x x x
Ze specjalnymi pozdrowieniami dla N.
Drzwi sypialni otworzyły się i do środka wpadł sześcioletni Metal Lee, rzucając się na łóżko, na którym leżał Gaara nadal pogrążony we śnie. Mężczyzna obudził się, gdy tylko poczuł uderzenie w materac. Uniósł zaspane powieki i spojrzał na chłopca. Mimowolnie się uśmiechnął.
- Dzień dobry. - przywitał się z chłopczykiem, a ten z szerokim uśmiechem przytulił się do niego.
- Gaara!
Czerwonowłosy pogłaskał go po głowie, uśmiechając się lekko. Spojrzał na puste miejsce obok siebie.
- Tata poszedł pobiegać. - oznajmił Metal, odpowiadając na niezadane przez Gaarę pytanie. Mężczyzna westchnął cicho. Lee i bezruch nie pasowali do siebie, co?
Gaara kochał tego szaleńca, ale Rock Lee potrafił być naprawdę męczący, znajdując się nawet w drugim pokoju. Jednak i to nie potrafiło zniechęcić do niego młodego Kazekage.
- Zróbmy mu niespodziankę, szykując śniadanie. - zaproponował, całując pasierba w czubek głowy. Obu ich kochał. Byli jego skarbami.
- Jej! - krzyknął chłopiec, zrywając się i pognał na korytarz, omal nie zabijając się o kapeć w kształcie misia, który zsunął mu się z lewej stopy.
- Uważaj! - zawołał za nim, szybko wstając.
Mimo że Gaara był naprawdę zajęty w Sunie jako Kazekage, całkiem sporo czasu spędzał w Konoha. W końcu to tu mieszkała większa część jego rodziny. Jego starsza siostra z mężem i ich synkiem, Shikadaiem, Lee i Metal... Każda okazja do odwiedzenia ich była dobra. Uwielbiał spotkać się z Temari i Shikamaru, bawić się z siostrzeńcem... No, i kochał zasypianie w ramionach ukochanego czy wspólne rzucanie gumowymi shurikenami z małym Lee Juniorem. Całe szczęście, że Siódmy Hokage często „musi z nim uzgodnić jakieś ważne sprawy". A ważne sprawy wymagają spotkania twarzą w twarz! Nie ma co ukrywać, Naruto był bardzo pomocny w wymyślaniu kolejnych wymówek dla odwiedzin Kazekage w jego wiosce. Tenten twierdzi, że słyszała kiedyś jak Hokage prosi o pomoc w tej sprawie samego Mistrza Wymówek, Kakashiego Hatake.
Właśnie. Nie można zapomnieć wspomnieć o wesołej rodzince Lee. Co prawda, nie byli ze sobą spokrewnieni, ale i tak sami oraz reszta społeczeństwa nazywali ich rodziną. Byli naprawdę osobliwą zgrają, bardzo głośną i szaloną, ale Gaara ich lubił, a oni lubili jego i akceptowali go jako członka tej zwariowanej rodzinki. W końcu to on sprawiał, że Lee znów zaczął się uśmiechać, po bolesnym rozstaniu z mamą Metal Lee.
Za głowę rodziny uważali przykutego do wózka Gaia - był on niczym ojciec dla Tenten, Rocka i nie żyjącego już Neji'ego, a Juniora traktował jak rodzonego wnuka. Tenten zawsze wydawała się Gaarze być tą najrozsądniejszą w całej tej sekcie. Był też wspomniany Kakashi - dobry przyjaciel rodziny, który mieszkał z Gaiem „dla oszczędności", powoli robił się ślepy od chodzenia całe życie w opasce na oku (przyczyn było więcej, ale wszyscy wytykali mu tylko ten), a że czasem zamykał się z Gaiem w jednym pokoju skąd dochodziły dziwne dźwięki to... „Rehabilitacja" - jako to obaj odpowiadali w pośpiechu, rumieniąc się niczym włosy Sakury. Hatake był po prostu dodatkowym, przybranym dziadkiem dla Lee Juniora i teściem Gaary. Przejął też obowiązek Gaia, odstraszania wszelkich niegodnych Tenten adoratorów, co w ich języku oznaczało każdego, który na nią spojrzy. Choćby przelotem.
