27.
W sobotę Diana spała do późna, obudziła się dopiero gdy wydawało się jej, że śpi już za długo. Spojrzała na godzinę na telefonie, dochodziła dziewiąta, Jared'a nie było już w łóżku, a przez zamknięte drzwi nie słyszała żadnych dźwięków. Wyszła do salonu i zobaczyła Jared'a z Jake'iem na rękach robiącego coś w kuchni.
-Cześć.- powiedział Parker zauważając ją.-Robimy gofry na śniadanie.
-Zaraz przyjdę tylko się trochę ogarnę.
Diana poszła do łazienki. Wyszła po kilku minutach i nalała sobie kawy. Usiadła przy stole, a Jared przekazał jej dziecko. Kobieta odgarnęła włosy do tyłu, doskonale znała nawyk Jake'a do łapania za nie.
-Chcesz spróbować trochę dżemu?- zapytała chłopca, który bardzo nachalnie chciał sięgnąć po słoik.
Diana wzięła małą łyżeczkę i nabrała odrobinę wiśniowego dżemu i dała dziecku do jedzenia. Jake skrzywił się i nie chciał więcej. Następnie dała mu do spróbowania odrobinę nutelli, dziecko zjadło, ale nie dał się przekonać do następnej porcji.
-Jak Twój nos?- zapytała Diana podnosząc wzrok na Jared'a.
-Lepiej, nadal wyglądam źle, ale nie czuję już tego ucisku co do wczoraj. Zatoki mnie już nie bolą i mogę normalnie otworzyć usta.
-Dobrze wiedzieć.
Parker podał talerz ze stosem gotowych gofrów i razem zjedli śniadanie. Jake który jeszcze chwilę temu nie chciał niczego próbować teraz zanurzył rękę w bitej śmietanie, którą nałożyła sobie Diana, i oblizał palce. Jeszcze bardziej interesowały go czerwone truskawki leżące na środku stołu, więc oparł się o stół i stanął na kolanach Diany. White nie spodziewała się tego i upuściła widelec chcąc go asekurować.
-Widzisz to Jared?- zapytała widząc jak Jake bierze jedną truskawkę i z powrotem siada na jej kolanach.
-Tak.
Oboje patrzyli na dziecko zaskoczeni. Jeszcze nie widzieli żeby Jake raczkował, a już pewnie stanął na nogach. Polizał truskawkę skrzywił się i odłożył ją na stół.
-Ale jesteś wybredny.- Diana podniosła go przodem do siebie, dziecko wykorzystało moment i złapało ją za włosy.
-Dziecko nam rośnie.- powiedział Jared obserwując jak Diana uwalnia ściskane włosy.
-Szybciej niż byśmy chcieli.
Miłą chwilę przerwał telefon Jared'a. Parker zmarszczył brwi patrząc na ekran. Diana była za daleko by zobaczyć kto dzwoni, uważała, że to Grace, ale Jared nie wyszedł tylko odebrał przy niej, czego nie robił jeśli dzwoniła Scott.
Parker niewiele mówił, raczej potakiwał i zapewniał, że rozumie. Rozmowa trwała może dwie minuty.
-Kto dzwonił?- zapytała Diana.
-Z komisariatu policji w SpanterTown.- odpowiedział zakłopotany.
Nie miał jeszcze okazji powiedzieć Diane, że obudził się w celi i nie pamiętał jak tam trafił.
-Czego chcieli?- White wyglądała na bardzo zaskoczoną.
-Zabezpieczyli materiał z monitoringu, który mnie uchwycił.
-Jaki monitoring? Jakie SpanterTown?
Jared westchnął głęboko.
-Niedawno obudziłem się na komisariacie w celi.
-Aresztowali Cię?
-Na to wygląda.
-Na to wygląda? Nie wiesz?
-Nic nie pamiętam.
-Byłeś pijany?
-Tak.- postanowił nie wspominać o podejrzanym środku, który znaleziono w jego krwi.
-Kiedy to było?
-W dzień kiedy się pogodziliśmy.
-Nie wspomniałeś o tym wcześniej.
-Nie było takiej potrzeby.
-Jednak w przyszłości wolałabym wiedzieć o takich rzeczach.
