Rzadka rzecz -między braćmi zgoda

Harry dawno nie czuł takiej ulgi jak teraz.

- Jak? – zapytał szybko. – Czego się dowiedziałeś Will?

William zerknął w bok w stronę kuchni, a potem z westchnięciem powrócił wzrokiem do Harry'ego.

- Nie spodoba ci się to... - zaczął nerwowo. – Ale myślę, że gdybym wszedł do jego umysłu, byłbym w stanie wyciągnąć go na powierzchnię ponad tego złego Malfoya...

- Nie. – odpowiedział od razu Harry. – Nie ma takiej opcji. Nie pozwolę ci z nim walczyć w taki, ani w żaden inny sposób. Nie myśl sobie, że mając te swoje sny...

- Prorocze sny. – wtrącił Will zniecierpliwiony.

- I manipulując rzeczywistością...

- Tylko kierując ścieżki na pomyślniejsze alternatywy! – Will znowu przerwał Harry'emu.

- To nic nie zmienia William! Nie zbliżysz się do Malfoya. Nie pozwolę, żeby coś ci zrobił.

- W takim razie nie uratujemy Dracona. – stwierdził Will i założył ramiona na piersi.

- Musi być inny sposób.

- Harry... Nie ma innego...

- Możecie przestać się kłócić?! – rozległ się krzyk. – Może i mam w sobie jakieś magiczne korzenie, ale i tak byłbym bezużyteczny, gdyby któryś z nich się obudził. – Lac wyszedł z kuchni im na spotkanie z naburmuszoną miną i głośnym westchnięciem. – Będziecie tu tak stać jak jakieś trolle i się gapić?

Will wywrócił oczami.

- Wybacz Lacrimisie, masz racje, musimy się zbierać.

Lac uśmiechnął się do niego lekko i wszedł z powrotem do kuchni.

Will i Harry poszli za nim, a Harry niósł nieprzytomnego Malfoya.

- Mamy świstoklik. – odparł leniwie Lac stając przy skraju stołu, na którym leżała cała masa nieprzytomnych głów.

Na podłodze leżała Sally, a wokół niej potłuczona filiżanka.

Po drugiej stronie oparta o ścianę leżała Lily i choć jej kubek też leżał na podłodze, był cały.

Lacrimis uśmiechał się wrednie w stronę swojej ciotki i zaczął iść w jej kierunku, ale Will stanął mu na drodze.

- Daj spokój Willy, przecież jest nieprzytomna, a poza tym, koniec końców i tak mnie zabije, daj mi chociaż ten jeden raz!

- Nie Lac. – odpowiedział twardo Will.

Harry położył Dracona przy ścianie i odetchnął kilka razy ciężko.

- Skąd się w ogóle znacie? – zapytał młodszych chłopców, którzy kłócili się ze sobą nawzajem.

- Co? – odwrócili się do niego jednocześnie ze zdezorientowanymi minami.

- Skąd się znacie? – powtórzył wolniej Harry, a potem zmrużył oczy. – I od kiedy ty masz dziewczynę?

Will zarumienił się, a Lacrimis znowu uśmiechnął wrednie. Był trochę wyższy od Willa, więc zarzucił mu z łatwością ramię na szyję i nie przestawał się uśmiechać.

- No dalej Willy, opowiedz braciszkowi o swojej dziewczynie...

Will wyrwał się z jego uścisku i posłał mu mordercze spojrzenie.

- Poznałem tego bałwana w wakacje zanim poznałem ciebie. – odpowiedział Will. – Byliśmy na tym samym obozie.

Harry pamiętał coś, że Will był na obozie, ale nigdy nie zwrócił na to szczególnie uwagi, właściwie mało kto i rzadko kiedy, ktokolwiek z nim rozmawiał o tym, co było zanim wydostał się spod skrzydeł Voldemorta...

- Duży zbieg okoliczności, że przyplątałeś się akurat do kawiarni mojej matki. – zaśmiał się Lacrimis.

- Rzeczywiście. – westchnął Harry i przez chwilę się nie odzywał. – Dobra. Gdzie macie ten świstoklik? Eliksir powinien działać jeszcze parę godzin, ale nie wiem jak z tymi na górze.

