Nietypowe zadanie i ciężka próba Janki
- Opowiadajcie, jak wrażenia? – spytał Zośka
Po kilku miesiącach spędzonych w konspiracji, Tadeusz, Janek i Aleksy koniecznie chcieli poznać ich opinię. Interesowało ich, czy młodzi dobrze czują się tam czują. Wprawdzie Janka i Edek nie mogliby zrezygnować w razie nieporozumień, jednak przyjaciele widzieli, że dobra atmosfera dobrze wpływa na współpracę.
Siedzieli teraz w salonie w domu sióstr i ich przyjaciela na kanapie i fotelach ze złoceniami. Wnętrze zostało urządzone z przepychem, który bardzo lubiła Frau Wróblewska, jeszcze przed narodzinami Janki. Helga chciała upodobnić swój nowy dom nieco do tego rodzinnego, choć było to praktycznie niemożliwe, gdyż rodzina von Sternberg mieszkała w ogromnym pałacu, i chociaż dom młodych małżonków był okazały, przy hanowerskiej posiadłości prezentował się marnie.
Rudy i Alek przyglądali się pomieszczeniu z podziwem, wszak byli tu po raz pierwszy. Zośka też oglądał salon, gdyż wciąż był pod wrażeniem jego wystroju. Zastanawiał się jak duży majątek musieli posiadać Wróblewscy zanim wybuchła wojna. W końcu taki dom był godny książąt.
- Dowódca całkiem miły, koledzy też, ale te zadania są dla dzieci. Nie tak to sobie wyobrażałam – rzekła Janka – Chociaż prawdę mówiąc to już do tego przywykłam. Pierwsza akcja przebiegła bezproblemowo, ale przy każdej następnej pojawiały się komplikacje. A to ktoś nas zauważył, a to czegoś zabrakło... Prawda Edziu?
- Pewnie. Nie zapomnę, jak tydzień temu o mały włos mnie jakiś szkop nie zabił. Dobrze, że przeskoczyłem przez płot – powiedział. Zauważył na twarzy Janki zdenerwowanie, które za wszelką cenę starała się ukryć. Chociaż była przyzwyczajona do niezbyt pochlebnych epitetów w stronę Niemców, to trochę ją to irytowało. Walczyła po stronie Polski, jednak kochała też kraj, z którego pochodziła jej matka. Wiedziała, że zawsze będzie odstawać od reszty właśnie przez pochodzenie, mimo deklarowania miłości do kraju ojca. Zaraz jednak się uśmiechnęła. Nie mogła pokazać, że można ją zranić, jest na to zbyt silna.
- A teraz pomyśl co by było, gdybym te dziesięć lat temu nie nauczyła cię skakać przez przeszkody. Tak strasznie nie chciałeś, mówiłeś, że nie jesteś małpą, ale ci się opłaciło
- Przyznaję, nauczyłaś mnie paru przydatnych rzeczy, ale za to ja przykładowo nauczyłem cię cierpliwego czekania na odpowiednią okazję, co wykorzystałaś podczas akcji dwa tygodnie temu.
- Pewnie, nie mówię, że nie. Chce ktoś zapalić? – spytała Janka patrząc na przyjaciół. Ci zrobili zdziwione miny, co wprawiło Jankę w lekką konsternację. Wszyscy pokręcili przecząco głowami, jednak nic nie powiedzieli. Wobec tego lekko zmieszana gospodyni wsadziła papierosa do ust, a po podpaleniu zaciągnęła się
- Skąd takie pytanie? Ty palisz? – zapytał w końcu Janek
- Chciałam być gościnna. A tak to rzadko. Kiedyś, jak chciałam się poczuć dorosła, to podkradałam ojcu papierosy. – uśmiechnęła się - Dopiero kiedy wybuchła wojna zrozumiałam, że dorosłość wcale nie jest idealna – westchnęła
- Eee... Wy jesteście jeszcze maluchy. Teraz to dzieci chciałyby się urodzić dorosłe... A ty, Janino, za karę dostaniesz lanie. Młodej panience nie wolno palić papierosów. – zaśmiał się Alek
- O nie! Tylko mnie nie bij mamo – westchnęła teatralnie Janka, co wywołało kolejną salwę śmiechu – Na pewno nikt nie chce papierosa? Niewiele stracę, kupiłam za bezcen
- Właściwie to skąd masz papierosy? – spytał Tadek patrząc na Jankę surowym wzrokiem.
- Mam swoje sposoby – uśmiechnęła się tajemniczo Janka – Wprawdzie nie do końca legalnie, ale inaczej zapłaciłabym nie mało pieniędzy. A tak nie uszczupla to za bardzo naszego budżetu. To chyba dobrze, prawda?
- O wiele lepiej by było, gdybyś przeznaczyła je na coś porządnego – powiedział z niezadowoleniem Edek
- Nie ma tego złego. Palę tak rzadko, że odkąd trwa wojna, tylko raz uzupełniałam zapasy – odparła z dumą – Ale postaram się jeszcze bardziej ograniczyć palenie – dodała, a Edek lekko się uśmiechnął
*
Igiełka biegł w stronę domu Wróblewskich. Miał dla nich wieści, które musiał jak najszybciej dostarczyć. Chociaż kondycję miał całkiem niezłą, długi wysiłek mocno go męczył, jednak nie mógł zwolnić. Sytuacja była poważna. Zdawał sobie sprawę, że biegnąc może wzbudzić zainteresowanie Niemców, mimo to bardzo poważnie potraktował zadanie przydzielone mu przez Heliosa, który zapewne dałby mu ostrą reprymendę, gdyby dowiedział się, że jego siostrzeniec ryzykuje życie i dostanie się informacji w ręce wroga. A Igiełka doskonale o tym wiedział.
