3️⃣9️⃣ - Organizacja. 🪻

~ Maddie ~

Nastał czwartek, czyli dwa dni po mojej akcji z organizacją i kłótni z Vincentem. Dalej nie miałam pojęcia jak pogodzić się z Vincentem, lub jak mu zaimponować na tyle żeby mi chociaż po części wybaczył. Mówiąc szczerze, jedynym wyjściem to chyba zapadnięcie się pod ziemie i czekanie aż mój najstarszy brat się zlituje i mnie odkopie.

Ashley jednak była bardziej optymistyczna. Kazała mi napisać przemowę do tych wszystkich osób z organizacji i w miarę się jej nauczyć. Bałam się co planuje, ale nie jestem pewna czy by zorganizowała takie spotkanie. Wiem że ona ma różne pomysły i przez jej nature jeśli coś chce to to dostanie, ale czy dała by radę przekonać tych wszystkich gburów żeby spotkali się z nastolatką której puściły nerwy? Nie wydaje mi sie.

Mimo moich pytań brunetka nic mi nie powiedziała. Że tak powiem zostawiła mnie tylko z jednym zadaniem. Napisać przemowę.

I wiecie co? Nie zrobiłam tego! A Ashley już trzeci raz puka do drzwi!

Wzięłam szybko kartkę i długopis żeby napisać chociaż kilka zdań. Wymyśliłam wszystko na szybko, nie wiedziałam nawet czy to ma sens.

Nie było mi nawet dane przeczytać tego wszystkiego jeszcze raz, ponieważ drzwi od mojego pokoju otworzyły się z impetem.

— Masz pięć sekund na pokazanie mi tej przemowy. — Wycedziła Ashley. Była ubrana elegancko w koszule a do tego spódnica. Coraz bardziej mnie to stresuje.

— Tja.. — Westchnęłam i podałam jej moją "przemowę". — A czemu miałam ją napisać? —

— Bo za półtora godziny mamy spotkanie z organizacją. — Mruknęła czytając treść kartki. — Za słabe na organizacje, nie masz czegoś lepszego? Miałaś dwa dni na przemyślenia i napisałaś pięć zdań? —

— Napisałam te zdania przed chwilą.. — Przyznałam się. — ..Ale możesz dać mi jakieś porady. —

— Dobra. — Wyciągnęła z kieszeni karteczkę. — Przygotowałam się na taki obrót spraw więc napisałam dla ciebie. Przeczytasz sobie w drodze na spotkanie. Leć się ubrać. —

To nie była karteczka z pięcioma zdaniami tylko z całym wypracowaniem..

***

Byłam tak zestresowana że z łazienki nie wychodziłam przez dziesięć minut, chociaż powinnyśmy już jechać. Brałam głębokie wdechy aby zawroty głowy zniknęły.

— Maddie musimy jechać. — Powiedziała Ashley która czekała na mnie pod drzwiami. Spojrzałam ponownie na karteczkę od niej i zgniotłam ją, poczym wyrzuciłam do kosza.

Skierowałam się do wyjścia z łazienki a następnie pokazałam się Ashley. Skomplementowała moje ułożenie włosów i razem już poszłyśmy do auta.

Po dwudziestu minutach byłyśmy na miejscu. Byłyśmy dziesięć minut przed czasem, dlatego mogłam się jeszcze przygotować.

— Okej, pamiętasz mniej więcej co masz mówić? — Kiwnęłam twierdząco głową na co brunetka kontynouwała. — Nie możesz pokazać że się stresujesz, wyczują tą. Bądź wyprostowana. To dużo daje do wyglądu. —

Kiwałam głową, bo nie mogłam z siebie nic wydusić.

— Zdania muszą być pełne. Nie używaj słów typu "No", bo to nie brzmi ładnie.

Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc dziewczyny.

— "No wiecie chciałabym was przeprosić. I.. no." — Wydałam z siebie ciche "Ahaaa" i dałam jej mówić dalej. — Na pewno nie patrz się w kartkę. Musisz spoglądać na poszczególne osoby lub nad ich głowy. To najlepsze co możesz zrobić.

