4️⃣4️⃣ - Naciąganie prawdy. 🪻
~ Maddie ~
— Naprawdę wyznał ci miłość? — Zapytał Vincent a w jego głosie było słychać nutkę rozbawienia. No mi do śmiechu nie było.
— Tak! No i ja się nie zgodziłam a on.. — Westchnęłam. — Powiedział że jego rodzice zaproponowali mu jakąś prace z nimi czy coś.. No zagłębienie się w interesach. —
— Naprawdę? — Spytał zdziwiony odrywając wzrok od laptopa. Pokiwałam głową. — Ciekawe. —
— No i wiesz, z jednej strony mi smutno bo nie chce żeby wyjeżdżał, ale z drugiej strony było by nie zręcznie. — Podeszłam do fotela na przeciwko Vince'a i opadłam na niego z głośnym westchnięciem. — O boże.
— Co się stało?
— Ashley mnie zabije! Znowu jej brat wyjeżdża o boże, ja nie chce. — Mówiłam z paniką łapiąc się za głowę. Zakryłam twarz dłońmi.
Usłyszałam westchnięcie a później szuranie krzesła. Vincent podszedł do mnie i stanął przed moim fotelem. Rozsunęłam powoli palce patrząc na niego nie pewnie.
— Maddie. — Vincent wziął moje dłonie, a potem zaczął głaskać ich wierzch kciukami. — Będzie dobrze. —
Z jednej strony miałam ochotę powiedzieć "To żeś mi pomógł", ale z drugiej strony to był Vince. To jego zapewnienie, że naprawdę będzie dobrze.
A ja Vincentowi zawsze wierzyłam.
***
Rano, prawie spóźniona, jechałam autem z Dylanem.
Stwierdziłam że nie mam pojęcia kto dał mu i Tony'emu prawo jazdy. Jedyny normalny w tym gronie był Shane, który normalnie prowadził auto i powoli. Albo może to przez Hailie z którą jechał?
Dojeżdżając do szkoły mieliśmy jeszcze dwadzieścia minut do lekcji.
Nie narzekałam, bo poszłam się od razu przywitać ze znajomymi, jednak fakt, że byli tak jakby rozdzieleni mi to trochę utrudniał.
Gabby, Ashton, Luca i Matt stali przy wejściu, a Ashley, Tony, Ryan i Isabella stali oddaleni od nich przy ławce.
— Co jest? — Zapytałam Dylana.
— Co? — Spojrzał na mnie pytająco dlatego wskazałam na naszych znajomych. — A no, pokłóciliśmy się. —
— Czemu?
— No nie wiem wkurzyli się bo Gabby wolała zostać w domu zamiast iść na impreze, a Ashley zrozumiała to jakby Gabby nazwała nas imprezowiczami i że jesteśmy od tego uzależnieni. Ja się wkurzyłem bo Luca i Ashton też atakowali Ashley, no i wyszło na to że zostaliśmy podzieleni na grupki. — Wytłumaczył mi. Spojrzałam na niego nie dowierzając w to co usłyszałam.
— Dzieci.. — Westchnęłam cicho tak aby Dylan nie usłyszał. Podeszłam do Ashley witając się z nią od razu. Przywitałam się też z resztą.
— Serio nie umiecie się ogarnąć i dogadać? Nie jesteśmy w podstawówce. — Powiedział Ryan podając Tony'emu papierosa, którego mój brat przyjął z chęcią.
— Czy moge dokładnie się dowiedzieć o co poszło? — Spytałam na co Ashley jedynie podała mi telefon z otwartą konwerscją jakiejś grupy.
Grupa bez nazwy
Ashley: Idziemy na jakąś imprezę w piątek? Tak z Maddie żeby świętować jej przyjazd czy coś
Dylan: Możemy
Shane: Jak tam chcecie dostosuje się
Shane: Ale trzeba spytać Maddie czy w ogóle chce
Ashley: Przekonam ją;)
Isabella: Ja też się dostosuje.
Shane: A ty jak zwykle z tymi kropkami
Tony: Ok.