A skoro Szósty Hokage był częścią tej rodzinki, to i jego uczniowie (wraz z ich własnymi rodzinami) byli uważani za ich część, chociaż spotykali się z nimi na rodzinnych obiadach nieco rzadziej. A przynajmniej Gaara miał zaszczyt raz jeden zasiąść do tego posiłku z Naruto, Hinatą i ich dziećmi. A raczej dzieckiem, bo wtedy mieli tylko Boruto.
Gaara zerknął przelotem na Metal Lee, który grzecznie rozkładał nakrycia na stole, kiedy on kończył przygotowywanie prostego śniadania. Właśnie wtedy, drzwi wejściowe otworzyły się, a z przedpokoju dobiegło ich nieco zmęczone, ale szczęśliwe „już jestem!". Czerwonowłosy uśmiechnął się pod nosem, nasłuchując i wyobrażając sobie to, co właśnie robił Lee.
Szuranie - zdejmuje buty i zakłada kapcie.
Łupnięcie i brzęczenie metalu - jak zwykle zrzucił ze stolika szkatułkę z kluczami. A mieli ich trochę, ponieważ mieli tam kilka zapasowych do domu, zapasowy do domu Gaia i Kakashiegop, Tenten, Temari i Shikamaru, a nawet do mieszkania Gaary w Sunie.
Skrępowany śmiech - zbiera klucze i odstawia je na ich miejsce.
Kroki - nadchodzi.
- Co tak pachnie? - spytał czarnowłosy, wchodząc do salonu i zajrzał do aneksu kuchennego.
- Śniadanie! - oznajmił wesoło Metal, rzucając się na ojca i przytulając go w pasie.
- Zaraz będzie. Siadajcie. - polecił Kazekage.
Kilka minut później siedzieli razem przy stole.
- Itadakimasu!
Chudszy mężczyzna spojrzał z politowaniem na swojego ukochanego i synka, gdy ci zaczęli szybko jeść, narażając się na zakrztuszenie. Westchnął tylko i sam również zajął się jedzeniem. Nic na nich nie poradzi. Tacy już są.
- A właśnie. - odezwał się pan domu kilka chwil później, ocierając usta wierzchem dłoni. Gaara spojrzał na niego uważnie, oczekując dalszej wypowiedzi.
- Tak?
- Spotkałem w drodze do domu Kakashiego. - oznajmił - Wracał z porannych zakupów.
- O. - Gaara skinął głową. Był pełen podziwu dla Hatake. To że udało mu się zmusić partnera do pozostania w domu było wielkim osiągnięciem.
- Naruto wspomniał mu, że przyjechałeś. Mamy zaproszenie na obiad. Na dzisiaj. - oznajmił. Czerwonowłosym ta informacja lekko wstrząsnęła. Owszem, lubił zwariowaną rodzinkę ukochanego, ale te obiady nigdy nie kończyły się dobrze. Na ostatnim Kakashi i Gai pokłócili się o jakąś bzdurę - dla wszystkich to była bzdura, tylko nie dla tej dwójki - jedzenie zaczęło latać, aż misa z Natto wylądowała na głowie Tenten, a Lee przez przypadek napił się sake. Gaarze udało się złapać Metal pod pachę i uciec z nim na zewnątrz, nim do dołu wtargnął oddział zaalarmowanych przez sąsiadów shinobi, na których czele stał jego drogi szwagier, któremu dopiero po dziesięciu minutach udało się unieruchomić swoim cieniem pijaną Zieloną Bestię Konohy. Shikamaru ledwo trzymał się na nogach, kiedy Rock w końcu zasnął.
