Epilog Ostateczny
Miesiąc później...
Nora
- Harry! – zawołała Molly i przyciągnęła Harry'ego do uścisku. – Jak dobrze, że już jesteś! Rodzice nie przyszli z tobą?
- Nie pani Weasley. – odpowiedział pogodnie. – Ale proszę się nie martwić, na pewno zaraz będą.
Molly pokręcił z uśmiechem głową i zaprosiła go do środka.
Harry zdjął kurtkę i odwiesił na wieszaku, gdzie wisiało już kilka innych płaszczy.
Z kuchni w Norze dochodziły wesołe rozmowy, więc zajrzał do środka.
- Harry! – zawołał nieduży chłopiec i objął go w pasie, tak wysoko jak mógł sięgnąć. – Już jesteś!
- Cześć Teddy. – uśmiechnął się do niego z góry i zmierzwił włosy, które od razu przybrały kolor jego własnych.
- Wcześnie przyszedłeś. – powiedział Remus i odstawił szklankę, którą trzymał w dłoni na stół, a potem podszedł do niego i uściskał go serdecznie.
Harry uśmiechnął się do niego lekko.
To było naprawdę dziwne...
Przed rokiem, czy dwoma, Remus był dla niego wilkołakiem, celem, którego nie potrafił wyeliminować, choć jego Pan tego chciał. Kto by przypuszczał, że będzie się tak cieszył jego towarzystwo, że będzie ulubionym wujkiem Teddy'ego i będzie odwiedzał Lupinów w każdą niedzielę na obiad?
- A gdzie... - zaczął pytać, kiedy z tyłu objęły go dwie ręce, należące do metamorfomaga.
- Teddy się niecierpliwił. – powiedziała Dora z uśmiechem i pocałowała go w policzek.
Nagle Harry sobie coś przypomniał i szybko wrócił do swojego płaszcza, wyjął pudełko z czekoladową żabą i zaniósł ją Teddy'emu, który zaczął podskakiwać i łapczywie otwierać słodycz.
- Rozpuszczasz nam syna Harry. – mrugnęła do niego matka małego chłopca i usiadła przy stole.
Harry zauważył, że ustawiła się już dość duża kolejka chcących się z nim przywitać.
Bill i Fleur stali z boku, Fleur opierała się o Billa, a on przytulał się do niej i wyszeptał coś do ucha, przez co dziewczyna się zarumieniła.
Harry jej nie rozpoznał, ale musiał przyznać, że była przepiękna. Cudowna... Jej włosy...
- Nie gap się tak, przyjacielu. – Fred szturchnął go w ramię. – To Fleur Delacour.
- Jest pół wilą. – dodał George. – I narzeczoną naszego drogiego braciszka.
Harry odwrócił błyskawicznie wzrok i uśmiechnął się do bliźniaków.
- Dobrze was widzieć. – powiedział szczerze. – Jak biznes?
Fred i George w końcu otworzyli swój sklep. Opornie i z trudem, ale w końcu się udało. Działa dopiero od nie całego tygodnia, ale jego sława obiegła już prawie całą Anglię!
Harry przez chwilę dyskutował z bliźniakami o ich wynalazków, aż wizję zasłoniła mu wściekła wiewiórka... to znaczy fryzura Hermiony.
Dziewczyna ścisnęła go mocno za szyję, do tego stopnia, że przez chwilę myślał, że naprawdę go udusi!
- Hermiono, proszę puść go, żywy przyda nam się bardziej. – zaśmiał się Ron, a Hermiona oblana lekkim rumieńcem uwolniła Harry'ego i uśmiechnęła się nieśmiało. – Dobrze cię widzieć Harry.
- Ciebie też. – odpowiedział Harry z szerokim uśmiechem. – Was oboje. Jesteście ładną parą.
Obydwoje przybrali kolor dojrzałych pomidorów i odsunęli się od siebie na krok.
- Co ? – wyjęczała Hermiona. – My nie jesteśmy razem!
- Właśnie. – odpowiedział zaraz Ron i nie potrafił spojrzeć w oczy ani Hermionie ani Harry'emu.
Obydwoje nie przestawali się rumienić.
Harry roześmiał się.
