obok, powoli głaskając go po roztrzepanych włosach - powinieneś teraz wstać i się ogarnąć. Za godzinę powinieneś wyjść, jeżeli chcesz zdążyć na swój panel.
- Nie poprowadzę panelu w tym stanie! - szatyn jęknął jeszcze głośniej - To panel Rogue, nie mój!
- Ty jesteś Rogue, Eren. Wiesz wszystko, co wie ona. Możesz powiedzieć, że przyszedłeś na zastępstwo...- Armin przerwał, gdy doszło do niego, jak bezsensownie to brzmi.
Gdyby poszedł na panel nie jako Rogue, a jako jej męska wersja, nawet wmawiając wszystkim, że jest zastępstwem, w końcu ktoś z jego widzów domyśliłby się prawdy.
Ludzie naprawdę nie byli głupi.
Wtedy, kiedy Armin miał już całkowicie zrezygnować, Eren nagle złapał go za rękę.
- Hej, Arm... - Powiedział nieco zachrypniętym głosem - Pamiętasz Bonnie?
*
- Powiedzcie mi, dlaczego ja w ogóle z wami idę? - Mruknął wysoki blondyn, wychodząc z budynku konwentu za dwiema nastolatkami.
- Ponieważ jesteś naszym przyjacielem, Reiner. Przyjaciele sobie pomagają. - Szatynka uśmiechnęła się do niego, po czym zaśmiała.
Blondynka obok niej wydawała się mniej towarzyska, bardziej wycofana.
- Ale dlaczego mam robić za chłopaka Armina? - oburzył się znowu, aż blondynka w końcu się odezwała.
- Bonnie - poprawiła go, sycząc.
Eren znów zaśmiał się donośnie.
Nie miał dziewczęcego dnia, nie. Jednak przypomniał sobie, jak kiedyś, gdy miał zmianę w środku dnia i dość mocny atak dysforii, Armin wyskoczył z Bonnie. Ubrał damskie ciuchy i pokazał Erenowi, że da się wytrzymać, jeżeli tylko się chce. Wtedy właśnie Jaeger zamówił blond perukę i od tamtej pory, Bonnie kilka razy występowała w jego filmach.
Dziś Arlert także się na to zgodził, bo czego się dla przyjaciół nie robi?
W peruce, makijażu, brązowym sweterku i jeansowej spódniczce. Z podkolanówkami i w czarnych baletkach, tak właśnie towarzyszył Erenowi jako Rogue na panelu i w tym momencie szedł na „podwójną randkę" z Reinerem.
Był naprawdę zdenerwowany. Nie był gejem, ale musiał dziś udawać, dla Erena.
- Okej, Bonnie! - Reiner machnął rękoma w geście kapitulacji.
- Nie pomyl się tylko przy Leviu, błagam.- Eren westchnął, widząc niskiego mężczyznę, stojącego nieopodal, opierając się o ścianę.
Teraz musiał mu tylko przekazać, że z ich randki, zrobiła się podwójna.
Armin od razu zauważył zdenerwowanie Erena. Miał tylko nadzieję, że widzi to tylko dlatego, że ma świadomość, że Eren ma męski dzień i tylko udaje w tym momencie dziewczynę, a Levi tego nie zauważy.
Była to niestety tylko nadzieja.
Mężczyzna odbił się od ściany i zaczął iść w ich stronę. Eren czuł, jak nerwy wzbierają się w nim coraz bardziej, jednak był na tyle opanowany, by przełknąć gorzki smak w gardle i uśmiechnąć się szczerze.
Czy był zakochany?
Nie wiedział, ale czuł te motylki w brzuchu, tak, te, o których mówią tandetne książki i czasopisma dla nastolatek.
Był zauroczony osobą, która stanęła właśnie przed nim.
- Byłem na początku panelu - Levi spojrzał mu prosto w oczy - musiałem niestety wyjść, miałem ważny telefon z pracy. Gotowa?
Jaeger przez chwilę patrzył na niego jak urzeczony, ale szybko się otrząsnął.
- Tak, gotowa - uśmiechnął się nerwowo, po czym odchrząknął.
Modlił się w duchu, by jego głos brzmiał jak ten, który potrafi z siebie wydobyć, gdy ma dziewczęcy dzień.
