Wielowymiarowy mentor


- Albusie! – wykrzyknął mężczyzna w lustrze i chwycił się za głowę szarpiąc siwe włosy. – Co tu robi Alexander Potter?! Dlaczego nie uprzedziłeś mnie wcześniej?! Wiesz co to znaczy, że on jest tutaj?!

- Uspokój się Nickolasie, przyjacielu, to nie jest Alexander, to Harry. Harry Potter. – wytłumaczył spokojnie dyrektor i zaprosił Harry'ego, żeby podszedł bliżej.

Znajdowali się w pokoju gościnnym na piętrze, ale nikt nie powiedziałby, że ten pokój należy do niezgrabnego domku przy Privet Drive.

Był podłużny i dość długi na jakieś 8 metrów, Harry doskonale wiedział, że ten pokój nie ma fizycznie prawa znajdować się na piętrze domu państwa Dursleyów, ale zerkając w górę i widząc sufit podobny do tego w Wielkiej Sali, wiedział już doskonale, że została tu użyta magia.

- Petunia nie była zbyt zadowolona, kiedy zobaczyła co zrobiliśmy z jej pokojem gościnnym, ale obiecałem, że zanim odejdę wszystko wróci na swoje miejsce.

- Jak to pan odejdzie? Dokąd? – zapytał Harry i rozejrzał się wokół.

Przy ścianie stał długi stół cały zawalony książkami, zwojami pergaminu i najróżniejszych zegarków pokazujących różne godziny.

A przy lustrze znajdowała się niewysoka etażerka z szklaneczką brandy i miseczką z żółtymi cukiereczkami.

- Muszę wracać do mojego wymiaru. – powiedział smutno i położył rękę na ramieniu Harry'ego ciągle przyglądając mu się z zainteresowaniem.

Nickolas również przyglądał się Harry'emu bardzo wnikliwie.

- A co z Alexandrem? – zapytał cicho patrząc na Harry'ego. – Jeśli ty tu jesteś, to czy on...?

Harry zmarszczył brwi.

- Przykro mi, ale nie znam nikogo o imieniu Alexander. – powiedział spokojnie.

- Nie masz brata? – spytał Nickolas.

- Mam, ma na imię William.

- Widzisz Nickolasie? – zagadnął Dumbledore. – Jednak bliźniacy mogę przeżyć w jednym wymiarze.

Harry poczuł się, jakby połknął na raz jeden z dropsów dyrektora.

- Nie mam bliźniaka profesorze. Will jest młodszy ode mnie o trzy lata.

- Oh. – wymamrotali jednocześnie dyrektor i nieznajomy w lustrze.

Przez chwilę nikt się nie odzywał.

Harry zastanawiał się... Jakby to było mieć brata bliźniaka? Wiedział, że nie zastąpiłby Willa na nikogo innego! Ale... przecież ledwie go znał? Jednak czuł, w sercu, w sobie, nawet nie głęboko, że kocha tego idiotę.

- Myślałem, że zna pan Willa. – wytknął nagle Harry i odsunął się od dyrektora. – To on powiedział mi, że tu pana znajdę.

Dumbledore podniósł brwi.

- Nigdy wcześniej go nie spotkałem, mogę ci to przysiąc. Nie opuszczałem również Privet Drive odkąd znalazłem się tu dokładnie sześć dni temu, ratując się z jak odkryłem po przybyciu do tego wymiaru, opanowanego przez śmierciożerców Hogwartu.

- Rozumiem... - odparł Harry po chwili wahania.

Dumbledore skonstruował dwa bardzo wygodne fotele z wysokim i miękkim oparciem.

- Może usiądziemy?

Nickolas zacmokał zniecierpliwiony.

- Tracimy czas Albusie. – powiedział zażarcie. – U nas czas mija może wolniej niż u ciebie, ale płynie dalej! Turniej musi trwać. Wiesz, że robi się niebezpiecznie. Alexander...

- Wszystko to już wiem. – przerwał mu dyrektor i spojrzał na nierozumiejącego Harry'ego. – W moim świecie aktualnie trwa Turniej Trójmagiczny. – wytłumaczył spokojnie. – Boimy się, że Voldemort może wykorzystać tę sytuację do powrócenia do magicznego świata. Sprawa jest tym bardziej trudna, bo nasz aktualny nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, nie jest zbyt optymistycznie nastawiony na pracę w naszej szkole. Został w pewnym sensie do tego zmuszony, ale to przynajmniej człowiek znający się na swoim fachu. Wystarczy spojrzeć tylko na jego syna Sorena, to bardzo potężny i dobrze wyuczony młodzieniec...

- Dumbledore... - przerwał mu Nickolas przeciągle i potarł twarz. – Będziesz zachwycać się chłopcem później. Wracając do sprawy! Myślę, że znalazłem sposób, żeby ściągnąć cię z powrotem.

- To doskonała wiadomość! – zachwycił się dyrektor. – Wiedziałem, że ktoś taki jak Nickolas Flamel na pewno mnie nie zawiedzie.

- Nickolas Flamel? – zapytał Harry i z ciekawością przypatrzył się mężczyźnie w lustrze.