Ciekawe czy zdążyli z remontem od tego czasu - pomyślał Gaara, kiwając głową na znak, że rozumie. Może od razu powiadomi Narę o kolejnym niedzielnym obiadku rodziny Maito-Hatake? Jak pomyślał, tak zrobił i po śniadaniu wybrał się w odwiedziny do swojej siostry. Już przed drzwiami słyszał, jak Temari wrzeszczy na męża, któremu najprawdopodobniej nie chciało się wstać z łóżka. Kazekage w ogóle się tym nie zdziwił i najzwyczajniej w świecie zapukał do drzwi. Krzyki ustały.
Gaara usłyszał zbliżające się kroki i ktoś otworzył zamaszyście drzwi.
- Gaara! - Temari zdawała się być zaskoczona jego widokiem, ale przynajmniej z jej twarzy znikła chęć mordu.
- Mogę wejść? - spytał, uśmiechając się nieznacznie.
- Wujek! - zawołał głos z głębi domu i po chwili na mężczyźnie zawisł mały Shikadai. Czerwonowłosy uśmiechnął się odrobinę szerzej i poklepał siostrzeńca po głowie.
- Przyszedłem tylko na chwilę. - oznajmił. Usłyszał, że w głębi mieszkania Shikamaru kręci się po sypialni, sprowadzając samego siebie do do stanu świeżości. Najważniejszy ninja w Sunie westchnął ciężko - Idziemy dzisiaj na obiad.
- To chyba dobrze. - stwierdziła kobieta, wpadając mu w słowo.
- Do Gaia i Kakashiego.
- Och, rozumiem... - spojrzała na niego ze zrozumieniem i obróciła głowę w kierunku sypialni - Shikama-!
- Jestem, jestem. - westchnął brunet, wchodząc do przedpokoju - Witaj, Gaara. - przywitał się ze szwagrem, podając mu dłoń - Dobrze słyszałem? Idziecie z Lee na obiad do Maito i Hatake? - Gaara pokiwał głową, potakując - Chcesz, żebym był w gotowości? - kolejne skinięcie. Nara przygładził włosy, wywracając oczami - Rany, to takie problematyczne... - pokręcił głową - Nigdy nie sądziłem, że do zwyczajnego obiadu z rodziną będzie trzeba wysyłać oddział shinobi.
Gaara znów pokiwał głową. On też się nie spodziewał, że coś takiego mogłoby kiedykolwiek wystąpić. Powinni zabronić im spotykania się razem w jednym miejscu.
Kilka godzin później, Gaara i Lee, w liczbie dwóch, szykowali się do wyjścia.
- Tenten też będzie? - zagadnął swojego partnera, gdy pomagał sześciolatkowi założyć buty.
- Raczej tak. - odpowiedział, patrząc na niego przez ramię - Zdaje się, że kiedy wpadłem na Kakashiego, dopiero zaczynali organizację.
Gaara skinął głową.
- Tylko nasza szóstka, tak?
- Naruto ma dzisiaj dużo do zrobienia, a Sakura i Sasuke... Z tego co wiem, wzięli wolny weekend i zabrali Saradę do sąsiedniej wioski na jakiś festiwal czy coś takiego.
Czerwonowłosy znów skinął głową i wyprostował się. Spojrzał na swój ubiór, a następnie ocenił wygląd najcenniejszego skarbu w jego życiu. A, no i upewnił się, że Rock nie wygląda jak jakiś obwieś bardziej niż zwykle.
- Idziemy? - spytał, a obie głowy obcięte od garnka pokiwały radośnie na tak.
Wyszli z mieszkania na klatkę schodową. Lee przez pierwsze miesiące bycia ojcem gnieździł się w niewielkim mieszkanku, aż w końcu po namowach Tenten i Gaia przeniósł się z synkiem do większego lokum z dwoma sypialniami i salonokuchnią. Wybrał blok w dość spokojnej okolicy, skąd szybko mógł dostać się do sklepu czy restauracji. Oczywiście, dom Gaia i Kakashiego był tylko kilka przecznic dalej, dzięki czemu może szybko się u nich znaleźć, gdy coś się dzieje.
