Buntownicza czarownica
Na Pokątną dostali się świstoklikiem. Właściwie nie tak to sobie wyobrażał, ale i tak cieszył się z pomysłu. Był Will, Ron, Hermiona i Remus z Tonks, którzy mieli towarzyszyć dzieciakom na zakupach. Kiedy nikt nie patrzył Will ukradkiem zapewnił Harry'ego, że łatwo zgubią Remusa, a problem może być z Tonks... W każdym razie cała szóstka bez większych problemów dostała się na ulicę Pokątną.
Hermiona przez cały czas puszczała w stronę Willa podejrzliwe spojrzenia i obydwaj Potterowie wiedzieli, że jeśli ktoś ma się dowiedzieć o Harry'm to będzie to właśnie ona.
Wszystko się uprościło kiedy Tonks zaciągnęła Remusa do madame Malkin twierdząc, że nie zaszkodzi mu zapasowa, elegancka szata skoro wraca do Hogwartu jako nauczyciel. Tak zgadza się Remus Lupin miał przez pierwszy semestr zastępować nauczyciela OPCM ku zadowoleniu Lily Potter uczącej w Hogwarcie mugoloznastwa.
Kiedy dorośli wybyli, Hermiona pociągnęła Willa na bok w stronę jednej z bocznych uliczek, Ron wywracając oczami poszedł za nią tak samo jak Harry, nadal schowany pod peleryną niewidką.
- Coś kombinujesz. – stwierdziła oskarżycielsko.
- Nieprawda.
- Jesteś dzisiaj szczególnie cichy i w ogóle nie wspomniałeś jeszcze ani słowem o Harry'm. Cały wieczór dyskutowałeś, że też powinien iść! Coś zrobiłeś.
Will się nie odezwał, ale minę miał dość urażoną. Lekko się zarumienił świadomy, że jego starszy brat usłyszał to wszystko i odwrócił wzrok jakby mógł przejrzeć przez pelerynę niewidkę.
- Gadaj William, bo zaraz zaciągnę cię do pana Lupina i to przed nim będziesz musiał się tłumaczyć.
Chłopak ledwo zauważalnie się spiął. Wiedział doskonale, że przed wilkołakiem nie ma tajemnic, znał swojego chrzestnego na tyle dobrze, że wiedział, że jeśli uzna to za potrzebne będzie w stanie zakończyć ich zakupy i zabrać w jednej chwili z powrotem do kwatery głównej... Nie zdziwiłby się wtedy gdyby mama nie puściła go do Hogwartu, lecz odwiozła do jakiejś mugolskiej szkoły.
Szukał jakiejś dobrej wymówki, ale nie umiał żadnej znaleźć. Harry wybrał tę chwilę, żeby się ujawnić. Zdjął pelerynę i oparł się o murek w cieniu, bardziej z przyzwyczajenia, żeby nie być widocznym niż z obawy przed rozpoznaniem.
- Voldemort nie miał racji twierdząc, że szlamy są głupsze od czysto krwistych czarodziei, więc z woli ścisłości, nie radziłbym mnie wydawać ani grozić Willowi.
Hermiona i Ron podskoczyli słysząc dobrze znajomy głos Harry'ego. Oczy dziewczyny były wielkie i okrągłe z wrażenia, a usta szeroko otwarte. Potem spojrzała na Willa, który uśmiechał się głupawo.
- Ty idioto! – krzyknęła uderzając go w głowę wierzchem dłoni. – Coś ty sobie myślał!
Will odsunął się od wściekłej czarownicy i spojrzał ze zdenerwowaniem na Harry'ego.
- Mówiłeś, że będziesz mnie bronić!
- Dzieciaku, nic takiego nie mówiłem, nie wkładaj mi swoich słów w usta, a zresztą należało ci się.
Hermiona kręciła głową z niedowierzania.
- Jesteście obydwaj tacy... tacy! A! – nie umiała wyrazić swojej frustracji. – To był twój pomysł prawda? – wytknęła w kierunku Willa. – Myślałeś co by było gdyby śmierciożercy się o nim dowiedzieli?! Merlinie, a co gorsza! Co twoja mama zrobi kiedy się o tym dowie?!
Ron w pierwszej chwili pomyślał, że Hermiona znowu ma zaburzony system wartości, ale potem przypomniał sobie panią Potter i jakoś tak... powstrzymał od komentarza.
- O niczym się nie dowie. – stwierdził Will krzyżując ręce na piersi.
Choć był o trzy lata młodszy od Hermiony był dość wysoki i już dorównywał jej wzrostem.
- Ach tak?
