Rozdział 4

Pov. Trzeciej osoby

Słońce delikatnie przebijało się przez zasłony sypialni delikatnie oświetlając twarz śpiącego jeszcze shakera, ten z grymasem otworzył swoje oczy i przetarł je ręką siadając w łóżku wyściełanym złotym prześcieradłem i biało złotą kołdrą i poduszkami w Komplecie.

Od dzisiaj miał wolne więc chciał sobie zaplanować cały dzień, z jego zamyśleń wyrwał go placz ich małego aniołka. Shaker wstał, i poszedł do jej sypialni, ku jego zdziweniu El matador był tam jako pierwszy i karmił Karinę butelką z mlekiem.

Shaker nic nie mówiąc oparł się o futrynę drzwi i obserwował cały ten teatrzyk. El matador trzymał Karinę delikatnie w swoich silnych ramionach, kilka pierwszych gestów, kilka pierwszych słów, karina i El matador są nierozłączni, karina wpatrywała się w twarz matadora jakby było tam coś niezwykłego.

Shaker. Pov

Kiedy wstałem z łóżka, El matadora przy mnie nie było... Hmmmm może poszedł zrobić kawę?. Skoro od dzisiaj mam wolne, to mam czas aby zaplanować swój dzień... Czyli posprzątać w domu, zorganizować moje ciuchy w naszej garderobie... Zrobić porządek w zabawkach Kariny...

Z moich zamyśleń wyrwał mnie płacz naszego malutkiego aniołka... Wyskoczyłem z łóżka i poszłem do jej sypialni, ku mojemu zdziwieniu El matador był tam jako pierwszy, kiedy dokładniej się przyjrzałem, to zauważyłem że El matador karmił Karinę butelką z mlekiem...

Uśmiech zagościł na mojej twarzy i opierając się o białą futrynę obserwowałem cały ten teatrzyk, między El matadorem a naszą córeczką.... Muszę przyznać... Ta więź była jeszcze silniejsza niż wcześniej.

Karina pijąc mleko mocno wtulała się w tors taty, El matador nic nie mówił, tylko siedział z nią na białej skórzanej kanapie. Podniósł wzrok w moim kierunku i delikatnie się uśmiechnął.

Podeszłem bliżej i usiadłem obok niego opierając się o jego ramię....

Karina zamiast zasnąć zaczęła bawić się moim rękawem trzymajac go w swoich małych rączkach.

Spojrzałem na el matadora z czułością.

-El matadorze?
-Hmmmm?
-Dlaczego nie spałeś dzisiaj w sypialni razem ze mną?
-Ehhhh wiedziałem że o to zapytasz, byłem tak zmęczony że nie chciało mi się iść do sypialni więc zasnąłem na kanapie.

W jego oczach widziałem błysk pełen obaw i zmęczenia. Musiałem to uszanować, w końcu on ciągle był pozadomem, ciągle wywiady mecze i inne zadania. Jego zmęczenie przykrywała maska gwiazdy superligi, jego oczy zdradzały wszystko i jeszcze więcej.

Karina żeby zwrócić na siebie całą uwagę zaczęła gaworzyć i piszczeć, haha czysty ojciec. Pocałowałem el matadora i poszedłem zrobić śniadanie. Po jedzeniu el matador pojechał na stadion, dzisiaj jest trening a za kilka dni mecz przeciwko nakamie.

Karina bawiła się na swoim kocyku, a ja myłem naczynia pozostałe z śniadania. Powiem szczerze że odkąd mamy w domu niemowlę nauczyłem się robić kilka rzeczy na raz, rękami zmywałem naczynia, jednym okiem pilnowałem Kariny w kojcu a drugim okiem oglądałem relacje na żywo z strikaland.

El matador pov.

Po śniadaniu pojechałem na stadion, mam ochotę się wyżyć na strzelaniu goli, po wejściu do szatni przywitali mnie kumple z drużyny, po moim spojrzeniu pełnym zmęczenia odrazu widać że coś jest nie tak. Olałem to i poszłem się przebrać, na murawie przywitał nas trener.

- Witam was panowie dzisiaj będziemy dopracowywać naszą strategie przeciwko nakamie. Jakieś pytania?

