Rozdział 49
Hailie
Nadszedł czas na wybór sali, sukni, garnituru i rozdania zaproszeń. Ceremonia miała być dość huczna, dlatego sala powinna odpowiadać ilości gości.
Aktualnie czekam aż Adrien wstanie. Co prawda salę mam wybierać ja jednak chcemy dobrać garnitur - kolejny do jego ogromnej kolekcji - oraz suknie dla mnie.
- Cześć dziewczynko.
- Hej Dylan.
- Nadchodzi twój wielki dzień. - to prawda - Stresujesz się?
- Troszkę. - tak naprawdę bardzo - Będzie tata na uroczystości?
- Nie wiem porozmawiaj z Vincentem albo najlepiej z ojcem.
- Okej.
Ale to później. Mam zamiar posprzątać dzisiaj całą naszą willę jak wrócę - swoją drogą życzcie mi powodzenie sprzątania tak ogromnego domu - Eugenia się rozchorowała dlatego ja to zrobię. Poproszę któregoś z chłopaków może mi pomogą. Nie mają innego wyboru.
Większość rezydencji jeszcze pogrążona jest we śnie, więc myślę, że pójdę już teraz porozmawiać z Vincentem. Odkładając kubek po herbacie do zmywarki nie dostrzegałam nigdzie tego ze Star Wars. W zlewie też go nie ma.
Dziwne. Vincent zawsze pije rano kawę w kuchni.
Może poszedł z nim do gabinetu? Albo nie chciało pić mu się kawy? Dość podejrzane. Idę do jego gabinetu - kubek się znajdzie.
Puk puk
Vincent
Wstałem rano ze strasznym bólem głowy. Idą do kuchni starałem się nie hałasować za bardzo, niestety moje chwiejne ruchy uniemożliwiały mi to. Wyciągnąłem szklankę z szafki oraz leki przeciwbólowe. Wycisnąłem dwie tabletki na ból głowy i popiłem wodą. Tą samą drogą wróciłem do pokoju zabiegając tą samą szklankę ponownie wypełnioną wodą.
- Cholera - syknąłem czując nasilający się ból. Położyłem się do łóżka, a szklankę odstawiłem na szafkę nocną.
Powinienem iść do gabinetu uzupełnić papiery, żeby na czas ślubu Hailie zrobić sobie dzień wolny. Chwyciłem laptopa z biurka układając go sobie na kolanach. Wpisałem kod odblokowujący urządzenie i wszedłem w pliki. Otworzyłem pierwszy lepszy. Ukazały mi się dane wysłane przez Adriena.
Ceremonia ślubna
Kościół został zorganizowany wraz z księdzem. Mamy trzy sale do wybrania niedaleko pięknego pola, które robi za niespodziankę dla twojej siostry. Suknie i garnitur zorganizujemy za niedługo. Zaproszenia rozdamy za dwa dni. Zaproszeni goście: Camden Monet, William Monet, Vincent Monet, Shane Monet, Dylan Monet, Tony Monet, członkowie Organizacji, Mona, Grace Santan, Maya Monet, Monty Monet, Eugenia. Kolory nie są dobrane, więc każdy może przyjść ubrany jak chce. Wymagany jednak jest inny strój niż biała sukienka czy garnitur.
Adrien Santan
Dość mają tych gości zaproszonych. Organizacja oczywiście musi być obowiązkowo. Już miałem odpisywać Adrienowi, gdy usłyszałem dzwonek telefonu. Z trudem podniosłem się z łóżka. Tabletki, które wziąłem zamiast zacząć działać jeszcze bardziej nasiliły ból.
- Dzień dobry z tej strony Vincent Monet.
- Dzień dobry panie Vincencie, do pańskiego gabinetu przyszła panna Hailie Monet.
- Dobrze, proszę przekaż jej, aby przyszła do mojej sypialni.
- Rozumiem. Dowidzenia.
