53.
Mogłoby się wydawać, że w ciągu następnego tygodnia wszystko wróciło do normalności. Przynajmniej większość, nadal zdarzały się sytuacje powodowane odruchami wypracowanymi przez miesiące opieki nad Jake'iem. Jared podchodził do nich z coraz mniejszą irytacja i rozgoryczeniem, ale Diana wciąż wydawała się nieswoja. Niewiele jadła, od powrotu do SunCity nie mieli okazji zjeść razem śniadania. Jared nie wiedział jak wygląda jej dieta w pracy, ale w domu nawet obiady często opuszczała, a potem zaraz przed snem potrafiła objeść się jak nigdy. Parker nie komentował, bo jeśli jej to odpowiadało, to kimże on był, by się w to mieszać.
Diana znacznie bardziej przeżywała zaistniałą sytuację. W ciągu dnia nie była w stanie zjeść nic innego niż słodycze, a kiedy wieczorem czuła się na tyle dobrze, by mieć ochotę na coś innego, nie mogła się powstrzymać. Wiedziała, że to nie jest normalne. Wmawiała sobie, że odreagowuje, ale z tyłu głowy miała swoje podejrzenia.
Jared przystosował się do nowego trybu funkcjonowania Diany i zawsze upewniał się, że w domu są przynajmniej dwie czekolady. White potrafiła wyjść do sklepu przed samym jego zamknięciem, więc postanowił zapewnić jej stały dostęp do nich. Przestawił się też na jej godziny jedzenia. Wszystko, byle tylko spędzać jak najwięcej czasu razem.
Jedli kolację w cichej atmosferze.
-Wiesz jaki dzisiaj dzień? - zapytał nagle Jared.
-Poniedziałek? - odparła ostrożnie Diana.
-Dziesiąty marca - dodał Parker, a White olśniło.
-Jake ma dziś rok - powiedziała cicho.
Przez ostatnie dni straciła poczucie czasu. Myśli miała zajęte czymś innym.
-Pewnie teraz świętują - westchnął Jared, odkładając widelec.
-Szkoda, że nas z nimi nie ma.
-Skorzystamy z zaproszenia Caren i pojedziemy na następne.
-Dobrze. - Diana uśmiechnęła się słabo. Nagle straciła apetyt i sama nie wiedziała czy to z powodu urodzin Jake'a, na których ich nie było czy chodziło o coś innego. -Idę pod prysznic. Pozmywasz?
-Tak - zgodził się natychmiast Jared widząc jej bladość.
White wstała od stołu i poszła prosto do łazienki. Zanim weszła pod prysznic zwymiotowała. Umyła zęby i dopiero potem wzięła kąpiel. Usiadła w brodziku i pozwoliła wodzie lać się jej na głowę. Była zmęczona. Oparła się o płytki, nie miała ochoty wychodzić z przyjemnego ciepła. Obudziło ją pukanie do drzwi.
-Diana?! - zawołał Jared.
-Tak? Zaraz wychodzę.
Poderwała się i szybko zaczęła myć włosy.
-Wszystko dobrze?
-Tak, już idę.
-Nie musisz się śpieszyć - powiedział Jared, choć Diana siedziała w łazience już półtorej godziny.
White uświadomiła sobie, że zasnęła dopiero, kiedy usłyszała Jared'a. Pierwszy raz w życiu tak szybko się wykąpała. Ubrała piżamę i z ręcznikiem na włosach wyszła z zaparowanej łazienki.
We wtorek w pracy nie mogła się skupić. Myślała o swoim zachowaniu i o tym jak Jared podporządkował się jej. Wciąż miała sobie za złe, że wtedy wyjechała. Kiedy nie mogła sobie już nic więcej zarzucić, zaczęła analizować swoje samopoczucie. Snute, gdzieś głęboko myśli zaczynały nabierać znaczenia. Stojąc z mopem na środku siłowni, wyciągnęła telefon i zaczęła liczyć dni. Nie pamiętała, kiedy w lutym miała okres i czy w ogóle go miała. Nie chciała się nakręcać, nic nie było pewne. Już kiedyś była w podobnej sytuacji i okazało się, że choroba opóźniła jej cykl. Pewnie stres związany z Jake'iem zadziałał tak samo.
