18.
Po pamiętnym wieczorze nie wydarzyło się nic podobne. Nie potrafili rzucić się sobie w ramiona z zaplanowaniem. Wtedy stało się to spontanicznie i tak było najlepiej. Z resztą plecy bolały Jared'a przez kolejny tydzień.
Kiedy Eryka zobaczyła go w poniedziałek po wyjeździe nie mogła uwierzyć, że robili to samo.
-Nie podobało Ci się?- zapytała zaskoczona.
-Nie spodziewałem się, że wyjdzie z Ciebie demon.
-Oj tam od razu demon, poczułam się w swoim żywiole.
-Bieganie z pistoletem jest takie wspaniałe.
-Namówię na to kiedyś moją rodzinkę, a Ty pojedziesz z nami.
Po tych słowach Eryka wyszła śmiejąc się złowrogo.
Dianę czekała znacznie gorsza konfrontacja w poniedziałek. Razem z Ed'em byli na tej samej zmianie. Spotkali się w szatni.
-Cześć.- przywitał się uśmiechnięty.
-Cześć.- odpowiedziała poważnie Diana.-Jak się czuje babcia?
-Bardzo dobrze, może zajmować się Max'em.
-Cieszę się.
Ed wyczuł panującą atmosferę i powoli zbliżył się do niej.
-Chyba musimy porozmawiać.- stwierdził widząc jak stara się utrzymać dystans.
-Właśnie miałam to powiedzieć.
-Niech zgadnę, zostańmy przyjaciółmi. Zawsze kończy się tak samo. Ja wiem, że choroba Max'a wydaje się straszna...
-Nie, Ed, nie chodzi o Max'a. Ten pocałunek mógł być mylący.
-Był zdecydowanie mylący.
-Doszło do niego, bo zobaczyłam w Tobie kogoś z przeszłości. Wybacz zamieszanie.
-Nawet po tym jak zobaczyłem Jared'a, gdzieś z tyłu głowy pojawiła się nadzieja, że może jednak. Potem pocałowałaś mnie i byłem prawie pewny, że chcesz spróbować.
-Jared i Ja to na serio.
-Rozumiem, tylko żałuję, że tak się to skończyło. Jesteś najciekawsza ze wszystkich jakie do tej pory spotkałem.
-Nie kończmy naszej znajomości. Nadal możesz na mnie w każdej chwili liczyć.
-Dzięki.- Ed włożył swoją torbę do szafki i podszedł do drzwi.-Naprawdę szkoda, że nawet nie spróbowaliśmy.- w jego głosie brzmiał smutek.
Rozmowa mocno wpłynęła na Dianę. Starała się być spokojna, ale zrobiło się jej przykro. Zraniła tak fajnego faceta. Zachowała się okropnie i pewnie długo sobie tego nie wybaczy.
Ed przez cały dzień snuł się jak cień. Unikał wszelkich kontaktów z Dianą, a ona starała się wytrzymać uwierające sumienie.
W południe pojawiła się Dagna i atmosfera natychmiast się poprawiła.
-Urządzam imprezę Halloween w przyszły piątek. Zapraszam.- oznajmiła podając kolorowe ulotki ze swoim adresem.
-Robisz to w swoim domu?- zapytała Eva.
-Tak, nie zapomnijcie się przebrać.
-Dzięki, ale ja pasuję.- Ed oddał ulotkę i oddalił się od grupy.
-Można zabrać kogoś ze sobą?- wtrąciła się Caroline.
-Jasne, tylko niech się też przebiorą.
-A temu co się stało?- Eva zwróciła uwagę na zachowanie Ed'a.
-Chyba biedaczek ma złamane serce.- powiedziała tajemniczo Caroline.
-A Ty skąd wiesz?
Dianę ogarnęła panika. Może w jakiś sposób Caroline się dowiedziała o ich sytuacji. Bała się, że koleżanka na nią spojrzy i wyda ich.
-Widziałam tysiące mężczyzn ze złamany sercem, a on ma wszystkie oznaki.
-Caroline, jak zawsze niezastąpiona w sprawach sercowych.
Diana posłała Ed'owi smutne spojrzenie i wróciła do rozmowy. Nie chciała poniżyć go litując się nad nim. Ed miał swoją dumę i ona miała zamiar to uszanować.
Diana po pracy wpadła w straszne korki i nawet motorem jechała znacznie dłużej niż normalnie. Kiedy weszła do mieszkania zastała Jared'a z Jake'iem na rękach w salonie.
