Konsekwencje
- COŚ TY SOBIE MYŚLAŁ?! WIESZ JAK TO MOŻE SIĘ SKOŃCZYĆ?! MYŚLISZ, ŻE TO ZABAWNE?! NIE JEST ! NIE JEST WILLIAM!!! – krzyczała Lily, a Will siedząc na kanapie uparcie wbijał wzrok w podłogę.
W kącie salonu stała Ginny, Ron i Hermiona i wszyscy z dziwnymi ekspresjami na twarzy patrzyli na tył głowy Willa, jednocześnie analizując całą sytuację.
- Nic wam nie jest? – spytał Syriusz i ścisnął ramię Ginny, żeby wyrwać ją z zamyślenia.
- Wszystko w porządku, on nawet nie próbował nas zaatakować... A co z Billem?
- Uderzył dość mocno głową o ścianę, ale raczej nic mu nie będzie.
Ginny pokiwała głową.
- Użył magii bezróżdżkowej, dość silnej, nie sądziłam... nie spodziewałam się... - mówiła metamorfomag siedząc na stołku i kręcąc głową z niedowierzaniem.
Hermiona i Ron wymienili spojrzenia, nikomu nie powiedzieli jak do końca wyglądało ich pierwsze spotkanie z mrocznym księciem. Gdyby to zrobili może, byliby lepiej przygotowani na to co się stało...
Nie rozumieli też dlaczego Will pomógł Harry'emu, wiedzieli, że Will nie wytłumaczy tego pani Potter, jeśli już się komuś zwierzy będzie to oczywiście Luke...
- Widzieliście jego oczy? – zagadnął Syriusz Remusa. – Może ktoś rzucił na niego jakieś zaklęcie...
- Harry nie był opętany ! – krzyknęła Lily, przerywając na chwilę swoją tyradę. – Wiedzieliśmy, że Harry w końcu może zrobić coś takiego!
- Nikt go o to nie podejrzewał! – krzyknął Syriusz. – Nie okazał tego w żaden sposób!
- DOŚĆ! Wy dwoje! – przerwał im Remus. – Pierwsze co trzeba zrobić to zawiadomić Dumbledora, nie ma co tracić czasu, Harry jest osłabiony. Możemy jeszcze go złapać.
Syriusz nie spojrzał na nikogo, chwycił tylko garść proszku i wskoczył do kominka.
- Hogwart, gabinet dyrektora!
>:()0O0():<
Harry nie sądził, że to będzie tak wyczerpujące.
Zaklęcie, które rzucił w swoim... w tamtym pokoju, dopiero teraz zaczęło zbierać swe żniwa.
Kiedy przebiegł na drugą stronę ulicy od razu aportował się do lasu przy Mrocznej Grocie.
Liczył, że znajdzie go jakiś patrol, ale po kilku minutach nic się nie stało, a on leżał na trawie ostatkiem sił utrzymując oczy otwarte.
Z jękiem frustracji podniósł się na kolana i z pomocą drzew przeszedł może kilometr? Aż w końcu! Wyszedł z tego cholernego lasu mierząc oddaloną Grotę.
Zakręciło mu się w głowie, a blizna na czole zapulsowała otrzeźwiającym bólem.
Nie miał siły wyczarować patronusa, zamiast tego z końca skradzionej różdżki wydostały się czerwone iskry, które rozbłysły wysoko na zachmurzonym, szarym niebie.
Usłyszał dźwięki aportacji blisko miejsca gdzie się znajdował.
Na czyjej łasce się znalazł, wroga czy przyjaciela?
Kto go znalazł? Mógł to być zakon, łatwo byłoby go namierzyć skoro wiedzieli czyją różdżkę używał, ale mogli też to być śmierciożercy.
- Już dobrze mój książę, trzymam cię... Już dobrze... - usłyszał głos Belli i poczuł ręce, dzięki którym nie przewrócił się w tej jednej chwili.
Wypuścił powietrze i zadał sobie kluczowe pytanie kiedy został ostrożnie prowadzony do Groty.
Na czyjej łasce się znalazł, wroga czy przyjaciela?
.:()0O0():.
Albus Dumbledore był starym człowiekiem, ale dopiero w takich chwilach naprawdę to odczuwał.
Siedział za swoim biurkiem z podbródkiem wspartym na rękach i łokciami opartymi na biurku.
Przed chwilą był u niego Syriusz Black, niefortunnie trafiając na Jamesa i Severusa, podczas dyskusji co zrobić z Harry'm...
Harry uciekł.
Odprawił Severusa, żeby wyczekiwał jakiś wieści, a resztę, żeby zwołała zakonników i rozpoczęła poszukiwania.
Chłopak znowu go zaskoczył, ale tylko trochę.
Oczekiwał, że nie zaufa im, to oczywiste, ale nie spodziewał się, że będzie chciał tak szybko skakać w puszczę lwa, a raczej węża.
Harry Potter był zagadką, podobnie jak pan Riddle, ale w kompletnie odmienny sposób.
Albus obiecał sobie, że nie popełni drugi raz tego samego błędu... A teraz musi porozmawiać z Ministrem Magii...
//////////////////////////////////////////
Harry siedział na kanapie w salonie Belli i był badany przez Narcyzę.
Czarny Pan zarządził, że po zbadaniu ma niezwłocznie się z nim spotkać, więc tak też Harry zrobił.