- Wy tak na poważnie? – zapytał po chwili, kiedy złapał oddech i zerknął na bliźniaków stojących przy stole i kręcących głowami ze zrezygnowaniem.
- Próbujemy ich przyłapać od miesięcy. – wymamrotał George.
- I ich jeszcze złapiemy, myślisz, że teraz są zawstydzeni? Poczekaj aż zrobimy im zdjęcie, kiedy...
- Dobra, wystarczy. – przerwał Ron i miał naprawdę zdeterminowaną minę.
- Ron... - zaczęła mówić Hermiona, ale chłopak tylko na nią spojrzał i zaraz zamknął jej usta pocałunkiem.
Harry podniósł brwi i uśmiechnął się szeroko.
Zerknął na bliźniaków, którzy mieli otwarte buzie z niedowierzania, a za nimi stała pani Weasley i wydawało się, że właśnie była w trakcie tańca zwycięstwa.
George nie odrywając od nich oczu wyjął różdżkę i przywołał aparat, a potem zrobił im zdjęcie, nawet nie zaglądając do okienka obiektywu...
W końcu, kiedy Ron i Hermiona oderwali się od siebie oddychając ciężko i rumieniąc się jeszcze bardziej niż przedtem, pośród ciszy zebranych można było usłyszeć kliknięcie flesza, jeszcze raz, a potem wszyscy zaczęli wiwatować.
Potem Harry przywitał się z Percy'm i jego narzeczoną Audrey.
- A gdzie jest Ginny? – zapytał, kiedy ktoś wręczył mu szklankę z kremowym piwem.
- Na górze. – odpowiedziała Hermiona. – Fred wylał na jej sukienkę poncz burakowy. – zmarszczyła nos. – Szkoda sukienki, ale nie chciałeś próbować tego ponczu.
Harry potaknął głową i napił się kremowego piwa.
Przyglądał się jak każdy ze sobą o czymś dyskutował, jak Dora i Remus pomagali Molly przygotować obiad, Teddy biegał w koło goniąc papierowy samolocik, którym kierował Ron, a Hermiona siedziała na jego kolanach. Fred i George wypytywali o coś Fleur, a Bill rozkładał naczynia na stół.
Harry poczuł czyjąś dłoń ściskającą jego ramię. Odwrócił się i zaraz ponownie tego dnia został mocno objęty, ale tym razem krócej niż przedtem.
- Avery. – zauważył Harry z zaskoczeniem. – Myślałem, że nie będzie cię tak wcześnie w domu.
Mężczyzna tylko wzruszył ramionami.
- Molly osobiście poszła do ministerstwa i przemówiła do ministra, żeby pozwolił mi dzisiaj wziąć zwolnienie. Nie dała mi za wiele do gadania, dosłownie zaciągnęła mnie za kołnierz do domu.
Harry roześmiał się wyobrażając sobie tę scenę.
I szczerze mówiąc mógł całkiem dobrze wyobrazić sobie coś takiego... A było to zdecydowanie coś, co Molly mogłaby zrobić.
- Widzę, że dobrze ci się powodzi. – odparł Harry i oparł się o ścianę.
- Można tak powiedzieć. – odpowiedział i zerknął na uśmiechającą się serdecznie do Dory Molly. – Mam pracę w ministerstwie na pełen etat, już mało kto waży się na mnie krzywo spojrzeć . Nie po tym, co powiedziała Molly na zebraniu...
Harry jak dziś mógł przywołać ten dzień, kiedy sam zaprosił Avery'ego na spotkanie w ministerstwie, mające na celu odnowienie praw i naprawienie działających departamentów. Innym nie spodobało się to, że były śmierciożerca miałby brać udział w zebraniu, i ku zdziwieniu wszystkich to Molly stanęła w jego obronie. Nawrzeszczała dosłownie na wszystkich, nie oszczędziła nawet samego Avery'ego czy dozorcy.
- To dobrze. – potaknął Harry i uśmiechnął się spuszczając wzrok.
Już miał zadać następne pytanie, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Harry zerknął w tamtą stronę, w samą porę, żeby zobaczyć jak pani Weasley rzuca wszystko i biegnie otworzyć.