-Jak było?- zapytał.
-Nie rób żadnych planów na przyszły piątek, zostaliśmy zaproszeni na imprezę do Dagny.- odpowiedziała odkładając torbę na ziemię. Wyciągnęła z niej kolorową ulotkę i podała mu.
Jared przez chwilę oglądał ulotkę.
-Jesteś głodna? Zrobiłem obiad.
-Jedliście już?
-Czekaliśmy na Ciebie.
-Jesteście kochani.
Diana pocałowała Jake'a w głowę, a Jared'a w usta.
-Usiądź, ja podam.- zaoferowała.
Jedli przez chwilę w ciszy.
-Jak plecy?- zapytała.
-Nadal bolą.
-Jesteś pewny, że nie chcesz iść do lekarza?
-Lekarz nie powie mi niczego czego sam bym nie wiedział.
-Rozmawiałam z Ed'em.- powiedziała nagle Diana.
-I jak poszło?
-Był bardzo rozczarowany.
-Jak Ty się z tym czułaś?
-Źle, ale...
Jared wziął ją za dłoń. Diana spojrzała na niego smutnymi oczami.
-Wiem, że dobrze zrobiłam.
-Lepiej, że teraz wszystko sobie wyjaśniliście, niż ciągnąć niejasne zamiary przez dłuższy czas.
-Wiem.- odpowiedziała krótko i wróciła do jedzenia.
Bardzo się cieszyła, że miała oparcie w Jared' ie. była mu wdzięczne, że nie robił scen, tylko przyjął wszystko na spokojnie. Rozumiał, że Ed też ma uczucia, które trzeba uszanować. A sposób w Jaki zachowała się Diana zranił go już wystarczająco.
W czwartek Jared czuł się już znacznie lepiej. Ból pleców nadal się pojawiał, ale głównie podczas nagłych ruchów. W normalnym i spokojnym funkcjonowaniu nie sprawiał kłopotów.
Jared wyszedł ze swojej sypialni i usiadł na kanapie obok oglądającej serial Diany.
-Udało się?- zapytała.
-Tak, powiedzieli, że zadzwoniłem w ostatniej chwili. Naprawdę nie wiem jak mogłem zapomnieć o czymś tak ważnym.
Jared odłożył telefon na stojący obok stolik i objął Dianę ramieniem. Kobieta przytuliła się do niego.
-Coś mnie ominęło?
-Nic ważnego. To skoro już mamy opiekunkę dla Jake'a to może ustalimy za co się przebierzemy?
-Musimy się przebierać?
-Dagnie bardzo na tym zależało.
Jared westchnął ciężko.
-No dobra, masz jakiś pomysł?
-Nic konkretnego, ale możemy przebrać się do pary.
-Może być. Kim ona jest?- zapytał Jared oglądając serial.
-To matka tej blondynki.
-Przecież ona zginęła w wypadku.
-Sfałszowała swoją śmierć żeby uwolnić się od męża tyrana. Co myślisz o księciu i księżniczce?
-To Halloween, może coś bardziej strasznego. Zombi?
-Słabe.
-Masz rację. To jest ten jej ojciec?
-Tak.- odpowiedziała Diana.- Ma problemy z agresją. Jakaś postać z filmu?
-A może wampir i jego ofiara?
Diana spojrzała na niego.
-Ale ja będę wampirem.- powiedziała.
-Dobra, będę ofiarą.- Jared ustąpił nadzwyczajnie szybko.
-Żartowałam, ty będziesz krwiopijcą, już nawet wiem co ubiorę. Muszę kupić biały puder i sztuczną krew.
-Zdążysz po pracy?
-Postaram się, jeśli nie to napiszę do ciebie i ty kupisz.
-Dobrze.
-Jared?- zapytała patrząc na niego.
-Tak?- mężczyzna oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na Dianę.
-Mogę Cię pocałować?
Jared uśmiechnął się i cmoknął ją w usta.
-Jeszcze raz.
Ponownie krótko ją pocałował.
-Jeszcze.
-Oglądajmy serial.- powiedział po trzecim pocałunku.
-Dobrze.- Diana przytuliła się bardziej i objęła go przez brzuch. Słyszała bicie jego serca.-Kim jest Grace?
Jared natychmiast spojrzał na nią.
-To księgowa z mojej firmy. Dlaczego pytasz?
