Epilog i Prolog


Po wojnie Harry przez bardzo długi okres miał wrażenie, że został zamknięty w jakiejś formie bańki.

Nie wychodził na zewnątrz, ale codziennie widywał się z przyjaciółmi, którzy przychodzili go odwiedzać jak i innymi, których mógł nazwać swoją rodziną.

Byli Lupinowie i mały Teddy, który był zawsze bardzo cichy i spokojny. Kiedy zobaczył Harry'ego od razu zmienił kolor włosów na taki sam jak jego i za każdym razem kiedy przychodził w odwiedziny siadał jak najbliżej Harry'ego.

Przychodzili Ron i Hermiona, którzy ostatecznie w końcu zeszli się razem, co Harry skwitował uśmiechem i krótkim – „Wszyscy wiedzieliśmy, że w końcu do tego dojdzie".

Każdy obchodził się z Harry'm bardzo delikatnie.

Szczególnie w pierwszych dniach i tygodniach po wojnie, kiedy zaczęły się pogrzeby.

Harry tego nie pamiętał, ale podobno był na pogrzebie Alice Longbottom i Nevilla, jak i na uroczystej ceremonii dla poległych uczniów i nauczycieli...

Ale wiedział, że nie poszedł na pogrzeb Draco. Nie chciał iść, choć wiedział, że potem może tego żałować.

Został w domu sam z Syriuszem, który skupił się na jego łóżku w animagicznej formie na Grimmuald Place, kiedy Harry usiadł na parapecie.

Will próbował poprawić Harry'emu humor, ale nie najlepiej mu to wychodziło.

Harry czuł się dziwnie nie na miejscu.

Ale dlaczego? Przecież wojna się skończyła, wszyscy byli już bezpieczni, nikomu nie groziła krzywda, Voldemort zniknął, skąd ten niepokój?

Po dwóch miesiącach w końcu wrócił do rzeczywistości, ale nie do końca tak jak by się mogło zdawać.

- Harry? – zawołała Lily w głąb korytarza trzymając rączkę swojej walizki i stojąc u boku Jamesa.

Will właśnie zszedł ze schodów targając za sobą swój kufer i zmarszczył brwi.

- Pójdę po niego. – powiedział James i szybko pocałował ukochaną w policzek, na co Will jęknął zniesmaczony.

James wszedł po schodach na górę.

- Harry! Pośpiesz się, zaraz wychodzimy! – zajrzał do pokoju Harry'ego, ale go nie zauważył. – No dalej Harry, Potter Manor nigdzie się nie śpieszy, ale twoja mama chce już wrócić do domu, a poza tym już o tym rozmawialiśmy, Syriusz będzie nas odwiedzał tak często jak będzie mógł, wiesz, że nie znosi tego domu!

James zorientował się już, że Harry nie schował się w łazience ani nigdzie w swoim pokoju, więc zajrzał do następnej sypialni.

Przez ten czas sprawy pomiędzy Harry'm a jego rodzicami bardzo się ociepliły. Byli już jak prawdziwa rodzina.

James wiedział, że Harry'emu nie uśmiecha się przeprowadzka z Grimmuald Place z trzech powodów: po pierwsze – nie lubił zmian i bał się nowego, nieznanego miejsca, po drugie – chciał być blisko Syriusza ( co trochę irytowało Jamesa) i po trzecie – Harry doskonale wiedział, że jeśli opuści Grimmuald Place, ludzie od razu zorientują się, że musiał przenieść się do Potter Manor i jego jeszcze bardziej wyeksponowana sława nie da mu po prostu żyć.

Dumbledore i nowy minister Scrimgeour już omawiali całą sprawę z Harry'm i zaproponowali mu, że jeśli będzie sobie życzył wrócić do Hogwartu uzyska ochroniarzy z ministerstwa, a jeśli nie będzie chciał kontynuować nauki, bo jego oceny i doświadczenia pokazywały jasno jak lumos, że nie jest to konieczne, i tak dostanie kilku aurorów do ochrony. – Harry'emu się to nie podobało.

James obawiał się, że Harry nadal może mieć lekki żal o to, bo nawet Syriusz, który został głową biura aurorów stwierdził, że tak będzie lepiej i że również to pochwala.

Harry bardzo, bardzo źle to zniósł, choć nie dał po sobie aż tak tego poznać.

- Harry! – zawołał James zawracając korytarzem w stronę schodów po przeszukaniu wszystkich pokoi na piętrze.

Na tym etapie zaczął się już denerwować.

- Lily! Sprawdź czy Harry'ego nie ma na parterze ja sprawdzę strych! – zawołał.

...

Szukali Harry'ego do wieczora, nawet nie myśląc o tym, żeby kogoś powiadomić, nawet nie przypuszczając, że mógł nie być na Grimmuald Place.

- Co się tu dzieje? – zapytał Syriusz wchodząc z Remusem na Grimmuald Place. – Will? Myślałem, że mieliście przenieść się już do Potter Manor? Dumbledore przecież mówił, że wszystko jest zabezpieczone.

Will wstał od stołu i podbiegł do dwójki huncwotów. Nie umieli zinterpretować jego miny.

- Harry zniknął. – oznajmił po prostu świecąc oczami i licząc, że może oni wiedzą coś więcej, że zaprzeczą, ale zamiast tego, obaj zbladli i nie przejmując się nim dłużej pobiegli do Jamesa oczekując wyjaśnień.

...

Harry w pewnym sensie cieszył się z przenosin do domu gdzie wychowywał się jego brat, gdzie znajduje się ta rodzinna przestrzeń Potterów, ale z drugiej strony... wszystko było inne.

Wszystko miało swój rytm.