Avery jeszcze raz uścisnął jego ramię i poszedł pomóc nakrywać do stołu Billem, który miał poważny problem z ułożeniem sztućców.
- James! Lily! W samą porę! Na Merlina Will! Nie widziałam cię od zaledwie tygodnia, a ty już tak wyrosłeś?! Daję słowo zaraz przerośniesz Rona!
Ron na wzmiankę o swoim imieniu podniósł wzrok w tamtą stronę i pokręcił głową.
Najwyraźniej nie popierał zdania mamy, że Will mógłby go przerosnąć.
- Świetnie wyglądasz Molly! – odpowiedziała Lily i ucałowała ją w policzek.
James wszedł do kuchni i zaczął się witać ze wszystkimi.
Kiedy dostrzegł Harry'ego, chciał do niego podejść, ale Harry szybko skinął głową na powitanie i odwrócił wzrok.
Ten gest wystarczył, żeby James zrozumiał, że teraz nie jest najlepsza pora na rozmowę z synem.
Kiedy Lily weszła z Molly i zaczęła się uprzejmie ze wszystkimi witać, Harry jasno widział, że próbowała go znaleźć wzrokiem.
James pochylił się do niej i wyszeptał coś, a ona krótko potaknęła i podeszła do Remusa, który wycierał ręce w ściereczkę. Uściskali się, a potem Lily zaczęła pomagać Dorze zmywać.
Remus i James poszli za Avery'm do salonu zapewne zaproszeni na szklaneczkę whiskey.
Z kolei Will nie dał się zatrzymać nikomu, choć kilka osób zaczepiło go, żeby się przywitać. Podszedł prosto do Harry'ego i uderzył go mocno w twarz.
- Dobra, należało mi się, ale dlaczego w twarz? – zapytał Harry stękając lekko.
W kuchni zrobiło się nagle nieprzyjemnie cicho.
Will potrząsnął pięścią robiąc zbolałą minę.
- Nie podejrzewałem, że to tak boli. – wyjęczał ściskając dłoń.
Harry zaśmiał się zbolałym śmiechem.
James odchrząknął z progu. Harry ponownie pokręcił głową i spojrzał na Willa.
- Nie musiałeś robić sceny. – wysyczał.
- Nie musiałeś wychodzić z domu i zachowywać się jak kretyn. – oddał z tym samym żarem Will.
Harry potaknął i potarł zbolałe miejsce na szczęce, potem podniósł wzrok i spojrzał na Lily, która wymieniała przestraszone spojrzenia z Jamesem.
- Przepraszam. – powiedział do niej. – Nie powinienem tak wychodzić, wiem jak to wyglądało. Odetchnął ciężko. – Naprawdę przepraszam.
Lily uśmiechnęła się do niego lekko.
- Nic się nie stało Harry. – odparła. – Wiem, że nie miałeś tego na myśli, to w końcu nie jest coś, co łatwo przyjąć.
Harry czuł palące zawstydzenie, ale i tak uśmiechnął się delikatnie.
- Może ktoś wyjaśnić, o czym mówimy? – zapytał Syriusz ściągający w progu płaszcz.
- Black! – wrzasnęła Molly. – Dlaczego nie pukasz?!
- Drzwi były otwarte. – odpowiedział Syriusz i uściskał rudą kobietę. – Pięknie pachnie! Czemu Harry ma siniaka na szczęce, a Will wygląda jakby walnął pięścią w ścianę...? CHWILA. Coś jest bardzo nie tak. – powiedział rozglądając się w koło. – Tu serio coś nie gra i to bardzo poważnie. Jest zdecydowanie zbyt cicho i to całe napięcie... - nagle podskoczył. – Wiem! Wiem co nie gra! – zawołał i spojrzał przed siebie, jego głos był lodowaty. – Gdzie. Jest. Teddy.
- Tu jestem wujku! – zawołał chłopiec wychodząc spod stołu.
- Teddy! – wykrzyknął Syriusz z ulgą. – Już myślałem, że ktoś cię pożarł.
Teddy wywrócił oczami i dał się uściskać animagowi.
- Ale skoro to nie Teddy... Teddy nie powinien mimo wszystko być tak cicho.
James przetarł twarz dłonią.
