26.

 Dzień zaczęli od szybkiego śniadania. Diana wstała pierwsza żeby wszystko przygotować i zdążyć pojechać do szpitala przed pracą. Jared'a nadal bolała głowa i narzekał na prawie wszystko. White z całych sił starała się opanować irytację i okazywała tyle zrozumienia ile była w stanie. W zasadzie to nawet cieszyła się, że idzie do pracy, bo spędzenie całego dnia razem wydawało się jej karą za grzechy. Jake współpracował i nie marudził przez co wszystko szło sprawniej.

Dojechali do szpitala i zostawili samochód na parkingu. Ponownie byli w takich godzinach, że Jared nie musiał czekać długo. W końcu wszedł do gabinetu.

-Dzień dobry.- powiedziała pielęgniarka, dziś była inna i nie znała oficjalnej historii jego urazu.-Pan Parker?

-Dzień dobry, tak.- odpowiedział Jared siadając we wskazanym przez kobietę miejscu.

-Doktor zaraz przyjdzie, a ja zacznę ściągać opatrunek.

Jared zamknął oczy i poddał się pielęgniarce. Na początku nic nie bolało, ale kiedy zaczęła wyciągać tampony, które miały zatamować krwawienie, z bólu się wzdrygnął. Poczuł krew w ustach i wiedział, że z nosa też kapie.

-Proszę się nachylić.- powiedziała pielęgniarka podstawiając mu pod nos nerkę.

Jared w końcu otworzył oczy i zobaczył mnóstwo krwi i skrzepów leżących wśród zużytych opatrunków. Zrobiło mu się gorąco i poczuł jak serce mu przyśpiesza.

-Dobrze się pan czuje?- zapytała kobieta widząc jego reakcję.

-Tak.

Chwilę potem przyszedł lekarz i obejrzał czystą już twarz Parker'a. W czasie badania Jared miał łzy w oczach.

-Złamanie jest proste, bez przemieszczeń. Miał pan szczęście, obejdzie się bez zabiegu.

-To normalne, że było tyle krwi?- zapytał Jared kiedy lekarz zakładał mu inny opatrunek.

-Nie bardzo, ale z tego co widzę, to ma pan bardzo delikatne naczynia krwionośne, w takiej sytuacji nie ma się co dziwić, że był tak duży krwotok.

-Kiedy będę miał normalną twarz?

-Jeśli wszystko przejdzie bez komplikacji, to za trzy tygodnie wszystko będzie po staremu.

-Zostaną jakieś ślady?

-Nie powinny, ale to się dopiero okaże.

-Ile będę nosił opatrunek?

-Do dwóch tygodni.

Przez chwilę lekarz pracował w ciszy, w tym czasie do gabinetu wróciła pielęgniarka, która na chwilę została poproszona do laboratorium.

-Mam wyniki pana Parker'a z toksykologi.- powiedziała.-Rzuci pan okiem, doktorze?

-Już, może pani skończyć.- mężczyzna zdjął rękawiczki i zrobił miejsce przy pacjencie dla pielęgniarki.-Kiedy zrobił pan te badania?

-Wczoraj rano. Coś z nimi nie tak?

-Widzę tutaj silne środki odurzające.

-Piłem alkohol, ale nic poza tym nie brałem.

-Coś pana skłoniło do zrobienia tych badań?

-Nie pamiętałem niczego z poprzedniej nocy.

-Wtedy nabawił się pan tego złamania?

-Nie, to zupełnie inna sprawa.

-Muszę zgłosić to na policję.

-Na policję? Nie trzeba, nic się nikomu nie stało.

-Jest pan pewny? Takie sprawy lepiej zgłosić, słyszał pan o łowcach organów?

-Tak.- Jared na samo wspomnienie miał gęsią skórkę.-Czy to ten sam środek, który oni stosują?

-Na szczęście nie, ale mogli go zmienić.

-Mimo wszystko wolałbym nigdzie tego nie zgłaszać.

Lekarz nie skomentował decyzji Jared'a.