Will potaknął i skinął na Laca, który wywrócił oczami, ale zniknął w salonie i przyniósł fiolkę z fioletowym płynem i prostą dziesięciocentymetrową pałkę o średnicy około 4 centymetrów.

- Co to jest? – zapytał Harry wskazując na fiolkę.

- To eliksir dla Laca. – wyjaśnił Will. – Może i ma w swojej krwi krew wili, czy też harpia jak wolisz, ale nadal jest mugolem i źle znosi nadmiar magii wokół siebie, a tym bardziej podróż świstoklikiem. To zabezpieczenie, żeby nic mu się nie stało.

- A dokąd zabierze nas świstoklik?

Will nie patrzył Harry'emu w oczy, a wahanie w jego odpowiedzi nie spodobało się Harry'emu.

- Dokąd William?

- Na Grimmuald Place. – odpowiedział chłopak. – Nikt tam nie był odkąd zawarłeś układ z Malfoyem, w między czasie, kiedy ministerstwo przestało śledzić wszystkie niepełnoletnie użycia czarów, ja, moja dziewczyna i Luke założyliśmy nowe zaklęcie Fideliusa na dom. Teraz ja jestem strażnikiem tajemnicy.

- Nie mogliście tego zrobić bez pozwolenia właściciela domu. Syriusz jest właścicielem.

Will zerknął na Laca o pomoc, ale ten tylko wzruszył ramionami i machnął ręką mówiąc:

- Sam się w to wpakowałeś to sam sobie radź.

- Cóż... Syriusz nigdy nie dałby mi pozwolenia na zostanie strażnikiem tajemnicy... wszyscy też byli tacy zajęci i nie w formie.

- Co zrobiłeś Will? – zapytał Harry nerwowo wznosząc oczy do nieba.

- Syriusz nie pozwoliłby mi zostać strażnikiem przy swoich zmysłach. – odpowiedział ciszej Will.

Harry patrzył na niego przez kilka chwil w ciszy, a jego słowa docierały do niego z pewnym spowolnieniem.

- Czy chcesz mi powiedzieć, że... użyłeś zaklęcia Niewybaczalnego na Syriuszu?

Will się skrzywił.

- Jak tak o tym mówisz to to brzmi naprawdę źle. – westchnął.

Harry przetarł twarz dłonią, a potem przytulił Willa do siebie.

Chłopiec był zaskoczony. Nawet bardzo.

A Harry czuł ogromne poczucie winy.

W tym czasie, kiedy Harry poznał Willa – chłopiec nawet w jego najśmielszych wyobrażeniach nie byłby w stanie użyć zaklęcia Imperiusa. Nie stanąłby przed zaklęciem zabijającym, a tym bardziej nie pojedynkował się z własnymi rodzicami i oszukiwał ich przyjaciół.

Tamten Will był niewinny i troskliwy, chcący mieć starszego brata, bronił go przed każdym, zaczynając od większych i starszych ślizgonów po swoją mamę i tatę, których przedtem kochał najmocniej na świecie.

A kiedy się poznali – Will zginął prawie cztery razy? Może więcej... Wycierpiał tak wiele, a to wszystko przez niego – przez Harry'ego.

To przez niego, Will był w stanie rzucić zaklęcie Niewybaczalne, tylko po to, żeby móc pomóc starszemu bratu, kiedy to Harry powinien go bronić i nigdy nie powinien dopuścić do tego, żeby William musiał tak nagle dorośleć.

- Przepraszam. – powiedział do niego cicho.

Ale wiedział, że słowa to tak mało...

Chciał mu to wynagrodzić, to wszystko, to całe nieszczęście, które przyniósł od dnia pierwszego, w którym się pojawił!

- Nie masz za co przepraszać Harry. – odpowiedział Will. – Jesteś najlepszym, starszym bratem na świecie.



Już mówiłam, ale powiem jeszcze raz- w tej części nie będzie wielkiego, wspaniałego, niespodziewanego i fajerwerkowego końca.
Koniec jest końcem i niczym więcej.
A każdy koniec jest jakimś początkiem, więc zostawmy to tak :)
(to nie jest ostatni rozdział, dla jasności)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top