4️⃣5️⃣ - Bolesna wiadomość.🪻

~ Maddie ~

Po kolacji Ashton pojechał do domu, a my usiedliśmy w salonie, aby oglądać filmy.

Piłam herbatę malinową w momencie, gdy ktoś zaczął walić w drzwi. Najpierw oplułam się herbatą, bo akurat Shane opowiadał Hailie jakąś straszną historię i dziewczyna pisnęła na ten dźwięk, a dopiero po chwili zrozumiałam, że ktoś serio wali w drzwi.

- Szach nie ja otwieram drzwi! - Wycedziłam od razu, układając się wygodniej na kanapie. Vincent wstał z miejsca i ruszył do korytarza.

- I tak by cię tam nikt nie puścił. - Burknął Tony patrząc na mnie przelotnie.

- Chciałam mieć pewność. - Wzruszyłam ramionami. - Vince kto to? -

Słyszeliśmy jedynie dyskusje, dopóki nie zadałam pytania. Drzwi się zamknęły a my usłyszeliśmy kroki. W salonie stanęła cała mokra Ashley. No tak, nadal padało na dworze a za nim my się zebraliśmy aby otworzyć drzwi to minęła chwila.

- Ty! - Wskazała na mnie palcem. - To twoja wina! -

Zmarszczyłam brwi spoglądając na Vincenta który stanął za nią. Przeniosłam wzrok ponownie na dziewczynę, do której podchodził Dylan.

- Co znowu zrobiłam? - Zapytałam wiedząc że mam dużo rzeczy na sumieniu. Żart.

- Przez ciebie wyjechał! Nawet się nie pożegnał! To przez ciebie!

Kilka sekund minęło, zanim zrozumiałam o co jej chodzi. Naprawdę w tamtym momencie zapomniałam o wszystkich moich zmartwieniach. Nawet o rozmowie z Colinem.

- To nie moja wina, że..

- Nie twoja wina?! Gdybyś po prostu spróbowała z nim porozmawiać i go przekonać, to by nic się nie stało! Znowu zostałam sama!

Wtedy Dylan położył jedną dłoń na jej ramie, a drugą na jej żuchwie.

- Nie zostałaś sama, masz mnie. - Zapewnił ją, a następnie przytulił. Brunetka wtuliła się w jego tors szlochając. Dylan powiedział coś do niej, przez co po chwili już kierowali się na górę.

Spojrzałam na Vincenta a on na mnie. Uśmiechnęłam się nie winnie a on jedynie westchnął ciężko. Wrócił na swoje miejsce i złapał za swojego laptopa, zostawiając nas bez wytłumaczeń. A raczej wszystkich oprócz mnie.

- Co się stało? - Spytał Will spoglądając to na mnie to na Vincenta. Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią, bo nie widziało mi się w sumie opowiadania jak to Colin Santan wyznał mi miłość, po tym, jak zobaczył mnie "całującą" się z Nate'em.

O tym Vincent nie wie, chyba nawet nie chce wiedzieć.

Lecz możliwe, że Ashley wie, a ona jest teraz z Dylanem na górze..

Dzisiaj jest mój oficjalny dzień śmierci.

- Eee.. Ten.. No.. Tak.

Will spojrzał na mnie z uniesioną brwią, po czym spojrzał na Vincenta pewnie z nadzieją, że on coś mu powie. Vincent jedynie spojrzał na mnie i kiwnął głową na znak, że ja mam mówić. Zdrajca.

- No bo Colin mi wyznał miłość.. - Powiedziałam w końcu.

- Serio?! To super! - Pisnęła radośnie Hailie.

- ..Ale ja go odrzuciłam.

Z twarzy brunetki automatycznie zniknął uśmiech. Shane, Tony i Will też wpatrywali się we mnie zdziwieni.

- Ale.. Czemu? Myślałem, że się lubicie? - Spytał Shane przesiadając się obok mnie. Spojrzałam na niego i westchnęłam ciężko.

- Lubie go, ale nie tak bardzo, jak on mnie. - Sprostowałam. - A wy mnie zniechęciliście tym swoim gadaniem! -

Wskazałam palcem na każdego oprócz Hailie.

- Cały czas, że Colin to, Colin tamto. Bo Colin cię lubi to ty pewnie go też. - Wymieniłam. - No niestety, to tak nie działa. Nie chce nic na siłę. -

- I ja rozumiem Maddie, myślę także że na tym powinniśmy zakończyć ten temat. Sprawa pomiędzy Colinem a Maddie jest wyjaśniona, teraz jedynie Maddie i Ashley muszą pogadać. - Vincent mówiąc to zamknął laptopa i wstał z miejsca. - Jest już późno a jutro idziecie do szkoły, więc myślę, że możecie się już kierować do swoich pokoi. - Powiedział po czym odwrócił się w stronę Hailie. - Hailie pamiętaj, że jutro po szkolę masz wizytę z psychologiem. Tony, to ty ją zawozisz. - Tony przewrócił oczami niewzruszony. - Maddie ty też masz po szkolę wizytę z psychologiem. -

Mina mi zrzedła na tę wiadomość.

