13|| Heartbreaker

Castiel nie do końca wiedział, jak powinien zachować się w sytuacji, w której właśnie się znalazł. Nie miał pojęcia czemu Winchester zjawił się przed jego drzwiami, ani też skąd wiedział gdzie dokładnie go szukać. Jego instynkt samozachowawczy jednak ostatnio jakby zaginął, a przy okazji uznał, że bardzo nietaktownym byłoby zaczynanie rozmowy od "co ty tutaj do cholery robisz?" w odniesieniu do osoby, która w przeciągu ostatnich paru dni dosyć istotnie uratowała mu tyłek. Z racji swojego (zazwyczaj) bardzo ograniczonego zaufania do ludzi gości miewał jednak raczej rzadziej niż częściej, dlatego teraz próbował przywołać do siebie chociaż jakiekolwiek resztki dobrego wychowania, które pozwoliły mu tylko na rzucenie szybkiego;

- Zrobić ci kawy?

Mimo, że chłopak miał ochotę mentalnie się spoliczkować, ku jego zadowoleniu Winchester szybko przytaknął, dając mu tym samym pretekst do zajęcia się czymś przez kolejne kilka minut. Castiel zaprosił go więc do ich niewielkiej kuchni, a kiedy Dean zaczął bezwiednie rozglądać się po pomieszczeniu, on zajął się wstawieniem kawiarki na gaz. Kiedy jednak dwie parujące filiżanki znalazły się na stole, a Dean usiadł po jego przeciwnej stronie, Novak nie mógł już uniknąć nieuchronnie nadchodzącej konfrontacji.

- Jak się czujesz? - Niespodziewanie zagadnął Dean, lustrując przy tym drugiego chłopaka od góry do dołu jakby sprawdzał czy poprawnie funkcjonuje - Zdarzyło mi się parę razy dostać po głowie i wiem, że czasami bywa nieprzyjemnie. - Napomknął jeszcze, zupełnie jakby chciał w ten sposób ośmielić Castiela.

- Całkiem nieźle, jeśli mam być szczery. Niestety, to też nie moje pierwsze rodeo. - Odpowiedział mu Novak zgodnie z prawdą, co oznaczać mogło, że metoda Winchestera faktycznie podziałała. - Chociaż nie wiem co by teraz ze mną było gdybyś mi wtedy nie pomógł. Dziękuję, bo chyba jeszcze nie miałem okazji. - Dodał też, starając się nie patrzeć chłopakowi w oczy.

- Szczęśliwy traf, chyba każdy by pomógł. - Odparł luźno Dean, chociaż w duszy cały się rumienił. - Nie chciałbyś może podzielić się wiedzą dlaczego w ogóle znalazłeś się w tej sytuacji? - Zapytał też, jednocześnie próbując przekierować rozmowę na nieco bardziej neutralne tory, ale kiedy zobaczyć jak Castiel blednie, momentalnie pożałował swojej decyzji.

- Mówiąc bardzo ogólnie - po prostu dopadła mnie przeszłość. - Niemal wymamrotał chłopak patrząc w swoją filiżankę, a do Winchestera dotarło, że chyba jednak nie otrzyma obiecanego wyjaśnienia i mimo wszystko nie miał tego za złe Castielowi. Dean przy okazji dopiero teraz zwrócił uwagę, że Novak wydziarane ma nawet dłonie. Bardzo postanowił użyć tego faktu do kolejnej zmiany tematu, tym razem jednak miał nadzieję, że nie będzie on aż tak delikatny.

- Ile masz tatuaży? - Rzucił, nie dając Castielowi nawet przemyśleć swojej ewentualnej dalszej odpowiedzi na poprzednie pytanie które zadał (czego już teraz bardzo żałował, chociaż potencjalne motywy pobicia Novaka zawzięcie nie chciały opuścić jego umysłu, uznał jednak, że chyba jeszcze za wcześnie na dzielenie się ze sobą takimi rewelacjami).

- Szczerze? Nie mam pojęcia. - Odpowiedział mu chłopak bez namysłu i już jakby spokojniej, podniósł też wzrok na swojego rozmówcę, a fioletowe limo nadal rozlewało się po jego jak do tej pory idealnej twarzy przypominając okoliczności ich poprzedniego spotkania. - Gabriel robił i robi mi je właściwie wszędzie, był taki okres kiedy dopiero zaczynał że praktycznie co pare dni wypróbowywał na mnie swoje umiejętności. Nie były wtedy specjalnie wielkie, dlatego większość jego "dzieł" z tamtego czasu jest pozasłaniana bardziej aktualnymi rzeczami, kiedy faktycznie już wie co robi. A ty? - Chłopak niespodziewanie zakończył swoją odpowiedź pytaniem.

