39.

Jared jechał taksówką na dworzec, za godzinę miał pociąg do stolicy i nie mógł się spóźnić. Było to ważne spotkanie z radą nadzorczą, podsumowujące poprzedni rok. Parker powinien myśleć o ważnym wydarzeniu, które miało mieć miejsce dziś popołudniu, ale zamiast tego nie mógł pozbyć się z głowy wczorajszej rozmowy z Dianą. White była bardzo niezadowolona z tego wyjazdu i w końcu się pokłócili. Oczywiście nie chodziło o sam wyjazd, ale o Grace, która miała mu towarzyszyć. W końcu Jared nie wytrzymał i zapytał Diany czy powinien w takim razie rzucić tą pracę? Kobieta momentalnie ochłonęła i po dłuższym czasie zaprzeczyła. Od tamtej pory nie rozmawiali, spali na skrajach łóżka, a rano nawet się nie pożegnali.

Jared zaklął pod nosem, nawet nie pamiętał kiedy ostatnio to robił. Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne?

Na dworcu wysiadł z taksówki i zapłacił kierowcy. W ręce miał torbę z laptopem, a drugą ciągnął niewielką walizkę z ubraniami na jutro. Pociąg powrotny został zarezerwowany z samego rana, jeśli nie będzie opóźnień wróci do domu przed południem. Pogodzi się z Dianą i pójdą do restauracji, taki był plan.

Jared spojrzał na zegarek, do pociągu zostało jeszcze dziesięć minut, a Grace nadal nie było. Nie mogli spóźnić się na ten pociąg, jeśli nim nie pojadą nie zdążą na spotkanie. Czekał jeszcze chwilę i już zdecydował się pojechać samemu, kiedy zobaczył jak biegnie jego asystentka. W pierwszym momencie nie poznał jej, w zasadzie musiała podejść naprawdę blisko, żeby był pewny czy jej z kimś nie pomylił.

Stanęła przy nim Grace z czarnymi włosami.

-Przepraszam, za spóźnienie.- wydyszała ledwo łapiąc oddech.

-Porozmawiamy w pociągu, teraz już chodźmy.

Wsiedli do wagonu i zajęli swoje miejsca, Jared położył walizki na półce nad ich głowami i w końcu mogli odetchnąć z ulgą.

-Byłaś u fryzjera.- bardziej stwierdził niż zapytał Jared.

-Zauważyłeś.- speszyła się kobieta.-Pasuje mi?

-Wyglądasz ciekawie. Skąd pomysł na przefarbowanie włosów?

-Potrzebowałam zmiany.- odpowiedziała Grace i wyciągnęła swojego laptopa.-Poprawiłam kilka slajdów w twojej prezentacji.

-Mam już dość tych zmian.- mruknął Parker wyciągając swój komputer.

-Słucham?

-Jakie to zmiany?- powiedział głośniej.

-To tylko kilka szczegółów, ale pomyślałam, że lepiej żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik.- Scott podała mu pamięć przenośną.-Proszę.

-Dziękuję

-Masz tremę?

-To nie pierwsze tego typu spotkanie, ale zawsze denerwuję się, że coś pójdzie nie tak. Chcę dobrze wypaść, tak jak ja wypadnę, tak będzie w ich oczach wyglądała nasza filia.

-Jak Diana?- zapytała nagle Grace.

-Dlaczego o nią pytasz?- Jared uznał, że to trochę dziwne.

-Wczoraj mówiłeś, że nie będzie zadowolona z tego wyjazdu. Nie pamiętasz? Jestem ciekawa jak to przyjęła.- kobieta uśmiechnęła się delikatnie.

-Jesteśmy pokłóceni, ale przepracujemy to.

-Oczywiście, że tak.

Oboje zajęli się przygotowywaniem do prezentacji.

Diana szła do pracy na rano, ale nadal była wściekła. Już sama nie wiedziała na co konkretnie. Na Grace? Czy na ten wyjazd z noclegiem i Grace? Czy na wczorajszą kłótnie, którą sprowokowała? Przecież sama zapewniała Jared, że mu ufa. Czy na to, że nawet się nie pożegnali? Po prostu miała ochotę łamać kije i krzyczeć wniebogłosy.