- Co? Niby czemu?

- Bo chciałbym upewnić się, że wszystko jest z tobą okej.

- Wszyscy wiemy, że jestem walnięta, diagnoza postawiona w dwa tysiące ósmym roku. - Stwierdziłam. Moi bracia, oprócz Vincenta, parsknęli.

- Chyba nie rozumiem. - Powiedziała Hailie.

- I nie chcesz rozumieć. - Wyszeptałam kręcąc głową.

- Dobrze, Maddie nie masz wyjścia. Umiesz jeździć autem?

- Coś nie coś potrafię.

- Ufam ci, jutro jedziesz sama do szkoły.

- No jakby to powiedzieć, nie mam wyjścia. - Parsknęłam.

Vincent westchnął i ostatecznie powiedział nam tylko "Dobranoc" zanim wyszedł z salonu.

- Nie no ale serio co się stało w dwa tysiące.. Którym? - Zapytała Hailie. Wstałam z miejsca i odwróciłam się w jej stronę. Poczochrałam jej włosy na co zaśmiała się cicho.

- Kiedyś się dowiesz. - Również się zaśmiałam. - Dobranoc wszystkim! -

Nie czekając na odpowiedź pobiegłam na górę. Zatrzymała się widząc że Vince stoi w drzwiach pokoju Dylana, widziałam, że Ashley stoi przed nim. Nie płakała już. Była przebrana w koszulkę i dresy Dylana, a jej włosy były mokre, bo pewnie ich jeszcze nie wysuszyła po kąpaniu.

Vincent słysząc kroki odwrócił się na chwilę, przez co Ashley również spojrzała się w moją stronę. Speszona ruszyłam do mojego pokoju, mając nadzieje, że nikt mnie nie zatrzyma.

I na szczęście się tak nie stało.

Mówiąc szczerze nie miałam ochoty na rozmowe z moją przyjaciółką. Może dlatego, że dowiedziałam się dużo rzeczy o tym, jak żyła po moim porwaniu. Po prostu zniechęciłam się do jej osoby. Żeby nie było, wiem, że nie wierzy się w rzeczy, które mówią osoby akurat, gdy są na kogoś złe. W większości to kłamstwa, ale wiem, że Mallory i Harper nie kłamałyby o takich rzeczach, na dodatek miały poparcie w innych osobach.

Głównie to dowiedziałam się, że Ashley tak naprawdę od razu zaczęła się przymilać do Gabby, bo wiedziała, że Harper i Mallory się przyjaźnią od dziecka i nie rozwali ich przyjaźni.

Gdy Isabella Davenport dołączyła do ich klasy, Ashley od razu zostawiła Gabby dla niej. Gabby nie była jakoś bardzo tym wzruszona, bo nadal przyjaźniła się z Ashley, ale czuła się po prostu wykorzystana.

Dlatego też ostatnio nie działo się za dobrze pomiędzy nimi, a kłótnia Ashley i Gabby po prostu dała tej pierwszej pretekst do tego, aby się przestać widywać, bo niby Ashley też mówiła, że nie chce widzieć rudowłosej.

Ja starałam się nie komentować i dziewczyny mnie rozumiały. Gdy powiedziałam, że nie chce rozmawiać o Ashley źle, to powiedziały jedynie, że chcą mi powiedzieć prawdę, aby później nie było, że czegoś mi nie powiedziały. I je za to uwielbiałam.

Ashley jednak chyba nie podobała się wizja, że rozmawiam z Gabby. Nie odzywała się do mnie cały dzień a normalnie by coś napisała, zadzwoniła albo teraz by przyszła. Ona wolała mówić mojemu bratu, że jestem najgorsza.

Nie no żarcik, chyba.

Postanowiłam się już tym nie przejmować i przygotować do snu. Zrobiłam swoją cała wieczorną rutynę, a gdy już miałam kłaść się do łóżka, spojrzałam na keyboarda.

Stwierdziłam, że w sumie to mam ochotę zagrać.

Nie wiem co mnie wzięło że pierwszą piosenkę jaką zaczęłam grać to była ulubiona piosenka Ashley. Nie skończyło się na niej. Zagrałam również nasze ulubione piosenki oraz piosenki, których uczyłyśmy się razem.

I oprócz pustki, którą czułam po zagraniu tych piosenek, poczułam również ból, odczytując wiadomość, którą dostałam kilka minut wcześniej.

Ashley Santan: Powinnyśmy sobie na razie dać czas do przemyślenia. Nie mówię o zakańczaniu przyjaźni, ale w tym momencie nie mogę nazwać cię swoją najlepszą przyjaciółką.

(rozdział sprawdzony)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top