XIX

~Paul Pov~

Nie mogę doczekać kiedy wylądujemy na lotnisku, w między czasie zadzwoniłem do Marcysi, że jedziemy do niej i poprosiłem ją o dokładny adres. W czasie, gdy ja rozmawiałem z  Marcysią, Caleb zadzwonił po taksówkę, po to żeby nas zawiozła pod dom młodej.

Dojechaliśmy taksówką pod podany wcześniej aders domu Marceliny, chciałem zrobić jej niespodziankę z moimi braćmi, poznali się już wcześniej, ale ona ich za bardzo nie pamięta. Wysiedliśmy z auta i zapłaciłem za pokonany kurs. Cała nasza trójka podeszła z walizkami do jej drzwi, nie powiem dom z zewnątrz wygląda fantastycznie. Zadzwoniłem dzwonkiem, a po chwili ujrzałem moją małą, słodką siostrzyczkę. Zmieniła się i to bardzo, na lepsze oczywiście. Musiałem się do niej przytulić, potrzebowałem tego i chyba ona też.

~~~~~
Przepraszam was za taką długą przerwe, bo dość długo mnie nie było. Wszystko spowodowane brakiem weny i po części nauką do egzaminów, ale postaram się częściej dodawać rozdziały. Jak chce to możecie zadawać pod tym rozdziałem pytania do bohaterów i do mnie. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top