3️⃣1️⃣ - Wczesny lany poniedziałek.🪻

~ Maddie ~

Wchodząc do domu od razu skierowałam się do łazienki, czując, że zaraz zwrócę wszystko co wypiłam dzisiejszego wieczoru. Will klęczał przy mnie dzielnie i trzymał moje włosy. Później pomógł mi wstać i podejść do umywalki gdzie przepłukałam sobie buzie.

Gdy już przeszliśmy do salonu Will kazał mi się położyć i przykrył mnie kocem. Sam nie opuścił pomieszczenia, ale przez okno wyglądał pewnie czy Vincent pozałatwiał już sprawy. Upewniał się też czy dobrze się czuje, chociaż sama nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Nie czułam się tragicznie, ale też nie było dobrze.

Gdy Vincent i Adrien wrócili zaczęli coś szeptać z Willem między sobą. Ja przymknęłam oczy, bo byłam już strasznie zmęczona. Powoli odpływałam, gdy nagle usłyszałam huk przez co się wzdrygnęłam. Spojrzałam zdezorientowana na braci, a zaraz po tym bliźniacy wpadli do salonu.

— Co z nią?! — Spytał Shane dysząc ciężko. Podniosłam głowę patrząc na nich a oni odrazu do mnie podeszli. — Jak się czujesz? —

— Jesteś pijany. — Mruknęłam kładąc głowę znowu na poduszce.

— Nie aż tak, pilnowaliśmy się.

— Ale o siostrze zapomnieliście. — Powiedział Vince patrząc na nich lodowatym wzrokiem.

— Colin z nią był, miał jej pilnować. — Burknął Tony. Czemu ja nic o tym nie wiedziałam?

— Colin wdał się w bójkę w czasie gdy BlackWood porywał Maddie. — Poinformował nas Adrien. Spojrzałam na niego zszokowana tym co właśnie usłyszałam. Właśnie a gdzie oni wszyscy są?

— Gdzie oni są? Co z Ashley? — Zaczęłam pytać i poprawiłam się do siadu.

— Ashley jest u Dylana, zasnęła niedawno. Colin miał zająć się sobą, powiedziałem mu, że jak się nie ogarnie to Vincent da mu zakaz na związek z tobą. — Powiedział Santan i wzruszył ramionami.

— Czemu akurat ze mną?! — Spytałam zdenerwowana.

— I ty się jeszcze pytasz? — Powiedział Tony i uniósł brew ku górze.

Ja naprawdę nie wiem o co im chodzi.

***

Rano obudziłam się już w swoim pokoju przebrana w piżamę. W nocy po naszej krótkiej rozmowie Will pomógł mi przedostać się do pokoju gdzie już sama wzięłam prysznic. Przyszykował mi też piżamę i przypilnował, dopóki nie zasnęłam. Nie oszukujmy się, Will jest kochanym bratem.

Rano czułam się lepiej — nie miałam już zawrotów głowy oraz bólu brzucha. Nawet po ogarnięciu włosów zauważyłam, że nie wyglądam aż tak źle. Moja twarz nabrała już kolorów, ale niestety miałam sińce pod oczami, co nie było niczym nowym w moim życiu.

Po przebraniu się w zwykły dres zeszłam na dół gdzie odrazu zaatakowała mnie Hailie. Wypytała mnie o wszystko: Czy się dobrze czuje, jak to się stało, czy czegoś potrzebuje..

— Hailie nic mi nie jest. — Zapewniłam ją a ona usiadła obok mnie przy stole. Jadalnia była połączona z kuchnią dlatego miałyśmy idealny widok na Vincenta robiącego kawę. Wstałam i podeszłam do lodówki patrząc czy są jajka, bo miałam ochotę na jajecznice.

— Czego szukasz? — Spytał Vince a ja wskazałam na odpowiednią rzecz. Wyjęłam opakowanie jajek i położyłam na blacie.

— Są tu gdzieś przyprawy? — Spytałam szukając po szafkach. Vincent wskazał na szufladę obok niego i ją otworzył. Faktycznie było tam dużo przypraw.