Myła podłogę słuchając muzyki na słuchawkach. Nadal było zimno na zewnątrz, więc nie mieli zbyt wielu klientów. Ludzie woleli siedzieć w ciepłych mieszkaniach i ewentualnie tam ćwiczyć. Nagle poczuła szturchnięcie w ramie. Odwróciła się i zobaczyła Ed'a. Wyciągnęła słuchawki z uszu.

-Wszystko dobrze?- zapytał Rodriguez.

-Tak, a co?

-Masz minę jakbyś chciała kogoś rozszarpać.

-Pokłóciłam się z Jared'em.

-Musiało być poważnie skoro nadal Cię trzyma.

-Było poważnie. Jeszcze chwilę temu byłam święcie przekonana, że mam rację, ale teraz dostrzegam, że i on też miał ją poniekąd. Jest mi przykro. Nawet się z nim dzisiaj nie pożegnałam.

-Wyjechał?

-Wraca jutro, ma jakieś ważne spotkanie z pracy. Dokończysz za mnie podłogę?

-Jasne, ale dokąd idziesz?- Ed przyjął mopa.

-Do sklepu, muszę sobie kupić coś słodkiego na pocieszenie. Wracam za pięć minut.

Mężczyzna wzruszył ramionami i zabrał się do sprzątania. Diana minęła w drzwiach Evę, z którą przywitała się tylko krótkim ,,cześć".

-A jej co się stało?- zapytała trenerka podchodząc do Ed'a i całując go na powitanie.

-Pokłóciła się Jared'em.

-Biedna.

-Spokojnie, oni są pokłóceni najwyżej jeden dzień.

-W każdym razie idę się przebrać. Za pół godziny mam zajęcia, cztery osoby potwierdziły udział. Dziś będzie bardzo spokojnie.

Diana w drodze do i ze sklepu miała czas na przemyślenia. Jak tylko Jared wróci przeprosi go za swoje, nawet dla niej samej, niezrozumiałe zachowanie. Przecież ona rozumiała, że nie było innego wyjścia niż ten wyjazd. Na wspomnienie pytania Jared czy ma rzucić pracę, poczuła wstyd. Jak mogła do tego doprowadzić?

Wzięła kolejny kęs tabliczki czekolady i pociągnęła nosem.

Nie pobeczę się, obiecała sobie w duchu.

Po powrocie na siłownie poszła zanieść kurtkę do szatni i ponownie przebrać buty. Znowu ugryzła czekoladę i pobeczała się jak dziecko. Narzekając na swoją głupotę. Wyciągnęła telefon i znalazłam numer Jared'a, przez chwilę wahała się czy zadzwonić, aż w końcu odłożyła go do szafki. Zrobi to jak się uspokoi i ułoży w głowie plan tej rozmowy.

Jared i Grace w końcu dojechali na miejsce. Parker w pociągu zmusił się do skupienia na prezentacji i teraz był trochę spokojniejszy, wiedząc, że wie co ma powiedzieć. Taksówka zawiozła ich do hotelu, gdzie mieli spędzić noc. Oczywiście dostali osobne pokoje i poszli do nich chcąc się przebrać.

Jared przeglądał się w lustrze. Na szczęście garnitur nie pomiął się i wyglądał bardzo elegancko. Założył komplet spinek, który dostał od Diany na święta. Wystarczyło tylko na nie spojrzeć, żeby ponownie przypomniał sobie o ich aktualnej sytuacji. Spojrzał na zegarek, najwyższy czas wychodzić. Zabrał tylko torbę z laptopem i wyszedł na korytarz. Zrobił krok, kiedy Grace wyszła ze swojego pokoju. Ubrana w czarny garnitur, czarna koszula miała rozpięte ostatnie dwa guziki i jeszcze te włosy. Wyglądała jak... Diana.