-Przez następne tygodnie proszę sobie darować wysiłki siłowe, bieganie i wszystkie tym podobne czynności. Zalecałbym też okłady i leki przeciwbólowe i przeciwobrzękowe. Lepiej też będzie na początku jeść raczej płynne posiłki, z tego co widzę ma pan lekki szczękościsk, ale powinien on minąć w najbliższym czasie. Za dwa tygodnie proszę przyjść na kontrolę, wtedy podejmie się decyzję o ściągnięciu opatrunku.

-Dziękuję.- Jared zabrał wszystkie dokumenty i w końcu wyszedł do czekających na niego Diany i Jake'a.

-Dobrze, że tym razem opatrunek jest mniejszy.- powiedziała Diana widząc go.

-Też się cieszę z tego powodu.

-Zawiozę Cię do domu i jadę do pracy.- oznajmiła Diana patrząc na godzinę na telefonie.-Poradzicie sobie sami?

-Mam złamany nos, nie jestem obłożnie chory.- odpowiedział jej Jared ubierając kurtkę Jake'owi.

Diana minęła się z Ed'em na zmiany, więc nie mieli okazji porozmawiać. Klientki Diany odwołały zajęcia w tym tygodniu i cały dzień zajmowała się swoimi codziennymi obowiązkami. Umyła podłogi, uzupełniła napoje, wyczyściła materace i szyby przeszklonej salki do zajęć grupowych. Niestety padło urządzenie do mycia szklanych powierzchni i musiała zrobić to ręcznie. Umachała się ręką, że nie miała siły podnieść jej do góry, ale siłownia wyglądała olśniewająco. Ed na wcześniejszej zmianie umył i zdezynfekował wszystkie urządzenia, więc odwalili kawał dobrej roboty. Już nie mogła się doczekać wolnego weekendu, jeszcze tylko piątek i odpoczynek.

Kiedy wróciła do domu było już dość późno.

-Jared?- zawołała zamykając drzwi.

Nikt jej nie odpowiedział, ale chwilę potem zobaczyła obu swoich mężczyzn śpiących na kanapie. Jared obejmował Jake'a leżącego na jego klatce piersiowej. Uwagę Diany przykuł dźwięk przychodzącej wiadomości, który pochodził z telefonu Jared'a. Spojrzała na ekran i zobaczyła, że nadawcą jest Grace. Pokonała pokusę sprawdzenia zawartości jego telefonu. Jeśli chcą być razem to muszą sobie ufać, nie mogła naruszyć prawa Jared'a do prywatności. Zapewniał ją, że Grace jest tylko przyjaciółką i Diana miała zamiar w to wierzyć.

Zamiast po telefon szturchnęła śpiącego Parker'a w ramię.

-Wróciłaś.- powiedział zaspany starając się nie poruszyć, by nie obudzić Jake'a.

-Jedliście już kolację?- zapytała cicho.

-Jake tak, ja jeszcze nie. Weźmiesz go?

Diana delikatnie podniosła dziecko, które przebudziło się przez ruch, ale ułożył się wygodniej w jej ramionach i wrócił do spania. Zaniosła go do jego łóżeczka w mniejszym pokoju i wróciła do Jared'a.

-Na co masz ochotę?- zapytał włączając elektryczny czajnik z wodą.

-Na nic konkretnego, mogą być kanapki.

-Jak było w pracy?

-Urobiłam się jak wół, ale siłownia wygląda jak nowa.- odpowiedziała zadowolona z siebie.-Nawet Ty byś mnie pochwalił.

-Na którą jutro idziesz?

-Na rano...

-Doskonale.- powiedział Jared.-Zawiozę Cię i pojadę potem do pracy.

-To dobry pomysł? Może zaczekasz jeszcze trochę.

-Wystarczy mi już tego nic nie robienia, muszę załatwić kilka spraw.

-A jak ludzie będą się na Ciebie dziwnie patrzyć?

-To powiem, że obroniłem moją dziewczynę przed jakimiś facetami. Czterema.- powiedział zaczepnie Jared zalewając herbatę i podając jeden kubek Dianie.

Diana uśmiechnęła się.

-Nadal jestem dla Ciebie najprzystojniejszy?- Parker nachylił się do siedzącej przy stole Diany.

-Zawsze.- kobieta delikatnie musnęła jego usta uważając na nos.

-Nawet taki połamany?