Shane: Kolejny
Ashley: Ashton, Gabby, Luca, Harper, Markus, Matt i Mallory jak myślicie?
Gabby: Musimy iść na impreze? Nie możemy zostać w domu czy coś
Gabby: Nie zrozumcie mnie źle ale wy chodzicie cały czas na imprezy więc może dla odmiany zostać w domu?
Gabby: Maddie też woli siedzieć w domu
Harper: Zgadzam się z Gabby
Ashley: Co masz na myśli "chodzicie cały czas na imprezy"?
Gabby: Od sylwestra chodzicie dwa razy w tygodniu na imprezy
Gabby: Nie zauważyłaś że od połowy stycznia już nie chodze na imprezy z wami?
Ashley: Czyli co twierdzisz że jesteśmy imprezowiczami? Czy może że uzależnieni od alkoholu?
Markus: Ashley ona nic nawet o tym nie wspomniała
Ashton: Właśnie Ashley na spokojnie
Gabby: Nic takiego nie powiedziałam tylko twierdze że za dużo imprez
Gabby: I znowu dodaje że Maddie nie lubi imprez
Ashley: Twierdzisz że nie znam swojej najlepszej przyjaciółki?
Luca: Zastanowiłbym się o kim mówisz
Ashley: A tobie o co chodzi?
Luca: O to że ostatnio gadałaś z Isabellą jaka to ona nie jest najlepsza i że nigdy nie miałaś lepszej przyjaciółki
Spojrzałam kątem oka na Ashley która rozmawiała z Isabellą. Zdrajczyni.
Dylan: Dajcie jej spokój
Dylan: Może się przyjaźnić z kim chce
Ashton: Ale niech później nie łazi do Maddie i mówi jaka to ona nie jest cudowna skoro sama ją obgaduje
Shane: Serio ją obgadywałaś Ashley?
Ashley: Możemy wrócić do tematu imprezy?
Tony: Wyjaśnijmy pierw dlaczego obgadujesz Maddie
Harper: Dramaaaa
Mallory: Nie zachowujcie się jak dzieci jezu pogadamy jutro
Mallory: Idźcie spać
Harper: Dobry pomysł
Tony: Ja poczekam na wyjaśnienia Ashley
Dylan: Odpuść jej
Tony: Obgadywała Maddie chce wiedzieć co o niej gadała
Dylan: Mam do ciebie przyjść?
Tony: Zapraszam siedze z Vincentem w kuchni
Markus: Dobra weźcie się wszyscy ogarnijcie nikt nie ma ochoty na kłótnie
Markus: Pogadamy jutro w szkole
Ashley: Ta jasne
Ashley: Chętnie posłucham jak Gabby mówi mi prosto w twarz że jestem imprezowiczką i ją irytuje
Gabby: Ogarnij się nigdy tak nie powiedziałam
Gabby: Nie dopowiadaj sobie
Ashton: Luca mówi że masz się ogarnąć Ashley
Ashton: Ja to popieram
Mallory: No wsumie robisz problem o nic
Harper: Relll
Ashley: Spoko.
*Ashley Santan opuściła czat grupowy*
Mallory: zaraz do niej pojadę bo chyba jej odbiło od jej statusu
Dylan: Dobra zamknijcie się wszyscy
Harper: Nie zapędzaj się
Harper: Ej @Colin Santan dodaj siostre
*Isabella Davenport dodała Ashley Santan*
Isabella: Nie kłóćmy się
Isabella: Nie gadałam z Ashley źle o Maddie bo nawet jej nie znałam
Isabella: Chyba że Ashley o niej mówiła a ja nie wiedziałam o kogo chodzi
Ashley: Mówiłam jedynie że Isabella to dobra przyjaciółka
Isabella: Mówiłaś że nigdy nie miałaś lepszej przyjaciółki
Harper: Ide po popcorn
Tony: Ogarnij się
Harper: A ty wyjmij kija
Ashton: Dobra nie będę dalej tego słuchał pogadamy jutro w szkole
*Ashton O'Neil zablokował możliwość wysyłania wiadomości*
Ashton: Dobranoc
Oddałam dziewczynie telefon nie wiedząc co o tym myśleć.