Jared poczuł się bardzo nieswojo, z jakiego powodu wydało mu się to bardzo niewłaściwe.

-Dobrze wyglądam?- zapytała Grace widząc jego minę.

-Tak. Lepiej już chodźmy.

Parker ruszył przodem, a Scott poszła za nim z uśmiechem zwycięstwa na ustach. Jared nie mógł na nią patrzeć, za bardzo przypominała Dianę.

W czasie prezentacji Grace siedziała pod ścianą i robiła notatki, Jared natomiast opowiadał o wszystkim co filia zrobiła w poprzednim roku. Rada nadzorcza miała poważne miny, ale Parker nie spodziewał się niczego innego. Wiedział, że był to bardzo dobry rok i nie powinno być żadnych problemów. Po skończonej prezentacji zrobiono przerwę na kawę, potem miała zacząć się druga część.

-Panie Parker.

Jared odwrócił się w stronę osoby, która zwróciła jego uwagę i odstawił filiżankę widząc trzech członków rady.

-Bardzo podobała się nam pana prezentacja. Musimy przyznać, że bardzo uważnie śledzimy pańskie poczynania, przykuł pan nasza uwagę.

-Nie jestem pewny czy to dobrze.

-W tym miesiącu kończy się pańska umowa o pracę, jesteśmy chętni ją przedłużyć, jeśli oczywiście pan również jest tym zainteresowany.

Jared całkowicie zapomniał, że to już ten czas. Wszystko inne zajmowało jego głowę, a termin nieubłaganie się zbliżał. Jeszcze wczoraj o tej porze bez wahania zgodziłby się, ale teraz uwzględniając sytuacje jaką wywołało pojawienie się Grace na stanowisku jego asystentki, miał wątpliwości. Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.

Grace podeszła do niego kiedy tylko został sam.

-Czego chcieli?

-Pochwalili naszą prezentację.- Jared doszedł do wniosku, że Scott nie powinna wiedzieć o jego rozterkach, tą decyzje podejmie po konsultacji z Dianą i tylko z nią.

-Widzisz, dobrze, że wprowadziłam te poprawki.- Grace dumna z siebie uśmiechnęła się do Jared'a.

Druga część spotkania była znacznie dłuższa i miała dwie kolejne przerwy. Parker musiał przyznać, że czuje się już zmęczony. Sekretarz przedstawiał wszystkie decyzje wprowadzone przez radę nadzorczą, a Jared walczył ze sobą, aby nie okazać zniecierpliwienia. Musiał być profesjonalny, ale myślał o Dianie i umowie. Czy naprawdę będzie gotowy zrezygnować z pracy dla niej? Z pracy, która dawała mu tyle satysfakcji? Dlaczego wszystko musi się tak bardzo komplikować? A może to właśnie było to czego potrzebował? Idealna okazja, by bez żalu poświęcić się rodzinie. Z rozmyślań wyrwało go zakończenie spotkania.

Kiedy wyszli z budynku zimny wiatr uderzył w ich twarze. Jared poprawił kołnierz płaszcza i wsiedli do taksówki. Spojrzał na zegarek, była dwudziesta czterdzieści pięć. Tchnięty nagłą myślą sprawdził godzinę odjazdu najbliższego pociągu do domu. Odjeżdżał o dwudziestej drugiej.

-Stało się coś?- zagadała Grace widząc jego minę.

-Nie- odpowiedział szybko, wyłączając telefon.

-W takim razie co powiesz na drinka? Nie jest jeszcze późno, a skoro wracamy jutro rano, to dziś możemy się trochę odstresować.

-To...

-Nie daj się prosić. To tylko koleżeńskie wyjście.

-No dobrze.

Wysiedli w centrum miasta i weszli do jednego z barów. Był czwartek, ale mimo to w środku było dużo ludzi. Znaleźli wolny stolik i usiedli.

-Pójdę coś dla nas zamówić.- zaproponowała Grace.

-Weź dla mnie...

-Dobrze, wiem co lubisz.- weszła mu w słowo i odeszła.