Cieszył się, że mógł znowu zobaczyć swoją nauczycielkę i jej smutny zawsze obecny uśmiech...
Po odświeżeniu i odpowiednim przebraniu stanął przed obliczem Czarnego Pana.
Czarny Pan nie umiał wyrazić ulgi jaką poczuł kiedy zobaczył Sanguisa klękającego przed nim.
Był widocznie osłabiony i wychudzony z pewnością ucierpiała też jego kondycja, jednak nie duch. Jego duch pozostał nieugięty.
Jakże się mylił!
- Wstań. – powiedział władczym i dumnym tonem.
San wzdrygnął się, nie pamiętał kiedy ostatni raz rozmawiał ze swoim panem bez chłodnej złości...
- Cieszę się, że wróciłeś. – powiedział Voldemort i ścisnął ramię chłopca. – Dziwię się, że zajęło ci to tak długo. Severus powiedział, że otrzymałeś wiadomość?
- Tak, mój panie.
Voldemort zacisnął szczęki.
- Nie martw się mój chłopcze, będziesz miał jeszcze okazję, żeby się zemścić. Wszyscy zapłacą za to, że ważyli się krzywo spojrzeć na mojego dziedzica.
San skłonił niżej głowę w uniżeniu.
Drzwi do komnaty się otworzyły i do środka wkroczyła pewnie kobieta.
- Ach Alecto, dobrze, że już jesteś. – Voldemort uśmiechnął się chłodno i z wyższością.
San nie spojrzał na nią, ale czuł jak coś się w nim kotłuje.
Kobieta się ukłoniła.
- Jakie wrażenie zrobił na tobie Albus Dumbledore? – zagadnął Voldemort siadając wygodnie na tronie.
- To głupiec jeśli sądzi, że może zdobyć nade mną jakąkolwiek kontrole, nie może się równać z potęgą mojego pana.
Voldemort wyszczerzył się z zadowoleniem.
- Rozumiem, że nakarmił cię jakąś niezwykle ciekawą historyjką, pewnie o... miłości. – wypluł mężczyzna.
San nie odpowiedział , ale śmiał podnieść wzrok na swojego pana.
- A Potterowie, wiem od Severusa, że tam byli?
- Nie są moimi rodzicami. – odpowiedział stanowczo San, na co Czarny Pan podniósł brew. – Może i sprowadzili mnie na świat, może kłamali. Ty mnie wychowałeś, dałeś mi siłę i wiedzę, którą wykorzystam aby pozbyć się wrogów.
Alecta nie śmiała się ruszyć podczas przesłuchania Czarnego Pana. Była najlepszą legilimentką i wspaniałym sługą, dlatego nie miała najmniejszego zamiaru się odezwać dopóki nie będzie zapytana.
W sali znajdował się jeszcze Avery, Bella i McNair, którzy stojąc pod ścianą przysłuchiwali się beznamiętnie rozmowie.
Avery cieszył się widząc chłopca całego. Mógł przyznać to przed sobą, że podziwiał go i w pewien sposób pałał sympatią.
Był okrutnie przerażony kiedy dowiedział się, że ten został schwytany. Wiedział jak to może się skończyć. W najlepszym razie zostałby zgarnięty przez ministerstwo, a w najgorszym zdradziłby Voldemorta i ... nawet śmierć wydawałaby się lżejsza od losu, który by go czekał.
Z kolei Bella cały czas szczerzyła się maniakalnie. Była wniebowzięta, że to ona sprowadziła Sanguisa do domu, była dumna, że jej uczniowi udało się uciec z serca tych kochasiów szlam!
A McNair... Widział chłopaka jako dziedzica ich pana, nic więcej. Będzie oddany itd. tak długo jak Czarny Pan tego wymaga, nie zawaha się jeśli dostanie rozkaz i nie będzie miał wyrzutów sumienia.
Voldemort wysłuchał do końca słów chłopca i zerknął na Alecto skinieniem głowy pozwalając na wykonanie swojego zadania.
Alecto wstała z kolan i odwróciła się twarzą do chłopca wyciągając różdżkę.
- Kłamie.
Temperatura w komnacie spadła o kilka stopni.
San spuścił głowę, ale nie ruszył się, nie zaprzeczył.
Bella odbiła się od ściany i podeszła bliżej.
- W jakiej kwestii twierdzisz , że chłopak kłamie? – syknęła.
- Bella! – zganił ją Czarny Pan, że śmiała się tak zachować w jego obecności.
Kobieta schyliła głowę pozwalając opaść jej czarnym lokom na twarz.
- Każde słowo. – wyszeptała kobieta z nutą niedowierzania.
- Sanguisie? – spytał twardo Czarny Pan.
San podniósł wzrok, Voldemort stał przed nim z surowym wyrazem twarzy i chwycił go za podbródek.
Ukłucie bólu od takiej bliskości przeszło przez jego ciało, ale twardo i bez strachu patrzył w jego oblicze.
- Wiem, co zrobiłeś. – warknął chłopak, a serce szybciej mu zabiło, że pozwolił sobie tak się odezwać.
Czarny Pan odepchnął go z niesmakiem.
Może to okrutne zostawiać was w takim momencie... ale cóż właściwie sami tego chcieliście :)
Jeszcze raz udanych wakacji i wyczekujcie następnego rozdziału nie wcześniej niż 7 lipca.
Mam sporo czasu, żeby wymyślić czy Draco będzie pozytywną czy negatywną postacią :P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top