- Dowidzenia.
Nie całą chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę.
Drzwi po chwili się otworzyły ukazując w progu Hailie. Stała jak wmurowana widząc mnie w łóżku na dodatek ubranego w piżamę.
- Coś się stało Hailie?
- Tak znaczy nie. Czemu jesteś w piżamie? Szukałam cię w gabinecie i w kuchni i w bibliotece i i...
- Boli mnie głowa, dlatego leżę w łóżku i nie było mnie w gabinecie. - przerwałem jej monolog.
- Dlaczego w takim razie siedzisz przed laptopem? - cała Hailie ciekawska jak zawsze. Dopóki się nie dowie nie odpuści.
- Muszę wypełnić wszystkie wnioski i papiery. - nienawidzę się spowiadać z tego co robię.
- To może Adrien za ciebie to zrobi z Willem, a ty odpocznij.
- Z tego co wiem jesziecie dzisiaj z Adrienem wybrać salę i stroje. A Will ma swoją pracę. - nie odpuszczałem.
- Vince nie bądź uparty tylko odpocznij i daj sobie pomóc.
- Hailie z czym do mnie przyszłaś?- postanowiłem zmienić temat.
- Czy tata będzie na moim ślubie?
- Myślę, że tak.
- Świetnie. A teraz daj mi tego laptopa i kładź się spać. - podeszła i zabrała mi laptopa nie zważając na moje sprzeciwy.
Świetnie zostałem bez pracy. Nie mając nic innego do zrobienia położyłem się spać.
Adrien
Obudziłem się o dość później godzinie jak na mnie. Dlatego też wziąłem szybki prysznic i ogarnąłem się do wyjazdu. Dzisiaj mamy wybierać salę i stroje. Wysłałem już maila do Vincenta wraz z listą gości, którzy otrzymają zaproszenie.
- Adrien pojadę sama wybrać salę i suknie tylko podaj mi adresy.
Wpadła do pokoju jak burza kładąc jakiegoś laptopa na biurku.
- Co to za laptop i dlaczego masz jechać sama.
- Vincent źle się czuje dlatego prosiłabym abyś to ty wypełnił wszystkie dokumenty, a ja pojadę z którymś z braci ogarnąć do wesela.
Krótko, zwięźle i na temat. Nie masz nic do gadania, żadnych innych opcji, czy próby sprzeciwu. Tam więc przebrałem się w dres i wzialem się do pracy. Wysłałem narzeczonej adresy sam, które mieliśmy obejrzeć.
Hailie
Mam adresy więc jedziemy do pierwszej z sal. Zabrałam ze sobą Dylana, który lenił się na kanapie przed telewizją.
- Dzień dobry chcielibyśmy zobaczyć salę.
- Dzień dobry proszę za mną.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Odpada już w progu.
- Taka w miarę. Jedziemy do jeszcze jednej.
No niby lepsza, ale to nadal nie to.
( Możecie pisać w komentarzach lub wysłać mi link do jakiejś sali którą mam wstawić na ostatecznym rozdziale ~ ps. Autorka)
- Dobra dziewczynko, kończ z tymi salami bo mi się nie chce już chodzić.
- Jeszcze tylko suknie Dylan.
- Nosz japierdole.
- Nie marudź.
Pojechaliśmy do salonu z sukniami.
- Dzień dobry, ja na przymiarkę sukni ślubnej.
- Dzień dobry, proszę za mną.
( Piszcie którą, a może macie jakąś inną ~ ps. Autorka)
- Dobra Dylan wracamy do domu.
- Nie zabierasz sukienki.
- Wezmę ją dzień przed ślubem. Pani ekspedientka zostawiła mi ją na później.
- Okej.
Hejka!!
Na początku przypomnę tylko że jesteśmy coraz bliżej końca, oraz zastanawiam się czy nie napisać jakiejś innej książki.
Miłej nocy/ dnia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top