Będąc sam Jared wyciągnął telefon i wybrał numer Diany, już miał zadzwonić, ale rozmyślił się i schował go z powrotem do kieszeni. Sam nie wiedział czego chciał, przypomniał sobie, że rano się nie pożegnali. Powinni byli pogodzić się jeszcze wczoraj. Musiał zobaczyć się z Dianą.

W zasięgu jego wzroku pojawiła się Grace niosąc ich drinki, Jared na sam jej widok wzdrygnął się. Nie powinna była farbować włosów i ubierać kolorów, których nie nosiła do tej pory. Dlaczego to zrobiła? Nie pasowało to do niej.

-To dla ciebie.- powiedziała i postawiła przed nim szklankę z grubego szkła z whisky z lodem. Musiał przyznać, że doskonale wiedziała co lubił. Biorąc szklankę do ręki podjął decyzję. Wypił drinka za jednym zamachem.

-Muszę iść.- oznajmił wyciągając pieniądze i zostawiając je na stoliku.

-Dokąd?- zapytała zaskoczona Grace.

-Do domu.- założył płaszcz.

-Ale pociąg mamy jutro.- dodała jeszcze kobieta, ale Jared już jej nie słyszał.

Taksówką wrócił do hotelu, zabrał swoje rzeczy i wymeldował się. Potem ta sama taksówka zawiozła go na dworzec. W biegu kupił bilet i wsiadł do pociągu. Wiedział, że dobrze zrobił. Tak trzeba było, musiał zobaczyć się z Dianą.

Była godzina trzecia nad ranem, a Diana nadal nie mogła zasnąć. Chyba już sobie daruje próby i po prostu poleży w ciszy. Spać jej nie pozwalały wyrzuty sumienia. Nie mogła się doczekać aż zobaczy Jared'a i będzie mogła go przeprosić.

Nagle znieruchomiała słysząc jakiś ruch na mieszkaniu. Przestraszyła się, ale uspokoiła oddech i z szybko bijącym sercem wstała z łóżka. Rozejrzała się po sypialni, ale nie było tam nic co mogłoby zostać użyte jako broń. Musiała iść do Jake'a, w salonie jest lampa, jeśli bardzo się postara powinna zdążyć ją zabrać. Podeszła do drzwi i zobaczyła jak włamywacz zagląda do pokoju Jake'a. Teraz już nie było czasu ani na lampę ani na myślenie. White rzuciła się na mężczyznę, przewróciła go, wykręciła mu rękę i usiadła na jego plecach.

-Nie ruszaj się, policja już jedzie.- ostrzegła spokojnie.

-Diana, to ja.- odezwał się zbolałym głosem Parker.

-Jared?- kobieta zeszła z niego i pomogła mu wstać.-Myślałam, że to włamywacz. Serce wali mi jak szalone. Miałeś wrócić jutro, znaczy dzisiaj, ale później.

-Zmieniłem plany. Przepraszam że Cię obudziłem.

-Raczej przestraszyłeś, nie mogłam spać.

Oboje spojrzeli na przebudzającego się Jake'a.

-Uśpię go ponownie.- Jared wziął dziecko na ręce.

-Czekam w kuchni z kawą.

Diana wyszła z pokoju i zaświeciła światło w salonie. Odetchnęła kilka razy głębiej uspokajając się. Dawno nie miała takiego zastrzyku adrenaliny. Trochę spokojniejsza poszła do kuchni i nastawiła czajnik z wodą. Czekając na Jared'a poczuła jak się jej robi niedobrze. Nalała sobie do szklanki wody z kranu i szybko ją wypiła, trochę pomogło. Odwróciła się słysząc kroki Parker'a.

-Dobrze się czujesz? Bardzo pobladłaś.

-Bardzo mnie przestraszyłeś.- Diana uśmiechnęła się lekko i wyłączyła gotującą się wodę. Zalała kawę w dwóch kubkach. Postawiła je na stole i sama przy nim usiadła. Jared dołączył do niej.

-Dlaczego wcześniej wróciłeś? Spotkanie się nie udało?