-Muszę tam jechać.
-Teraz?
-Mam tam być na trzynastą.
-Jadę z Tobą i nawet nie próbuj mnie od tego odwieść.
Diana wstała od stołu i zaczęła przygotowywać Jake'a i siebie do drogi. Nie pytała więcej o sprawę, Jared i tak wyglądał na zażenowanego całą sytuacją. Cała droga minęła im w ciszy. Weszli na posterunek i Jared zgłosił się na recepcji. Policjant zaprowadził go do sali, gdzie czekał na niego inny policjant.
-Pan Jared Parker?
-Tak.
Jared pokazał dowód osobisty i z niecierpliwością czekał na ciąg dalszy. Bał się co zobaczy na ekranie, bo nic nie pamiętał. Mógł zrobić cokolwiek.
Chwilę potem policjant puścił nagranie na którym doskonale widać twarz Jared'a. Razem z jakimiś innymi czterema osobami, których nie znał, ale na nagraniu widać było, że świetnie się dogadują. Siedzieli na ławce na jakimś osiedlu i głośno śpiewali piosenki, potem dwóch z jego towarzyszy zaczęła bawić się stojącą obok lampą i w końcu ją wyrwali i rzucili na chodnik. Zrobili to w akompaniamencie zachęt reszty, w tym Jared'a. Chwilę potem przyjechała policja i zaczęła się gonitwa, jak się okazało Jared był najwolniejszy i tylko on został aresztowany.
Parker cieszył się, że Diana nie widzi tego nagrania. Kompromitacja jak nigdy.
-Policja została wezwana przez jedną z mieszkanek pobliskiego bloku. Reszta osób na nagraniu również została zidentyfikowana i pociągnięta do odpowiedzialności. To nasi stali bywalcy.
Jared siedział skruszony na krześle i czekał na karę.
-Za zakłócanie ciszy nocnej i współudział w niszczeniu mienia publicznego zostaje pan ukarany mandatem o wysokości trzystu dolarów.
-Rozumiem.
-Przyjmuje pan mandat?
-Tak.
Policjant wypisał bloczek i Jared wyszedł z pokoju. Był spokojniejszy, że nie zrobił niczego gorszego.
-I co?- zapytała Diana kiedy przyszedł do niej.
-Dostałem mandat..- Jared wziął fotelik z Jake'iem.
-To nic, każdemu może się zdarzyć.- pocieszyła go i wzięła pod ramię.
-To nie powinno mieć miejsca.
-Było minęło. Przynajmniej będziesz miał co opowiadać Jake'owi gdy podrośnie i wejdzie w wiek buntu.
Mimowolnie Jared się uśmiechnął i spojrzał na Dianę. Nachylił się do niej i pocałował ją, kobieta sięgnęła do jego policzka, a chwilę później Jared syknął z bólu i odsunął się.
-Przepraszam.- powiedziała.-Ale tak ciężko Cię teraz całować.
W drodze powrotnej wstąpili na zakupy i dopiero wrócili do domu. Po kolacji, kiedy Jake już spał, razem oglądali serial, a Diana piła wino. Jared przekonał ją, że skoro ma ochotę to może to zrobić, jemu to bez różnicy, ale skoro niedawno brał leki przeciwbólowe, to on sobie daruje.
-Nie wiedziałam, że z Ciebie taki niegrzeczny facet jest.- powiedziała nagle Diana.
-Czasem mi się zdarza.- teraz Jared patrzył na to z większym dystansem. W końcu nie stało się nic strasznego. Mandat zapłacony, sprawa zamknięta.
-Zanim urodził się Jake, Adam dostawał jeden mandat za drugim.
Jared przestał oglądać i spojrzał na Dianę. Zauważył lśniące łzy w jej oczach.
-Nie umiał sobie poradzić bez wojska. Przechodził ciężki czas. Zdiagnozowano u niego nowotwór.
Jared jak zawsze przy wspomnieniu Adama czuł sprzeczne emocje. Kochał brata, ale na samo wyobrażenie Adama i Diany razem, ogarniała go wściekłość. Nie dał tego po sobie poznać.
-Dlaczego tak nagle zaczęłaś o nim mówić?