-Ja mam-podniosłem rękę.

- słucham el matadorze.

-mogę się dzisiaj zerwać trochę wcześniej?

-a co masz umówionego fryzjera hahahaha - odezwał się northshaw

- Nie..... Co cię to obchodzi to moja prywatna sprawa........

-PANOWIE.....
Zabierajcie się do pracy.....

Jeśli chodzi o strzelanie goli to, bez shakera nie mogę się skupić na bramce, odebrałem piłkę od Lj i strzeliłem w bramkę sam środek. Ale bramka była tak mocna że rozerwałem siatkę.....

Trener zmierzył mnie wzrokiem i pokiwał głową bazgrajac w swoim notatniku, ten mecz będę w składzie z Clausem. Strzeliłem jeszcze kilka serii i spojrzałem na zegar, muszę się zbierać.

-Chłopaki muszę lecieć, adios!!

-tylko na pasie starowym się nie wypierdol hahahha i skrzydła rozwiń

-NORTHSHAW!!!
-No co? żartować nie wolno? ......

Zdążyłem się przebrać i pojechać na zakupy..... Dostałem listę na messengera od Shakera.

-dobra co my tu mamy.... Mleko w proszku....... Pieluchy..... Cukier.... Chleb. Z moich zamyśleń wyrwał mnie bardzo znajomy głos, odwróciłem się i........O cholera,

To był Rhiano, strzelec z FC Barka. Jesteśmy dobrymi znajomymi ale przez pewien czas przystawiał się do Shakera. Odpuścił kiedy zobaczył obrączkę na jego palcu...

-hola przyjacielu.... Ciebie się tutaj nie spodziewałem....

-hey Rhiano, a wiesz takie szybkie zakupy....

-Chciałem Ci pogratulować, założyłem się z chłopakami że jeżeli będzie chłopiec, będę prał ich skarpetki i ciuchy przez cały sezon, a jak będzie dziewczynka to oni moje...

-więc wygrałeś..... Mamy dziewczynkę.

-yaaassss niech szykują pralkę haha.

Gadaliśmy przed sklepem dobrą godzinę, wtedy zadzwonił mój telefon.

-oh Rhiano czekaj chwile - odebrałem- Halo?

-Gdzie ty się podziewasz?

-oh Shaker... Zaraz będę wracał zagadałem się z Rhiano... Minuta osiem i będę obiecuje

-*sigh* dobrze czekam pa....

-sorry Rhiano dokończymy rozmowę później muszę zawieść zakupy do domu....

-ok ok jedź skoro rodzina cie potrzebuje, to adios hombre.

W leciałem do auta i położyłem zakupy na tylnim siedzieniu i pojechałem do domu..... Minęło dobrych kilka minut kiedy zajechałem pod moją rezydencje. Wziąłem torby i weszlem do domu.

Przywitała mnie uśmiechnięta twarzyczka mojego aniołka i jej mama.

-mam pieluchy i mleko w proszku tak jak prosiłeś.....

-to dobrze przed chwilą zrobiłem małej ostatnią porcję, zaraz zaśnie.

Delikatnie przytuliłem shakera, jedną ręką obejmując śpiącą już Karinę.

Wyciągnąłem telefon i postanowiłem zrobić nam zdjęcie, ustawiłem obiektyw tak, by obejmował nas wszystkich.

-Hehe zdjęcie w rameczkę

-i tapetę na telefonie hahaha

Pocałowaliśmy się i poszliśmy zrobić coś na obiad.

-tak przy okazji jak tam na treningu?

-meh.... Mogło być lepiej niedługo wyjeżdżamy do Japonii.

Shaker. Pov.

Niedługo wyjeżdżają do Japonii, czyli pierwszy raz spędze prawie tydzień z Kariną sam na sam.

Z jednej strony się cieszę w końcu z nią trochę pobędę, ale z drugiej trochę się boję, co jeśli sobie nie poradzę?

Z moich zamyśleń wyrwał mnie el matador, obejmując mnie w pasie i kładąc brodę na moim ramieniu. Obserwował każdy mój ruch.

Wena mnie dopadła Moi dordzy..... Staram się trochę ogarnąć w końcu od poniedziałku wracamy do szkoły... Be safe.... And strong ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top