- Co tam masz? - zagadnął chłopca Gaara, widząc, że chłopiec trzyma w ręku zwiniętą w rulon kartkę. Malec od razu schował ją za plecami.
- Um... Prezent dla dziadka Gaia i dziadka Kashiego. - oznajmił, spuszczając z zawstydzeniem głowę. Mężczyzna pogładził go po głowie. Metal był strasznie rozkosznym wstydzioszkiem.
Słońce grzało im plecy, gdy przemierzali ścieżkę w kierunku domu emerytowanych joninów. Metal uwiesił się wolną ręką na ramieniu swojego taty, podskakując wesoło. Gaara niepostrzeżenie wsunął dłoń w dłoń Lee, uśmiechając się do niego nieznacznie. Już dawno przestał się przejmować, co ludzie powiedzą, widząc ich razem. Czuli się jak małżeństwo, nawet jeśli nim nie byli. Naruto proponował wielokrotnie, że osobiście udzieli im ślubu i załatwi wszelkie formalności, ale oni tego nie chcieli. Było dobrze tak, jak było, prawda? Do tego i tak ciągle są w rozjazdach. Gaara nie może pozostawić swojej wioski i choć mógłby zabrać tam do siebie Lee i Metala, wiedział, że nie może. Co innego przyjazd na kilka dni, a co innego porzucenie rodziny. Kazekage dobrze wiedział, że Lee męczyłby się z myślą, że nie ma go przy Tenten i Gaiu.
- Cześć chłopaki!
Zatrzymali się tuż pod domem Gaia, gdzie spotkali się z Tenten. Trzymała w dłoniach zapakowaną w papier blaszkę ciasta, którą wcisnęła w dłonie Lee, aby odpowiednio przywitać się z małym Metalem. Przytuliła go mocno, odgarniając włosy z czoła, gdzie od razu go cmoknęła. Chłopiec skomentował to wesołym chichotem. Następnie przytuliła się do jego ojca, cmokając go krótko w policzek i stanęła przed Gaarą. Zawsze mają problem z tym, jak się przywitać.
- Miło cię widzieć. - stwierdziła w końcu, jego również lekko przytulając. Skrępowany mężczyzna, poklepał ją ostrożnie po plecach, uśmiechając się na tyle przyjaźnie, na ile umiał.
- Co słychać? - zagadnął ją, gdy wchodzili po schodkach na ganek. Kobieta zaczęła mu opowiadać, co zmieniło się u niej od ich ostatniego spotkania („Hoshi spadł z urwiska." „Przykro mi." „Niech nie będzie. Pomogłam mu. Zdradził mnie." „Od początku go nie lubiłem."), tymczasem Rock podsadził synka, aby ten mógł zapukać do drzwi.
Już po kilku chwilach drzwi uchyliły się i stanął przed nimi Kakashi Hatake w czarnych spodniach, granatowej bluzie i masce „codziennej". Co prawda, nie zasłaniał już lewego oka, ale zasłaniania dolnej połowy twarzy oduczyć się nie mógł. Uśmiechnął się do nich, co dostrzegli nawet przez maskę. Wszystko wyglądało normalnie.
Oprócz faktu, że Kakashi miał na sobie różowy fartuch kucharski.
- Dziadek Kashi! - zawołał Metal, obejmując jego nogi. Chyba jako jedyny nie miał nic przeciwko nowemu dodatku do stylizacji byłego kapitana Anbu.
Siwowłosy - nikt nie wie czy to jeszcze jego naturalny kolor włosów czy już efekt starości - pogłaskał chłopca po głowie.
- Chodźcie. - zaprosił ich do środka ruchem dłoni. Posłusznie weszli do przedpokoju i zmienili obuwie na przygotowane wcześniej kapcie.
Hatake wycofał się do kuchni, aby zapewne dokończyć gotowanie, a oni weszli do salono-jadalni, gdzie Gai starał się schować jedną ze zboczonych książek Kakashiego, którą przeoczyli przy sprzątaniu.