Wyobraziłam sobie mnie przed tymi wszystkimi ludźmi. Przecież to będzie jakiś żart.

— Ja zacznę mówić, ty po mnie. Przedstawie po co tu jesteśmy a ty po prostu dokończysz swoim wytłumaczeniem sytuacji.

Spojrzałam na zegarek. Pięć po piętnastej. Mamy pięć minut.

— Maddie, spójrz na mnie. — Zwróciła moją uwagę. — Dasz radę? —

Przęłknęłam ślinę, poczym się wyprostowałam i uśmiechnęłam.

— Oczywiście

Ashley się uśmiechnęła i razem weszłyśmy do sali. Nikogo nie było oprócz Adriena Santana. Skinął do nas głową na co zrobiłyśmy to samo. On usiadł przy wielkim stole a ja skierowałam się razem z Ashley do mównicy.

— Dobra jest tak: Ja powiem swoje i gdy skończe to ty podejdziesz i się przywitasz. Ja stanę za tobą. Zaczniesz mówić i gdy skończysz odpowiesz na ewentualne pytania. Później oni będą mieli rozmowę, przez co my wyjdziemy a kiedy zostaniemy zaproszone z powrotem okaże się czy Vincent ma przewalone przez ciebie czy nie.

— Ty to sama wszystko ustaliłaś? — Spytałam zaskoczona. Brunetka pokiwała twierdząco głową i poprawiła spódnice.

— Dobra, pamiętaj żeby odnosić się do nich z szacunkiem i będzie dobrze.

W tym momencie do sali weszła grupa ludzi. Razem z Ashley ustawiłyśmy się na swoich miejscach i czekałyśmy aż wszyscy usiądą.

— Witam wszystkich zgromadzonych! — Zaczęła Ashley przez co zwróciła uwagę wszystkich. — Dziękuję wam za przybycie, wiem że macie dużo innych zajęć w swoich domach, ale prosiłabym jedynie o godzinę. —

Gdy nikt nic nie powiedział Ashley spojrzała na mnie upewniając się czy jestem gotowa.

— Jak wiecie zebraliśmy się tutaj aby wysłuchać Maddie Monet, dlatego to ona teraz przejmie głos.

Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do mównicy.

— Witajcie, już z początku chciałabym powiedzieć że przepraszam was za moje wcześniejsze zachowanie. — Totalnie zapomniałam co było na tamtej kartce, lecimy w Freestyle. — Chciałabym wyjaśnić dlaczego się tak zachowałam, jednak nie na wszystkie zachowania mam wytłumaczenie. Zacznijmy może od tego że chciałam obronić Vincenta oraz Adriena, którzy zdecydowali aby nie dawać żadnej kary rodzinie BlackWood, Smith oraz Benton. Nie zrobili tego, ponieważ poprzednio wymienione rodziny zagroziły im, dlatego aby zapewnić bezpieczeństwo swoim rodzinom postanowili podpisać kontrakt. Jednak ja mam coś w zamian. — Wyciągnęłam z segregatora odpowiednie papiery. — To są dokumenty na nielegalne handle przeprowadzone przez Victora BlackWooda i nie tylko. To są kopie ale w domu mam oryginalne wersję. Przekażę je Vincentowi jak wrócę do domu. Mam nadzieje że zrobicie z nimi porządek. —

Spojrzałam na Ashley a ta kazała mi mówić dalej. Westchnęłam, spojrzałam na Rodrica po czym kontynuowałam.

— Nie mam nic w zamian za to że nazwałam pana.. głupim oraz samolubnym człowiekiem. Jest mi za to bardzo przykro bo pozwoliłam aby emocje wzięły górę. Mam nadzieje że mi pan wybaczy oraz wycofa wniosek o tymczasowe skrócenie zarobków mojego brata. — Ten kiwnął głową a ja spojrzałam znowu na wszystkich. — Dziękuję za wysłuchanie. —

Podeszłam znowu do Ashley a ta wskazała na drzwi dlatego tam się skierowałam. Wyszłyśmy na korytarz gdzie od razu usiadłam na krześle. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na brunetkę.