— I co już rozumiesz? — Zapytała mnie Ashley chowając swój telefon.
— No..
— Gabby to jednak fałszywa jest. — Stwierdziła na co zmarszczyłam brwi.
— Ale Gabby nie powiedziała nic złego.
Ashley spojrzała na mnie z uniesioną brwią. Spojrzałam na wszystkich.
— Ash, Gabby serio nie powiedziała nic złego.
— Jesteś po jej stronie? — Zapytała niedowierzając.
— No, patrząc na to że moja najlepsza przyjaciółka to zdrajczyni. — Parsknęłam cicho, jednak ona i tak usłyszała.
— Serio Mad, będziesz na mnie zła?
— Nie no.. w sensie.. Jezu..! — Westchnęłam ciężko. — Nie wiem, Gabby nic nie zrobiła i ta kłótnia była o nic. Serio obgadywałaś mnie z nią? —
Wskazałam na Isabelle.
— Nie.. to znaczy opowiadałam jej długo o tobie. Wtedy gdy ty byłaś porwana.
— Mhm.. no dobra. — Spojrzałam na godzine. — Zaraz mamy lekcje, może pójdziemy.. —
— Ej Maddie! — Usłyszałam za sobą dlatego się odwróciłam. Ashton i Matt właśnie szli w naszą stronę.
— Co tam? — Spytałam podchodząc bliżej nich.
— No bo wyszło jakieś nie porozumienie. — Zaczął Matt. — Byliśmy u dyrektora, a on powiedział Ashtonowi że mamy cie przyjąć ciepło do klasy. Więc wychodzi na to że chodzisz z nami do klasy a nie z nimi. — Wskazał na moich braci.
— Zaraz, zaraz. Co?! — Poczułam jak ciśnienie mi się podnosi. Wiedziałam że Vincent by nie wysłał mnie od tak do szkoły, musiał mnie zniechęcić do niej.
— Nie no nie będzie tak źle, masz mnie jak coś. — Zaśmiał się Ashton. Posłałam mu delikatny uśmiech, bo w sumie miał rację. Widziałam jednak wzrok moich braci.
— Jak chcesz to zaraz możemy iść do dyra to załatwić. — Powiedział Tony na co ja pokręciłam głową.
— Vincent tak wybrał, więc nie będę robiła problemu. — Wzruszyłam ramionami. — A z nimi nie będzie tak źle. —
— Czyli już wybrałaś stronę? — Powiedziała wrednie Ashley, niemal że szeptem. Podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej ramie.
— Nie wybrałam. Przyjaźnimy się prawda? Nie byłabym przeciwko mojej przyjaciółce ale Gabby też nią jest. Dlatego jestem neutralna w tej sprawie.
Ashley pokiwała głową, na znak że mnie zrozumiała a ja w końcu pomachałam im na pożegnanie i udałam się do klasy już z Ashtonem i Mattem.
***
To nie był najlepszy pierwszy dzień w szkolę.
Trochę zwaliłam, bo usiadłam z Gabby, Mallory i Harper przy innym stoliku przez brak miejsca, co chyba Ashley odebrała jako atak w jej stronę.
Wszystko przez to że poszłyśmy wcześniej do toalety.
Po tym Ashley się w ogóle do mnie nie odzywała, tylko robiła mi na złość. Dosłownie cały czas gdy byłam w pobliżu pokazywała to jak się śmieje z Isabellą i jakie to one nie są super.
Nie obchodziło mnie to. Miałam z tyłu głowy że i tak się pogodzimy, dlatego próbowałam poznać się jak najlepiej z klasą. Oprócz osób które znam mamy tam bardzo miłe osoby dlatego też z nimi w czasie przerwy rozmawialiśmy.
I myślałam że na ignorowaniu się nawzajem się skończy, ale mój ukochany brat Dylan chciał pokazać że jest po stronie Ashley.