- Do usług. – skłonił głowę ów starszy pan.

- To zaszczyt. – oddał gest Harry. – Dużo czytałem o panu... - zaczął mówić i zorientował się, co mówił.

Czytał o Nickolasie Flamelu.

W Mrocznej Grocie. – Którą pamiętał.

Pamiętał bibliotekę, obszerną, pełną ksiąg, których niewolno mu było dotykać dopóki Narcyza nie została wcześniej o tym poinformowana, a tym samym Czarny Pan.

Pamiętał treningi z Bellą. „Sesje", tortury. Próby ucieczek. Tortury. Misje. Tortury zdrajców, szlam, wilkołaków i innych magicznych stworzeń. Pamiętał sierocińce. Płomienie. Widział swoją maskę... I pamiętał samotne posiłki w swojej przestronnej komnacie... I... Nic więcej...

Jego myśli, które tak mocno starał się zebrać, rozproszyły się całkowicie, kiedy ciężki, lecz perlisty śmiech Nickolasa Flamela rozległ się w pokoju.

- Ile razy już to słyszałem! – zaśmiał się gromko. – Ale chyba jeszcze nigdy od kogoś w tak młodym wieku. Ile masz lat chłopcze?

Harry zdusił gniew, który zatlił się wewnątrz niego.

- W lipcu skończę 17. – odparł sucho.

Dumbledore obserwował Harry'ego kątem oka i jego oczy się zatliły.

- Wspominałeś, że cierpisz na amnezję?

Głowa Harry'ego podskoczyła w jego stronę i cały gniew wyparował i przemienił się w ciekawość.

- Zgadza się. Może mi pan z tym jakoś pomóc, profesorze?

Dumbledore zerknął na Nickolasa spod swoich okularów w kształcie półksiężyców, a Nickolas uśmiechnął się chytrze, zadowolony, że znowu może pokazać jak wspaniała jest jego wiedza i dobra pomoc.

- Pamięć jest bardzo delikatnym narzędziem. – powiedział i zaplótł palce na piersi. – Powraca z czasem, często pod wpływem chwili, wrażenia deja vu. Ale można ją oczywiście pobudzić, np. silną emocją.

Harry zmarszczył brwi.

- Miłość Harry. – próbował uprościć Dumbledore. – Nie ma potężniejszej siły. Jeśli chcesz odzyskać pamięć szybciej, to tylko za jej pomocą.

Harry wbił wzrok w swoje dłonie.

Miłość... - to brzmiało obco, jakby pusto, ale jednocześnie było tak pełne, że nie można było skupić się na żadnym szczególe.

Coś jak porównanie kubizmu a sztuki baroku.

W jednym wypadku to jest coś tak prostego, tak syntetycznego, że wydaje nam się, że przecież to nic trudnego, coś łatwego i przejrzystego, ale z drugiej strony – jest chaos. Pełnia barw, kolorów, odcieni, szczegółów, emocji, tajemnic, kunsztu, ukrytych tajemnic, znaków. Obraz słowa tak wypełniony, że staje się niezrozumiałą i nieczytelną masą, choć wyróżniamy podłużne lub poprzeczne linie, jakieś kształty- odczytujemy je i mamy iluzję, że poznaliśmy pewne tajniki tej dziedziny, a jednak nadal nie wiemy nic.

Nadal jest coś co możemy odkryć, tylko pytanie:

Czy chcemy? Czy zadowolimy się tym co już mamy?

Harry wstał.

Dumbledore ani Nickolas go nie zatrzymywali, kiedy opuszczał pokój, ale wymienili drobne i smutne uśmiechy.

Na schodach Harry zobaczył Dudleya stojącego na korytarzu z pytającym wyrazem twarzy i skrzyżowanym rękoma, jakby pytał-

- Co się stało?

Harry pokręcił lekko głową i zszedł na parter, a potem w stronę wyjścia na ogród.

- Muszę się przewietrzyć. – wymamrotał i włożył ręce do kieszeni granatowej bluzy.




(Jutro mam test z historii sztuki  - nie z baroku ani nie z kubizmu, a z romanizmu... Mam nadzieję, że przez ten rozdział niczego jutro nie pomylę)

Nie miałam pomysłu na inny wymiar dla Dumbledore, aż do dzisiejszej nocy, bo przyśnił mi się taki alternatywny świat z bliźniętami Potter. 
Mam na 100% zamiar napisać fanfiction na ten temat! Alexander i Harry jako bracia, Lily i James żyją - oczywiście Syriusz również! I ten nauczyciel OPCM-u i Soren ! Jejku to był świetny sen! Nie znalazłam też żadnego innego fanfiction podobnego do mojego snu ( a szukałam cały dzień!) więc macie to AU jak w banku!
ALE - najpierw oczywiście musimy skończyć Rodzinną Krew!

Czy ktoś z czytelników tego ff czeka na kontynuację innych moich opowiadań o HP?  (Pewnie pomysł o nowym opowiadaniu ich niezbyt ucieszy... kolejne opóźnienia..)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top