-Aż tak bardzo potrzebujesz moich zapewnień, że wygląd nie jest najważniejszy?- szepnęła kiedy ich twarze dzieliły tylko centymetry.

-Ty to wiesz jak podnieść na duchu.- Jared odsunął się od niej i wrócił do robienia kanapek.

-Nie obrażaj się.- White przytuliła się do jego pleców.-Nawet złamany nos nie umniejsza Twojemu pięknu.

Parker uśmiechnął się pod nosem.

-Słodzić też umiesz jeśli chcesz.- mruknął ciesząc się z jej słów.

-To kiedy będą te kanapki, bo umieram z głodu.

Diana wróciła na swoje miejsce przy stole.

-Poczekaj jeszcze chwilę.

Po dziesięciu minutach zjedli kolację, Diana poszła pod prysznic i położyła się na łóżku czekając na Jared'a. Chciała mieć pewność, że bezpiecznie przeszedł kąpiel i położył się spać.

Leżeli już chwilę, Diana zaczynała zasypiać, dzień bardzo ją zmęczył, a jutro musiała wstać wcześnie rano, kiedy Jared się odezwał.

-Diana...

-No?- starała się mówić spokojnie i być wyrozumiałą.

Poczuła jak Parker ją obejmuje w pasie i już wiedziała o co chodzi.

-Nie Jared, dziś seksu nie będzie.- odmówiła równie spokojnie, normalnie sama by go zaproponowała, ale stan Jared'a nie był najlepszy i nie chciała ryzykować.-Podniesie Ci się ciśnienie i dostaniesz krwotoku z nosa.

-Mówisz jakbym był starym dziadkiem.- Parker położył się na swojej części łóżka i westchnął głośno.

-Nie jesteś stary, tylko połamany, a ja się o Ciebie martwię. Dobranoc.- Diana dała jasno do zrozumienia, że rozmowa jest zakończona.

-Dobranoc.

 Rano zrobili tak jak zaplanował Jared. Odwiózł Dianę do pracy i sam pojechał do biura. Jake jak zawsze w takich sytuacjach został z opiekunką, którą wczoraj zatrudnił Jared.

Kiedy Parker wjechał na parking przy budynku swojej firmy jeszcze chwilę siedział w samochodzie. Walczył ze sobą, musiał tam iść, chciał porozmawiać w końcu z Eryką, ale za każdym razem gdy patrzył na swoje odbicie we wstecznym lusterku, odwracał wzrok. Przed wyjściem Diana nałożyła niewielką ilość makijażu, by zakryć najgorsze siniaki, ale opuchlizny nie dało się niczym ukryć. Odetchnął głęboko i wysiadł z samochodu. Postawił kołnierz płaszcza, podciągnął go pod same oczy i ruszył do wejścia. Szybkim krokiem minął ochroniarzy mówiąc im krótkie powitanie. Starał się odwracać głowę w przeciwnym kierunku, ale nie chciał też z tym przesadzać. Wszedł do windy, już cieszył się pojedzie nią sam, ale w ostatniej chwili ktoś wszedł do środka. Przywitali się i jechali w ciszy. Jared kątem oka widział jak mężczyzna próbuje ukradkiem obczaić jego twarz. Na szczęście zanim mu się udało winda zatrzymała się na piętrze tego mężczyzny i resztę drogi Parker jechał sam. Dopiero wtedy opuścił kołnierz i odetchnął.

Wyszedł na swoim piętrze i już z daleka widział Erykę siedzącą przy biurku. Jak zawsze o tej porze piła kawę i przeglądała plotkarskie strony internetowe. Spokojnym krokiem podszedł do wieszaka na odzież zewnętrzną i ściągnął płaszcz.

-Dzień dobry.- powiedział ostrożnie.

Nadal nie poinformował Eryki o swoim pojednaniu z Dianą, dzwoniąc do niej wczoraj wytłumaczył tylko swoją nieobecność, ale nie powiedział, że wdał się w bójkę.

-Dzień dobry, dyrektorze.- odpowiedziała mu kobieta nadal patrząc w ekran.

-Chcę Ci tylko powiedzieć, że rozmawiałem z Dianą i...

