4️⃣9️⃣ - "Płakał przez dziewczyne." 🪻
~ Maddie ~
— Czujesz się źle w swoim domu? — Zapytała mnie brunetka siedząca na fotelu naprzeciwko mnie. Westchnęłam, zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Nie czuje się źle, ale no.. Tak inaczej..
— Nie wiesz jak to wytłumaczyć?
— Nie.. W sensie, niby wiem.. — Kobieta spojrzała na mnie wyczekująco. — Spędziłam trzy lata w innym kraju, u moich porywaczy. Żyłam jak normalna nastolatka, uczyłam się, miałam znajomych, wychodziłam na imprezy.. Ale to było wszystko bez mojej rodziny.
— Jak się wtedy czułaś? — Zapytała notując coś w notesie.
— Byłam na siebie tak bardzo zła.. — Zaczęłam czując łzy w oczach. — Nie wiedziałam na ile tam zostanę, nie wiedziałam, czy moi bracia mnie odnajdą.. Po dwóch miesiącach zaufałam moim porywaczom, chociaż nie powinnam co okazało się na koniec. Były momenty, w których zapominałam o braciach, bo dużo się działo i nie miałam czasu. W takie dni wieczorami dusiłam się łzami, bo czułam, że jestem tragiczną siostrą. Miałam wtedy straszne myśli, miewałam koszmary no po prostu po takich dniach miałam złe samopoczucie.
— Jakie były te myśli?
— Że chce zniknąć. — Sprostowałam. — Że jestem tragiczną siostrą i jeślibym miała spotkać się z nimi to bym nawet nie umiała spojrzeć im w oczy. —
— A teraz? Jak się czujesz jak przebywasz z braćmi?
— Dziwnie, niby wiem, że to moi bracia, ale zmieniło się między nami dużo. — Westchnęłam. — Chciałabym to zmienić, bo z Tonym i Shane'em miałam świetną relację jeszcze przed porwaniem. Jednak jesteśmy tymi trojaczkami, nie? —
— Musisz pamiętać, że się zmieniliście, i tak naprawdę dorosłaś w innym środowisku niż oni. — Znowu coś zapisała. — Rozmawiałaś z nimi? Tak szczerze? —
Zastanowiłam się chwilę nie pamiętając żadnej takiej sytuacji.
— Nie, nie pamiętam. Jedynie rozmawiałam z Vincentem o Colinie. — Odpowiedziałam na co psycholożka pokiwała głową. Odłożyła notes i spojrzała na mnie.
— Porozmawiaj z nimi. Szczerze. Z każdym bratem, z Hailie również. Dzień wspólny też dobrze wam zrobi.
I z takim planem wyszłam z jej gabinetu.
***
Był piątek, czyli dziś był ostatni dzień szkoły, bo już w poniedziałek mamy ferie.
Po szkole zapytałam bliźniaków, jakie mają plany. Odpowiedź mnie nie zadowoliła, bo powiedzieli, że idą na imprezę do Ashley. Zirytowałam się, ale nie zamierzałam na razie nic mówić o moim planie. Zrobię to na spokojnie, po obiedzie, bo wszyscy skończyliśmy dzisiaj o czternastej.
No i w końcu po wiecznych obmyśleniach zeszłam do salonu gdzie znalazłam bliźniaków.
— Hej. — Rzuciłam siadając między nimi na kanapie, a przez stres zaczęłam bawić się palcami.
— Siema. — Odpowiedzieli mi zainteresowani grą. Westchnęłam cicho.
— Słuchajcie, bo.. Wiem, że macie dzisiaj tę imprezę u Ashley, ale chciałam się spytać, czy może.. — Spojrzałam na swoje stopy. Nie wiedziałam jak mogła zachować powagę widząc skarpetki w pandy. — Może chcielibyście coś porobić. Tylko my we trójkę? —
Przez krótką chwilę było cicho. Nie słyszałam już klikania pada, a na telewizorze ekran się zatrzymał. Bałam się spojrzeć na braci z myślą, że mnie wyśmieją.
— Słyszałem, że otworzyli nowe lodowisko. — Zaczął Shane.
— No a obok jest aqua park. — Dodał Tony.
— Co najważniejsze blisko nich jest nasza ulubiona restauracja. — Dokończył Shane.
— Na co masz ochotę Maddie? — Zapytał Tony.
Uśmiechnęłam się szczerze i spojrzałam na braci. Mieli też lekkie uśmiechy na twarzy, a to było dla mnie najważniejsze.
— Chyba lodowisko jest dobrym pomysłem. — Stwierdziłam.
— No to za godzinę w garażu, muszę jeszcze znaleźć swoje łyżwy. — Zaśmiał się Shane. Uśmiechnęłam się rozbawiona.
— Okej. — Odpowiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju.
W wyjściu z salonu minęłam Vincenta. Widać było, że słyszał wszystko, bo posłał mi uśmiech. Mój humor od dawna nie był tak dobry. Cieszyłam się jak dziecko.
W pokoju od razu zaczęłam szukać odpowiedniego stroju. Zrozumiałam, że nie mam własnych łyżew, ale to nie problem, bo pewnie Tony i Shane też ich nie mają.
