Sam się doczekał

Voldemort zabił Alecto. (Brawa proszę XD)

Takiej wściekłości nie doświadczył nawet kiedy dowiedział się, że Sanguis został uprowadzony przez tego starca! A Merlin mu świadkiem, że w tamtym czasie jego wytrzymałość była na skraju upadku.

Teraz nie był nawet zły czy wściekły.

To był nowy poziom, czysta furia.

Nagini owijała się koło jego stóp kiedy przemierzał salę usianą trupami, przypominając mu cicho, że ten bachor na pewno to odczuł.

I dobrze. - myślał, ale gdzieś głęboko w sobie martwił się, że trauma po takich wybuchach za głęboko odbije się w umyśle chłopaka i nie będzie w stanie go odzyskać.

Tak.

Czarny Pan nie miał zamiaru go sobie odpuszczać, jednak tym razem zajmie się tą sprawą osobiście. Harry Potter nadal był jego Sanguisem, dzieciakiem, który był przecież tak doskonały. Kiedy spuścił go z oczu? Kiedy to się zaczęło? Kiedy zdradził?

Pytał sam siebie w kółko i w kółko, a odpowiedzi nie otrzymywał.

Podejrzewał, że Harry najprawdopodobniej uda się do tego starego głupca i do swojej szlamowatej matki, wiedział już na pewno, że znał tego zdrajcę Blacka.

Westchnął i pogładził zimną skórę węża, pomyślał o Regulusie.

Ach. To był wspaniały śmierciożerca, dlaczego wszyscy dobrze go zdradzali?

- Mogę go znaleźć, panie... - syknęła Nagini. - Mogę go s-sprowadzić.

- Nie, jeszcze nie. Nie chcę ryzykować, żeby stracić i ciebie.

Voldemort przytaknął pogrążony w swoich myślach.

- Ale nie martw się moja miła, jeszcze mi się przydasz.

Machnął ręką w stronę kilku śmierciożerców trzęsących się pod ścianą, dając znak, że mogą już posprzątać.

Nie zaszczycił Belli ani Avery'ego nawet jednym spojrzeniem, kiedy przychodził obok ich ciał trzęsących się i cicho jęczących w spazmach bólu, bo wcześniejszych torturach.

Spojrzał na Severusa Snapa i wskazał mu drzwi, aby ten podążył za nim.

Weszli do obszernego pokoju z kominkiem.

- Wiesz gdzie on jest Severusie? - spytał cichym i przerażającym głosem siadając w fotelu i pozwalając Nagini owinąć się wokół jego dłoni.

Snape przełknął cicho zachowując beznamiętny wyraz twarzy.

Nie ważył się usiąść, choć w pokoju było jeszcze kilka innych foteli.

- Chłopak pojawił się pod drzwiami kwatery głównej po północy. Nie było mnie na miejscu kiedy to się działo, byłem na prośbę Dumbledora razem z innymi, szukając go. Zajrzałem tam tylko dziś rano, zanim zostałem wezwany. Nie dopuszczono mnie do niego. - skłamał gładko wyuczoną kwestię od dyrektora.

- Nie ufają ci dostatecznie? - spytał chłodno. - Podejrzewają cię?

- Możliwe. Ale to nie był główny powód. Z tego co udało mi się podsłuchać, wiem, że był w bardzo złym stanie kiedy trafił do Blacka, bo ten akurat był w kwaterze z wilkołakiem, a później... Znalazł się w wielkim bólu, mój panie. - to ostatnie dodał nieco ciszej, nie wiedząc jak Czarny Pan może zareagować.

Jednak ku jego zaskoczeniu, Voldemort tylko uśmiechnął się smutno.

- Lepiej już wracaj. Chcę wiedzieć o wszystkim co dotyczy Harry'ego Pottera. - stwierdził Voldemort, ale zanim Severus zdążył wyjść, zapytał. - Dumbledore zostawi go w kwaterze głównej dla ochrony czy go gdzieś przeniesie? To by bardzo ułatwiło sprawę.

Snape przymknął oczy i powoli odwrócił się do Czarnego Pana.

Zatrząsł się kiedy spojrzał na węża, który owijał się na fotelu.

Wiedział, że Czarny Pan może zadać to pytanie i tego najbardziej się bał.

- To nie jest jeszcze nic pewnego... - zaczął powoli, kuląc się w sobie.

Spojrzenie Voldemorta stwardniało i rozświetliło się w ponurej ciekawości.

- Chcą go wysłać do Hogwartu... mój panie...

- CRUCIO!

Wrzaski, które można było usłyszeć w Mrocznej Grocie nie należały tylko do Severusa Snapa i nie był też wrzaskami czystego bólu.

Były tam też wrzaski frustracji.

Bo nawet Czarny Pan wiedział, że z Dumbledorem w gabinecie dyrektora, nie zdoła wyciągnąć ucznia z Hogwartu.

A San... Harry, nie był zwykłym uczniem.

Patrząc na dzisiejsze gazety, można było zakrztusić się z wrażenia.

A Voldemort tylko zacisnął mocniej pięści i przewrócił stolik, na którym leżał egzemplarz Proroka Codziennego.

HARRY POTTER ODNALEZIONY!

CHŁOPIEC, KTÓRY PRZEŻYŁ - POWRACA

Kilka dni temu do Ministerstwa Magii dotarła wiadomość, że Harry Potter, syn Lily i Jamesa Potterów, wcale nie zginął w tragicznym ataku mającym miejsce 31 października 1981. Zamiast tego został porwany przez Tego, Którego Imienia Niewolno Wymawiać i w bliżej nie określonym czasie zostało na nim użyte zaklęcie uśmiercające.

Co najbardziej zaskakuje w tym wszystkim?

A to, że Harry Potter nie zginął od zaklęcia zadanego mu przez Sami Wiecie Kogo!

Wyszedł z tego bez większych urazów, jedynie z niewielką blizną na czole w kształcie błyskawicy.

Dziś rano nasza redakcja, została poinformowana, że w nocy chłopiec, który zasłużył sobie w naszej opinii na tytuł Chłopca, Który Przeżył, zdołał uciec z siedziby Czarnego Pana i znajduje się pod opieką dyrektora Hogwartu - Albusa Dumbledora.

„ Albus Dumbledore otrzymał oficjalny tytuł opiekuna chłopca, pomijając prawa jego rodziców. Ministerstwo zdecydowało, że tak będzie najlepiej. Nie wiemy w końcu w jakim stanie psychicznym chłopiec obecnie się znajduje! Żył przecież przez 15 lat w warunkach z całą pewnością dalekich od normy."

- Mówi Minister Magii, Korneliusz Knot.

Jednak nie każdy zgadza się z decyzją ministra.

Potterowie otrzymali wiele życzeń i gratulacji w związku z odzyskaniem syna, jednak do tej pory nie udało nam się otrzymać od nich komentarza w tej sprawie.

*Więcej o ataku w Dolinie Godryka na stronie 13

*Prawa i obowiązki opiekunów zastępczych na stronie 15

*Czy Korneliusz Knot dalej utrzyma się na posadzie Ministra? Strona 18

Opracowała - Rita Skeeter



"NIE ŻAŁUJ PODJĘTYCH DECYZJI, ŻAŁUJ REZULTATÓW" - Signus

Dziękuję

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top