- Co za dureń... - mruknął na wydechu.
- Mam to po tobie, braciszku. – powiedział Syriusz szturchając go w ramię.
Harry zerknął na Lily, a ona potaknęła do Jamesa.
- Chyba musimy wam coś ogłosić. – powiedział James poważnie i nawet Syriusz przestał się głupio szczerzyć.
- Jestem w ciąży. – powiedziała Lily.
- Co?! – wrzasnęła zaraz Molly, a łzy wypełniły jej oczy. – Naprawdę?! To wspaniale! Tak się cieszę!
Potem wszyscy zaczęli gratulować Lily i Jamesowi, uściski i inne te rzeczy wydawały się nie mieć końca.
W końcu, kiedy wszyscy się już w miarę uspokoili, Syriusz wyglądał jakby naprawdę czegoś nie rozumiał.
- Nadal nie rozumiem, co to ma wspólnego z tym pięknym odcieniem fioletu na twarzy Harry'ego. – stwierdził Syriusz skonsternowany.
- Musiałem mu wygarnąć, po tym jak uciekł z domu dzisiejszego ranka, po tym jak rodzice mu powiedzieli, żeby będzie miał jeszcze jednego brata lub siostrę.
Syriusz spojrzał z niedowierzaniem na Willa, a potem spojrzał na Harry'ego, który miał spuszczony ze wstydu wzrok.
- To prawda Harry? – zapytał.
- To nie jest już ważne! – przerwała Lily i podeszła do Harry'ego całując go w policzek. – Pójdziesz po Ginny na górę? Zaraz będzie obiad.
Harry spojrzał na nią i zobaczył tylko miłość, troskę i szczęście. Nie była zraniona jego wcześniejszym zachowaniem czy zła.
Pokiwał głową i po drodze zauważył, że Syriusz też nie jest zły. Uśmiechnął się delikatnie i poklepał go po plecach, kiedy przechodził obok niego na schody.
- Ginny? – zawołał będąc na górze.
Usłyszał trzask zza jednych z kilku drzwi, a potem chwilę cisza.
- Harry? – odpowiedział jej znajomy głos, a następnie ruda głowa wychynęła z drugich drzwi po lewej.
Ginny zobaczyła go i szeroko się uśmiechnęła.
- Wszyscy już są? – zapytała, kiedy Harry podszedł do niej bliżej.
- Tak, kazali mi po ciebie iść, bo zaraz będzie obiad. – powiedział i szybko pocałował ją w usta.
Ginny pokiwała głową.
- Fred wylał na mnie ten głupi poncz, musiałam wziąć prysznic, żeby przestać pachnieć burakami.
Harry oparł się o framugę drzwi, a Ginny weszła do środka i poprawiła szybko kołnierzyk sukienki.
Sukienka była granatowa z białą koronką i jasnym kołnierzykiem, miała krótki rękawek i lekko rozkloszowaną spódnicę.
- Ślicznie wyglądasz. – powiedział cicho, na co ona tylko się uśmiechnęła i podeszła, żeby go pocałować, a potem odwróciła się i wciągnęła gwałtownie powietrze.
- Po pierwsze panie Potter, mieliśmy umowę. Żadnego całowanie dopóki im o nas nie powiesz. A po drugie. Co ci się na litość Merlina stało w twarz?
Harry wywrócił oczami.
- Will mnie walnął, miałaś rację. Powiedzieli mi dziś rano.
- Wiedziałam. – zaśmiała się. – Twoja mama za każdym razem odmawiała mojej mamie, kiedy proponowali jej alkohol, a poza tym to się czuje. Tylko dlaczego Will cię walnął skoro twoja mama jest w ciąży?
Harry westchnął.
- Spanikowałem? Wyszedłem zaraz po tym jak skończyła mówić.
Ginny spojrzała na niego surowo i go spoliczkowała.
- Au! Ginny!
- Należało ci się. – stwierdziła i pocałowała go w policzek z uśmiechem. – A to masz na osłodę.
Harry pokręcił głową.
- Przeprosiłem ich.
- Punkt dla ciebie. – odpowiedziała i minęła go w wejściu idąc na schody. – Idziemy?
Harry uśmiechnął się i podążył za nią.