Wieczór przed tym jak mieli się przenieść, wszyscy się pakowali, ale jemu dali spokój, wiedząc, że nie ma sensu na niego naciskać i że i tak dojdzie do siebie.

Siedział przy biurku omiatając wzrokiem książkę o zaklęciach, ale słowa rozlewały się przed nim w niezrozumiałą masę, kiedy rozległo się ciche pukanie i ktoś uchylił drzwi.

Harry nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć kto do niego przyszedł.

Poznał ją po delikatnym kroku i po dotyku, kiedy chwilę później delikatnie objęła go za ramiona i przyłożyła miękkie usta do jego policzka.

- Ginny Weasley. – wyszeptał i odwrócił się do niej z delikatnym uśmiechem.

Usiadła mu na kolanach, a on przyciągnął ją do pocałunku.

- Hogwart otwierają na nowo za tydzień. – wyszeptała mu do ucha.

- Wracasz. – powiedział, choć mogło to zabrzmieć jak pytanie.

- A ty nie.

Harry potaknął i pogładził jej ramię.

Była taka piękna.

Pamiętał kiedy pierwszy raz ją zobaczył i jak dziwnie czuł się w jej towarzystwie, pamiętał jak go pocałowała, pamiętał dni kiedy myślał, że wszystko jest zniszczone, a wtedy pojawiała się ona, niczym latarnia morska prowadząc go do brzegu, na skraj szczęścia.

Uśmiechnął się do niej smutno, a ona spojrzała mu w oczy.

- Zdecydowałeś się to zrobić, prawda.

- Tak. – odparł chrapliwie i odchrząknął.

Ginny zaczesała jego włosy palcami i położyła głowę na jego ramieniu wdychając znajomy zapach.

- Nie chcę, żebyś szedł.

- Wiem, ale...

- Tak wiem. To tylko na pewien czas i będziesz pisał.

Harry potaknął.

- Ale wiesz, że oni tego nie zaakceptują. Pamiętasz jaka była moja reakcja?

- Masz na myśli ten wieczór kiedy chciałaś mnie spetryfikować wzrokiem, związać i zamknąć w szafie, żeby mieć pewność, że nigdzie nie wyjdę? Tak pamiętam to całkiem dobrze, a szczególnie zakończenie tego wieczoru.

Ginny spłonęła rumieńcem.

- Nie zmieniaj tematu!

- Gin, nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym, żebyś poszła ze mną.

Ginny zachichotała i delikatnie pocałowała kącik jego ust.

- Ale pamiętasz naszą umowę? – pocałowała go w drugi kącik. – Najpierw musisz powiedzieć o nas, rodzicom twoim i moim, i moim braciom... - nachyliła się, żeby pocałować go w usta, ale w ostatniej chwili uciekła od niego stając na nogi i uśmiechając się zadziornie.

Harry uśmiechał się do niej i kiedy się obróciła w stronę drzwi, złapał ją za rękę, przyciągnął i namiętnie pocałował.

Ginny jęknęła.

- Nie ładnie panie Potter. – powiedziała dźgając go palcem w pierś. – To ostatni pocałunek jaki...

- Jutro. – przerwał jej, a ona przestała się uśmiechać.

- Jutro? – powtórzyła cicho.

Uśmiechnął się pokrzepiająco i przytulił ją do siebie przymykając powieki, żeby nie widzieć jej drżących ramion.

- Myślałam, że żartujesz. – powiedziała w końcu. – A co z Willem?

- Jest dużym chłopcem, poradzi sobie beze mnie tak jak to robił zanim się poznaliśmy...

- Ale teraz wszystko się zmieniło Harry! Na lepsze! Nie możesz...

- Będę pisał. – przerwał jej ponownie. – Zresztą mówiłem. Nie odchodzę na zawsze, tylko na pewien czas... Aż to wszystko... tak jak mówiłem ci wcześniej... Potrzebuję ciszy.

Ginny była od niego niższa, wtuliła się w niego i nie przejmując się upływającym czasem trwała w taki objęciu. Czas upływał, a oni tak stali, pogrążeni w swoich własnych myślach. Przygnębieni, ale świadomi.

- Kocham cię, Gin. To niczego nie zmienia, nie każę ci na mnie czekać...

- I tak zaczekam. Ja też cię kocham idioto.

Harry pocałował jeszcze czubek jej włosów i pozwolił jej wyjść, ale oczywiście nie zanim bardzo dokładnie zapamiętał rysy jej twarzy, sposób w jaki się porusza, jak jej usta układają się kiedy mówi jego imię.

A potem został sam i pochował swoje rzeczy to kufra, a plecak, który spakował już kilka tygodni temu położył pod oknem.

Wyjął z szuflady jego wspólne zdjęcie z bratem i schował do kieszeni spodni.

Usiadł na parapecie wyglądając przez okno i zasnął w takiej pozycji.

Rano już go nie było.


 Niedługo znowu powrócimy do fabuły! 
Harry ucieka, znowu , ale gdzie? Po co? Dlaczego? Czy to na pewno dobry pomysł?
Czy Voldemort powróci?
Czy będzie "nowy" Czarny Pan?
Czy  pojawią się nowe postacie?
Nowe, a może stare wyzwania?
Czy to podróż w czasie, skok do innego wymiaru, a może coś kompletnie innego?
Musicie przekonać się sami, bo nie sądzę, żeby ktokolwiek zdołał zgadnąć.
( I już można zacząć żałobę po zmarłych xd już po pogrzebie)
:)
 

P.S.
Nie martwcie się przeciwnicy Hinny. Parring nie jest tu główną falą i nie będzie.. ok jednak nie, Ginny dostała tym razem sporą rolę w sequelu. Sorka, ale ja ją uwielbiam.
Łączmy się - HarryxGinny i... jeszcze jeden parring, ale na razie tajny :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top