2️⃣1️⃣ - Pierścionek zaręczynowy. 🪻
~ Maddie ~
Wkroczyłam do gabinetu zaraz po nim. Zestresowana usiadłam na fotelu który stał przed biórkiem, a Victor usiadł na fotelu za nim. Przełknęłam nerwowo ślinę i czekałam aż zacznie mówić.
— A więc Maddie. — Zaczął spokojnie. — Jak rozumiem też masz do mnie jakąś sprawę? —
Pokiwałam pewnie głową.
— Ale możemy zacząć od ciebie, moje nie jest aż takie ważne.. — Powiedziałam po czym zaśmiałam się nerwowo. Victor spojrzał jeszcze raz na mnie aby się upewnić, czy aby napewno nie chce mówić pierwsza. Kiwnęłam głową na niego aby zaczął mówić. Victor wziął głęboki wdech zanim zaczął.
— Chciałem się w sumie doradzić.. — Wstał po czym obszedł biurko tak że opierał się o nie tuż koło mnie. Wyjął z kieszeni garnituru małe czerwone pudełeczko. Rozszerzyłam oczy. — Myślisz że spodoba się Estelli? —
Otworzył pudełeczko a ja oniemiałam. Był to srebrny pierścionek z pięknym ślniącym oczkiem. Na moje oko był to najprawdziwszy diament. Kto bogatemu zabroni nie?
— Victor on jest piękny ale.. to znaczy.. — Wymamrotałam niedowierzając.
— Chce się oświadczyć Estelli. — Powiedział uśmiechając się szeroko. Odrazu wstałam i go przytuliłam.
— Victor to cudownie! — Powiedziałam bliska łez. Victor schował pudełeczko spowrotem do kieszeni i spojrzał na mnie.
— Teraz ty, co mi chciałaś powiedzieć? — Spytał i założył ręce na piersi. Przygryzłam policzek ze stresu ale w końcu odważyłam się powiedzieć.
— Na początku stycznia kazałeś mi napisać do Estelli z twojego telefonu, zrobiłam to oczywiście ale zobaczyłam wasze wiadomości. — Wzięłam głęboki wdech. — Kiedy planowaliście mi powiedzieć o moim powrocie? Kiedy on nastąpi? —
Victor spojrzał na mnie zszokowany i otworzył usta aby coś powiedzieć, jednak nic nie powiedział. Wbił wzrok w podłogę i zamilkł.
— Victor? — Spytałam niepewnie widząc ból na jego twarzy.
— Czternastego lutego. — Wycedził nagle. Zmarszczyłam brwi. — Będzie bankiet. Oświadcze sie na nim Estelli. Na bankiecie będzie Vincent Monet, możliwe że z rodzeństwem. —
Uśmiechnęłam sie do siebie na ta informacje. Zobaczę w końcu braci, to sie dla mnie liczyło.
— To.. świetnie. Przynajmniej zobaczę oświadczyny. — Zaśmiałam się cicho. Victor uśmiechnął się do mnie smutno.
— Wiesz że to są nasze ostatnie dni razem? — Wyszeptał to tak że prawie nic nie usłyszałam. — Vincent raczej nie będzie chciał abyśmy utrzymywali kontakt. —
— Jakoś to załatwię. — Zapewniłam. — Zobaczysz że jeszcze kiedyś się spotkamy. —
***
— No to jak Esti, będę miał syna czy córkę? — Spytał podekstytowany Victor obejmując swoją partnerkę. Estella z dziewczynami właśnie wróciły od ginekologa i były bardzo zadowolone.
— Córeczkę. — Powiedziała a Victor odrazu ją przytulił. Ja zapiszczałam ze szczęścia i czekałam aż oderwie sie od Victora aby sama ją przyytulić.
— Nate przez tydzień robisz mi codziennie masaż! — Krzyknęłam do chłopaka który siedział w salonie. Już po chwili pojawił sie obok mnie.
— Dziewczynka? — Spytał zszokowany. Estella pokiwała twierdząco głową na co on wytknął Victorowi: — Masz słabe geny BlackWood. —
— Ja tam się cieszę, dziewczyn nigdy nie za mało. — Powiedziała radośnie Natalie i objęła Estelle. — Gratulacje. —
Gdy już emocje opadły udaliśmy się do salonu. Usiadłam pomiędzy Nate'em a Victorem i oparłam głowę o ramie tego pierwszego. Rozmawialiśmy o różnych tematach, takich jak imiona dla córki Estelli i Victora, szkole, zbliżającym sie wolnym, no i..
— Victor, powiedziałeś już Maddie o.. — Gestem ręki Estella chciała przekazać coś Victorowi, co jej sie udało, bo Victor kiwnął twierdząco głową. — I jak Maddie, zadowolona? —
— Ale o co chodzi? — Spytałam marszcząc brwi.
— A o czym rozmawialiśmy w gabinecie? — Powiedział Victor a z moich ust odrazu wydobyło sie "Aaa" bo zrozumiałam o co chodzi.
— Ciesze sie że ich zobaczę. — Powiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się tak samo. Estella jedynie uśmiechnęła sie do mnie smutno.
Nate szturchnął mnie w ramie a w jego oczach wyczytałam że chce dowiedzieć się o co chodzi. Westchnęłam przeciągle i oparłam sie o tył kanapy. Spojrzałam na Victora i przekazałam mu aby to on wytłumaczył.
— Za dwa tygodnie Maddie spotka braci, wiec prawdopodobnie wróci też do siebie.
— Co?! — Wycedzili wspólnie Natalie, Nate i Thomas. — Jak to?! —
Widziałam ich wzrok przepełniony bólem. Widziałam wzrok Nate'a który napewno był na mnie zły za to że nic nie powiedziałam, inni też napewno byli ale co ja mogłam zrobić? Ja sama wiem o tym od trzydziestu minut.
— Kiedy chciałaś mi o tym powiedzieć? — Spytał Nate z wyrzutem. — Chciałaś w ogóle o tym nam powiedzieć?! —
Patrzyłam na niego a do oczu napłynęły mi łzy. Tak bardzo nie lubiałam gdy ktoś był mną zawiedziony.. Spojrzałam jeszcze na innych. Współczujący wzrok dorosłych i przepełniony bólem wzrok Natalie i Thomas'a.
Wstałam i niemal że pobiegłam do swojego pokoju ignorując głosy za mną. Nie chciałam z nimi gadać. Nawet po rozmowie z Victorem nie miałam zabardzo czasu na przemyślenie, bo po tych "trudnych" tematach zajęliśmy sie jeszcze omawianiem oświadczyn i jeszcze później przyjechała Estella wiec nie było w ogóle czasu na jakiekolwiek przemyślenia.
Wbiegłam do pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi. Walnęłam sie na łóżko a z oczu trysnęły mi lzy. Nie wiem już sama dlaczego - czy ze szczęścia bo zobaczę braci, czy ze złości i smutku bo opuszczę przyjaciół.
Leżałam długo wpatrując sie w las za oknem. Na szczęście nikt mi nie przeszkodził w mojej samotności, no i myślałam że tak będzie do końca wieczoru. No ale oczywiście, mój telefon zawibrował a ja go odrazu podniosłam aby sprawdzić powiadomienia.
Hailie Monet: Masz mi coś do powiedzenia, Maddie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top