Kiedy zeszli na dół, wszyscy już siedzieli przy stole.
- No w końcu! – zawołał Syriusz. – Ślicznie wyglądasz Ginewro.
- Dziękuję. – odpowiedziała Ginny z dygnięciem i usiadła na krześle, które odsunął dla niej Harry.
To nie uszło uwadze jej rudym braciom, ale nie skomentowali.
Harry usiadł na wolnym miejscu obok niej i Willa, która patrzył na niego takim wzrokiem, jakby myślał, że robili na górze nie wiadomo co.
Obiad jak zwykle, był świetny. Nikt nie był obrażony, a przeszłe nieprzyjemne sytuacje, zostały odstawione na bok bądź zapomniane.
Harry rozmawiał beztrosko z Remusem, który siedział naprzeciwko niego, i z Syriuszem, który co chwilę wtrącał swoje trzy grosze do rozmowy.
- Draco nie miał zamiaru przyjść? – zapytała delikatnie Hermiona, kiedy skończyli drugie danie i przechodzili do deseru.
Przełknął ciężko i nagle poczuł na sobie wiele par oczu, dyskretnych, ale wiedział, że jest bacznie podsłuchiwany.
- Nie. Nadal pomaga Narcyzie w przeprowadzce do Ameryki. – odpowiedział i szybko zerknął na Avery'ego, który nawet nie podniósł wzroku na to jawne kłamstwo.
Prawda była taka, że Narcyza radziła sobie z przeprowadzką całkiem dobrze, a Draco nie miał nawet zamiaru jej w tym pomagać. Lucjusz siedział w Azkabanie, a Draco... Z nim sytuacja nie była taka prosta. Po wszystkich wydarzeniach wrócił do swojej starej osobowości sprzed śmierci, ale nie był tak naprawdę taki sam. To odcisnęło na nim spore piętno.
Nie mógł patrzeć na matkę po tym, co jej zrobił, pewnie też nie byłby w stanie spotykać się z Harry'm, gdyby miał coś w tej kwestii do powiedzenia. Harry wymógł na nim spotkania, ale rozumiał powody Dracona. Blondyn się wstydził, wiedział co ludzie mogą o nim pomyśleć, gdyby go zobaczyli. Wolał zapomnieć o przeszłości, a żeby to zrobić zaczął separować się od wszystkich. Wszystkich oprócz Harry'ego, który uparcie nie dawał za wygraną.
Odwiedzał go tak często jak mógł, czasem nawet trzy razy w tygodniu, a kilka razy przyszedł nawet z Willem czy z Ginny.
Avery oczywiście o tym wiedział, bo utrzymywał kontakt z Narcyzą, z którą się zaprzyjaźnił po wojnie z Voldemortem, a ona z kolei korespondowała od czasu do czasu z synem.
Bill odchrząknął, a Fleur ściskająca jego dłoń pokiwała delikatnie głową w jego stronę.
- Skoro już James i Lily coś ogłosili to my też byśmy chcieli. – powiedział starając się, żeby jego głos brzmiał pewnie. – Fleur i ja, pobieramy się.
Molly znowu zalała się łzami i uściskała obojga z całych sił.
Ron lekko poczerwieniał, a Ginny wywróciła oczami.
- Durna Flegma. – mruknęła. – Wczoraj próbowała mi zaplatać włosy i stwierdziła, że powinnam pomalować paznokcie, bo mają ładny kształt.
Harry uśmiechnął się głupio i złapał ją za rękę pod stołem.
- Nie musisz ich malować. – wyszeptał jej do ucha. – Chociaż chciałby zobaczyć cię w warkoczach.
Ginny zarumieniła się i szturchnęła go ramieniem.
- Jesteś niemożliwy. – wyszeptała zaciekle.
Will kopnął Harry'ego pod stołem, ale ten go zignorował.
- Panno Weasley, przecież to cię we mnie pociąga. – odparł jej wprost do ucha i uśmiechnął się szerzej, kiedy jej policzki zarumieniły się jeszcze bardziej.
- Niech pan nie będzie tego taki pewny. – odpowiedziała. – Jest wiele rzeczy, które mi się w panu podobają.
- Tak?