-Sama nie wiem, tęsknię za nim, ale pustka, która powstała po nim szybko została zapełniona Jake'iem i Tobą. Czasem mam wrażenie, że to w pewnym sensie zdrada w stosunku do niego.
-Nie myśl w ten sposób. Nie byłem z nim w tak bliskich relacjach jak Ty, ale masz prawo żyć dalej i być szczęśliwa. Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia, Adam by tego nie chciał.
Diana pociągnęła nosem i przytuliła się do Jared'a.
-Cieszę się, że przez niego się poznaliśmy.- powiedziała.
-Ja też.- pocałował ją w skroń i dalej oglądali serial.
W weekend Jared nie chciał nigdzie wychodzić, więc zrobili tylko szybkie zakupy i spędzili ten czas razem w mieszkaniu. Zaczął się grudzień i trzeba było powoli zacząć myśleć o świętach. Jared słyszał rozmowę Diany z rodzicami i wiedział, że planuje pojechać na nie do domu. Nie chciał jej trzymać przy sobie siłą, tyle nie widziała się z rodzicami, że się im należało to spotkanie.
W niedzielę już nie odczuwał bólu i odstawił leki przeciwbólowe. Powoli zaczynał oddychać przez nos. Psychicznie przygotowywał się na jutrzejsze rozpoczęcie zajęć z psem terapeutą w dziale księgowości. Z tego co Grace informowała go na bieżąco nic się nie zmieniło. Atmosfera panowała napięta i podejrzliwa i całkowicie niesprzyjająca do pracy. Plusem było, że nikt się przez ten czas nie zwolnił, trzeba było reagować teraz, kiedy był na to czas.
-Nie będziesz bał się psa?- zapytała zaczepnie Diana, kiedy siedzieli razem na kanapie.
-Ja się nie boję zwierząt. Po prostu wolę oglądać je z dystansu.
-Oczywiście.- Diana nadal doskonale pamiętała ich wspólne wyjście do zoo.-Chyba będzie wypadało żebyś go choć pogłaskał.
-Zrobię to.
-A potem zdezynfekujesz ręce?
-Tak, ale kiedy będę już sam, żeby nikt tego nie widział.
-Wiesz, że nie musisz wstydzić się swoich nawyków?
-Nie wstydzę się ich, wolę żeby wiedziało o nich jak najmniej osób. Pij herbatę bo Ci wystygnie.- dodał szybko widząc, że Diana chcę ciągnąć temat.
-Uwielbiam Cię.- powiedziała i tak.
Przerzuciła nogi przez kolana Jared'a pokazując, że czegoś będzie chciała.
-Czy to nie Ty powiedziałaś mi ostatnio, że seksu nie będzie bo ciśnienie mi się podniesie i dostanę krwotoku?
-Bardzo możliwe, że tak powiedziałam, ale skoro odstawiłeś już nawet leki przeciwbólowe, to pomyślałam, że może jednak jakieś małe co nieco da się zrobić.- Diana przejechała mu dłonią po żuchwie.
-Jakieś małe pewnie tak...
Jared nachylił się do jej ust, Diana chciała odstawić kubek z herbatą, ale nie patrzyła co robi i rozlała ją.
No to już po seksie, pomyślała patrząc na swoje dzieło, które ze stolika kapało na panele.
Jared westchnął i poszedł do kuchni po ręczniki papierowe. Bez słowa zabrał się za ścieranie herbaty, Diana patrzyła na niego przepraszająco z kanapy. Po niedługiej chwili Parker skończył sprzątać i nadal klęcząc na podłodze podniósł wzrok na Dianę.
-Nadal masz ochotę?- zapytał zbliżając się do niej i opierając dłonie na jej udach.
-Dobrze wiesz, że tak.- szepnęła mu do ucha.
Pierwszy raz zamienili się miejscami. Teraz to Jared uniósł lekko jej bluzkę i obsypywał pocałunkami. Rozpiął jej spodnie i lekko opuścił. Przypomniał sobie jak kiedyś Diana zrobiła mu malinkę, teraz miał okazję się zrewanżować. Zassał skórę poniżej jej pępka, Diana sapnęła, a potem jęknęła odchylając głowę do tyłu. Wplotła palce w jego włosy, Jared spojrzał na jej twarz i zauważył oczy, które z przyjemności zaszły mgłą. Pierwszy raz ją taką widział. Diana zsunęła się z kanapy i położyła na podłodze. Jared zawisnął nad nią i lewą dłoń wsunął jej pod bluzkę, ku jego zdziwieniu nie miała na sobie stanika.