— O stara! Poszło ci świetnie! — Pisnęła zadowolona. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie a ta usiadła obok mnie. — Teraz musimy poczekać na dobry wynik.

— Skąd wiemy że będzie dobry? — Spytałam niepewnie.

— Innej opcji nie widzę. — Mrugnęła do mnie. Wyjęłam telefon z kieszeni po czym zamarłam.

19 nieodebranych połączeń od Tony🎮

20 nieodebranych połączeń od Shane🍪

13 nieodebranych połączeń od Dylan💪

17 nieodebranych połączeń od Will

2 nieodebrane połączenia od Vincent

Czat Hailie i Maddie:

Hailie💗: Mad, oni się martwią
Hailie💗: Mówiłam że pojechałyście do centrum ale nie wierzą mi
Hailie💗: Zadzwoń do mnie jak zobaczysz to
*Masz 3 nieodebrane połączenia od Hailie💗*
Hailie💗: Vincent wysłał już informacje o twoim zniknięciu
Hailie💗: A Dylan jest wkurzony bo zobaczyli na kamerach że Ashley jest z tobą

Cóż.. bywa i tak.. prawda?

Mam przerąbane.

— Oj.. — Usłyszałam. Spojrzałam na telefon mojej przyjaciółki. Trzydzieści nieodebranych połączeń od Dylana. Dosłownie poczułam że robi mi się słabo.

— Ja zadzwonię do Shane'a a ty zadzwoń do Dylana. — Nakazałam i pospiesznie kliknęłam na słuchawkę odchodząc kilka kroków. Mój brat niemal od razu odebrał.

— Maddie?! — Usłyszałam. Zaśmiałam się nerwowo.

— Hej Shane..

— Gdzie wy jesteście?! — Spytał Tony. Zaczęłam się zastanawiać ile osób jeszcze tam jest.

— Uh.. W centrum! A dokładnie to w kinie byłyśmy.. Wiecie nie mogłyśmy mieć telefonów i no.. — Zaczęłam się tłumaczyć patrząc tym samym na Ashley aby ta powiedziała tą samą wersje Dylanowi jak ja bliźniakom.

— W koszulach? — Zapytał Shane.

— Taka moda! — Rzuciłam, ale w tym momencie też zauważyłam ochroniarza który otworzył drzwi od sali. — Shane idziemy do sklepu, zadzwonię później!

Nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłam się i razem z Ashley weszłyśmy do sali. Zostałyśmy zaproszone aby usiąść przy stole na co przystałyśmy i czekałyśmy na ich wypowiedź.

— Jeśli chodzi o sprawę z samym Rodrickiem to wyjaśnicie sobie to zaraz ale teraz chcemy powiedzieć na co my się zdecydowaliśmy. — Zaczął Sanchez. — Razem z innymi członkami zdecydowaliśmy nie dawać żadnych konsekwencji twoich czynów. Cieszymy się że zrozumiałaś swój błąd. Powiadomimy również Vincenta o tej decyzji. —

Kiwnęłam wdzięcznie głową. Wszyscy wstali i po chwili w sali zostałam ja, Ashley oraz Rodric Retter.

— Nie powiem poczułem się urażony faktem że nazwałaś mnie głupcem, jednak jestem wstanie ci wybaczyć. — Podszedł bliżej mnie. — Za przysługę. —

— Jaką przysługę? — Zapytałam zestresowana.

— Po prostu. Jeśli kiedyś cie o nią po proszę będziesz musiała ją wypełnić, chyba że Vincent odejdzie z organizacji. — Powiedział oglądając swój sygnet. — Ale spokojnie nie będzie to zła przysługa. Nie jestem złą osobą. —

— Okej.. — Powiedziałam lecz on czekał na coś więcej. Spojrzałam nie pewnie na Ashley, lecz ona sama też nie wiedziała co zrobić. — Zgadzam się. —

Widziałam na jego twarzy chytry uśmieszek.

— Świetny wybór Maddie Monet.

Rozdział z okazji 50 tyś. wyświetleń😭
Kocham was i dziękuje!💗

(rozdział sprawdzony)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top