Zaklęcie Niewybaczalne
-Podaj swoje imię i nazwisko.
Cisza.
- No proszę cię... - westchnął Syriusz i przejechał dłonią po twarzy ze zmęczeniem.
Cisza i intensywne spojrzenie Jamesa.
- To tylko imię.
Cisza.
Syriusz spojrzał na stojącego za nim Remusa, który patrzył w sufit kręcąc głową z politowaniem.
- Powiedz chociaż pierwszą literę.
James wydał zduszony dźwięk i patrzył na Syriusza, jakby był najśmieszniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widział.
-No to powiedz jak ja mam na imię.
- Kretyn. – zaśpiewał James cicho i szarpnął się po raz setny na krześle. – Siedzimy tu już od dwóch godzin, odpowiadam w kółko na te same pytania. Ale powiem to jeszcze raz. NIC MI NIE JEST! oraz CHCĘ ZOBACZYĆ SIĘ Z LILY!
Syriusz spojrzał za siebie na Remusa, który tylko wzruszył ramionami.
- Musimy mieć pewność. – powiedział Syriusz i patrzył mu głęboko w oczy, jakby mógł dojrzeć w nich szaleństwo. – Wiesz jak bardzo by zabolało Lily, gdyby okazało się, że jesteś...
- Nie jestem Łapo! Powtarzam ci to już tysięczny raz! I chcę zobaczyć się z moją żoną!
Remus westchnął i machnął różdżką, a pasy przy krześle Jamesa pękły.
- Kingsley nas za to zabije... - szepnął Syriusz wściekle do Remusa, kiedy James jak burza poszedł do drzwi.
- Przypominam ci, że to był twój pomysł, żeby ich przesłuchiwać barykadując się w tej sekcji! – odszepnął z tym samym żarem wilkołak, a Syriusz tylko prychnął.
- Miałem siedzieć bezczynnie i godzić się na to, że Harry torturował ich ponoć do utraty zmysłów? Jaki idiota by w to uwierzył! Harry nigdy by nie rzucił na swoich rodziców tego zaklęcia...
- Rzucił. – warknął James i siłował się z klamką.
Odwrócił się do nich twarzą, a minę miał taką, że nie powstydziłby się jej sam Bazyliszek...
- Otwierajcie. – rozkazał.
Remus odblokował drzwi.
- Jak to rzucił?! – zawołał za nim Syriusz, drepcząc mu po piętach.
- Malfoy mu kazał, to nie tak, że miał specjalnie jakiś wybór. – mruknął James i dopadł do drzwi, za którymi wiedział, że będzie Lily.
Po prostu mógł ją wyczuć, jej frustrację i strach.
- Siedziała tam sama przez dwie godziny? – zapytał niebezpiecznie cicho i przyparł Syriusza do ściany.
- I ona i ty siedzielibyście w pokojach jak celach znacznie dłużej, gdyby nie rachitycznie-tępy umysł Blacka. – upomniał go Remus. – Powinieneś okazać mu trochę wdzięczności, a przynajmniej nie grozić śmiercią.
James puścił Syriusza i kopnął drzwi.
Jęknął z frustracji i wbił palce we włosy.
- Byłbyś tak miły? – zapytał cierpko, a Remus po krótkim wahaniu, ponownie odblokował drzwi.
- Mój umysł nazywasz rachitycznie-tępym? To on przez godzinę udawał, że nazywa się Chuck Norris i jest Strażnikiem Teksasu!
- Obaj jesteście skończonymi idiotami. – Remus wywrócił oczami. – Dlaczego ja się z wami w ogóle zadaję... - zastanawiał się na głos i wszyscy przekroczyli próg pokoju.
- James! – dało się słyszeć okrzyk.
- Lily... - pełen ulgi oddech i zaraz para wpadła w swoje objęcia.
Syriusz pocierał ramię, które James mu zmiażdżył i mruczał pod nosem...
- Ja nawet nie wiem kim ten Chuck Norris wie...
- Ale Chuck Norris wie kim ty jesteś. – odpowiedział James i pocałował Lily w policzek, kiedy ona przeczesywała jego brązowe włosy.
Remus zachichotał pod nosem, a Syriusz zmrużył oczy, nadal oczywiście nie rozumiejąc żartu.
- Nic ci nie jest? – zapytał James ukochaną.
Lily tylko pokręciła głową i przełknęła ślinę.
Miała trochę zmieniony głos, ale nic jej nie było.
- Wszystko dobrze. – powiedziała cicho. – Przepraszam.
- Za co? – zapytał zdezorientowany.
- Że musiałeś patrzeć. – wyszeptała i przyciągnęła go bliżej siebie, jakby chciała się wtopić w jego ciało.
