Horkruks


- Usiądź książę. – Voldemort wskazał na miejsce przy stole. – Zjedz ze mną.

Harry bez chwili wahania podszedł do wskazanego krzesła z elegancko rzeźbionym oparciem i usiadł przy stole.

Voldemort zajął miejsce naprzeciwko niego.

Skrzaty bez słowa, unikając spojrzeń czarodziei, szybko doniosły resztę jedzenia na stół, a wino samo nalało się do wysokich kieliszków.

- Cieszę się, że już po wszystkim, mam nadzieję, że nie marnowałeś jednak czasu i trenowałeś choć trochę w miarę swoich możliwości?

- Robiłem, co mogłem mój panie. – odparł Harry spokojnie i idąc za przykładem Czarnego Pana zajął się ostrożnie kolacją.

Pieczeń pachniała znakomicie, udekorowana czerwonymi porzeczkami, zachęcała do spożycia.

Voldemort uśmiechnął się pod nosem.

(A... tak, mogłam zapomnieć wcześniej o tym wspomnieć, ale Voldemort – ma nos XD i wygląda całkiem ludzko, bo nie „zniknął" i nie zmienił się w istotę słabszą od najmierniejszego ducha po ataku na Dolinę Godryka – wygląda prawie jak człowiek, ale nadal ma czerwone oczy i jest nienaturalnie blady – to przez horkruksy)

- Nadrobimy to. – zapewnił Harry'ego po skosztowaniu wina. – A teraz, do rzeczy. Nie wiem na ile Dumbledore sobie z tobą pozwolił, ale może wyjawił ci jakieś pożyteczne informacje?

- Twierdzi, że jestem w stanie cię pokonać. – wyznał Harry. – Jednak myli się w swoim myśleniu.

- Ach tak? A to dlaczego? – zapytał Czarny Pan z ciekawością i podpierając się na łokciach.

- Jesteś potężniejszy ode mnie panie, potężniejszy od kogokolwiek, nikt nie jest w stanie ci dorównać, a ten kto tak sądzi jest głupcem.

- Masz w takim razie niskie mniemanie o sobie. Uważam, że możesz mi dorównać Harry, może jeszcze nie teraz, ale kiedyś, możliwe. – powiedział spokojnie z nonszalanckim skinieniem. – Ale wracając do tematu. Nawet gdyby Dumbledore miał rację, nie udałoby mu się mnie pokonać, ani jemu ani tobie.

Harry podniósł jedną brew i przekrzywił w głowę.

- Ubezpieczyłem się na taką możliwość. – zakołysał czerwonym płynem w kryształowym kieliszku. – Słyszałeś Harry o horkruksach?

- Obawiam się, że nie.

- Nie winię cię za to. To nie jest powszechna wiedza. Horkruks to w krótkim tłumaczeniu, przedmiot, w którym zaklęty jest kawałek duszy, dzięki temu chroni jego właściciela przed śmiercią. Bo dopóki jeden nawet najmniejszy kawałek duszy, żyje nawet poza ciałem, nie da się w pełni zginąć.

- I ty masz panie, horkruksa? – zapytał Harry spuszczając wzrok w stronę talerza.

- Mam. Nawet kilka. – odpowiedział Voldemort i wstał od stołu.

Harry podążył za nim wzrokiem, kiedy ten podszedł do kredensu i zaklęciem otworzył jedną z ukrytych szufladek, po czym wyciągnął ze środka medalik.

- To jest jeden z pięciu jakie udało mi się póki, co stworzyć. – wytłumaczył podając Harry'emu kawałek biżuterii z dużą literą S. – To medalion Slytherina i jak pewnie zrozumiałeś, zawiera fragment mojej duszy.

Harry ujął w dłonie przedmiot i przyjrzał się mu z uwagą.

- Oddaję ci go w przechowanie synu. Ufam ci jak nikomu innemu i wiem, że nie będzie nigdzie tak bezpieczny jak u ciebie. – Harry podniósł na niego wzrok. – Bo jeśli ktoś zdoła zniszczyć wszystkie moje horkruksy, stanę się o wiele słabszy i bez ochrony jaką mi zapewniają.

- Rozumiem, nie zawiodę cię panie. Medalion będzie ze mną bezpieczny. – przysiągł Harry.

Voldemort dotknął jego policzka wpatrując się w zimne spojrzenie Harry'ego.

- Wiem, że mnie nie zawiedziesz.

Kiedy Voldemort wrócił na swoje miejsce, Harry zdecydował się zapytać.

- Panie? A co z pozostałymi horkruksami? Na pewno są bezpieczne, sprawdzałeś je w ostatnim czasie czy ktoś ich nie znalazł?

- Podejrzewasz, że Albus Dumbledore miałby się domyślić? – Voldemort zmrużył oczy. – Slughorn jest nadal poszukiwany przez naszych śmierciożerców i sądzę, że gdyby zdołał się porozumieć z dyrektorem, wiedzielibyśmy o tym, jednak... Możesz mieć rację, lepiej dmuchać na zimne jak to mówią mugole. – Czarny Pan się uśmiechną i wziął niewielki łyk wytrawnego, ciężkiego wina. – Dziennik na pewno jest bezpieczny, Malfoy jest zbyt lojalny i tchórzliwy, żeby ważyć się go ruszyć. –(Lucjusz nigdy nie dał Ginny dziennika, bo Czarny Pan nigdy nie zniknął, więc nie miał powodu, żeby pozbywać się czarno magicznych przedmiotów, a szczególnie tych które oddał mu na przechowanie Voldemort) – Pierścień leży w starym, rodzinnym domu Gauntów, z których wywodzi się moja matka i wątpię, żeby ktokolwiek tam szperał, ale na wszelki wypadek... - zamyślił się na chwilę. – Mógłbyś to sprawdzić. – stwierdził po chwili. – Upewnić się, że pierścień nadal leży na miejscu. – odchrząknął i upił resztkę wina. – Dalej... Ty masz medalion, kolejny horkruks jest w Hogwarcie...

- Hogwarcie? – przerwał mu Harry i szybko, cicho przeprosił.

- Zgadza się. Nikt nawet nie pomyśli szukać w tamtym miejscu i wątpię, żeby ktokolwiek wiedział gdzie szukać... - Czarny Pan przyjrzał się przez dłuższą chwilę reakcji Harry'ego. – I jest jeszcze oczywiście Nagini, ale ona zawsze jest blisko mnie, nigdzie jej nie wysyłam, nie grozi jej tu żadne niebezpieczeństwo.

(Voldemort nie przerobił pucharku Helgi na horkruksa w tym fanfiction, bo tak. I nie wie, że Harry też jest jego horkruksem!!! – A jest nawet mimo to, że Lily za niego nie umarła, bo tak!)

- Martwię się mój panie. – zdradził Harry.

- Nie potrzebnie. – syknął Voldemort, ale zaraz złagodniał. – Nie musisz się o mnie martwić. A teraz idź odpocząć, niedługo czeka nas dużo pracy.

- Będziesz chciał żebym zabił zdrajców krwi, Potterów? – zapytał Harry wstając od stołu.

- Nie odbiorę ci tej przyjemności. – stwierdził Voldemort z uśmiechem, a Harry odpowiedział mu tym samym.

- Dobranoc synu.

- Dobranoc ojcze.




Oh... Myślałam, że przyjemniej będzie pisać, kiedy Harry jest... cóż - TAKI, ale to wcale nie jest takie proste...
I coś tak czuję, że niedługo poleje się krew... - I nie mam tu na myśli Sanguisa. 
:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top