W strachu przed nieznanym
Leżał na miękkim materacu, przykryty miękką i ciepłą pościelą w zielone wzory. Pod głową miał poduszkę, która pachniała znajomą wonią.
Nie musiał nawet otwierać oczu, żeby wiedzieć, gdzie jest. Po prostu wiedział.
Uśmiechnął się nieświadomie pod nosem, czując się jak w każdy inny dzień, w który budził się na Grimmuald Place.
Wydawało mu się, że skoro teraz już nie śpi, za jakiś czas usłyszy wołanie Lily na śniadanie, a potem wesołe kroki Willa, schodzącego na dół i echo rozmów. Zszedł by do kuchni, gdzie wszyscy, by już zajęli się swoim śniadaniem i cicho i obserwował próbując wtopić się w ich towarzystwo..
Ale nic z tego się nie działo.
Otworzył oczy i zdał sobie sprawę, że słońce nie zdążyło jeszcze wzejść, a po chwili uświadomił sobie z dziwnym bólem w sercu, że słońce... właśnie zaszło.
Czuł się odrętwiały. To wina eliksirów.
Usiadł na łóżku bez problemu i dotknął bosymi stopami chłodnej podłogi. Podwinął rękaw koszulki i zobaczył bandaż.
I dopiero w tej chwili zrozumiał, że to nie sen.
Podłoga skrzypnęła pod jego stopami, kiedy oparł na niej swój ciężar i zza ramy łóżka dostrzegł wystający łeb czarnego psa.
Przez chwilę się w niego wpatrywał, tak jak pies w niego. Tyle, że pies wyglądał spokojnie, a on był spanikowany. I to bardzo.
Usiadł po turecku na łóżku i zamknął twarz w dłoniach.
- Przepraszam. – powiedział cichutko.
Pies się poruszył uderzając swoimi pazurami o drewniany parkiet, a potem z cichym POP przemienił się i usiadł obok Harry'ego na łóżku z westchnięciem.
- Nie wiem, co powinienem z tobą zrobić. – usłyszał chłopak i poczuł, że Syriusz przyciąga go do siebie. – Czy jeśli cię zmuszę do obiecania mi, że więcej tego nie zrobisz, posłuchasz?
Harry patrzył na niego przez długą chwilę, myśląc.
Chciał powiedzieć, tak! Ale z drugiej strony nie chciał okłamywać Syriusza, bo wiedział, że odpowiedź może brzmieć - nie.
Syriusz opuścił głowę.
- Nie rozumiem, co cię podkusiło, żeby uciec. – powiedział cicho i beznamiętnie. – Nie wiem, co chciałeś tym zyskać. Było ci lepiej Harry? Z dala od rodziny i przyjaciół? A może ty tak nas nie postrzegasz?
- Nie, to nie prawda. Przecież wiesz, że ja...
- Myślałem, że wiem! Myślałem, że nam ufasz! Że po tym wszystkim będziemy mogli w końcu iść na przód! – krzyknął Syriusz wstając. – Może i było ci trudno, ale każdy z nas kogoś stracił! Nie jesteś wyjątkiem od reguły i nawet ty. – Harry wzdrygnął się na zimny ton Syriusza. – Nie jesteś ważniejszy od reszty. A skrzywdziłeś swoich rodziców, Willa, mnie ... - pokręcił nerwowo głową. – Bo łatwiej jest uciec! Zostawić to, z czym nie potrafimy sobie poradzić!
Harry odwrócił wzrok i zagryzł wnętrze policzka.
- Czy Remus uciekł?! Stracił syna, na miłość boską!
- Wiem.
- Wiesz?! To pogratulować, że przynajmniej tyle wiesz o swojej rodzinie. Tyle cię to obchodzi. Wiesz, przez co Will przechodził przez te miesiące, kiedy cię nie było? Co Lily i James czuli? To najlepsi ludzie jakich poznałem. Zasługują na coś więcej.
Harry czuł się, jakby Syriusz go teraz conajmniej uderzył.
Oczy zaczęło go szczypać, bo wiedział, że animag ma rację.
Syriusz chyba też zrozumiał, że powiedział za dużo.
- Jesteś w końcu ich synem... powinieneś... mógłbyś...
- Ale nie mogę! – krzyknął Harry przez łzy, nie pozwalając im wypłynąć. – Sam wiesz, że lepiej im będzie beze mnie! Nie potrafię być taki jak wy! Nie potrafię udawać, że nic się nie stało, że wszystko zawsze takie było! Uciekłem, bo widziałem jakim ciężarem jestem dla Jamesa... dla taty. Widziałem jak mama wszystko ustawia, żeby wyglądało dobrze, żebym czuł się komfortowo, ale ich kosztem! Will radził sobie beze mnie przez całe życie. Ledwie mnie zna, tak jak ja jego! Nie jesteśmy braćmi jakimi powinniśmy być i nigdy nie będziemy!
- To nieprawda. – powiedział cichy głos spod drzwi.
Harry odwrócił się w tamtą stronę i zamarł.
- Jesteś moim bratem choćby nie wiem co. – powiedział twardo Will. – Nawet kiedy nie będziesz chciał, nadal nim będziesz i nic nie zdoła tego zmienić.
- William. Wyjdź. Nie przemówisz do niego...
- Nie mów o nim jak o jakimś przestępcy! – krzyknął Will wchodząc do pokoju w tym samym czasie, kiedy Harry zerwał się na nogi i wykrzyknął :
- Nie waż się mówić do niego takim tonem.
Bracie popatrzeli po sobie z jakąś formą ulgi, a Syriusz stał gapiąc się to na jednego to na drugiego.
- Przepraszam. – powiedział Harry patrząc na Willa.
- Nie masz za co. Wszystko mi powiedziała, kiedy nie napisałeś.
Harry zerknął na puste drzwi, a potem z powrotem na Willa i kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
Syriusz odchrząknął.
- Ona?
Will przewrócił oczami i otworzył usta, żeby wytłumaczyć, ale Harry w jednym skoku był obok niego i zatkał mu usta.
- Hedwiga. – palnął.
Syriusz podniósł jedną brew , a ukrywanie rozbawienia słabo mu szło.
- Twoja sowa?
Harry potaknął energicznie próbując wyjść z lepszym kłamstwem, dalej zasłaniając usta Williamowi, który zaczął krztusić się ze śmiechu.
Syriusz wystawił dłoń przed siebie i pokręcił głową zamykając oczy i uśmiechając się lekko.
- Oszczędź sobie wysiłku. – powiedział z humorem. – Dziewczyna i tak jest teraz twoim najmniejszym problemem.
- Dziewczyna? – rozległ się głos. – Jaka dziewczyna? Will jest za młody na dziew... Harry. – imię Harry zabrzmiało bardzo, bardzo nieprzyjemnie w ustach Lily Potter.
- O mamo... - jęknął Will odwracając się i stając przed swoimi rodzicami.
Ok, jest już "tyrada" Syriusza... ja naprawdę nie lubię pisać, jakby on był taki - bad guy, czy coś... Ale na lekcję od Potterów dla Harry'ego musicie poczekać do jutra!
WIEM. Jestem niesprawiedliwa itd. ale tylko przypominam! - Jak mnie zabijecie to nie będzie już żadnego nowego rozdziału i to nigdy, nigdy!
A Will trochę wydoroślał, co? Ma już 14 lat!
(Will jest z.. załóżmy 25 luty 1983? No trzy lata różnicy... Może czas znaleźć mu jakąś dziewczynę? Ewentualnie chłopaka?)
:P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top