Jak feniks z popiołów


Zdaje nam się, że zawsze zapamiętujemy to co pierwsze, bo najbardziej zapada nam w pamięci. Ale czy ktoś pamięta swój pierwszy śmiech? Albo powód dla którego się zaśmiał?

Pierwszy posiłek?

Pierwszą kołysankę?

Harry nie pamiętał żadnej z tych rzeczy.

I nie wiedział czy kiedykolwiek jeszcze sobie przypomni...

Ale przecież musiał istnieć jakiś sposób!

- Nie musisz tego robić. – powiedział delikatnie. – Jeszcze możesz się wycofać.

- I wtedy co? – zapytał Will retorycznie i westchnął po czym zbliżył usta do fiolki.

Skrzywił się zanim poczuł w ogóle smak, nie wiedząc czego powinien się spodziewać.

Harry usiadł na stole i położył nogi na krześle, łokcie oparł na kolanach i nachylił się do przodu czekając aż eliksir zacznie działać.

Lily chciała zwrócić mu uwagę, żeby nie trzymał nóg na krześle, ale zagryzła wargi i przytuliła się do Jamesa stojąc z boku.

Syriusz i reszta stali naprzeciwko niej i z kamiennymi twarzami obserwowali sytuacje.

W pokoju zostali tylko Potterrowie, Lupinowie i Syriusz.

- Podaj pełne imię i nazwisko. – rozkazał Harry głucho.

- William Syriusz Potter. – odpowiedział monotonnym głosem.

Eliksir działał.

Wszyscy czekali w napięci, nikt się nie odzywał.

- Czy kiedykolwiek służyłem Czarnemu Panu? – rozległo się pytanie i wszyscy huncwoci chcieli w tym momencie uderzyć się w czoło.

- Tak.

Harry potaknął i siedział nieruchomo przez kilka chwil, ale Lily zauważyła, że jego wzrok na jedną chwilę opadł na stół, gdzie leżała jego różdżka.

- Czy kiedykolwiek służyłem mu dobrowolnie i z pełną świadomością?

- Tak. – kiedy Will odpowiedział Lily zasłoniła usta dłonią nie mogąc wytrzymać tego jak Harry zareagował.

Harry zaniemówił.

Zerknął na publikę, ale oni tylko stali i niektórzy patrzyli wprost na niego ze strachem i błaganiem, inni wbijali uparcie wzrok w podłogę i zaciskali pięści, jakby odpowiedź Williama wprawiła ich w naprawdę zły nastrój. Ale przecież była prawdziwa!

Przecież oni doskonale o tym wiedzieli!

Więc dlaczego nikt go nie atakował?

- Więc jestem śmierciożercą? – zapytał cicho, ale to brzmiało bardziej jak stwierdzenie.

- Nie. – Harry nie oczekiwał, że usłyszy odpowiedź, a już szczególnie taką.

- Wytłumacz. – warknął czując się zmieszanym.

- Nigdy nie byłeś śmierciożercą, służyłeś wiernie Voldemortowi, kiedy nie wiedziałeś jeszcze, że jesteś Potterem, że rodzice żyją i że nigdy cię nie porzucili. Wróciłeś na naszą stronę i pokonałeś Voldemorta. Nie służyłeś mu nigdy więcej, ani jego ideom czy Malfoyowi.

- Ale czy przyjaźniłem się z Draconem Malfoyem zanim straciłem pamięć?

- Tak. – Harry zacisnął szczęki, nie podobało mu się to co słyszał, nie rozumiał. – Przyjaźniliście się zanim zmarł ratując mi życie.

- Co takiego?! – wykrzyknął James. – Draco Malfoy uratował ci życie?!

- Tak. - Odpowiedział monotonnie Will nie nawiązując nawet kontaktu wzrokowego. – Podczas końcowej bitwy, odepchnął mnie i przyjął zaklęcie uśmiercające na siebie.

- Dlaczego zrobiłby coś takiego? – zapytał Syriusz nie przejmując się zirytowanym pomrukiem Harry'ego, który nie był zadowolony że ktoś przerywa mu przesłuchanie.

- Harry go o to poprosił.

- Słucham? – spytał Harry i marszcząc brwi.

- Napisałeś list, w którym prosiłeś go, żeby się mną zajął, kiedy ty nie będziesz w stanie, bo musiałeś pokonać Voldemorta, a w procesie stałeś się jego więźniem. Czuł się zobligowany do tego, żeby mnie ratować, bo wiedział, że tego byś sobie życzył.

- Ale Draco żyje. – zaśmiał się Harry i pokręcił głową. – Eliksir nie działa. Sam go widziałeś.

- Śmierciożercy go wskrzesili ponad dwa tygodnie temu używając twojej krwi i magii.

- Po co? Dlaczego jego?

Will nie odpowiedział.

- Nie wie. – odparł Remus z westchnięciem.

- Dumbledore by wiedział. – dodał Syriusz ponuro.

- Nie. – odezwał się szybko Will, ale jego twarz wykrzywiła się w grymasie.

