Dom słodki dom
Harry rozejrzał się wokół z lekko rozwartymi ustami.
Nie tak wyobrażał sobie miejsce, o którym mówił Draco jako o „wysypisku zepsutych szlam". Słowo szlama brzmiało obrzydliwie i tak właśnie wyobrażał sobie siedzibę Zakonu.
Zamiast tego stał w obszernym salonie z eleganckimi, obitymi w ciemną skórę kanapami oraz fotelami. Stołem z hebanu, na którym ktoś wyłożył złote świeczniki, ciemne panele z ozdobnymi zdobieniami, szeroki dywan w brązowe wzory pasujące do ram obrazów wiszących koło długiego regału.
Jego wzrok zatrzymał się na otwartych drzwiach, kiedy postąpił kilka kroków w przód obracając się wokół siebie i podziwiając przepych miejsca do jakiego przybył.
Jasne światło wypadało zza czarnych drzwi, a w salonie panował pół mrok.
Było bardzo cicho, ale Harry mógłby dać odciąć sobie rękę, że słyszał kogoś za drzwiami.
Odruchowo skierował różdżkę przed siebie i powoli zaczął kierować się w stronę drzwi.
Stał już przy skraju kanapy, kiedy drzwi otworzyły się z impetem i ktoś, Harry nie wiedział kto, bo światło go oślepiło, wpadł do środka.
- Drętwota! – zawołał głos i Harry od razu poznał, że jest kobiecy.
Wytworzył przed sobą tarczę i zanurkował za kanapę.
Rozległo się dudnienie kroków.
- Kto tam jest! – zawołał inny głos. – Pokaż się zanim cię zmusimy!
- Moody, nie ma potrzeby się tak denerwować, to pewnie Bill, to już chyba ta godzina, prawda?
- Cicho Molly! – warknął Alastor. – Gdyby to był jeden z twoich synów nie sądzisz, że by nas o tym poinformował?
Kobieta wydała naburmuszone westchnięcie i skapitulowała.
- Pokaż się. – warknął inny głos.
Głowa Harry'ego podskoczyła.
Przekrzywił głowę na bok, nadal się nie ujawniając, ale nie mogąc się powstrzymać.
- Syriusz? – zapytał cicho, słabym i niewyraźnym głosem.
Przez chwilę było całkowicie cicho.
- Tak. Syriusz Black. – odpowiedział niepewnie. - Jak znalazłeś to miejsce, śmierciożerca nie powinien wiedzieć o tym domu.
Harry'emu zaschło w gardle i spojrzał w dół oglądając swoje szaty.
No tak.
- Nie jestem ... - zaczął mówić, ale coś mu przerwało.
Zielone płomienie wybuchły w kominku.
Harry nie wiedział dlaczego to zrobił, ale mógł wręcz wyczuć to napięcie, które wypełniło pokój, zrywając się na nogi widział słowa zaklęć malujące się na ich ustach.
Jego twarz pokryły zielone widma płomieni.
Stanął dokładnie przed kominkiem, twarzą do „przeciwników" i zasłaniając się w kontraście cienia.
Zaklęcie wydobyły się z sześciu różdżek, kiedy stopa Willa przekroczyła próg.
Harry z krzykiem odbił wszystkie zaklęcia, które wystrzeliły we wszystkich kierunkach, ale nie tknęły ani go ani Williama.
- Dość! – wrzasnął, a światła się uspokoiły, czarne plamki zniknęły sprzed oczu i wszystko stało się wyraźne.
Sięgnął w tył lewą ręką i przetrzymał ramię Willa, żeby się nie ruszał i nie wychylał.
- Nie przyszedłem z wami walczyć!
- Harry może lepiej pozwól...
- Nie wtrącaj się Will. – syknął. – Już i tak mam przez ciebie sporo problemów, a znam cię od jakiejś godziny!
Will cmoknął zirytowany i szarpnął się w jego uścisku, ale Harry go nie puścił.
Syriusz nie mógł uwierzyć w to co widział, podobnie jak Remus, Tonks, Lily i James.
Will zdołał jednak zerknąć zza Harry'ego i usta zebranych otworzyły się jeszcze szerzej.
Poczucie winy i wstyd ukazały się na jego twarzy, kiedy patrzył po swoich bliskich, a wtedy zauważył Lily Potter.
Jego oczy się rozszerzyły.
- Mama! – krzyknął uradowany i tym razem rozproszony Harry go puścił, pozwalając mu uciec w objęcia matki.
Lily zaczęła płakać przytulając do siebie w morderczym uścisku najmłodszego syna.
Harry starał się nie gapić, ale coś nie pozwalało mu nie czuć goryczy.
Marszczył brwi, ale się nie ruszył z miejsca, choć głupie serce wyrywało się do przodu.