-Ostatnio widziałam jak do Ciebie dzwoniła. Nie sprawdzałam Ci telefonu, po prostu widziałam jak się wyświetliła.
-Kontaktujemy się w sprawie stosunków między pracownikami. Jakiś czas temu nie było różowo, dlatego odbył się tamten wyjazd.- przypomniał jej Jared.
-Jesteś zły, że zapytałam?
-Oczywiście, że nie. Najlepiej od razu wyjaśniać sobie takie rzeczy.
-Też tak myślę.
Oboje wrócili do oglądania serialu.
Następnego dnia Diana zdążyła wstąpić po pracy do sklepu. Kupiła wszystkie potrzebne rzeczy i nawet zrobiła niewielkie spożywcze zakupy. Na sam koniec pojechała do swojego mieszkania, w którym miała ubrania potrzebne do przebrania, potem wróciła do Jared'a.
-Wróciłam.- powiedziała zamykając nogą drzwi.
-Długo Cię nie było.
Jared wyszedł z kuchni i pomógł jej z zakupami.
-W takich chwilach wolałabym mieć samochód.- westchnęła ściągając buty i zakładając futrzaste klapki, w których chodziła po domu.-Taksówką wyszło bardzo drogo.
-Mogłaś po mnie zadzwonić. Diana?
-Tak?- zapytała upewniając się, że Jake śpi w łóżeczku.
-Nie pamiętam żebyś wczoraj wspominała o tym zakupie.- mężczyzna pokazał jej butelkę wina.
-Właśnie miałam Ci o tym mówić.- Diana miała dumny uśmiech.-Byłam w sklepie, przechodzę sobie obok półki, patrzę, a tu promocja. Trzy w cenie dwóch. To wzięłam sześć.- z tej części wydawała się najbardziej zadowolona.
-Kupiłaś sześć win?- zapytał Jared chcąc się upewnić.
-Nam kupiłam, szkoda byłoby nie skorzystać z okazji. Nawet nie zauważysz jak je wypijemy, a poza tym w każdej chwili mogą się przydać.
-Ok, jesteś głodna? Właśnie skończyłem robić spaghetti.
-Umieram z głodu.
Jared podał do stołu.
-Mamy jeszcze trzy godziny do wyjścia.- powiedziała Diana jedząc.
-Akurat zdążymy się wyrobić.
-Zjem i idę pod prysznic, a ty?
-Wykąpałem się jak tylko uśpiłem Jake'a.
Diana uśmiechnęła się kwaśno.
Dopiero po chwili dotarło do niego. Jared poczuł jak się czerwieni, skupił się na jedzeniu i miał nadzieję, że Diana tego nie zauważyła.
W zasadzie to ona doskonale wiedziała, że Jared się zarumienił, specjalnie to powiedziała żeby zobaczyć czy nadal umie doprowadzić go do tego stanu. Uwielbiała widzieć go takiego.
Kiedy Diana wyszła z łazienki Jake już nie spał. Jared siedział w fotelu i karmił go butelką. Na jej widok przestał jeść i szeroko się uśmiechnął.
-Wyspało się moje kochanie?
Diana położyła suszarkę na kanapie i wzięła chłopca na ręce.
-Dokończ go karmić.- Jared podał jej butelkę.
Kobieta wzięła ją i usiadła mu na kolanach.
-Nawet jeśli jestem ciężka, musisz wytrzymać.- powiedziała całując go w policzek.
Jared objął ich, wcale nie ważyli tak dużo. Diana oparła głowę na jego ramieniu mocząc mu koszulkę wilgotnymi włosami. Dzielnie znosił tę niedogodność. Jake patrzył na nich okrągłymi oczami.
-Diana?
-Tak?
-Spójrz na mnie.
Odwróciła się w jego kierunku.
-Jesteś piękna.
Dianie zapłonęły policzki. Nie spodziewała się komplementu, odwróciła wzrok, a Jared ją pocałował. Krótką chwilę potem szarpnięcie za włosy oderwało ich od siebie. Jake mocno zaciskał pięść na puklu włosów Diany.
-Ktoś się chyba zrobił zazdrosny.- zaśmiał się Jared i wyciągnął włosy z ręki dziecka.
-Wystarczy tych czułości, trzeba zacząć się zbierać.
Diana wstała, a Jared poszedł za jej przykładem. Pozwolił sobie jeszcze raz pocałować jej usta i poszedł się przygotowywać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top