- Tylko jeden. - Odparł Dean i niewiele myśląc odsłonił swój nowy nabytek.

- Znam tą kreskę, robota Meg, prawda? - Powiedział chłopak od razu, z rozbawieniem podnosząc brew po zdrowej stronie twarzy.

Po tym pytaniu okazało się, że rozmowa już sama popłynęła swoim torem, a okrutna niezręczność która panowała między nimi już od jakiegoś czasu powoli zaczynała ustępować. Rozmawiali o tatuażach, rodzeństwie, nawet przez chwilę poruszyli temat szkoły, a kiedy Dean napomknął, że uwielbia Led Zeppelin - Castiel pomimo swojej średniej formy podniósł się z krzesła i jakimś cudem przytargał do kuchni całą stertę płyt winylowych tylko po to, żeby Winchester mógł je obejrzeć. 

Kiedy jednak Dean w końcu spojrzał na zegarek i uświadomił sobie ile czasu zajął Novakowi, niezręczność do niego powróciła, a wspomnienie pocałunku z imprezy który pewnie dla Castiela nie znaczył zupełnie nic sprawiły wspólnie, że poczuł ciężką gulę w gardle. Postanowił jednak, że nie da po sobie poznać że cokolwiek jest nie tak jak powinno i wymawiając się obietnicą zabrania Sama na kolację do miasta, powoli zaczął wycofywać się ku drzwiom. Kiedy już miał ostatecznie żegnać się z chłopakiem ten nagle rzucił krótkie "poczekaj", jednocześnie chwytając Deana za ramię. Kiedy ten machinalnie odwrócił się w jego stroną, jedyne co zdążył zauważyć to Novaka który z racji nadal nieco skrępowanych ruchów trochę niezręcznie skraca dystans poza nimi, a potem poczuł już tylko pocałunek smakujący jak kawa i wcześniej wypalone papierosy. Teraz brak wyjaśnień zdecydowanie odszedł w zapomnienie i jakby na chwilę przestał przeszkadzać Winchesterowi.


_________________

W tym samym czasie Sam i Gabriel wybrali się na punkt widokowy parę minut drogi od miasta i opierając się na masce samochodu tego drugiego właśnie popijali wodnistą herbatę kupioną na stacji benzynowej, którą udało im się znaleźć po drodze. Rozmawiali o wszystkim i niczym, a całą tą sytuację można by nazwać randką. W ich życiach jednak nic nie było proste, a kiedy oboje śmiali się z jakiejś głupawej historii, na parkingu zjawił się czarny samochód, z którego wysiadła młoda blondynka w skórzanych spodniach i niebotycznie wysokich czerwonych szpilkach.

- Lilith. - Wysyczał tylko Gabriel, a wyraz jego twarzy ze spokojnej i radosnej w jednej chwili zmienił się w pełen nienawiści i goryczy. - Czego tutaj szukasz?

- Tak brzydko witasz się z osobą, której kiedyś mówiłeś że będziesz kochać ją do śmierci? Bardzo nieładnie, Gabe. - Z udawanym grymasem odparła kobieta nazwana Lilith. - Mam do ciebie interes. - Odpowiedziała jednak na pytanie.

- Nie interesują mnie żadne interesy ani z tobą, ani z twoimi parszywymi ludźmi. - Niemal odwarknął jej Novak, a na jego ton Sam machinalnie się wyprostował i bezwiednie przybrał pozycję bojową. 

- Kochany, na twoje nieszczęście to nie było pytanie. - Odpowiedziała mu kobieta z niekrytym jadem, a na jej sygnał z pojazdu wysiadło dwóch osiłków. - Niech moi chłopcy pokażą tobie i twojemu nowemu dryblasowi, że dla mnie nie istnieje odmowa. W najbliższych dniach ktoś przekaże ci wszystkie detale. O, i mam nadzieję, że braciszek przekazał ci moje pozdrowienia. - Rzuciła jeszcze i z wyrazem triumfu na twarzy wróciła do samochodu, ewidentnie chcąc obserwować starcie z boku, a nie być jego czynnym uczestnikiem.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top