Metal pierwszy do niego podbiegł, aby się przywitać. Tenten poszła w jego ślady, a Lee zaniósł ciasto do kuchni. Gaara został na samym końcu, przyglądając się pomieszczeniu. Nad stołem nadal znajdowała się plama po latającym makaronie, a sam stół miał lekkie pęknięcie, które wystawało spod przekrzywionego obrusu. I była nowa biblioteczka. Stara widocznie nie nadawała się już do użytku. Nic dziwnego. Pijany Lee wyrzucił ją przez okno, trafiając w duży kamień w ogródku. Czerwonowłosy wyjrzał przez wspomniane okno i stwierdził, że kamienia też już nie ma. Natomiast buda dla psa została przesunięta w inne miejsce.
Mężczyzna mimowolnie spojrzał na schody. Nigdy nie zrozumie kto i dlaczego wpadł na genialny pomysł, żeby przywiązany do wózka inwalidzkiego Maito Gai mieszkał w piętrowym domu. Do tego z, której strony by nie patrzeć, sypialnią na górze.
Neji się przekrzywił - pomyślał, patrząc na ramkę z fotografią Hyuugi. Podszedł i wyprostował obrazek. Przez ułamek sekundy odniósł wrażenie, jakby długowłosy młody mężczyzna uśmiechnął się do niego szerzej ze zdjęcia. Gaara zamrugał szybko oczami i jeszcze raz przyjrzał się Neji'emu, ale chłopak niezmiennie miał ten sam delikatny uśmieszek, co od lat.
- Dziękuję, Gaara. - spojrzał przez ramię na Gaia - Sam nie sięgałem do ramki, a nie mogłem się doprosić Kakashiego, aby je poprawił.
- Bo i tak za chwilę znów się przekrzywi. - mruknął ze znudzeniem Hatake, stawiając na stole serię talerzy i półmisek z jedzeniem.
- Sprawiasz mi przykrość, Rywalu. - odparł. Mówił to całkowicie poważnie. Już od lat nie nazywał Kakashiego swoim rywalem, chyba że był o coś zły na kochanka.
- Dziadku! - jęknął Metal, machając swoim papierowym rulonem przed twarzą mężczyzną.
- Och, Metal! Co tu masz? - spytał, ponownie przywdziewając na twarz szeroki uśmiech. Wziął od chłopca kartkę i rozwinął ją. Jego oczy zaszły łzami - Och, Metal! To takie piękne!
Gaara i Tenten z zaciekawieniem zerknęli mu przez ramię. Unieśli ze zdziwieniem brwi i wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
„To jakieś bazgroły."
„Cicho. Dla nich to arcydzieło."
Maito zaczął płakać tak mocno, że omal nie doprowadził do powodzi. Na szczęście Kakashi w odpowiednim momencie oznajmił, że obiad gotowy i zarówno jego ukochany, jak i Rock, i Metal rzucili się do stołu. Tenten pokręciła głową z politowaniem, a Gaara zaśmiał się cicho.
Pozostała trójka również zasiadła do stołu, składając dłonie i dziękując za posiłek.
- Czy wy musicie całymi dniami się drzeć? - zapytał ich niski głos dobiegający od strony schodów - Już nawet spać spokojnie nie można!
- Wybacz, Pakkun. - westchnęli najstarsi ninja.
- O, dzieciak z pustyni znowu przyjechał. - mruknął ninken Kakashiego, podchodząc do krzesła, na którym siedział Metal, aby dać mu się pogłaskać. Mały Lee był jedną z niewielu osób, które miały dozgonne prawo dotykania łapek i futerka Pakkuna - Jak tam? Wywieźliście gdzieś w końcu tą ogromną piaskownicę?
- Pakkun, bądź miły. - upomniał go Hatake.
- Przecież jestem. Gdybym był wredny, powiedziałbym „wywieźliście gdzieś tą wielką kuwetę dla kotów?".
- Pakkun.
