Powód do strachu
Harry patrzył w oczy swojej matki, które błyszczały niebezpiecznie, choć był w stanie odnaleźć w nich ulgę. Nie patrzył na Jamesa. Nie musiał. Widział kątem oka jak rozluźnia i zaciska pięści, czując się tak samo zagubiony jak Harry.
- Chyba czujesz się już lepiej. – powiedziała chłodno.
Harry potaknął i przełknął gulę w gardle.
- Świetnie. – stwierdziła i przewiązała ręce na piersi.
Harry się nie odezwał. Czekał aż Lily zacznie kontynuować. Zacznie na niego wrzeszczeć, płakać, wypomni mu wszystkie błędy, sprawi, że będzie czuł się tak beznadziejnie jak powinien, ale ona się nie odezwała.
Stała, jak gdyby nigdy nic. Pokręciła tylko głową i powoli odwróciła się do drzwi.
- Lily? – zawołał za nią James.
- Czego? – warknęła na niego i obejrzała się przez ramię na Harry'ego, który wyglądał tak żałośnie, wina malowała się na jego twarzy.
Westchnęła ciężko i zacisnęła usta.
Nic nie powie? – zastanawiał się Harry i w jakiś dziwny sposób ta perspektywa przerażała go jeszcze bardziej.
- Zachowałeś się ... - próbowała, ale głos ją zawiódł i nie umiała znaleźć odpowiedniego słowa.
- Samolubnie. – wtrącił James.
Położył dłoń n ramieniu żony i coś do niej szepnął, na co ona pokiwała głową.
James wyjął coś z kieszeni spodni i podał Harry'emu, który zacisnął powieki, kiedy zorientował się, co to jest.
- Gdzie to znaleźliście? – zapytał cicho.
- To nie jest ważne, gdzie. – odparła Lily i objęła się ramionami, żeby poczuć się lepiej.
Nie patrzyła na Harry'ego, a już szczególnie nie na kartkę w dłoniach Jamesa, który dalej trzymał ją przed Harry'm.
- Nie chcę tego. – powiedział.
Will i Syriusz wymienili niezrozumiałe spojrzenia.
- Mogłeś nam powiedzieć Harry. – powiedział James opuszczając dłoń. – Wiesz, że byśmy ci pomogli.
Harry pokręcił głową i odwrócił wzrok.
- Było tego więcej prawda? – zapytała Lily. – Było ich więcej. Ale nikomu nie powiedziałeś. Jak zwykle, musiałeś postawić sobie za zadanie poradzenie sobie z problemem na własną rękę! – krzyknęła w końcu nie potrafiąc dłużej powstrzymywać wściekłości i bólu, który nagromadził się przez ten czas. – Zastanawiałeś się jak się czujemy przez ten czas, kiedy zniknąłeś?! Jasne , że nie! Nie jesteś sobie nawet w stanie wyobrazić, jak zareagowaliśmy, kiedy znaleźliśmy ten list. Myślałam, że cię porwali. Że mogłam cię już stracić.
Harry przeklął siebie pod nosem, że był tak nieostrożny.
- Co to jest? – zapytał Will.
James patrzył na Harry'ego ze złością i współczuciem.
- Dalej Harry, powiedz, co to jest. – syknął. – Wiesz jak to wyglądało? Jakbyś poszedł do nich!
- Nigdy bym tego nie zrobił! – krzyknął Harry.
- Skąd mogliśmy to wiedzieć?! Nie było cię, żeby nam to wytłumaczyć! Nie było cię!
- Wiem... - powiedział spokojniej Harry. – Wiem i za to przepraszam.
- Trochę za późno na przeprosiny. – odparł James i skierował się do wyjścia.
- Hej! Stój! – krzyknął Syriusz. – Harry spaprał sprawę. – powiedział twardo. – Zachował się gorzej niż źle. Sprawił przykrość nam wszystkim, tak? WSZYSCY się o niego martwiliśmy, cały zakon go szukał. – jego głos robił się coraz cichszy. – Więc lepiej nie mówcie mi, że przez ten cały czas mieliście jakieś dodatkowe informacje dotyczące zaginięcia mojego chrześniaka.
Jego głos ociekał już czystą furią i nawet Will się wzdrygnął, i odruchowo zbliżył do Harry'ego.
James się roześmiał bez humoru.
