0️⃣3️⃣ - Strach. 💎

~ Shane ~

– Maddie! – Wyrwało się z mojego gardła gdy usłyszałem jej pisk. Moje ręce wyrwały się w jej stronę, nie tylko moje z resztą, Tony też od razu się wyrwał w jej stronę, ale było już za późno.

Patrzyłem przerażony jak jej ciało zjeżdża po stromej górce. Panika od razu we mnie uderzyła gdy plecami otarła się o drzewa i patyki.

Dylan próbował zejść, ale sam prawie by spadł gdyby Tony go nie przytrzymał.

– Idioto nawet nie wiemy co z nią! Może tam na dole są jakieś kamienie i jakbyś tam spadł to od razu byś się zabił! – Krzyknął Tony, lecz po chwili znieruchomiał rozumiejąc co właśnie powiedział a raczej zasegurował.

– Nie mów tak nawet, najlepiej się zamknij. – Powiedziałem poczym przetarłem twarz dłonią. – Maddie! –

– Shane, to nic nie da. Za wysoko. – Powiedział Dylan kładąc dłoń na moje ramie. Ściągnąłem plecak aby zobaczyć co w ogóle w nim jest. Nie dane mi to było, bo usłyszałem krzyk Dylana który kazał mi uważać. Spojrzałem za siebie nie wiedząc o co chodzi i dosłownie w sekunde zerwałem się z miejsca i zacząłem uciekać tak samo jak Tony i Dylan, bo za nami pęzały dwa wielkie węże.

– Przysięgam że udusze osoby które to wymyśliły! – Warknął Tony dysząc głośno gdy w końcu się zatrzymaliśmy.

– Czyli udusisz ojca? – Parsknął Dylan który też lekko dyszał.

– Naśle na niego Vincenta i to on go, kurde, udusi.

Rozejrzałem się, widząc, że jesteśmy w totalnie innym miejscu. Było to więcej drzew i mnie roślin, a nawet spad stał się mniej stromy. Zajrzałem ponownie do plecaka aby wyciągnąć line, którą podałem Dylanowi.

– Chcesz schodzić? – Zapytał podchodząc do najbliższego drzewa aby obwiązać dobrze line.

– Wszyscy będziemy schodzili, ale pójde pierwszy. Wy spróbujcie skontaktować się z ojcem. Nie wiem może tutaj na górze będzie lepszy zasięg czy coś.

Tak Shane, w dżungli znajdziesz zasięg.

Gdy upewniłem się, że lina się nie zerwie, zacząłem powoli schodzić na dół. Czasem zrobiłem przerwe, czując ból mięśni, ale to dosłownie na pare sekund, bo miałem odpowiednią motywacje żeby zejść na dół.

Nie strace siostry kolejny raz. Nie w momencie, gdy ja mogę coś zrobić.

Nie długo później byłem na dole, poczym krzyknąłem do reszty że mogą schodzić. Chyba mnie usłyszeli, bo lina zaczęła się poruszać dlatego się odsunąłem.

Zacząłem poruszać się w stronę w którą spadła Maddie. Nie oddalałem się za daleko żeby się nie zgubić, nie chciałem robić Tony'emu i Dylanowi następnego problemu.

Poczekałem na braci którzy zeszli i powiedzieli że nie mogli skontaktować się z nikim. Jednogłośnie stwierdziliśmy że najpierw przejdziemy się w stronę, gdzie Maddie może być, a jeśli w nocy nie znajdziemy ani Maddie ani nie złapiemy kontkatu z ojcem, to znajdziemy miejsce na jakiś namiot czy coś takiego.

Tak właśnie zaczęła się nasza wyprawa. Mimo że nie byliśmy w dobrych humorach, rozmawialiśmy na luźne tematy. Planowaliśmy nawet impreze, gdy wrócimy, żeby się odstresować. Wziąłem nawet jakiś chleb do jedzenia, za co zostałem zhejtowany bo powinienem oszczędzać, ale ja w głowie miałem że za nie długo z tąd wyjdę, a oni myślą że zostaniemy tu tygodnie.

Maddie nigdzie nie było, więc używając aplikacji kompas, której nigdy w życiu nie użyłem, stwierdziliśmy że pójdziemy na południe, bo z tamtej strony leżała nasza wyspa. Teraz doceniłem to, że ta aplikacja istnieje, chociaż tydzień temu chciałem ją usunąć bo nigdy nie była mi potrzebna.