Pokiwała powoli głową patrząc mu prosto w oczy.
Will znowu kopnął go pod stołem, ale tym razem mocniej.
Harry obrócił się do niego zirytowany i zobaczył, że Will jest niezdrowo blady i nie patrzy na niego. Harry spojrzał wokół siebie i zorientował się razem z Ginny, że oczy wszystkich są właśnie na nim i na niej.
- No to wpadliśmy. – zaśmiał się cicho.
- Słucham?! – zawołała Molly. – Wpadliście?! Ginny?! Proszę nie mów mi, że ty też jesteś w ciąży!
Harry zakrztusił się, a Ginny siedziała tak sztywno jak to tylko możliwe płonąc czerwienią po samą szyję.
- W ciąży...? – wydukała. – Nie! Oczywiście, że nie! Harry... - spojrzała na niego po ratunek, ale on tylko się uśmiechał jak jakiś baran.
Zero wsparcia u tego faceta.
- Nie jestem w ciąży mamo. – odpowiedziała z większą pewnością. – Ja i Harry nawet... Nie no dobra, tak. Ale! Nie jestem w ciąży.
Harry schował twarz w dłoniach, a jego ramiona drżały ze śmiechu.
Ginny zdzieliła go w głowę, ale się uśmiechnęła.
- Inaczej to sobie wyobrażałam. – wyznała mu.
- Ja też. – odpowiedział i nabrał głęboko powietrza. – Ok. Ja i Ginny jesteśmy razem. – oświadczył i wydawało mu się, że mógł usłyszeć jak kilku osobom opadają szczęki.
A potem Dora skoczyła na nogi.
- Tak! – krzyknęła. – Wiedziałam! Syriusz, płacisz!
Syriusz pokręcił głową z niedowierzaniem, ale wyjął 5 galeonów i podał kuzynce.
- Nie mogę w to uwierzyć, że nadal pamiętasz o tym zakładzie. – wymruczał.
- Przepraszam bardzo. – wtrąciła się Ginny. – Zakładaliście się o nas?
- Nie do końca. – odpowiedziała Dora chowając pieniądze. – Założyliśmy się o to kto pierwszy się wygada czy jak to ładnie ujęliście wpadnie. Ja stawiałam na was.
- A na kogo stawiał Syriusz? – zapytał Harry niepewnie.
- Na Willa.
Wszyscy spojrzeli na najmłodszego (jeszcze) Pottera, która zdawał się zapadać w krześle.
- Syriusz! – zawołał James. – Obiecaliśmy mu, że nic nie powiemy!
Syriusz wywrócił oczami.
- Upiła mnie! – wskazał oskarżycielsko na Dorę. – Samo się wymsknęło.
Lily poczerwieniała ze złości.
- Więc wyjaśnijmy to sobie jasno. – powiedziała przerywając wszelkie spory. – Harry umawia się z Ginny, jak długo?
Ginny spojrzała na Harry'ego i wydęła usta. Harry zmarszczył brwi w zamyśleniu.
- Niedługo przed moim zniknięciem po wojnie. – stwierdził Harry i spojrzał na Ginny. – Prawda?
Ginny pokiwała głową.
- Z przerwami, mnie więcej.
- Tak długo? – zdziwił się Remus. – To ponad pół roku.
Harry uśmiechnął się do Ginny, która zaplotła ich palce razem.
Lily odetchnęła głęboko.
- Rozumiem... - powiedziała starając się zachować spokój. –A Will? Kim ona jest?
- Ja-a niee...
- Odpowiadaj młody człowieku. – warknęła Lily i nic sobie nie robiła z uspokajającej dłoni Jamesa na ramieniu.
Will westchnął i ze zrezygnowaniem zerknął na Harry'ego, który tylko wrednie się uśmiechnął i zachęcił go skinieniem głowy, sam był w końcu ciekawy.
- Jest sierotą, jedną z tych, które Harry uratował z sierocińca. Okazało się, że też jest wiedźmą i poznaliśmy się pewien czas temu... Nazywa się Delphi, Delphini Rowle.
( ͡° ͜ ʖ ͡° )
KONIEC.
Ale to naprawdę JEST ostatni rozdział fabularny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top