Eryka spojrzała na niego i zamarła. Przez chwilę patrzyła na Jared'a i nie mogła oderwać wzroku, wstała, podeszła do niego i dotknęła jego nosa. Parker odsunął się mając gęsią skórkę z bólu i zasłaniając rękami bolący nos. W oczach zebrały mu się nawet łzy.

-Złamany?- zapytała rzeczowo Eryka.

-Tak.

Na twarzy kobiety pojawił się szeroki uśmiech.

-Ma dziewczyna cios. Uderzyła raz czy więcej? Ja na jej miejscu podbiłabym jeszcze przynajmniej jedno oko.- mówiła siadając na swoim fotelu.-Teraz możemy rozmawiać. Siadaj.- wskazała krzesło po drugiej stronie biurka.-Chcesz kawy?

-Poproszę.- Jared siedział prosto i w ciszy czekali, aż kawa będzie gotowa. Miał wrażenie, że wzrok Eryki pali go żywcem, a z jej twarzy nadal nie schodził uśmieszek. -Przerażasz mnie.- przyznał.

-Powiedz jak to wyglądało?- Eryka postawiła filiżankę kawy na biurku przed Jared'em.

-Na wstępnie pragnę zaznaczyć, że to nie Diana złamała mi nos.- Eryka zrobiła lekko rozczarowaną minę.-Tylko Ed.

-Kim on jest?

-Przyjacielem Diany. Pojechałem do niej, bo chciałem porozmawiać, a on otworzył mi drzwi. Poniosło mnie i wszcząłem bójkę.

-Czy on też ma jakieś obrażenia? Zachowałeś honor w całej sytuacji?

-Nie, okazało się, że był instruktorem samoobrony. Dasz wiarę? Rozłożył mnie w kilku ciosach.- Jared pił kawę.

-Pogodziłeś się z Dianą?

-Tak.

-Powiedziałeś jej o Grace?

-Tak.

-Jak ona to przyjęła?

-Tak jak się można było spodziewać, ale powiedziała żebyśmy zapomnieli o sprawie, bo oboje się nie popisaliśmy.

-Masz szczęście, że jej nie poniosły emocje jak Ciebie kiedyś.

-Wiem.

-Jest dla Ciebie za dobra.

-To też wiem.- Jared dopił kawę i odstawił pustą filiżankę na biurko.-Brakowało mi Ciebie i naszych rozmów.-Parker wysunął rękę na blacie biurka w stronę kobiety.

Eryka prychnęła lekko, ale ujęła jego dłoń.

-Przepraszam za to co wtedy powiedziałem. Miałaś całkowitą rację, a ja zachowałem się jak głupiec. Nie zostawiaj mnie tak więcej i proszę nie karaj mnie już w tak okrutny sposób.

-Chciałam żebyś zrozumiał swój błąd.- Eryka zacisnęła palce na jego palcach.-Jesteś dla mnie jak rodzina, jak czwarty syn. Zazwyczaj nie mogę się powstrzymać przed wtrącaniem w Twoje sprawy, bo zależy mi na Tobie.

-Następnym razem zamiast się kłócić, będziemy rozmawiać.

Kobieta kiwnęła głową na zgodę.

Po pogodzeniu się z Eryką dzień stał się lepszy, a świat piękniejszy. Jared szybko nadrobił zaległości, a każdą wolną chwilę spędzał z Eryką. Opowiedział jej o wizytach w szpitalu i podejrzeniach o ciąży Diany. Eryka, oczywiście jak to ona, już rozmarzyła się o ich dziecku i ślubie, którego wręcz nie mogła się doczekać. Raz nawet zdarzyło się jej określić samą siebie jako babcię dla potencjalnego dziecka, ale szybko się poprawiła i w dalszych rozmowach pojawiała się jako ciocia. No bo przecież ona jest jeszcze za młoda na bycie babcią, mówiąc to śmiała się w zakłopotaniu. Przez cały dzień Grace pisała tylko SMS-y, nie próbowała się spotkać, co wyszło nawet na dobre, ponieważ nie musiała oglądać twarzy Jared'a, a po drugie to nawet mała wzmianka o niej mogła zburzyć spokój jaki zapanował w biurze.