Ułożyła plan. Poprzedni raz nauczył ją, że nie mogła zrobić testu w domu. Jared by się zorientował, a nie chciała mieszać go w swoje przypuszczenia. Wyglądało na to, że jedyną opcją jest siłownia. Spojrzała w kierunku Dagny, która odpowiadała za otwieranie rano drzwi. Miała wielkie szczęście, że dziś zmiana wypadła jej popołudniu. Dzięki temu miała niepowtarzalną okazję.
-Dagna, jest już późno i nie zdążę posprzątać szatni dla klientów - powiedziała Diana, podchodząc do recepcji.
-Nie wiedziałam, że jest już tyle godzin - odparła Dagna, patrząc na zegarek.
-Chciałabym je ogarnąć zanim przyjdą pierwsi klienci. Miałabyś coś przeciwko jeśli jutro przyszłabym wcześniej? Mogłabym otworzyć.
-Z nieba mi spadasz - ucieszyła się Dagna. -Rodzice mają niedługo rocznicę ślubu i muszę odebrać prezent, który zamówiłam. Planowałam poprosić Eve, ale skoro się zgłosiłaś...
-Jasne, z wielką ochotą.
Obie wyglądały na równie zadowolone.
Diana wracając do domu wstąpiła do apteki i kupiła test. Ukryła go w zakamarkach swojej torby, w której nosiła ubrania do pracy i jak zawsze odłożyła ją na miejsce. Zachowywała się normalnie, nawet słowem nie wspomniała o niczym. Było już późno, kiedy wróciła, więc nie siedzieli długo i położyli się spać. Diana ustawiła budzić na piątą, musiała być w siłowni zanim ktokolwiek inny się pojawi. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak czujnie spała. Obudziła się przy pierwszym sygnale i natychmiast wyłączyła budzik, żeby nie obudzić Jared'a. Spojrzała na niego, ale wydawał się spać. Odetchnęła z ulgą i usiadła na materacu.
Zsunęła nogi z łóżka, kiedy poczuła jak Jared łapie ją za nadgarstek. Spojrzała przez ramię i zobaczyła jego przerażone oczy.
-Chcesz mnie znowu zostawić? - zapytał ze ściśniętym gardłem, podpierając się na przedramieniu.
Diana poczuła ukłucie tak przeszywające, że prawie się popłakała.
-Nie - powiedziała, odwracając się do niego. -Ja już nigdy cię nie zostawię.
-Wtedy też wyszłaś zanim się obudziłem.
-Idę do pracy. Dagna prosiła, żebym otworzyła siłownię - mówiła Diana, starając się powstrzymać zbierające się jej w oczach łzy. Nie mogła mieć do Jared'a pretensji, że boi się, że znowu zostanie sam. Nachyliła się nad nim i pocałowała go w czoło. -Kocham cię. Wrócę jak skończę zmianę.
Parker rozluźnił uchwyt i pozwolił jej wstać. Był zły na siebie, że zareagował tak gwałtownie. Takim zachowaniem nie sprawi, że Diana będzie chciała z nim być. Nie powinien trząść się ze strachu na samą myśl o samotności. Tamte dni minęły i trzeba się z nimi pogodzić. Pomimo, że miał jeszcze dwie godziny snu, już nie dał rady zasnąć. Czuł lekkie kołatanie serca i ucisk w klatce piersiowej.