Sprawdzałem co chwilę telefon, bo minuty strasznie mi się dłużyły, a nogi już zaczynały boleć. Stwierdziłem że o godzinie siedemnastej zaproponuje postuj. Bolało mnie serce bo była dopiero szesnasta, ale wszystko dla naszej siostry.

**

Nastał wieczór, a my nie doszliśmy dosłownie nigdzie, chociaż zauważyliśmy różnice w terenie bo rośliny się przerzadziły i było więcej miejsca na rozłożenie się na noc. Tak, właśnie to zrobiliśmy.

Było po północy gdy Tony i Dylan już spali, a ja zostałem na warcie. W te nie całe dwie godziny przemyślałem dużo rzeczy i jeszcze nie spokojniej poszedłem spać.

Nie było dużo rzeczy, ale długo zajęło mi myślenie o strachu. Bałem się o, jak się okazało, dużo rzeczy. Bałem się teraz, z wiedzą że tylko ja będę musiał w razie potrzeby ochronić Tony'ego i Dylana. Bałem się że mi się nie uda i coś nam się stanie, a Maddie nie będzie mógł nikt pomóc.

Bałem się również o Maddie. Zrozumiałem, że to w jakimś stopniu trauma. Ten strach o Maddie, że coś jej się stanie. Ostatnim razem miałem jedynie czternaście lat, nie mogłem nic zrobić i moja siostra zniknęła na trzy lata. Zrozumiałem Vincenta, z tą ochroną Hailie i teraz też Maddie. To nie tak że go nie rozumiałem ale umiałem już spojrzeć z jego punktu widzenia. Żyjemy w chorym świecie i po zastanowieniu się, to ja też chce mieć ochroniarza.

Było jeszcze kilka rzeczy, ale w mojej głowie zaczęły się pojawiać myśli że się nad sobą użalam, dlatego to olałem, ale później znowu zacząłem myśleć że to właśnie jest mój problem. Olewam własne problemy myśląc o innych. Zacząłem myśleć o tym żeby zapytać Vincenta czy nie chciałby załatwić mi psychologa, albo sam se załatwie. Może to by było dobre dla mnie i bym się nauczył jak mowić o swoich uczuciach.

Szybko te myśli zniknęły gdy znowu pomyślałem o Maddie. Na początku myślałem żeby dać im pospać trzy godziny, ale to za długo, dlatego po prawie dwóch godzinach ich obudziłem.

Tony i Dylan wspólnie stwierdzili że to ten drugi teraz zostanie na warcie a później po prostu pójdziemy, bo Dylan w plecaku znalazł jakiegoś energetyka, którego wypił odrazu.

Nie obchodziło mnie to za bardzo bo położyłem się w śpiworze który miałem w plecaku.

Nie zajęło mi to długo aby zasnąć, ale napewno nie spałem spokojnie, bo w nocy nawiedziały mnie koszmary.

**

O piątej rano ruszyliśmy dalej na południe. Już o siódmej wyszliśmy na plażę, która zakańczała dżunglę. Poczułem jakąś ulgę, wiedząc że już nie bede musiał się przedzierać przez te haszcze, ale później znowu pomyślałem o Maddie i znowu zacząłem się stresować.

– Spróbujemy połączyć się z ojcem, może teraz się uda. – Poinformował Dylan i poszedł do Tony'ego który trochę sie oddalił.

– Spoko. – Powiedziałem i usiadłem na kamieniu. Napiłem się wody patrząc w ocean przedemną. Miałem chwilę odpoczynku, z której korzystałem bo wiedziałem że za nie długo ojciec sie dowie o Maddie i własnymi rękoma będzie obcinał wszystkie haszcze żeby znaleść jego córkę.

Moją chwilę odpoczynku przerwał jednak Tony który połączył się z ojcem i wezwał pomoc. Biegł w moją stonę a za nim Dylan, który niemal się przewrócił na huk przez który zauważyłem odlatujące ptaki.

Chwilę mi zajęło żeby zrozumieć że ktoś w dżungli ma broń i właśnie z niej strzelił. W dżungli, w której nadal była Maddie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top