Nie wiedział, na czym to dokładnie polega, ale tylko wtedy potrafił mówić wyższym głosem, jakby jego przepona dbała o jego samopoczucie.
Teraz niestety nie chciała mu pomóc.
- Jesteś chora? - Ackermann uniósł brew - Jeżeli wolisz wrócić do domu, to nie ma sprawy. Jestem tutaj jeszcze kilka dni.
- Nie, to nic! - szatyn machnął rękami - boli mnie trochę gardło po tym całym gadaniu na panelu. Poza tym jest wszystko dobrze, muszę tylko odpocząć.
- A... - czarnowłosy zawahał się, spoglądając na jego towarzyszy - kim jest koleżanka?
Armin na szczęście przejął inicjatywę, podnosząc swój głos do najwyższych oktaw, jakich dal radę.
- Jestem Bonnie - uśmiechnął się, wyciągając dłoń, która została ujęta w nieco większą - Jestem przyjaciółką Rogue. A to Reiner, mój chłopak.
Arlert doskonale odegrał swoją rolę, przedstawiając także Brauna. Blondyn także uścisnął dłoń Ackermanna.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci to, że zabierzemy się z wami?- zapytał, doskonale kryjąc kłamstwo - od dawna nie wychodziłem nigdzie z moją perełką, więc Rogue z dobrego serca zaproponowała mi, żebym zabrał ją z wami.
Levi spojrzał na szatynkę, jednak ta spuściła wzrok, nieco się pesząc.
Pierwszą myślą Levia było to, jak bardzo miła jest ta dziewczyna.
Śliczna, mądra i pomocna, ofiarowując swoje serce na dłoniach każdemu, kto tego potrzebował.
- W takim razie, gdzie chcecie pójść? - Ackermann wyciągnął z kieszeni kluczyki od auta, które pożyczył od swojej ciotki - To nie ja znam miasto.
Eren odetchnął z ulgą.
- Zapewne do Rose's Bar, mają wspaniałe omlety.
- Znów omlety na obiad?- Armin uniósł brwi, które na krótką chwilę zniknęły pod długą grzywką peruki.
- Masz coś do omletów od Rose?
Levi jedynie przysłuchiwał się przekomarzaniom przyjaciółek, po czym zauważył, jak Reiner rzuca mu porozumiewawcze spojrzenie, po którym uśmiechnął się i oboje ruszyli w stronę auta.
Tak jak myślał, dziewczęta po chwili rzuciły się za nimi biegiem w ich stronę, Bonnie po drodze prawie gubiąc baletki, za to Rogue, zwinnie kłusując w obcasach.
- Dzięki, że zaczekaliście - szatynka stanęła obok nich z rękoma na biodrach, zaraz za nią podążyła blondynka, lekko dysząc.
- Czy wy musicie tak pędzić, nie jestem sportowcem - jęknęła.
- Przebiegłaś dziesięć metrów, nie przesadzaj - Reiner zaśmiał się, podając jej rękę.
Levi otworzył samochód i wpuścił parę do środka, podczas gdy Rogue przeszła na samoobsługę i usiadła na przednim siedzeniu.
Było to przyzwyczajenie Erena. Autem, które Ackermann pożyczył od matki Mikasy, był czasem wożony do szkoły, kiedy oboje jego rodziców było w pracy. Nie raz też Mikasa jeździła z nim.
Tym razem musiał jednak udawać, że widzi je na oczy po raz pierwszy, a odruchowe sięgnięcie do radia, przysporzyło tylko ukradkowego spojrzenia czarnowłosego.
- Wiesz już, gdzie chcesz jechać? - Zapytał Ackermann, widząc niezręczność dziewczyny.
- Tak, dwie przecznice stąd jest bar mleczny, Wall Rose. Mają tam cudowne jedzenie i...
- Nie rozmarz się - Bonnie zaśmiała się, patrząc na przyjaciółkę, ale Rogue tylko wzruszyła ramionami.
- Jedzenie to moje Hobby, kochanie.
- Myślałem, że to Hobby Sashy.
Oczy obu dziewcząt zwróciły się na Reinera, który dopiero po momencie zorientował się, co zrobił.
Levi na całe szczęście nie przysłuchiwał się ich rozmowie, poza tym... Imię Sasha było popularne, prawda?