- Na starość zrobiłeś się drętwy, Kakashi. - westchnął pies, jednak dał już za wygraną, trącając nosem małą dłoń chłopca, co wzbudziło w nim wesoły chichot.
Gaara powstrzymał się przed odgryzieniem się. Po pierwsze - jest dojrzałym Kazekage. Po drugie - obraził go pies, do cholery. Nie będzie się kłócił z kundlem. Nawet, jeśli to bardzo inteligentny kundel. Po trzecie - był w gościach. Nie wypada źle się wyrażać o gospodarzach czy nawet o ich psie.
- Hej, Metal, jak ci idzie w akademii? - zagadnęła najmłodszego z towarzystwa Tenten. Mała kopia jej dawnego towarzysza z drużyny spojrzała na nią uważnie, trochę niepewnie.
- Jest... w porządku. - odpowiedział po chwili zawahania.
- Coś nie tak? - spytał natychmiastowo Gaara. Czy ktoś mu dokucza? Nie ma zamiaru pozwolić, aby jakieś durne dzieciaki nabijały się z jego synka! Nawet, jeśli nie są spokrewnieni!
- Po prostu... Nie wychodzą mi najlepiej techniki. - odrzekł powoli.
- Ale cokolwiek się dzieje. - zaśmiał się ze skrępowaniem ojciec chłopca - Nie martw się, Metal! - poklepał syna po ramieniu.
- Twój tata w ogóle nie potrafi używać technik, a jest świetnym ninja. - poparła go kobieta.
- Tylko niech nikt go nie uczy otwierać bram, błagam. - mruknął Kakashi, patrząc wymownie na Gaia. Maito spojrzał na niego nierozumiejąco i wzruszył ramionami z miną „o co ci chodzi?"
- Też uważam, że lepiej mu będzie bez tej techniki. - zgodził się Gaara, zerkając przelotnie na Lee.
- Z chcę tylko powiedzieć, że byłem wtedy o krok od śmierci przez ciebie. - zauważył, wskazując na ukochanego trzymanymi pałeczkami.
- A mi praktycznie nic nie jest. - stwierdził Gai, ściągając brwi.
- A wstań i przejdź się do lodówki i z powrotem. - poprosił go Kakashi, uśmiechając się słodko-złośliwie.
Tenten i Pakkun westchnęli. Ledwo usiedli do stołu i już się zaczyna.
- Czy to jest wyzwanie, Rywalu?!
- Prawdopodobnie powstrzymałem cię przed samobójstwem. - odrzekł Gaara, mrużąc oczy.
- Chłopaki... - westchnęła kobieta. Metal zasłonił uszy piąstkami.
Łup!
Wszystkie pary oczu skierowały się na ścianę, na której powinno wisieć zdjęcie Neji'ego. To ono spowodowało ten hałas. Ramka spadła na ziemię, łamiąc się, a szybka rozbiła się na drobne kawałki.
- Rozzłościliście wujka Neji'ego! - oznajmił Junior po chwili ciszy. Tenten uśmiechnęła się smutno, Gai i Lee spuścili smętnie głowy.
Pierwszy podniósł się Gaara. Wszedł do składzika zaraz koło kuchni, skąd wziął szufelkę oraz zmiotkę i podszedł do rozbitej fotografii.
- Wybacz nam, Neji. - powiedział cicho, ostrożnie podnosząc samo zdjęcie. Odłożył je na bok i zaczął zbierać szkło oraz drewno.
Kakashi również wstał. Wyszedł na chwilę do gabinetu, a gdy wrócił niósł dodatkowe krzesło, które dostawił do stołu.
- Jesteś spóźniony, Neji. - powiedział pół żartem, biorąc do rąk zdjęcie Hyuugi i oparł je o pustą miseczkę, którą postawił przed dodatkowym krzesłem.
- Wiecie... - zaczęła powoli Tenten, patrząc w stół - Dzisiaj jest rocznica. - Dokończyła.
- Czego? - spytał Gai.
