1️⃣0️⃣ - Poduszka.🪻

~ Vincent Monet ~

— To zróbcie wszystko, aby się znalazła! — Krzyknąłem do jednego z moich pracowników. Wszystko się waliło od zniknięcia Maddie.

Panie Monet robimy wszystko, co w naszej mocy. — Powiedział, na co ja westchnąłem z frustracją.

— To najwidoczniej robicie za mało. — Odpowiedziałem chłodno i się rozłączyłem. Już po chwili dostałem kolejny telefon. — Vincent Monet z tej strony. — Powiedziałem lekko załamany.

Witaj Vincencie. — Usłyszałem głos nijakiego Adriena Santana.

— Witaj Adrienie. — Odpowiedziałem poważnie. Jeśli nie będzie to nic ważnego to przysięgam wniosę wniosek o odsunięcie go z organizacji.

Jak mówiłem, moi ludzie również szukają twojej siostry. Oczywiście niezawzięcie jak twoi, ale myślę, że informacja, o której się dowiedziałem jest ci potrzebna. — Wyjaśnił a ja odrazu zmieniłem nastawienie. — Niestety nie mogę teraz ci tego wyjaśnić na żywo, ponieważ chwilowo jestem w Holandii, aby załatwiać własne interesy, ale jeśli masz chwile na rozmowe to chętnie ci to powiem.

— Każda informacja jest nam potrzebna Adrienie. — Powiedziałem szybko, bo chciałem, aby doszedł do sedna.

No dobrze, a więc moi ludzie znaleźli ten sam bus w Miami. Wszystkie informacje również wysłałem ci na maila, abyś mógł to wszystko przejrzeć na spokojnie. — Mówił a ja w międzyczasie odpaliłem maila i wyszukałem tego od Adriena. — Nie jesteśmy nic pewni. To tylko zapisy z kamer, nikt nie był z moich ludzi na miejscu. —

Sprawdziłem i porównałem samochód porywaczy do tego ze zdjęcia. Faktycznie były takie same, nawet rejestracje. Podziękowałem Adrienowi za przekazanie informacji i się rozłączyłem. Od razu wysłałem moich ludzi w tamto miejsce i sam też po chwili byłem w aucie zmierzając w tamto miejsce.

~ Adrien Santan ~

T

ak. Okłamałem Vincenta Moneta. No wiecie musiałem, ale nie chce być w swojej skórze, gdy się dowie.

Wjechałem na podjazd przy willi Bentonów poczym wyszedłem z auta. Na podjeździe stały dwa auta, które rozpoznałem jako auta Sary i Xaviera.

Ruszyłem w stronę drzwi, które jak zwykle były otwarte. Przywitałem się z ochroniarzami, którzy stali przed nimi a oni mnie normalnie wpuścili.

Ściągając płaszcz miałem już widok na salon poprzez framugę drzwi. Widziałem, że jest tam dosyć nie spokojnie. Po ściągnięciu płaszcza od razu udałem się do pomieszczenia.

— Wiesz Hailie? Myślę, że to normalne. — Usłyszałem dziewczęcy głos po mojej prawej. Okazał się to być głos Maddie Monet, która właśnie się na mnie spojrzała. — Jeszcze jego tu brakowało.

— Ciebie również miło widzieć Maddie Mo... — Nie dokończyłem widząc nie znaną mi brunetke obok Maddie. — BlackWood. —

— Adrien to jest Hailie Monet, Hailie to Adrien Santan. — Przedstawiła nas sobie Maddie. Zaraz zaraz Monet?

— Maddie możesz mi wyjaśnić jedną rzecz..? — Spytałem i miałem nadzieje, że zrozumie o co chodzi.

— ZAMKNIJCIE SIĘ W KOŃCU! — Usłyszeliśmy głos Natalie na co każdy się wzdrygnął. Spojrzałem na blondynkę z rozszerzonymi oczami. — Mamy gościa.