Już w czasie ostatniej lekcji przez okno widziałam ulewe. Rano ustaliłam z Dylanem że też z nim wrócę bo kończymy tak samo lekcję.
Napisałam do niego w ostatnich dziesięciu minutach lekcji żeby czekał na mnie w aucie albo przy mojej szafce.
Nie dostałam odpowiedzi, ale to zignorowałam wiedząc, że mój brat ma telefon — tak jak ja — gdzieś i odpisze dopiero po lekcji.
W towarzystwie Luci, Harper i Ashtona wyszłam na dwór zatrzymując się pod daszkiem i zaczęłam wyptrywać Dylana. Wzięłam głeboki wdech gdy zobaczyłam że nie ma jego auta.
Ani auta Shane'a. Motoru Tony'ego też nie było.
Ja. nie. wierze.
— Co tak patrzysz? — Spytała Harper. — Tak bardzo nie chcesz iść na spotkanie z Dylanem? —
— Jego tu nawet nie ma. — Prychnęłam.
— Co? O kurde faktycznie.
Wszyscy zaczeli wypatrywać mojego brata ale jego tu serio nie było.
Usiadłam na ławeczce myśląc jak zabić mojego brata. Nawet nie miałam zamiaru do niego zadzwonić. Zadzwonię do Vincenta, jak ochłone.
— Zamierzasz tu tak siedzieć? — Zapytał Luca odpalając papierosa. Harper usiadła obok mnie.
— Tak. — Powiedziałam stanowczo.
— Nie zostawimy cię tutaj. Pojedziemy do nich do domu, ja i tak muszę do nich jechać bo robimy razem projekt to nam pomożesz. — Powiedziała Harper. — O i zagrasz nam na pianinie! —
Zaśmiałam się cicho spoglądając na szatynkę.
— Chyba tak zrobie, ale mam pomysł. — Powiedziałam z chytrym uśmiechem wybierając numer Vincenta.
Plan był prosty. Vincent ze spotkania wróci do domu na obiad, widząc że brakuje mnie zacznie pytać gdzie jestem. Moi bracia zaczną mieć wyrzuty sumienia, a ja będę przez cały czas u znajomych. Plan idealny prawda?
Wsiadłam do czarnego samochodu Ashtona, który bardzo był zadowolony gdy zgodziłam się na jazdę z nim. Miałam do wyboru też czarne BMW Luci, ale było mi trochę szkoda Ashtona bo by jechał sam, a my we trójkę z Lucą i Harper.
Na miejsce dojechaliśmy bardzo szybko, nawet nie skapłam się gdy dojechaliśmy pod ich dom. Byłam tu chyba dwa razy, bo spotykaliśmy się tu czasem całą ekipą gdy byliśmy jeszcze w podstawówce.
Wyszłam z auta i szybko pobiegłam do drzwi razem z Ashtonem. Weszłam do środka śmiejąc się przy tym.
— Jezu prawie się wywaliłem przez tą kałuże. — Zaśmiał się blondyn i ściągnął kurtkę. — Daj powiesze ci kurtke. —
Podziękowałam i ściągnęłam buty. Poczekałam na Ashtona i razem ruszyliśmy do salonu gdzie już czekali na nas Harper i Luca.
— Widziałam jak się prawie wywaliłeś! — Powiedziała śmiejąc się szatynka. Ja również się zaśmiałam patrząc na mokrą nogawkę chłopaka.
— Dobra czekajcie ide się przebrać. — Powiedział po czym zwrócił się do mnie. — Możesz sobie usiąść albo iść ze mną do pokoju i.. —
— Podziękuje. — Powiedziałam szybko na co on parsknął. Uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie obok Harper. — To co to za projekt? —
— Projekt o tym jaki film jest najlepszy!
Spojrzałam pytająco na dziewczyne a ona wskazała na telewizor, na którym Luca właśnie odpalał Disney+.