- Równo dwadzieścia lat temu... - zawahała się - Uformowaliśmy naszą drużynę. - dokończyła. Lee otworzył i zamknął usta, uśmiechając się szeroko.
- Drużyna Gaia. - dodał, kiwając głową.
Gaara i Kakashi wymienili między sobą spojrzenia. Czuli się trochę wyobcowani w tej chwili. To była bardzo intymna sytuacja dla Gaia i jego dawnych uczniów. Obaj skinęli jednocześnie głowami.
- Gaara, możesz ze mną na chwilę wyjść? Muszę cię o coś poprosić, póki pamiętam.
- Oczywiście. - wstali od stołu i ruszyli ku drzwiom tarasowym. Pakkun poczłapał za nimi, wyczuwając ciężką atmosferę. Nikt, poza Metalem, nie zwrócił szczególnej uwagi na ich wyjście. Pozostała trójka Drużyny Gaia, siedziała w wymownym milczeniu. Zapewne całe trio wspominało dobre i złe chwile spędzone z brakującym, czwartym członkiem zespołu.
Kakashi naciągnął maskę na twarz, wychodząc jako pierwszy. Gaara zamknął za nimi drzwi i posłał mało uważne spojrzenie osobom przy stole. Chyba powinien przejść się do lekarza. Z jego oczami działo się coś niedobrego. Przez chwilę odniósł wrażenie, jakby na dostawionym przez Hatake krześle, siedziała postać o długich włosach.
Siwowłosy podszedł do starej szopy, w której trzymali narzędzia i odrobinę drewna do kominka.
- Dajmy im kilka minut. - westchnął, otwierając drzwiczki. Zawiasy skrzypnęły przeraźliwie. Wyciągnął ze środka stare, zielono-pomarańczowe frisbee. Zamachał nim przed pyszczkiem Pakkuna.
- Chyba sobie kpisz, Kakashi. - mruknął pies, patrząc na niego z politowaniem.
- Z Juniorem się bawisz.
- Bo Junior to Junior. Jemu pozwolę nawet bawić się moimi uszami. - stwierdził z pełną powagą. Gaara westchnął, przymykając oczy i mruknął pod nosem coś, co zabrzmiało jak „wolę koty" - Pewnie dlatego, że mieszkasz w wielkiej kuwecie. - odrzekł, drapiąc się tylną łapą za uchem.
Kakashi wyprostował plecy, patrząc ze znudzeniem w niebo. Gaara czasami zastanawiał się w jaki sposób Hatake i Maito zostali parą. I jak ze sobą wytrzymywali. Byli niczym ogień i woda - jeden cichy, drugi głośny. Rudowłosy uśmiechnął się lekko. No tak. On i Lee byli tacy sami, jak oni. Nie ma się, co dziwić Kakashiemu, że przez te wszystkie lata od Czwartej Wojny, trwa przy boku Gaia.
- Mogę o coś spytać?
- Mów.
- Czemu Gai?
- A czemu Lee? - spojrzał na niego kątem oka - Nie wiem czemu. Chyba od zawsze był dla mnie kimś więcej niż „odwiecznym rywalem". - przy dwóch ostatnich słowach spapugował głos Maito - Jednak uświadomiłem to sobie dopiero, kiedy zobaczyłem jak otwiera wszystkie bramy i dotarło do mnie, że to mogą być ostatnie chwile, kiedy go widzę.
Gaara pokiwał w zrozumieniu głową. On sam nie wiedział kiedy zdał sobie sprawę ze swoich uczuć. Ale wiedział, że nie zniósłby widoku śmierci Rocka.
- Hej! - zwrócili głowy w kierunku domu. W drzwiach stał Lee - Co wy robicie? Jedzenie wam wystygnie! - krzyknął.
- Już idziemy! - odkrzyknął Kakashi, unosząc dłoń i posłał mu uśmiech przez maskę. Poklepał Gaarę po ramieniu, wrzucając latający dysk z powrotem do szopy - Wracajmy. - rzucił do swoich towarzyszy i razem zwrócili się do budynku.