Stał w obronnej pozycji z różdżką lekko wyciągniętą przed siebie.
- Tato!!! – rozległ się wrzask.
Harry drgnął.
Obrazy mignęły mu przed oczami, tak szybko, że zakręciło mu się od tego w głowie.
Tonks wymieniła spojrzenia z Remusem i wyszła z pokoju.
- Już kochanie... Co się stało? Miałeś kolejny koszmar... ? – usłyszał jej ginąc powoli głos.
- Tak... - odpowiedziało dziecko, ale więcej już nie usłyszał z ich rozmowy, bo kroki ucichły najprawdopodobniej na schodach.
- Harry?
Chłopak spojrzał na właściciela głosu, a w jego głowie była pustka, i tylko imię.
- Syriusz Black. – powiedział smakując to imię na języku i ciesząc się, że je zapamiętał...
Deja vu...
Ktoś trącił szczerzącego się jak idiota animaga, a Harry spojrzał na mężczyznę obok niego ze zirytowanym wyrazem twarzy gapiącego się z zazdrością na przyjaciela.
- Ty jesteś James Potter. – odparł i powoli opuścił lekko różdżkę.
James czuł się dziwnie.
Oczywiście cieszył się i to bardzo! Że jego rodzina jest znowu w komplecie, ale było w tej sytuacji coś nierealnego... Miał przeczucie, że to nie może skończyć się dobrze...
Harry odwrócił wzrok od Jamesa z lekkim rozczarowaniem.
Zmierzył Moody'ego uważnym spojrzeniem, mrużąc oczy kiedy badał jego magiczne oko, a usta Alastora wykrzywiły się w ponurym grymasie, który był formą jego uśmiechu.
Will nagle sobie coś przypomniał i stanął przed swoją mamą, która zaczęła odgarniać wściekle łzy.
- Potrzebuję Veritaserum. – ogłosił.
Harry spojrzał na niego uważnie, a Will uśmiechnął się do niego przez ramię i zawiązał ręce na piersi.
- No co? Myślałeś, że nie dotrzymam słowa? – parsknął nie mogąc znieść widoku miny brata.
- Właściwie to dokładnie tak myślałem.
Will wyglądał na głęboko urażonego.
- Widać, że cierpisz na amnezję. Inaczej byś wiedział, że Potterowie zawsze dotrzymują słowa. – uśmiechnął się pogodniej, a w jego słowach tkwiła tajna wiadomość jasna tylko dla nich dwóch, o rozmowie, którą mieli jeszcze w Pokoju Życzeń. – Witaj w domu Harry.
To była okrutnie męcząca i bardzo zło-smutna przerwa!
Takim dniom mówimy - NIGDY WIĘCEJ!
Tęskniłam za wami i za Wattpadem, a przecież przerwy bywały o wiele dłuższe! :P
------------------------------------------------------------------------------------------------
A! I zostałam nominowana!
Nominowała mnie Likantropka_psotka
i pyta-
1. Masz swojego idola/idolkę?
Mam autorytet w pewnej osobie, która jest dla mnie niezwykle ważna, ale tożsamość tej osoby zostawię dla siebie.
2. Jakie jest twoje hobby/pasja?
Już odpowiadałam na takie pytanie, ale powtórzę - pisanie jest zdecydowanie na pierwszym miejscu, potem wspominam o sztuce ( wypada skoro chodzę do szkoły plastycznej).
3. Największe marzenie?
Chciałabym być światową pisarką, a czasem - tylko lokalną, to proste - chcę, żeby moje słowo przetrwało dłużej niż ja sama.
No i oczywiście chciałabym latać - ale dopierokiedy pokonam mój paniczny lęk wysokości! (mam z tym przechlapane...)
4. Ulubiona potrawa?
Na tę chwilę - (kiedy cukier jest dla mnie niedostępny z powodów zdrowotnych) - uwielbiam jajka w każdej postaci - od jajecznicy, na miękko, na twardo, w koszulce, zapiekane z pomidorami, sadzone, z dodatkami, na mleku - po prostu śniadanie!
5. Ulubiona piosenka?
Cała jesteś w skowronkach
i
Don't you worry child - cover z Sam Tsui
(Ale tutaj dodam jeszcze, że hitem tego tygodnia jest "I won't give up")
6. Masz jakieś zwierzątko domowe? Jak tak to jakie?
Mam dwa psy, Azję i Nicolasa (gdy niegrzeczny, czyli zawsze - Nikodem, gdy grzeczny, czytaj - gdy śpi - Nicuś).
i mam nominować 7 osób ! - 7
7... 7... SIEDEM... HAHA - mam już dość tej cyfry, zostawię ją w ten sposób, cichutką, ładną, ponoć niebieską ...
Dobranoc :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top