***
— Dalej Shane! — Krzyknęłam widząc że mój brat dopiero wchodził na lód. Tony Trzymał się barierki obok wejścia, próbując się nie wywalić.
Było naprawdę śmiesznie. Chłopcy zachowywali się jak dzieci, a ja nie byłam lepsza. Mimo że było tu jeszcze kilka osób, nie obchodziło nas to.
Spędziliśmy na lodowisku dwie godziny, a przyjechaliśmy o szesnastej. Nauczyłam moich braci jazdy na łyżwach i szło im naprawdę nie najgorzej.
Po lodowisku pojechaliśmy do restauracji, która serwowała jedzenie z całego świata, dlatego każdy wybrał co innego. Ja zamówiłam sushi, Tony pizze a Shane jakiegoś burgera z frytkami. Później zamówiliśmy jeszcze kolejną porcję i na końcu jeszcze deser.
Do domu wróciliśmy dopiero po dwudziestej. Chłopacy dali mi jechać autem z powrotem do domu. Dostałam lekcje jazdy pod tytułem "Maddie na lorda zaraz każe ci się zatrzymać i sam poprowadzę".
Do domu wchodziliśmy z dobrym humorem. Rozebrałam kurtkę i buty, po czym udałam się do kuchni, aby odnieść popcorn, który kupiliśmy na wieczór filmowy.
— Wy nie jedziecie? — Zapytał Dylan zapinając zegarek. Mówił do bliźniaków, nawet na mnie nie spojrzał.
— Nie. — Odpowiedział Tony i usiadł przy wyspie.
— Czemu niby? Ashley was zaprosiła. — Słychać było, że Dylan już jest zły. A to niby ja mam problemy z agresją.
— Bo spędzamy czas z siostrą. — Powiedział Shane wyciągając chipsy z szafki.
Zajęłam się nalewaniem Coli do szklanek i tylko raz spojrzałam się za siebie, aby zobaczyć, że Dylan patrzy na mnie. Nie wiedziałam, czy był na mnie zły, czy nie, ale odpuścił i powiedział jedynie, że zostaje u Ashley na noc.
Przygotowaliśmy wszystko i już po kilku minutach siedzieliśmy w salonie. Do oglądania wybraliśmy Harry'ego Pottera, no bo kto nie lubi Harry'ego Pottera? W drugiej klasie podstawówki przebraliśmy się w trójkę za golden trio.
Wyobraźcie sobie mnie jako Hermione, Shane'a jako Rona i Tony'ego jako Harry'ego. Dopiero po kilku latach zrozumieliśmy, że to źle wyglądało, bo Ron i Hermiona byli ostatecznie razem.
Maraton Harry'ego Pottera to był świetny pomysł, ale na Czarze ognia już zasnęłam.
Przebudziłam się czując że ktoś mnie podnosi. Zaspanym wzrokiem próbowałam zobaczyć kto to jest, nie było to łatwe przez ciemność.
W końcu weszliśmy do mojego pokoju gdzie była włączona lampka. Otworzyłam znowu oczy i zobaczyłam Dylana.
Dylan Monet przeniósł mnie do pokoju. Brat, z którym jestem (chyba) pokłócona. Brat, który był na imprezie.. Właśnie co on tu robi.
— Dylan? — Powiedziałam zaspana. Brat położył mnie na łóżku, po czym sam na nim usiadł.
— Hm? — Miał zły humor. Coś się stało, a ja dowiem się co.
— Co ty tu robisz? Co się stało? — Przetarłam twarz ręką. Dylan westchnął.
— Ja.. Zerwałem z Ashley.
Zastygłam w miejscu. Mój mózg za bardzo nie działał, bo nie odzywałam się przez dłuższą chwilę. Zmarszczyłam brwi.
— Ale czemu? — Zapytałam poprawiając się do siadu.
— Przespała się z innym. — Odwrócił ode mnie głowę.
Dylan Monet, który nigdy się do nikogo nie przywiązywał, właśnie przy mnie płakał przez dziewczynę.
— Dylan.. — Westchnęłam. Zrobiło mi się go szkoda. Przyciągnęłam go do siebie przytulając mocno. Chłopak oddał uścisk.
— Nie wiem co myślałem. Po prostu.. Ona żyje w tym samym świecie co my, myślałem, że może będzie bardziej mnie rozumieć i nie będę musiał jej tłumaczyć tego wszystkiego. — Mówił a ja czułam że moja koszulka robi staję sie mokra.
— Będzie dobrze Dylan.. Nie była ciebię warta.. To znaczy..
— Nie Maddie, z nią się już ostatnio coś działo. Zmieniła się, nie wiem czemu, ale się zmieniła. Na razie nie chce o niej mówić. — Powiedział, a ja jedynie pokiwałam głową i już się nie odezwałam.
Leżeliśmy tak, a ja zaczęłam zamykać oczy przez zmęczenie. Nie wiem, kiedy ale zasnęłam tak samo, jak Dylan, który był nadal we mnie wtulony.
(rozdział sprawdzony)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top