-Jesteś najpiękniejsza.- powiedział zdejmując jej koszulkę.-Chcę tylko Ciebie.
Diana poczuła jego ciepły oddech między piersiami i miała dość czekania. Przez chwilę siłowała się z ubraniami Jared'a, a potem ściągnęła swoje spodnie i bieliznę.
-Spróbujmy dziś inaczej.- wysapała czując jego dotyk.
-Jak tylko chcesz.
Diana oparła się o kanapę, Jared ogarnął wzrokiem jej plecy i krzywiznę bioder. Kochali się tak jak sobie tego życzyła. Diana miała wrażenie, że zaraz się roztopi, czuła pot na skórze i ciężko dyszała przy każdym ruchu.
-Jared...- westchnęła przeciągle podnosząc się z kanapy i przywierając plecami do jego ciała.
Na szczęście w ostatniej chwili mężczyzna zareagował i uniknął zderzenia z jej potylicą. Jedną ręką ścisnął jej pierś, a drugą ułożył na jej szyi. Diana oparła rękę na jego udzie, a drugą drapała go po karku. Chyba zaczęła coś mówić, ale nie była pewna, za sobą słyszała tylko dyszenie Jared'a. W chwili spełnienia wstrzymała oddech i całym ciężarem oparła się na swoim partnerze. Jared utrzymał ją bez większego problemu. Gorąc dokuczał im obojgu.
-Uwielbiam seks z Tobą.- powiedziała Diana po chwili. Odwróciła się w jego stronę próbując go pocałować.
-Miło słyszeć.- odpowiedział ścierając spod nosa kilka kropel krwi.
-Wszystko w porządku?- zapytała widząc to.
-Tak, tylko ciśnienie mi trochę skoczyło.
-Więc raczej nie będzie drugiej rundy.
-Kto Ci tak powiedział?
-Zdrowy rozsądek.
-Co tam zdrowy rozsądek? Mam Cię tu przy sobie, nagą i chętną.
Diana oparła się na łokciu i spojrzała Jared'owi w oczy.
-Skąd możesz wiedzieć, że jestem taka chętna?- zapytała muskając jego usta.
-Nagie piersi opierasz na mnie, myślę, że nie masz dość.
-Muszę być bardziej nieprzenikniona i tajemnicza.- stwierdziła zanim pocałowała go.
-Oby nie. To że jesteś sobą i jasno mówisz czego oczekujesz jest jedną z Twoich największych zalet.
-Wiesz, że nie musisz mi słodzić? Już mnie zdobyłeś.- zaśmiała się siadając na nim okrakiem.
-To co mam zrobić żebyś nie odeszła?- Jared podniósł się do siadu i dostosowali swoje ruchy.
-Nie zmieniać się.- wysapała mu Diana obok ucha.-Bądź taki jak jesteś do końca. Boże...- westchnęła.-Nie przestawaj.- mocno zacisnęła palce na jego plecach boleśnie wbijając paznokcie.-Nie przestawaj... Jared...
-To już?- zapytał niepewny co się właśnie stało.
-To nic, mogę dalej.- zapewniła go odgarniając włosy z twarzy.
-Coś masz dziś dziwny dzień na seks.
-Nic na to nie poradzę.- zamknęła mu usta swoimi i przygryzła mu delikatnie dolną wargę.
-Na pewno nie chodzi o nic konkretnego?
-Na pewno.
Jared nadal miał pewne wątpliwości względem jej zachowania. Niby Diana zawsze podchodziła do seksu w taki sposób, ale jeszcze się nie zdarzyło tyle razy. Jared nie mógł narzekać, każdy ma swoje potrzeby i kobiety tak samo jak mężczyźni lubią seks. Musiał też przyznać, że Dianie włączał się taki humor po dłuższym czasie abstynencji.
-Zostaw te myśli i wracaj do mnie.- Diana sprowadziła go na ziemię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top