Jadąc taksówką Diana myślała, że powinna była poinformować Jared'a o tym, że musi wcześniej wstać. Nie zestresowałaby go tak bardzo, ale była tak skupiona na zachowaniu tajemnicy, że nawet o tym nie pomyślała. Musiała bardziej uważać na swoje zachowanie jeśli chcą wrócić do normalnego życia.
Otworzyła szklane drzwi zgodnie z udzielonymi, wczoraj przez Dagnę wskazówkami. I weszła do ciemnego wnętrza. Zapaliła kilka świateł i poszła do szatni dla pracowników. Zostawiła wszystkie rzeczy w swojej szafce i zabrała tylko małe pudełko. Łazienka przeznaczona dla personelu miała przejście, w którym były umywalki i lustra. Za drzwiami były kabiny z toaletami, a dalej za ścianą, która dzieliła pomieszczenie na pół, znajdowały się trzy prysznice z zasłonami. Często z nich korzystano, bo praca trenera personalnego wiązała się z wysiłkiem.
Wiedziała, że nikogo nie ma, ale musiała sprawdzić. Potem zrobiła test. Skoro musiała poczekać trzy minuty położyła go na umywalce i poszła pozbyć się pudełka. Nawet w pracy nie mogła ryzykować, że ktoś się dowie. Wyszła do pobliskiego kontenera i dowody przepadły. Wracając zauważyła, że słońce powoli wstaje, a co za tym idzie trzeba brać się do pracy. Niedługo przyjdą klienci, którzy ćwiczyli przed pracą i musiała zająć się szatniami. Specjalnie ich nie posprzątała wczoraj, żeby jej wymówka była wiarygodna.
Wróciła do szatni i zamarła widząc torbę leżącą na ławce. Nie należała do niej, więc ktoś musiał się pojawić. Szybkim krokiem weszła do łazienki. Zobaczyła Evę stojącą nad umywalką, pod pachą miała ręcznik, a w ręce trzymała kosmetyczkę. Odwróciła się do Diany, w ręce trzymała test i była bardziej zaskoczona niż White.
-Zgaduję, że jest twój - odezwała się Eva, podając test Dianie.
White przyjęła go i spojrzała na wynik. Miała wrażenie, że czas stanął w miejscu. Przez chwilę była w stanie tylko oddychać, nie mogła uformować ani jednej myśli. W końcu otrząsnęła się i schowała test do kieszeni bluzy. Spojrzała na Evę, która nie ruszyła się nawet o krok.
-Nie mów o tym nikomu - powiedziała Diana słabym głosem.
-Ale...
-Nawet Ed'owi - przerwała jej White.
-Nie możesz tego zataić. To poważna sprawa.
-Wiem. - Diana opuściła głowę. -Tylko potrzebuję czasu.
-Powinnaś iść do ginekologa. Takie testy mogą dawać błędny wynik. - Eva odłożyła rzeczy na umywalką i podeszła bliżej do Diany.
-To nie jest dobry czas na dziecko. Dopiero straciliśmy Jake'a...
Eva milczała i tylko objęła przyjaciółkę. Nie znalazła słów, które pasowałyby do sytuacji.
Diana nie płakała, zastanawiała się. Eva miała rację, najpierw pójdzie do lekarza, dopiero potem zacznie zastanawiać się co dalej.
-A tak w ogóle co robisz tutaj tak wcześnie? - zapytała Diana, odsuwając się.
-W moim bloku wymieniają rury z ciepłą wodą. Już od dwóch dni przychodzę wcześniej wziąć prysznic. Nie chcę budzić tak wcześnie Ed'a, Max'a i babci, skoro mam możliwość skorzystać z tej łazienki. Dagna powiedziała, że nie ma problemu.
-Nawet nie przyszło mi do głowy, że może być taka sytuacja.
-Pewnie chciałaś być sama.
-Jakby wyszedł negatywny, nikt by się nie dowiedział, że coś było na rzeczy. A skoro wyszedł jak wyszedł. - Diana westchnęła. -Długo i tak nie utrzymam tego w tajemnicy.