Możliwe, że na świecie jest jeszcze jedna Sasha, która uwielbia jeść.
Bar, do którego zmierzali był blisko, więc na całe szczęście, niezręczna cisza nie trwała długo.
Już po kilku minutach byli przy swoim ulubionym stoliku w rogu, zakryci ogromną paprotką.
- Pójdę złożyć zamówienie - Levi jedynie szybko zerknął na menu, po czym wstał. Reszta wiedziała doskonale, czego chce, od samego początku.
Szedł do lady z wewnętrznym konfliktem.
Rogue znów nie zachowywała się naturalnie. Jej ruchy były sztywne i niepewne, tak samo jak na filmie sprzed kilku tygodni.
Jakby udawała. Oczywiście, to była Rogue, nie było innej możliwości, jednak coś mu tu śmierdziało i to ostro.
Wiedział, że nie powinien dociekać, ale zależało mu na tej nastolatce. Mimo tego, że nie pasowało mu to, że zabrała na ich randkę - którą sama zaproponowała - swoją przyjaciółkę, nie przejął się tym aż tak. Mimo tego, że nie znał jej prawdziwego imienia - uważał, że powie mu, gdy będzie gotowa - więc nie miał z tym problemu.
Ale zależało mu, aby zyskać jej zaufanie, być dla niej kimś, komu może o wszystkim powiedzieć.
Kimś, komu może powiedzieć, dlaczego bywają momenty, w których zachowuje się wręcz dziwnie.
Nie chciał natomiast naciskać, ponieważ to przyniosłoby odwrotny efekt. Dziewczyna musiała sama się przed nim otworzyć.
Levi zwrócił również uwagę na rozmowę nastolatków w aucie, mimo iż nie było tego po nim widać. Kojarzył imię Sasha, jednak nie pamiętał skąd. Dziwne było także ich milczenie, gdy Reiner o niej wspomniał.
Miał pewną teorię, ale wydawała się dziwnie nierealna.
Przecież dziewczyna, o której mówili, nie była martwa... Prawda?
Jednakże tłumaczyłoby to ciszę, jaka nastała w tamtym momencie.
- Proszę bardzo - kobieta zza lady postawiła przed nim zamówienie, co wytrąciło go z zamyślenia.
Skierował się z tacą w stronę drugiego końca pomieszczenia, gdzie umieszczony był ich stolik, ale już w połowie drogi jego uwagę przykuły krzyki, jakie dobiegały z tego miejsca. Przyśpieszył kroku, by już po chwili unieść brwi widząc zastaną tam scenę.
Chłopak - około metr osiemdziesiąt - był aktualnie trzymany za kołnierz przez dziesięć centymetrów niższą szatynkę. Krzyczała coś prosto w jego twarz, powstrzymywana przez wystraszoną blondynkę, której sweter w tym momencie przyozdobiony był ciemną plamą, zapewne od kawy.
Ackermann domyślił się, do czego właśnie doszło, a męska duma nie pozwalała mu siedzieć bezczynnie, jak wzdychający w kącie Reiner.
Czarnowłosy odłożył tacę z jedzeniem na przypadkowym stoliku i podszedł do Rogue, kładąc dłoń na jej ramieniu.
Dziewczyna natychmiast się uspokoiła, a jej oczy zaszły strachem, jakby nagle uświadomiła sobie co robi.
- Przepraszam... - powiedziała cicho, puszczając chłopaka wolno - Ja naprawdę, nie wiem...
Levi nie był pewien co zrobić.
Szatynka spojrzała na niego, zielone oczy świeciły łzami, kiedy wyminęła go i wyszła z baru.
- Daj na razie spokój - Bonnie złapała go, kiedy chciał wybiegać za nastolatką - musi ochłonąć...
- Zapisz swój numer, przekażemy jej - Reiner, do tej pory stojący z boku, podszedł do nich.
- Nie wyjaśnicie, do czego właśnie doszło? - Ackermann prychnął.
- Rogue... Ona musi sama ci powiedzieć. Obiecaliśmy. Reiner ma rację, po prostu zostaw nam swój numer.
Teraz Levi już widział, że nie bezpodstawnie nienawidził chodzić na randki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top