-Spotkanie poszło doskonale, po prostu musiałem zobaczyć Cię jak najszybciej. Przepraszam za kłótnię.

-Nie, to ja przepraszam. To ja ją wywołałam, chociaż wiem, że to twoja praca. Poczułam się taka... zazdrosna.- powiedziała cicho Diana.-Grace jest piękna, a jak widzę was razem to aż gotuję się ze złości.

-Jest tylko moją przyjaciółką, za nic w świecie nie zamieniłbym cię na żadną inną. Kocham Cię.

Diana uśmiechnęła się szerzej. Jared wstał od stołu i wrócił po chwili z plikiem kartek. Położył je na stole i przysunął w stronę Diany.

-Co to?

-W tym miesiącu kończy się moja umowa o pracę. To jej przedłużenie, nadal nie podpisane. Chciałem żebyś wiedziała, że...

-Podpisz ją.- kobieta weszła mu w słowo.

-Chcę żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie ważniejsza niż ta praca.

-Nie, Jared. Wiem jak ważna jest dla ciebie praca i jak ją uwielbiasz. Wiem, że byłbyś nieszczęśliwy musząc z niej rezygnować. Nie chcę żebyś wybierał. Gdybym się tego domagała okazałabym się bardzo samolubna. Chcę żebyś podpisał tą umowę.- Diana przesunęła papiery w jego stronę.

-Dziękuję.

-Nie dziękuj. Poradzę sobie z tą zazdrością. Jakoś.  

 W piątek Jared miał wolne, ponieważ według pierwotnego planu miał dopiero wracać ze spotkania w stolicy. Diana cała w skowronkach poszła rano do pracy. Nawet jeśli Parker miał nadzieję na odespanie zarwanej nocy, nie miał żadnych złudzeń, że Jake będzie łaskawy. Dziecko wstało z samego rana i domagało się uwagi. Jared przewinął go i nakarmił, potem oglądnęli bajkę, która uśpiła Jared'a.

Diana dezynfekowała sprzęty nucąc pod nosem, a Ed i Eva stali przy recepcji i ją obserwowali.

-Chyba już się pogodzili.- stwierdziła Eva.

-Widzisz? Mówiłem Ci. Dzisiejsza kolacja aktualna?

-Oczywiście, przygotuję coś specjalnego.

Eva cmoknęła Ed'a w policzek i poszła do swoich zajęć.

Kiedy Jake miał swoją drzemkę Jared podpisał umowę o przedłużenie pracy, zeskanował ją i wysłał. Potem zajął się obiadem. Skoro siedzi cały dzień w domu, to może przygotować ciepły posiłek dla Diany. Zostawił uchylone drzwi do pokoju chłopca i zabrał się na gotowanie. Był w połowie obierania warzyw kiedy usłyszał dzwonek. Odłożył nóż i wycierał ręce w drodze do domofonu.

-Wpuścisz mnie?- usłyszał głos Grace.

-Wejdź.

Otworzył drzwi zewnętrze, podczas czekania pozbył się fartucha do gotowania. Wiedział, że będą rozmawiali o jego wcześniejszym powrocie. Może nie zachował się do końca w porządku, ale w tamtej chwili o tym nie myślał.

Wpuścił Grace do mieszkania.

-Cześć.- powiedziała wchodząc do środka.

-Cześć.- odpowiedział jej patrząc na jej czarny komplet. Znowu to zrobiła.

-Jest Diana?

-Nie, poszła do pracy. Chcesz coś do picia?

-Nie dziękuję, przyszłam tylko porozmawiać, to nie zajmie długo. Powiesz mi o co chodziło wczoraj? Wybiegłeś z baru i mnie zostawiłeś, kiedy dotarłam do hotelu już byłeś wymeldowany.- Scott starała się mówić spokojnie, ale była wściekła. Przez całą drogę powrotną nie mogła zrozumieć dlaczego Jared ją zostawił samą. Czuła się zraniona i zdradzona.

-Musiałem wrócić do domu.- odpowiedział krótko Parker.

-Do Jake'a? Czy do niej?