-Mogę zastąpić cię w pracy - zaproponowała Eva.
-Nie trzeba. Zajmę się swoimi obowiązkami.
Diana wyszła z łazienki, musiała się czymś zająć, żeby za dużo nie myśleć. Eva nie poszła za nią, pozwoliła jej zostać samej i oswoić się z sytuacją.
Przez resztę dnia Dianie wszystko leciało z rąk. Była nieobecna i raczej nie mieli z niej wielkiego pożytku. Próbowała wytłumaczyć sobie, w jaki sposób mogłaby zajść skoro zabezpieczali się. Niedługo po ich pierwszej wspólnej nocy zaczęła brać tabletki i ufała ich skuteczności.
Po wyjściu z pracy zadzwoniła do ginekologa i umówiła się na wizytę. Musiała mieć pewność. Wciąż istniała szansa na pomyłkę testu. Nie śpieszyło się jej do domu, więc kiedy w końcu dotarła, Jared już był. Siedział w salonie i robił coś na laptopie. Diana ściągnęła kurtkę i buty i bez słowa podeszła do niego i się przytuliła.
-Dobrze, że już jesteś - powiedział, całując ją w bok głowy. -Przepraszam za rano. Zrobiłem się trochę przewrażliwiony. Nie chcę cię osaczać, ani odstraszać od siebie.
-W porządku - odparła, patrząc na literki wyświetlające się na ekranie laptopa. -Nie jesteś przewrażliwiony. Powinnam była cię uprzedzić. Kocham cię, Jared. Bardzo.
-Ostatnio często mi to mówisz - zauważył, patrząc na nią.
-Bo to prawda i nie chcę, żebyś zapomniał.
-Nie zapomnę. - Jeszcze raz pocałował ją w głowę. -Masz ochotę na coś do jedzenia?
-Nie. Jared?
-Tak?
-Co byś powiedział gdybyśmy mieli dziecko?- zapytała, w zasadzie to sama nie wiedziała dlaczego. Jeszcze niedawno nie chciała nawet wspominać tego słowa, ale poczuła potrzebę wybadania terenu.
Jared zmarszczył brwi i milczał przez chwilę.
-To nie jest odpowiedni moment. Nadal nie poradziłem sobie ze stratą Jake'a. Doskonale pamiętam co kiedyś powiedziałem i wciąż się tego trzymam. Chcę mieć z tobą rodzinę, ale nie teraz. Może za rok albo dwa. Nie chcę, żeby okazało się elementem uzupełniającym puste miejsce. Nasze dziecko nie może być zastępstwem Jake'a. Dlatego lepiej, żebyśmy poczekali jakiś czas. Dlaczego pytasz?
-Bez żadnego powodu. - Diana musiała przyznać mu rację, ale jeśli test się nie pomylił...
Czuła się okropnie, nie powinna była pytać. Będzie jej znacznie trudniej przekazać wieści, skoro już wiedziała, że Jared wolałby zaczekać.
Trzy dni później Diana siedziała w poczekalni kliniki ginekologicznej. Ręce zaciskała na torebce i czekała na swoją kolej. W domu starała się być spokojna, nic nie dać po sobie poznać, ale teraz nerwy doszły do głosu. Serce waliło jej jak młot. Niedługo się dowie czy test dał poprawny wynik. Spojrzała na inne kobiety, które czekały na wizytę i stwierdziła, że znaczna większość była w ciąży. Odwróciła wzrok, ale natrafiła na zdjęcie noworodka wiszące na ścianie. Wyciągnęła telefon i postanowiła się na nim skupić.
Wzięła sobie dzień urlopu nic nie mówiąc Jared'owi, wspomniała tylko, że ma na popołudniu. Nie było problemu z wyjściem, bo Parker był w pracy. Będzie musiała tylko poczekać gdzieś na mieście parę godzin przed powrotem do domu.