— Adrien! — Powiedziała miło Sara i do mnie podeszła. — Xavier z tobą porozmawia, dzieci nie można zostawić samych. — Powiedziała patrząc na Nate'a i Natalie.

— Natalie zaczęła się kłócić! — Bronił się brunet.

— A ty mnie zacząłeś wkurzać! — Powiedziała z wyrzutem Natalie.

— Chce dodać, że Thomas wszystko podkręcał. — Dodała Maddie na co się zaśmiałem.

— Kapuś. — Mruknął Thomas.

Gdy wszyscy sobie wszystko wyjaśnili i się uspokoili, Xavier mnie zaprosił do swojego gabinetu, aby wyjaśnić sprawę tajemniczej Hailie Monet.

~ Maddie ~

P

o tym, jak Xavier i Adrien wyszli z salonu zapanowała cisza a ja razem z Hailie ponownie usiadłyśmy na kanapie, z której zostałyśmy wygonione jeszcze chwile temu. Żeby nie było to było ze względu na nasze bezpieczeństwo, bo ja na pewno nie chciałam dostać padem w łeb.

— Wyjdę teraz z salonu, wrócę za dwadzieścia minut, i ma być spokój, jasne? — Powiedziała spokojnie, ale pewnie Sara, na co oni pokiwali głowami a ja zaczęłam się modlić o to, żebym przeżyła.

— Dobra, kto teraz gra? — Spytał Thomas podając pada.. wsumie nie wiem komu. — Hailie i Maddie? —

— Ja nie chce. — Odpowiedziałam od razu.

— Nie no nie będę wam przeszkadzać, poza tym nie umiem w to grać.. — Powiedziała nie śmiało Hailie i spuściła wzrok na swoje ręce.

— Luz Hailie, ja im właże ciągle na głowę i nie mają nic do powiedzenia dlatego ty też możesz. — Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Nate parsknął śmiechem poczym powiedział:

— Właśnie Hailie, nie krępuj się, Maddie wcięła się w nasze życie i irytuje mnie na każdym kroku. — Trzepnęłam go w głowe na co on już chciał rzucić we mnie poduszką ale ja go wyprzedziłam rzucając w niego gazetą ze stołu. Popatrzył na mnie wkurzony i wstał poczym wziął poduszke od kanapy, która była wypełniona watą po brzegi, co daje nam to, że poduszka była bardzo, ale to bardzo twarda.

Patrzyłam zmieszana jak wziął poduszke za plecy poczym z całej siły walną mnie w głowe.

Poczułam piszczenie w uszach a przed oczami pojawiły mi się mroczki. Złapałam się za głowę i przymknęła oczy.

— Wszystko okej? — Spytała mnie Hailie łapiąc łagodnie za ramie.

— Tak.. — Powiedziałam, gdy odzyskałam już w pełni wzrok. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na każdego. Wpatrywali się we mnie wystraszonym wzrokiem.

— Ja.. Sorry. — Powiedział Nate patrząc na mnie lekko wystraszony. Natalie podeszła do brata i wzięła go za rękę i wyprowadziła z salonu. Thomas natomiast podszedł do mnie spojrzał dokładnie na moją twarz.

— Na pewno wszystko okej? — Spytał i podniósł jedną brew ku górze.

— Tak na pewno. — Odpowiedział i uśmiechnęłam się łagodnie. Pogadaliśmy chwilę również z Hailie poczym usłyszeliśmy męski głos z sobą.

— Co tu się dzieje i czemu moje dzieci się kłócą na korytarzu? — Spojrzeliśmy na Devona który właśnie oparł się o kanapę.

— Kłócą się? — Powiedzieliśmy chórkiem.

— Tak i Violet ich uspokaja. — Powiedział poczym usłyszeliśmy "CISZA!". Widać jaka matka taka córka.

W tym momencie zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno z nimi wszystko dobrze psychicznie.

(rozdział sprawdzony)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top