— Będziemy wybierać najlepszy film Disneya. — Wytłumaczyła. — Dlatego zabieram cie do kuchni gdzie zabierzemy chłopaką wszystkie przekąski! —
— Cola jest w lodówce, ale Fante masz w spiżarni jak coś! — Krzyknął Luca z salonu na co szatynka uśmiechnęła się pod nosem.
— Kocham go. — Powiedziała cicho na co się uśmiechnęłam. Jeśli oni nie będą razem, to nie wierze w miłość.
Po kilkunastu minutach siedziałam już z miską popcornu i kocem na jednym z fotelów. Ashton zajął również fotel, a Harper i Luca kanape.
Nie wiedziałam że wybór filmu może być tak trudny. Gust do filmów Ashtona różnił się bardzo od gustu jego brata. Gdy jeden chciał oglądać Star Wars, drugi chciał oglądać Avengers.
— To może Król lew? — Zapytała w końcu Harper a ja niemal zakrztusiłam się Colą.
— Nie! Wszystko tylko nie Król lew! — Powiedziałam błagalnie. Harper spojrzała na mnie ale nie skomentowała tego tylko dalej zaczęła wymieniać nazwy.
Skończyliśmy na Alladynie. To była bezpieczna opcja. Chociaż ja chciałam roszpunkę, ale na początku zapewniłam ich że się dopasuje więc nie narzekałam.
Jak miałam narzekać skoro w filmie była moja ulubiona księżniczka Disneya? No może druga najlepsza, bo najlepsza jak dla mnie jest Roszpunka ale Jasmina jest n a j p i ę k n i e j s z a.
— Tych nie jedz! — Usłyszałam krzyk Harper która zerwała się z miejsca gdy ja chciałam wziąść chrupki. Spojrzałam na nią wystraszona. — Są orzechowe. —
— A widzisz, uratowałaś mi życie. — Zaśmiałam się nerwowo biorąc znowu popcorn do rąk. Zostane przy nim. Nie chce dostać reakcji alergicznej..
~ Vincent Monet ~
Wchodząc do domu miałem ochotę rozszarpać moich braci. Ja na prawdę rozumiem być na kogoś obrażonym, ale zostawiać siostrę w szkolę? Na prawdę?
Podwinąłem rękawy koszuli i usiadłem przy stolę obok Hailie. Spojrzałem na wolne miejsce między bliźniakami.
— Gdzie jest Maddie? — Zapytałem spoglądając na bliźniaków i Dylana.
Cisza.
— Właśnie, nie widziałem jej od waszego powrotu ze szkoły. — Powiedział Will nakładając sobie sałatki.
Spojrzałem na Dylana który momentalnie zbladł patrząc na bliźniaków. Czekałem na jakąś odpowiedź ale jej nie dostałem, dlatego odłożyłem sztućce i wstałem od stołu.
— Pójdę sprawdzić do jej pokoju.
— Nie! — Krzyknął Dylan i mnie zatrzymał. Spojrzałem na niego z uniesioną brwią a on przełknął ślinę. — Ja pójdę. —
Skinąłem głową i usiadłem z powrotem na miejsce. W końcu bliźniacy poszli za Dylanem dla tego przy stole siedziałem ja, Will i zestresowana Hailie.
— Coś się stało Hailie? Nie smakuje ci? — Dziewczyna przełknęła ślinę i uśmiechnęła lekko. Wzięła widelec i zjadła kęsa.
Obiad minął nam w ciszy. Pod koniec dopiero wrócił Dylan z bliźniakami, nie wyglądali na zadowolonych.
— Vince.. — Zaczął Dylan. — Bo.. —
— Dylan zostawił Maddie bo Ashley inaczej byłaby na niego zła że nie zabrał jej do kawiarni. — Sprostował Tony. Ashley Santan, z tobą też sobie pogadam.
— Co zrobiłeś? — Spytałem z udawaną złością. Dylan przełknął ślinę i podrapał się po karku.
— Przepraszam!