Otulił ją ramionami i oparł policzek na jej pięknych, rudych włosach.
Nie mógł jej odpowiedzieć, chciał tylko trzymać ją w ramionach i nigdy więcej nie puszczać. To, co się wydarzyło na peronie, z całą pewnością będzie go prześladować w koszmarach, choć nawet wiedział, że wszystko jest dobrze... Po prostu dobrze.
Remus odchrząknął.
- Nie żebym się skarżył, czy coś w tym rodzaju, ale z całą pewnością radzie udało się już wedrzeć do tej sekcji, jeśli już zauważyli nasze zniknięcie i zaraz tu wejdą, żeby nas aresztować za zdradę. Dlatego zanim to się stanie może moglibyśmy ustalić, dlaczego Lily i James nie muszą już być zamykani w psychiatryku.
Lily zachichotała.
- Naprawdę Remusie? Powiedziałeś właśnie innymi słowami, że James Potter jest normalny i w pełni sprawny umysłowo. – powiedziała znacząco. – Jak dla mnie przydałaby mu się stała opieka lekarska... Jemu i Syriuszowi Blackowi. – parsknęła.
Remus uśmiechnął się pogodnie.
A Syriusz i James konspiracyjnie podnieśli brwi, przez co obaj zanieśli się śmiechem.
Kiedy się już uspokoili, a Lily wyściskała ich obu za wszystkie czasy, atmosfera trochę opadła.
- Jak? – zadał kluczowe pytanie Syriusz.
James pokręcił głową, nie wiedział, a Lily szturchnęła go w ramię.
- Nie wiesz?! – pisnęła. – Wierzyłeś, że Harry byłby w stanie nas torturować?
- Nie wiem Lils. Nie chciałem w to wierzyć, ale widziałem jak rzucał na ciebie zaklęcie po zaklęciu, słyszałem jak krzyczałaś, widziałem walkę w jego oczach, ale widziałem też, że przegrywa...
Lily smagnęła go po głowie, mocno.
- Jesteście wszyscy bandą idiotów! Nawet ty Remusie! A przecież tak niedawno rozmawialiśmy o lekcji z Moody'm!
Remus zmrużył oczy w zamyśleniu, ale nie potrafił podążyć za jej tokiem myślenia.
- Silni czarodzieje potrafią oprzeć się zaklęciu Imperiusa. – powiedziała patrząc im wszystkim po kolei w oczy. – Niektórzy potrafią zmniejszyć działanie Cruciatus...
- Lily. Harry potrafi przezwyciężyć Imperius i prawdopodobnie Cruciatus i jakbyś zapomniała przeżył zaklęcie zabijające aż dwa razy. – wytknął Syriusz. – Naprawdę sądzisz, że nie byłby w stanie użyć jakiegoś zaklęcia w odpowiedni sposób?
Lily westchnęła z irytacją.
- Pozwolisz mi dokończyć? Dziękuję. Czego trzeba, żeby rzucić zaklęcie Niewybaczalne? Inkantacji, choć potężniejsi i sprawniejsi czarodzieje jej nie potrzebuję. Oraz woli. Trzeba bardzo mocno chcieć kogoś zranić czy zabić, żeby rzucić zaklęcie odpowiednio. Harry nie ma w sobie tej nienawiści, żeby zranić w tak okrutny sposób wroga, a co dopiero mnie i Jamesa. On nie chciał nas skrzywdzić, jego magia to wiedziała, a nawet nienawiść nie wystarcza na długo, żeby zasilać czarną magię. To się wybiera, świadomie i chętnie. – powiedziała, a jej głos drżał lekko w zaklętym pokoju. – Musisz naprawdę chcieć zadać ból... cieszyć się z tego... słuszny gniew nie sprawi bólu na długo, choć Harry taki czuł, ale nie do nas, a do siebie, że nie był wystarczająco silny, żeby nas uratować.
Nikt. Nie. Zabija. Lily. I. Jamesa. NIGDY.
- A tym bardziej, nie torturuje ich do utraty zmysłów!
Ten rozdział miał być z perspektywy Harry'ego i jego poczucia winy itd., ale trochę za bardzo się przestraszyłam waszej reakcji po Peronie 9 i 3/4...
Ja naprawdę nie jestem typem sadysty i myślałam, że znajdzie się chociaż jedna osoba, która przejrzy przez słowa i zaklęcia, ale... hmm najwyraźniej Potterheads wolą trzymać się tej jasnej strony magii :P
(A teraz odezwie się fala śmierciożerców, którzy mi powiedzą jak działa Cruciatus + prezentacja) - (Oczywiście na mojej skórze... )
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top