Usłyszała swoje nazwisko i na miękkich nogach weszła do gabinetu. Za biurkiem siedziała młoda pani doktor, na plakietce widniało jej nazwisko.
Melissa Winter poprawiła okulary i podniosła wzrok na Dianę.
-Pani White? - zapytała pani doktor.
-Tak - odpowiedziała Diana niepewnie.
-Proszę wziąć głęboki wdech i powiedzieć co panią do mnie sprowadza. - Kobieta uśmiechnęła się sympatycznie, widząc zdenerwowanie Diany.
White postąpiła zgodnie z poleceniem i wyjaśniła wszystko. Ginekolog zaprosiła ją do badania, które trwało jakieś dziesięć minut. Diana nie była w stanie myśleć, czekała na ostateczną diagnozę. Potem ponownie usiadły przy biurku, by porozmawiać.
-Wynik testu był prawidłowy. Jest pani w ciąży.
Diana zrobiła minę jakby miała zamiar się rozpłakać. Doktor Winter widząc to, zapobiegawczo przysunęła jej bliżej pudełko chusteczek.
-Na podstawie badania wnioskuję, że jest jedenasty tydzień - kontynuowała ginekolog.
-Co? - zapytała Diana, nagle skupiając się na rozmowie.
-Według pomiarów płód ma jedenaście tygodni.
Diana zaczęła liczyć. Wydawało się jej, że zaszła później. Kombinowała i próbowała sobie przypomnieć.
-Okolica świąt - powiedziała doktor w momencie, kiedy Diana doszła do tych samych wniosków.
Olśniło ją. Byli wtedy u jej rodziców, ale podczas wizyty w mieszkaniu Adama, kochali się. To musiało być wtedy, nie było innej możliwości.
-Ale ja w styczniu miałam okres - zauważyła Diana.
-Był całkowicie normalny? - zapytała pani ginekolog.
-Z tego co pamiętał, to trwał tylko dwa dni i był delikatny.
-To się zdarza u części kobiet, w trakcie dalszych miesięcy ciąży również jest możliwość wystąpienia plamienia.
Diana próbowała wszystko dobrze przetworzyć.
-Brałam już wtedy tabletki.
-Trzeba pamiętać, że nie jest to stuprocentowa metoda antykoncepcji. Zawsze jest szansa, że nie zadziałają. Dodatkowo wystarczy pominięcie jednej dawki, by doszło do owulacji.
Diana przypomniała sobie jak w dzień przyjęcia wdała się w bójkę. Przez zamieszanie i całą resztę zapomniała wziąć tabletki. Wszystko nabrało sensu.
-Potrzebuje Pani jeszcze chwili czy możemy przejść dalej? - Głos pani doktor przywrócił Dianę do rzeczywistości.
-Tak, kontynuujmy.
-Jak się domyślam to pierwsza ciąża?
Diana przytaknęła.
-Zauważyłam siniaki na ręce i biodrze, czy...
-Nie, to nie tak jak Pani myśli - odezwała się szybko Diana. -Wywróciłam się na motorze. Czy to mogło zaszkodzić?
-Podczas badania nie zauważyłam żadnych anomalii. Na chwilę obecną nie stwierdzam nieprawidłowości. Czy w rodzinie występują choroby przewlekłe bądź dziedziczne?
-Nie, nie wydaje mi się.
-Od strony ojca dziecka?
Diana zamyśliła się. Nie znała rodziców Jared'a, Adam miał nowotwór, ale Jake urodził się zdrowy. Próbowała jakoś ułożyć odpowiedź, kiedy pani doktor się odezwała:
-Nie zna Pani ojca?
-Nie, nie. Doskonale wiem kto jest ojcem. Uczulenie na orzechy. - Jedyne co przyszło jej do głowy.
-Oczywiście dziecko może to odziedziczyć, ale nie wpłynie to na donoszenie ciąży. Przyjmowane leki?