-Nie rozumiem o co ci chodzi? Diana i ja jesteśmy w związku, to normalne, że chcemy spędzać ze sobą jak najwięcej czasu.

-Byłeś ze mną.- rzuciła oskarżycielsko Grace.-Nie powinieneś mnie zostawiać. Nigdy.

Jared zmarszczył brwi. Co się właśnie działo?

-Mam wrażenie, że doszło do nieporozumienia.

-O czym ty mówisz? Jakie nieporozumienie?- kobieta była na granicy krzyku.

-Jesteśmy tylko przyjaciółmi, między nami nigdy nie było niczego więcej.

-Kłamiesz, dobrze widziałam jak na mnie patrzyłeś.

-Nie, Grace. Nigdy nic takiego nie miało miejsca.

Grace podeszła bliżej i pocałowała Jared'a. Kobieta mocno trzymała go za ramię i dopiero po chwili udało mu się uwolnić. Teraz i on był wściekły.

-Co to miało być? Myślę, że czas abyś poszła.

-Nie wyjdę dopóki nie przyznasz, że mnie kochasz.

-Ale ja cię nie kocham.- uniósł się Parker.

Grace zebrały się łzy w oczach.

-Jak możesz? Wszystko co zrobiłam, zrobiłam dla Ciebie. Przefarbowałam włosy, nawet zaczęłam ubierać się jak ona. Miałeś mnie uwielbiać tak jak ją.

-Nie kocham Diany ze względu na jej wygląd. Tu chodzi o coś więcej, ty tego nie masz.

Scott zaczęła płakać.

-Nie, nie. Kłamiesz. Kochasz mnie. Wiele razy rezygnowałeś z niej, żeby spędzić czas ze mną. Temu nie możesz zaprzeczyć.

-Teraz widzę, że to był błąd. Wybacz jeśli odebrałaś moje zachowanie jako zachętę, nie takie były intencje. Po prostu uważałem Cię za dobrą przyjaciółkę, gdybym wiedział...

-Co niby byś zrobił? Okłamywałeś mnie, wykorzystywałeś, zraniłeś i zdradziłeś!- krzyknęła wściekła.

-Nic takiego nie miało miejsca. Nie wiem co sobie wyobraziłaś, ale od początku były to tylko twoje wymysły.

Grace odważnie podniosła zapłakane oczy.

-Złamałeś mi serce, nie myśl, że tak to zostawię.

Kobieta odwróciła się i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami. Jared stał jeszcze chwilę w miejscu i próbował zrozumieć co się właśnie stało. Nigdy nawet nie pomyślał, że Grace może mieć takie odczucia odnośnie jego osoby. On nigdy nie wyszedł poza zwykłe koleżeństwo i zastanawiał się które z jego zachowań mogła zinterpretować jako coś więcej. Diana miała rację, Grace chciała między nimi namieszać, a on jeszcze jej bronił. Eryka też się nie myliła, od samego początku próbowała mu przetłumaczyć, że coś jest nie tak, a on gotów był się z nią kłócić. W tej chwili czuł się jak ostatni idiota.

Grace cała zapłakana i zraniona wróciła do domu. Pierwsze co zrobiła to otwarcie butelki martini i upicie się nią. Pijana i wściekła zastanawiała się co może zrobić by zaszkodzić im wszystkim. Musiało być coś co pociągnie na dno Jared'a i resztę jego wesołej gromadki. Postanowiła zacząć od usunięcia wszystkich dowodów jej winy, które miała na pamięci przenośnej, skopiowała je z komputera Eryki. Poszła do torebki, ale nie było tam pendrive'a. Zdenerwowana wyrzuciła z niej wszystko, ale nadal nie mogła znaleźć zguby. Potem przeszukała całe mieszkanie i dopiero po dłuższym czasie przypomniała sobie, że dała go Jared'owi razem z prezentacją, którą na nim zapisała. Wściekła się jeszcze bardziej, teraz musiała go jakoś odzyskać, ale zanim się za to wzięła, wprowadziła w życie resztę swojego planu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top