Jared wyszedł z pracy razem z Eryką, rozstali się dopiero na parkingu, więc łatwiej było mu opuścić biuro niż wejść do niego i nie przyciągać zbytniej uwagi. Sprawdził jeszcze godzinę na telefonie, nadal miał pół godziny czasu zanim Diana skończy pracę. Przestraszył się nagłego pukania w szybę. Spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył uśmiechającą się Grece, która jak tylko zobaczyła go z przodu, zrobiła wielkie oczy. Jared uśmiechnął się kwaśno i odsunął szybę.

-Jak Ty wyglądasz?-zaczęła kobieta.-Kto Ci to zrobił? To trzeba zgłosić na policję.

-Ciebie też miło widzieć. Miałem nadzieję, że się nie zobaczymy już w tym tygodniu.

-Pamiętasz, że od poniedziałku ruszamy z psem terapeutą? Jak Ty się pokażesz ludziom na oczy?

Jared słuchał jej z poważną miną.

-Dobra, użyjemy makijażu i jakoś się to zatuszuje.- kobieta westchnęła.-Masz może ochotę na kawę?- zapytała poprawiając włosy.

-Bardzo chętnie, ale nie dziś. Muszę jeszcze coś załatwić. Co powiesz na poniedziałek?

-Lepsze to niż nic.- Grace się uśmiechnęła.-Do zobaczenia.

Kobieta odeszła do swojego samochodu i odjechała jeszcze zanim Jared uruchomił silnik.

Parker podjechał pod siłownię Diany dosłownie w ostatniej chwili. Szybko wyszedł z samochodu i chciał znaleźć Dianę zanim wyjdzie. Spotkali się w drzwiach siłowni.

-Jared? Przyjechałeś po mnie?- zapytała zaskoczona jego widokiem. Rano nie umawiali się na wspólny powrót.

-Tak, ale zanim pójdziemy, jest Ed?

Diana zmarszczyła brwi.

-Dlaczego chcesz się z nim zobaczyć?

-Muszę mu coś powiedzieć.- Jared rozglądał się po siłowni, ale nie mógł znaleźć Rodriguez'a.

-To nie jest najlepszy pomysł...- White wzięła go pod rękę i chciała wyprowadzić zanim Ed wyjdzie ze szatni. Dzisiaj zamieniali się na zmiany.

Stojąca na recepcji Dagna i tak już na nich patrzyła, a część klientów również skupiła na nich wzrok. Diana bardzo chciała uniknąć scen. Niestety zanim zdążyła odwieźć Jared'a od jego pomysłu Ed wyszedł na główną salę.

-Rodriguez!!- zawołał Jared i uwalniając się od Diany ruszył w jego kierunku.

Ed zatrzymał się słysząc swoje nazwisko i odwrócił w kierunku wołającego. Był bardzo zdziwiony widząc idącego w jego stronę Jared'a ze złamanym nosem.

-Parker.- powiedział Ed, kiedy się zrównali.-To moja robota?-skinął na opatrunek.

-Miałeś szczęście.- Jared wysoko uniósł podbródek.-Przyszedłem odwołać to co wtedy powiedziałem i przeprosić Cię za moje zachowanie.-wyciągnął prawą dłoń.

Ed przez krótką chwilę zastanawiał się czy to nie żart, ale spojrzał w oczy Parker'owi i miał przeczucie, że przeprosiny są szczere. Uścisnął wyciągniętą rękę.

-Zgoda.

-Zgoda, do zobaczenia.- pożegnał się Jared i odchodząc objął Dianę ramieniem, wyszli razem.

Wsiedli do samochodu, gdzie mieli pewność, że nikt ich nie usłyszy i Diana zaczęła rozmowę.

-Jestem z Ciebie dumna. To jest Jared którego znam.

Parker wziął jej dłoń i pocałował jej palce.



Chciałabym podziękować wszystkim i każdemu z osobna za odwiedzenie mojej historii, za każdą gwiazdkę i każdy komentarz.  Publikując pierwsze rozdziały nawet przez myśl mi nie przeszło, że opowiadanie spodoba się tylu osobom. Pierwszy raz w życiu poczułam się naprawdę wzruszona. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia w następnej części.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top