-Żadnych - odpowiedziała Diana posępnie. -Mam pytanie.
-Słucham - powiedziała entuzjastycznie pani doktor, ciesząc się, że Diana w końcu wykazała zainteresowanie tematem. Oczywiście brała pod uwagę szok, ale większość pacjentek jest bardziej skupiona i zaangażowana w wywiad odnośnie ciąży.
-Czy gdybym... - Diana wzięła głęboki wdech. -A gdybym rozważała usunięcie ciąży? - Musiała o to zapytać. Nie mogła zmusić Jared'a do opieki nad dzieckiem, którego nie chciał. Nawet jeśli nie do końca pokrywało się to jej pragnieniami, zawsze wybrałaby Jego, ponad wszystkim innym.
Melissa Winter spoważniała.
-Oczywiście jest taka możliwość. Są kliniki, gdzie przeprowadza się takie zabiegi. Jednak w Pani przypadku decyzje trzeba podjąć szybko. Po dwunastym tygodniu bez przyczyn medycznych terminacja ciąży jest niemożliwa. Jeśli mogę powiedzieć coś od siebie - dodała ostrożnie pani doktor. -Zachęcam do donoszenia ciąży i w razie potrzeby oddania dziecka. Jest wiele małżeństw, które zechcą adaptować niemowlę.
Diana uśmiechnęła się smutno.
-Pewnie ma mnie Pani za potwora.
-Ależ skąd. Nie oceniam, bo nie znam Pani sytuacji. Jestem pewna, że podejmie Pani najlepszą decyzje.
Diana kiwnęła głową.
-To są zdjęcia z dzisiejszego badania. Tutaj ma Pani ulotki odnośnie ciąży. Gdyby się jednak Pani zdecydowała urodzić, zapraszam na początku trzynastego tygodnia na badania prenatalne. Przez sytuację, że rozpoznanie zostało postawione tak późno, wszystko trzeba przyśpieszyć.
-Dobrze, dziękuję – powiedziała, zabierając wszystkie przygotowane rzeczy. Wsunęła je do torebki i wstała z krzesła.
Wyszła na korytarz i odetchnęła głęboko. Musiała powiedzieć Jared'owi i podjąć decyzję czy urodzić to dziecko. Przynajmniej już wiedziała czemu czuła się ostatnio tak strasznie. Było tyle okazji, kiedy mogła zrobić dziecku krzywdę. To, że wyszło bez szwanku z przewrotki na motorze było cudem. To, że ostatnio nie piła alkoholu również było szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Cieszyła się, że wyszło to już po powrocie do Jared'a. Nie byłaby w stanie spojrzeć mu w oczy, gdyby zrobiła to bo dowiedziała się o ciąży. Co on by sobie wtedy pomyślał? Na pewno nie uwierzyłby, że zrobiła to dla niego. A przynajmniej takie miała wrażenie.
Zamiast gdybać miała ważniejsze rzeczy na głowie. Musiała powiedzieć Jared'owi, choć wiedziała jaka będzie jego reakcja. Trzeba było podjąć szybką decyzję. I chyba właśnie to ją naprawdę przerażało. Za wszelką cenę nie chciała patrzeć na zdjęcia USG, ani przywiązywać się do dziecka. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie miała na to pół roku, ale jeśli wybiorą inną opcję, musiała być gotowa na zrobienie tego.
Zapomniała, że powinna poczekać, zanim wróci do domu. Przypomniała sobie o tym, kiedy usłyszała zaskoczony głos Jared'a.
-Wcześnie dziś wróciłaś – powiedział, wychylając się z kuchni.
-Tak, Dagna stwierdziła, że nie ma już nic więcej do zrobienia i pozwoliła mi wyjść. Ładnie pachnie, co gotujesz? - zapytała, idąc do Parker'a.