Harry wbił w niego twarde spojrzenie.

- Co nie? – syknął.

- Dumbledore nie wie, dlaczego Malfoy został wskrzeszony.

- Dumbledore nie żyje. – powiedział Harry głucho, a przed jego oczami mignęło wspomnienie starca siedzącego z na łóżku w sypialni na Grimmuald Place i oznajmującemu mu, że jego rodzice żyją.

- Albus Dumbledore żyje... Jest... - Will walczył z serum prawdy.

- Gdzie?! Skąd wiesz?!

- Co?! Albus żyje?

- To niemożliwe...

- Albus nie żyje! Widziałem jak śmierciożercy zabierają jego martwe ciało! – zdołał przekrzyknąć ich wszystkich Syriusz.

Will oddychał głęboko i zaciskał powieki próbując pokonać Veritaserum.

Harry się nie odezwał, ale patrzył na niego uważnie.

I w tym momencie wiedział, że ten dzieciak ma w sobie więcej niż mogłoby się wydawać.

Był pod wrażeniem, że Will tak długo opiera się eliksirowi i że posiada wiedzę, której nikt inny w pokoju nie ma, a jest ona przecież dość relewantna!

- Jest w Surrey... - wydyszał nie wyraźnie tak, że nie każdy zrozumiał co powiedział.

- Gdzie to jest dokładnie? - spytał cicho Harry zeskakując ze stołu i klękając obok Willa siedzącego na krześle.

- Little Whinging. Privet Drive 4... - wyszeptał cicho Will.

Harry potaknął i szybko powtórzył sobie adres.

Podszedł z powrotem do stołu i zgarnął z niej fiolkę, po czym odchylił głowę brata do tyłu, delikatnie i wlał płyn do jego gardła.

Will zamrugał kilka razy powiekami i rozejrzał się wokół.

Po minach zebranych miał bardzo złe przeczucia, a potem spojrzał na Harry'ego.

- I jak mi poszło? – zapytał.

- Bardzo dobrze, mały. A nawet lepiej. – odparł Harry i uśmiechnął się lekko.

Will zmusił się na nieśmiały uśmiech i ostrożnie wstał z krzesła i zamknął Harry'ego w braterskim uścisku.

Ponad ramieniem brata dostrzegł bardzo zdenerwowaną i czerwoną ze złości twarz Lily, a obok Jamesa.

Poruszyła bezgłośnie wargami i zrobiła dobrze znany mu ruch rękoma, który znaczył:

- Jesteś uziemiony. Do końca życia.

Dreszcz przeszedł mu po plecach.

- Harry? – zapytał ostrożnie.

- Tak?

- Czy powiedziałem coś niestosownego podczas... przesłuchania?

Harry oddalił się na długość ramienia.

- Niestosownego? – zapytał z udawanym zaskoczeniem. – Nie rozumiem, na przykład co takiego?

- Sam nie wiem... Wspomniałem o tobie i o Gi...

Ręka Harry'ego odruchowo wystrzeliła w stronę twarzy Willa i zatkała mu usta. Will się uśmiechnął, ale z drugiej strony przestraszył.

Skoro to nie to wygadał, to co innego?

- Wspominałem coś o Lucy?

- Lucy? – powtórzył Harry. – Cóż nie znam żadnej Lucy.

Will odetchnął z ulgą.

- O Armii Dumbledora? – zapytał ciszej.

- Nie... - odpowiedział Harry przeciągle i zgromił brata spojrzeniem.

- Ok... później ci opowiem, jak zostaniemy sami.

Lily zaśmiała się gorzko.

- Co to to nie, mój drogi panie. Masz jeszcze sporo do wytłumaczenia.

Will westchnął i spojrzał na Harry'ego, który marszczył brwi nie rozumiejąc o co chodzi.

- Daj jej kilka sekund... - szepnął i zerknął na Lily, które robiłaś się coraz bardziej czerwona, kiedy Will ją ignorował i jeszcze szeptał coś do Harry'ego. – Patrz teraz, raz, dwa.... Trzy...

- COŚ TY SOBIE DO JASNEJ CHOLERY MYŚLAŁ?!


TADADADAM!!!!
Co myślicie????



Dobra- wiadomo, mówiłam to już kilka razy, mistrzem suspendu to ja nie jestem ( nie jestem też pewna, czy słowo suspend napisałam poprawnie...) Ale... Albus!
Jej!!! I dlaczego Draco? HMMM Ktoś się domyśla? Mam nadzieję, że nie... :P
A tak serio to czekam na wasze pomysły :)
Jak można w końcu tak zapomnieć o Dursleyach! "Uwielbiamy" ich przecież!
I kim jest Lucy? Czyżby jakaś tajemnicza dziewczyna Williama? Nic nie zdradzam!
I mam jeszcze dla was bardzo smutne wieści, których wam nie przekaże, bo sama jeszcze przeżywam... Napisałam już na brudno jeden z rozdziałów i giną tam chyba dwie albo trzy dość ważne osoby... "Giną", a nie umierają! - To ważna różnica.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top