- Hermiono, chyba na nas nie nakablujesz? - spytał Harry unosząc jedną brew z pół uśmieszkiem. – Siedzimy w tym już razem.
- Ruszcie trochę głowami matoły! Jasne pięknie! A co jak ktoś wejdzie do sypialni i zorientuje się, że Harry zniknął? Hm?!
- Daj spokój Hermiono. – włączył się Ron. – Myślę, że Will ma rację. Harry idzie do Hogwartu we wrześniu, jak ty byś się czuła na jego miejscu? On nie zna tego świata i żadnego który znamy my. Czarodziejski, mugolski, jest w naszym wieku i powinien poznać... Chwili, chwila. – Ron obrócił się do Harry'ego, który miał na sobie szczery i delikatny uśmiech. – Grasz w Quidditch?
- Quidditch?
- Stary! O nic się nie martw! Wszystko ci pokażę, nie pozwolę, żebyś w takim stanie postawił nogę w Hogwarcie! Zmiażdżyliby cię!
- Kto?
- Jak to kto, głównie ślizgoni.
- Ślizgoni? – powtórzył Harry z rozbawieniem i szukał poparcia u Hermiony i Willa, którzy wyglądali dziwnie pochmurnie. – To jakieś olbrzymie robale czy gady, czemu miały by być w szkole?
Harry jeszcze chwilę zmagał się z rozbawieniem, ale smutne spojrzenia, które wymienili nastolatkowie ostatecznie rozwiał jego dobry humor.
Will i Ron popatrzyli na Hermionę.
- W porządku. Ale musimy być naprawdę ostrożni. Najpierw do Esów i Floresów i bez żadnych scenek.
Harry zmarszczył brwi nie rozumiejąc do czego ta zmierza, ale i tak zaczął rozwijać poły peleryny, kiedy Hermiona wydarła mu ją z ręki i schowała do torby.
- Idziesz bez tego.
- A śmierciożercy? Przecież sama mówiłaś... - protestował Will.
- Blefowałam. Jest tu pełno ludzi Dumbledora, nie pozwolili by nam, a przede wszystkim tobie Will, biorąc zaistniałą sytuację pod uwagę, chodzić sobie normalnie bez dodatkowych oczu. Poza tym w ten sposób, zakon będzie wiedział, gdzie Harry jest i nie zrobi wielkiego zamieszania jak nie znajdą go na Grimmuald Place.
- Tak, tylko zobaczą, że opuściłem swoją klatkę i zaraz ściągną mnie tam z powrotem. – parsknął Harry.
- Nie. Nie zrobią tego, bo jest tu za dużo gapiów. Jak później mieliby się tłumaczyć? Dumbledore nie chce pokazywać czarodziejskiej społeczności, że stanowisz dla kogoś jakieś zagrożenie, jako ty, czy ze strony Voldemorta, więc jeśli chciałby cię siłą zaciągnąć z powrotem, byłoby dla wszystkich jasne, że sprawa nie jest do końca tak czysta jak opisuje ją Prorok i inni rodzice mogliby nie chcieć, żeby ich dzieci spały z tobą w jednym dormitorium czy jadły przy tym samym stole. A to zepsuło by ci całą przykrywkę. Sądzę nawet, że dyrektor nie miałby tego aż tak przeciwko, żeby inni zobaczyli jak więzień czy no czymkolwiek dla ludzi tam byłeś, wraca do światła i tak dalej... Więcej nadziei.
Harry nie do końca widział tę sprawę tak jak ona, ale rozumiał jej tok myślenia i choć do końca się z nim nie zgadzał, to czy miał jakieś wyjście?
Jeśli nie zgodzi się na to co ona chce, Hermiona z całą pewnością pójdzie do Remusa i wszystko wygada. Co innego miałaby zrobić?
Harry w końcu skinął głową, na co Hermiona odetchnęła, a chłopaki się rozpromieniły.
- Staje się przy tobie głupia. – mruknęła pod nosem.
- Buntownicza, bystrzejsza i tylko naciągająca reguły. Nie polegaj tak bardzo na dorosłych Hermiono. Oni nie zawsze są dobrymi przewodnikami. Wiem o czym mówię.
Gryfonka spuściła wzrok, czytając przez słowa Harry'ego i lekko się wzdrygnęła.
- Chodźmy. – zarządził Ron i wyszli na zatłoczoną ulicę Pokątną.
Hej, hej i czołem!
Już niedługo ruszam z serią one-shotów, gdzie będą czekały moje ulubione tematy o Harry'm Potterze!
Przyjmuję zamówienia tu lub w wiadomości prywatnej :)
( Ja nie gryzę!!! - zresztą to nie pełnia! chyba...)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top