- Przekonałeś mnie, że to nie ty byłeś winny stanowi Harry'ego, ale nie zrobiłbyś tego, gdybym wiedział, że wiesz o TYM. – rzucił list na podłogę i znowu spiorunował Harry'ego wzrokiem.
- W świecie mugoli listy pojawiały się rzadziej. – powiedział słabo. – Nie mogli mi grozić, że was skrzywdzą, jeśli sądzili, że mnie nie obchodzicie...
- Tak się nie robi! – wrzasnęła Lily. – Jesteśmy rodziną i stawiamy czoła zagrożeniom razem! Pamiętasz, co czułeś kiedy myślałeś, że Will zginął?!
Harry zadrżał na te wspomnienia, a Will delikatnie się uśmiechnął na myśl, że Harry'ego aż tak to obchodziło.
W tym czasie Syriusz podniósł list z podłogi i zaczął go omiatać wzrokiem.
- Byłeś tam, prawda? Na King's Cross?
Harry potaknął oglądając się na młodszego chłopca.
- Co do ...!?
- Syriusz. – warknął James uciszając go.
Syriusz zerknął jeszcze raz na list. Potem na Jamesa, a potem na Harry'ego.
- Mogliśmy wytropić nadawcę... - zaczął morderczym tonem.
- Próbowałem. – przerwał mu Harry. – Poza tym to i tak już nic nie warte.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała Lily.
Harry westchnął.
- Na początku... - zaczął. – Nie wiedziałem, kim może być nadawca, ale oczywiste, że był to śmierciożerca. Ciągle to samo. Podawał miejsce i czas spotkania na tych samych warunkach. „Dołącz, bo czeka cię śmierć" i „ Nie mów nikomu, bo inni zginą". Potem proponował mi dowództwo. Obiecywał swoją wierność i wszystkich pozostałych, jeśli ich poprowadzę. Wymienił kilku aurorów, osoby z imienia i nazwiska, którzy ginęły niedługo później na służbie, i pisał, że robią to dla mnie. A potem to szybko się zmieniło. Mniej więcej wtedy, kiedy kilku śmierciożerców uciekło z Azkabanu... Lucjusz Malfoy,między innymi. Już nie chcieli, żebym przewodził. Zaczęły padać nazwiska cywili, mugoli i ... - nie dokończył, ale zagryzł wargę i kontynuował. – Powiedzieli, że jeśli się usunę nie zrobią nikomu krzywdy, tak długo jak nie wejdę im w drogę.
- I oczywiście posłuchałeś? – parsknął James.
- Nie. Wiedziałem, że nie mogę iść im na rękę. Ale wiedziałem też, że to nie tego tak naprawdę chcą. Chcieli czegoś więcej. Ale ja zrozumiałem to za późno. Oni chcieli, żebym się włączył. Żebym znalazł się w jakiś sposób bliżej ich zasięgu. Podpuszczali mnie. I teraz dostali to czego chcieli.
Harry spuścił wzrok.
- Nie rozumiem... - zaczął Will.
- Wzięli twoją krew. – rozległ się głos Syriusza, tak wyprany z emocji jak to tylko możliwe. – Od początku chodziło im tylko o to, prawda?
Harry potaknął.
- Uciekając myślałem o tym, że nie będę musiał odnosić się ze swoją... - odchrząknął czując się niekomfortowo. – Sławą, ale przede wszystkim miałem nadzieję, że w ten sposób odciągnę ich od wszystkiego i będą mnie szukać.
- Proszę powiedz, że im nie odpisałeś. – warknął James gardłowo.
- Oczywiście, że im odpisałem! – wzburzył się Harry. – Musiałem ich jakoś zachęcić!
- Ale ja dalej nie rozumiem... - mruknął Will. –Po co śmierciożercą krew Harry'ego?
- I to jest, mój chłopcze, bardzo dobre pytanie. Miło cię widzieć Harry.
- Nawzajem profesorze. – uśmiechnął się Harry lekko i skinął w kierunku dyrektora.
Wiem... to nie jest do końca tyrada jakiej się spodziewaliście, ale kurczę... I tak było mi już ciężko napisać to, a co dopiero jakąś ostrą jatkę - "Jestem zła pani Potter!"
Podliczałam głosy, co chcecie, żeby zrobiła z życiem miłosnym Willa i powiem wam, że walka jest "zacięta". - Zgadza się JEST, głosowanie nadal trwa!
Na tą chwilę wyniki są -
5/ 8 - większość na dziewczynę :P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top