— Zadzwonię do niej. — Westchnąłem wstając od stołu. Zadzwoniłem do Maddie lecz ta odrazu się rozłączyła. — Ma wyłączony telefon. —
— O lordzie.. — Powiedziała cicho Hailie.
— I nie mam jej lokalizacji.. — Skłamałem.
— Co robimy Vincent? — Zapytał nerwowo Will.
— Będziemy jej szukać.
Nie powiem, śmiesznie było patrzeć na moje zmartwione rodzeństwo. Jedynie Hailie za bardzo się stresowała i płakała, ale wysłałem Will'a aby ją uspokoił. Sam też nie był w najlepszym stanie, jednak nie zamierzałem im tego mówić bo wiedziałem że Hailie by nie umiała siedzieć cicho i by wygadała że Maddie nic nie jest.
Uspokajałem również Tony'ego i Shane'a. Wiedziałem że po ostatnim mieli w jakimś stopniu traumę, więc nie byłem aż taki ostry dla nich.
Dylanowi jednak nie odpuściłem. On dowiadywał się o wszystkich kłamstwach. O tym że Maddie wyszła ze szkoły, nagle była awaria kamer i gdy znowu zaczęły działać to już jej nie było. Jako tako była to prawda, tylko że kamery zarejestrowały również jej odjazd.
W końcu gdy nadszedł czas kolacji, a całe moje rodzeństwo czekało w salonie, ja również się tam zjawiłem. Popatrzyłem na te zmartwione twarze i westchnąłem. Jak im powiedzieć, żeby się nie wkurzyli?
— Dobra, posłuchajcie. — Zacząłem, lecz nie dane mi było skończyć bo usłyszeliśmy otwieranie drzwi i śmiechy. Wiedziałem kto to i się cieszyłem, bo nie ja będę musiał się tłumaczyć.
— Kto to..? — Spytała Hailie pociągając nosem. Zachowałem kamienny wyraz twarzy jak zawsze, mimo że miałem ochotę się zaśmiać.
Po chwili do salonu weszła Maddie w towarzystwie blondyna. Kojarzyłem go, bo jego rodzice zjawili się czasem na mniejszych bankietach.
— To jest Maddie Monet. — Powiedziałem nie wzruszony wskazując na nią. — A to.. —
— Ashton O'Neil. — Powiedział oficjalnie podchodząc do mnie i wystawił rękę.
— Vincent Monet. — Uścisnąłem rękę. — Maddie wspominała że zjesz z nami kolacje? —
— Co się tu odwala?! — Zapytał Dylan podchodząc do Maddie. — Szukaliśmy cię cały dzień!! —
— Karma, było mnie nie zostawiać. — Powiedziała i pstryknęła go w nos. — Nie wiedziałam że Vincent was aż tak nastraszy. —
— Kłamałeś?! — Zapytał wkurzony Shane.
— Naciągałem prawdę. — Stwierdziłem.
Hailie rzuciła się na Maddie mocno ją przytulając. Mówiły coś do siebie ale nie słyszałem tego przez krzyki moich braci.
— Boże! Nie mogłeś nam dać jakiejś kary?! Albo po prostu wysłać na pogaduszki do gabinetu?! — Mówił zdenerwowany Dylan.
— Maddie to wymyśliła, ale jeśli zaraz się nie uspokoisz to mam idealne kary specjalnie dla ciebie, Dylanie. — Blondyn już się nie odezwał, dlatego ja udałem się do jadalni zapraszając ze sobą naszego gościa.
I nawet jeśli wydawało się że ten wieczór już będzie spokojny, bo cała sytuacja została zamieniona w żart, to w naszej rodzinie nigdy nie ma spokoju. I ja dobrze o tym wiedziałem.
Bo okazało się że po kolacji jeszcze ktoś u nas zawita.
jeśli ktoś jest taki miły i mądry i chce mi wytłumaczyć jak odmienia się imie Luca to z chęcią posłucham, bo w jednym zdaniu napisałam "W towarzystwie Luci" i nie wiem czy to dobrze czy źle XDD
Miłego!!💋
(rozdział sprawdzony)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top