Tenten akurat skończyła nalewać do szklanek słodki napój o owocowym smaku.
- Bąbelki! - ekscytował się Metal. Gaara pomyślał, że to całkiem naturalne dla chłopca i jego ojca (plus minus Gai) - ekscytacja praktycznie wszystkim, co się rusza.
- Co robiliście? - spytał ciekawsko Gai, patrząc jak mężczyźni siadają na swoich miejscach.
- Omawialiśmy jaki piasek kupić do kuwety dla Pakkuna. - odrzekł pośpiesznie czerwonowłosy, posyłając psu złośliwe spojrzenie.
- Które buty są twoje? Czuje silne parcie na pęcherz. - burknął ninken.
- Bądźcie cicho. Irytujecie tym wujka Neji'ego! - upomniał ich obu sześciolatek. Przeniósł swoje spojrzenie na kobietę - Wujek pyta, czemu nie nalałaś mu napoju.
Wszyscy zamilkli, patrząc w oszołomieniu na chłopca.
- Jak... Jak to? - wykrztusiła.
- Normalnie! - wzruszył ramionami i wskazał na puste miejsce przy stole - Nie jest głodny, ale chciałby się napić!
- O czym ty mówisz, Metal? - spytał Lee, kładąc ostrożnie dłoń na ramieniu synka - Jego tu nie ma...
- Jest! - zaprotestował - Mówi, że wy go nie widzicie, bo macie zepsuty wzrok czy coś takiego! Ale ja nie mam, więc go widzę!
Zapanowała cisza.
- Metal... - westchnął ojciec - To nie moż-
- To jest możliwe. - przerwał mu Gaara. Wszyscy wbili w niego spojrzenia, a on sam uciekł wzrokiem w bok - Dzieci... Dzieci czasami widzą zmarłych.
- Bo są najczystsze w sercu i na duszy. - dokończył za niego Pakkun - Szczególnie, jeśli zmarły kochał dziecko, które go dostrzegło.
- Neji zmarł przed narodzinami Juniora. - zauważył Gai, obserwując jak Lee beznamiętnie gładził syna po włosach.
- Widocznie nie przeszkadza mu to w kochaniu Metala. - odparła Tenten z uśmiechem. Podniosła się ze swojego miejsca i poszła do kuchni po świeżą szklankę, do której nalała napój. Następnie postawiła naczynie przy wolnym miejscu - Przepraszam, Neji. - szepnęła cicho.
- Te spotkania z obiadu na obiad robią się coraz dziwniejsze. - westchnął Kakashi, masując skronie.
- Czekam tylko, aż Lee i Dzieciak z pustyni spłodzą dziecko. - mruknął spod stołu Pakkun.
- Ja czekam na dzidziusia dziadka Kashiego i dziadka Gaia! - oznajmił radośnie mały Lee.
Po raz kolejny zapadła grobowa cisza. Pierwszy przerwał ją Gaara, śmiejąc się tak głośno i mocno, że złapał się za brzuch. Z kąciku jego oczu pociekły łzy. Po chwili dołączyli do niego Tenten, Lee i Metal. Kakashi uśmiechnął się do siebie pod nosem, a Gai zarumienił się niczym pomidor.
- Gaaaai~ - Hatake położył dłoń na udzie partnera i przejechał po nim w górę i w dół - Postarajmy się o dziecko!
- Mowy nie ma, Rywalu. - odparł sucho.
- Ale Gaaai~!
- NIE!
- Nawet wujek Neji się śmieje! - oznajmił Metal, patrząc z iskierkami w oczach na Gaarę. Ten poczochrał mu włosy.
- To dzięki tobie, Metal. - zapewnił go z dumnym uśmiechem - My go tylko złościliśmy, ale ty go uszczęśliwiłeś.
- Tak! - przytaknął chłopiec, patrząc z szerokim uśmiechem na puste miejsce - Wujek mówi, że nareszcie jesteśmy w komplecie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top