-Rybę po grecku. Będzie gotowa za godzinę. Na zimno też jest dobra, więc będziesz mogła zjeść, kiedy najdzie cię ochota.
-Jesteś kochany.
-Drobiazg. Muszę ci o czymś powiedzieć. - Jared odłożył wszystko do zlewu i podszedł do Diany z dumną miną.
-Ja tobie też.
-Pozwól, że zrobię to pierwszy.
Diana uśmiechnęła się delikatnie, pozwalając mu kontynuować.
-Na wtorek umówiłem się do kardiologa.
-Wspaniale. - Diana szczerze się ucieszyła. W końcu dowiedzą się czegoś więcej na temat dziwnych objawów Jared'a. Dodatkowo uświadomiła sobie, że zapomniała wspomnieć o tym pani ginekolog.
-A to jeszcze nie koniec. Przygotowałem plan remontu mniejszego pokoju. Zrobimy z niego siłownię.
Jared czekał na reakcję Diany.
-Skoro już o tym wspomniałeś, teraz ja muszę coś powiedzieć. - White wzięła wdech i... zadzwonił jej telefon.
Lekko zirytowana wyciągnęła go z tylnej kieszeni spodni i spojrzała na ekran.
-To mama. Daj mi chwilkę i zaraz wrócimy do tej rozmowy.
Diana poszła do salonu i odebrała połączenie. Nie miała planów mówić rodzicom dopóki sami nie podejmą decyzji. Była skupiona na Jared'zie i poinformowaniu go o dziecku.
-Mamo, to nie najlepszy moment - powiedziała delikatnie.
-Przepraszam, ale dzwonię ze szpitala.
Diana zamarła.
-Coś z tatą? - zapytała, chwytając oparcie jednego z foteli.
-Nie, tata ma się dobrze. Chodzi o Marthę.
Diana odetchnęła z ulgą.
-Dlaczego mi to mówisz? Wiesz, że nie mamy dobrych stosunków.
-Wiem, kochanie, wiem. Ale chcę żebyś wiedziała już teraz, bo może dojść do najgorszego.
-To znaczy? - Diana zmarszczyła brwi.
-Martha postanowiła rodzić w domu, w basenie. W nocy dostała skurczy, rano zadzwoniła do mnie i powiedziała, że chce, żebym przy niej była. Na miejscu była już położna i wszystko zostało przygotowane. Po sześciu godzinach położna stwierdziła, że dziecko zaklinowało się w kanale rodnym. - Diana usiadła. -Wezwaliśmy karetkę i od jakiegoś czasu próbują wydostać dziecko. Ethan mówi, że Martha mocno krwawi, a niedługo dziecko będzie niedotlenione. Od początku jej mówiłam, że to głupi pomysł.
-Mam przyjechać? - Dianie nie chodziło o dotrzymanie towarzystwa Marthcie, ale mamie. Wiedziała, że wszystko bardzo przeżywa.
-Nie. Z resztą zanim dojedziecie, będzie po wszystkim. Chcę żebyś się przygotowała na wszystko. Może być tak, że jedno z nim nie przeżyje.
-Będzie dobrze. Dzwoń jak tylko będzie coś wiadomo.
-Dobrze.
Anna rozłączyła się, a do Diany podszedł Jared.
-Co się stało?
-Z Marthą i dzieckiem jest źle.
-Ale przeżyją?
-Nie wiadomo. Mama da mi znać.
To nie była dobra pora na wyznania. Diana musiała odłożyć w czasie nieuniknione. W zasadzie musiała przyznać, że gdzieś w głębi się cieszyła. Może minie termin, po którym już nie można usunąć ciąży? Nie. Nie mogła pozbawiać Jared'a tej decyzji. To było też jego dziecko i jego życie.
Resztę wieczoru spędzili na patrzeniu się w telefon Diany. White, wtulona w bok Jared'a, zdążyła zasnąć. Dlaczego to wszystko musiało trwać tak długo?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top