— Usiądź Maddie, ja zrobię. — Powiedział Vince i mnie odsunął spojrzałam na niego lekko zdziwiona po czym uśmiechnęłam się chytrze.

— Nie zapomnij o moim ulubionym kształcie i sekretnym składniku. — Powiedziałam cicho i się zaśmiałam. Vincent też się uśmiechnął pod nosem.

Jeszcze przed porwaniem Vincent zawsze w niedziele robił mi śniadania, bo wtedy też specjalnie wcześniej wstawałam, aby o siódmej trzydzieści dotrzymać mu towarzystwa. Vince robił mi wtedy też jajecznice. Zawsze układał ją w jakieś kształty — zazwyczaj było to serce — i przyprawiał ją tak, że smakowała mi sto razy bardziej. Nie wiem jakich przypraw używał, ale było to obłędne.

Już po kilku minutach przede mną i Hailie stały talerze z jajecznicą. Moja była w kształcie gwiazdki, a Hailie serca. Do tego był szczypiorek i kromka chleba. Mimo tego Vincent postawił jeszcze cały bochenek chleba na środku stołu a obok tego wędlinę. Zrobił nam nawet herbatę!

— Dziękuje Vince. — Powiedziałyśmy jednocześnie z Hailie i się zaśmiałyśmy.

— Vince a ty nie jesz? — Spytałam widząc że mój brat wychodzi z pomieszczenia. Na moją uwagę odwrócił się i powiedział:

— Później, muszę jeszcze zadzwonić w kilka miejsc. Jak Will, Adrien i Ashley zejdą pojedziecie do szpitala na wyniki. Musimy sprawdzić, czy wszystko z wami dobrze. — Skinęłam głową i zabrałam się za jedzenie.

Hailie naprawdę chwaliła zdolności kulinarne Vincenta, na co jedynie się lekko zaśmiałam. To prawda Vincent bardzo dobrze gotował, wiem to już od małego. Strasznie mi szkoda Hailie, że się z nami nie wychowała, jestem ciekawa też jak zachowują się chłopacy przy niej.

No właśnie, moi bracia.

Dzisiaj czternasty lutego. Bliźniacy.

Dojadłam szybko i zaniosłam naczynia do zmywarki. Rzuciłam do Hailie jedynie, że zaraz wrócę i pobiegłam na górę.

Nie pukałam nawet do drzwi. Wbiegłam do pokoju Shane'a ze szklanką pełną wody. Mój brat właśnie wyszedł z łazienki, gdy ja oblałam go wodą. Jego koszulka, twarz i przednia część włosów od razu stały się mokre. Stał z zamkniętymi oczami a woda kapała z jego twarzy.

— Wszystkiego najlepszego! — Pisnęłam i przytuliłam go mocząc przy tym sobie bluzkę.

— Masz pięć sekund na ucieczkę. — Powiedział wycierając twarz. — Pięć.. Cztery.. Trzy.. Dwa.. —

Nie usłyszałam dalej, bo już byłam w drodze do drugiego pokoju. Był to pokój Tony'ego. Na korytarzu zostawiłam wcześniej jeszcze jedną szklankę z wodą dlatego ją teraz wzięłam i wbiegłam do pokoju Tony'ego. Chłopak leżał na łóżku i gdy wbiegłam widziałam jego zmieszany wzrok. Oblałam go wodą a on wystawił jedynie ręce przed siebie w geście obronnym.

— No chyba nie! — Powiedział patrząc na siebie i łóżko. — Czy ty jesteś niepoważna? Lany poniedziałek dopiero za dwa miesiące! —

Zaśmiałam się głośno podchodząc do niego. Schyliłam się i go przytuliłam.

— Wszystkiego Najlepszego braciszku! — Powiedziałam a on jedynie posłał mi morderczy wzrok. Prychnęłam pod nosem i skierowałam się do wyjścia z pokoju.

Mam nadzieje, że nie planują zemsty.

(rozdział sprawdzony)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top