Mimo to wciąż biegł. Starał się wymijać ludzi, jednak czasami trącał kogoś. Słyszał ich pełne gniewu okrzyki, jednak nie zwalniał. W końcu dotarł do domu Wróblewskich. Zapukał i schylił się lekko żeby złapać oddech.
- Igiełka! Co się stało? – drzwi otworzyła mu zdziwiona gospodyni
- Helios wzywa. Sprawa jest poważna – wysapał
- O co chodzi? – spytał Edek, który podszedł do drzwi, gdy tylko usłyszał głos Igiełki
- Patrycja wpadła.
Janka zamarła słysząc pseudonim koleżanki z oddziału. Często zdarzało się, że podczas akcji ktoś ginął, jednak jeszcze nikt nigdy nie został wzięty na przesłuchanie. A Patrycja była od niej tylko trzy lata starsza.
- Zebra, wróć do żywych – Edek lekko potrząsnął przyjaciółką
- Oczywiście. Stasiu! Chodź tutaj! – zawołała w kierunku schodów - Posiedzisz trochę z panią Heleną – powiedziała trochę ciszej, kiedy siostra już zeszła.
- Ale dzisiaj mieliśmy spędzać czas razem... - jęknęła zawiedziona
- Nagła sytuacja. Kiedy indziej się pobawimy – Janka uśmiechnęła się do siostry, na co ta nieco się rozpogodziła.
Szybko się ubrali, a po odprowadzeniu Stasi do pani Heleny udali się na Żoliborz, gdzie miało się odbyć spotkanie. Kiedy dotarli, reszta oddziału już tam była. Helios przedstawił plan. Nie był zbyt skomplikowany, lecz nie spodobał się Jance.
- Ale czemu to ja mam zagadywać gestapowca? A jak zacznie mnie podrywać? – wzburzyła się
- Dobrze znasz niemiecki, dogadasz się z nimi bez problemu, a potrzebujemy kogoś do udawania Niemki. – dowódca spojrzał na Jankę sugestywnie na co ta lekko się zmieszała. W końcu nie musiała udawać. Była w połowie Niemką, lecz z oddziału wiedzieli o tym tylko Helios i Edek - Ty najlepiej się nadajesz.
- Dobrze, zrobię co w mojej mocy – westchnęła
*
Janka wychyliła się zza budynku. Czuła się nieco niekomfortowo w spódnicy, jednak w spodniach wzbudziłaby podejrzenia Niemców. Widziała pod bramą dwóch gestapowców. Trzeci szedł w ich kierunku. To była jej szansa.
- Entschuldigung! – zawołała do niego, na co Niemiec odwrócił się i spojrzał na nią pytająco, lecz bez pogardy. Całe szczęście ubrała jedną z eleganckich sukienek mamy, a z perfekcyjnym akcentem nie dało się poznać, że jest również Polką – Mam pewną sprawę... Jest ważna, jednak nie chciałabym, żeby ktoś usłyszał - powiedziała nieco ciszej i czekała na jego reakcję uśmiechając się tajemniczo, jak bohaterka hollywoodzkiego filmu, który widziała przed wojną.
- W takim razie zapraszam – odwzajemnił uśmiech i podał Jance ramię, które z lekkim dystansem przyjęła
Bez żadnych problemów przeszli przez bramę. Idąc korytarzami mijali innych gestapowców. Janka uśmiechała się do nich, lecz wewnątrz drżała ze strachu. Obawiała się, że któryś zacznie się do niej przystawiać, lub, co gorsza, wpadnie. Niektórzy posyłali jej pożądliwe spojrzenia, na co uśmiechała się i mrużyła lekko oczy. Miała nadzieję, że pójdzie szybko. W końcu weszli do średniej wielkości pokoju.
- Myślę, że powinienem się przedstawić. Kriminaldirektor Heinrich Schrödinger, do usług. O czym chciała pani porozmawiać? – spytał patrząc na nią z wyczekiwaniem. Była całkiem ładna. Chociaż z wyglądu nieco przypominała Żydówkę, po wymowie poznał, że to Niemka. Wyglądała na około dwadzieścia lat. Nie miał pojęcia, że to z powodu doskonałej charakteryzacji, przy której wcześniej pomagały jej koleżanki z oddziału. Zaczął się zastanawiać, czy byłaby chętna na nieco inną znajomość...
- Nazywam się Eleonore Schwarz. Chciałabym złożyć donos na grupkę tych polskich bandytów. Zostałam przez nich napadnięta! – wykrzyknęła i schyliła głowę, którą podparła na ręce. Heinz spojrzał na nią ze zrozumieniem na co uśmiechnęła się w duchu. Uwierzył w jej rozpacz.
- Kiedy i gdzie została pani napadnięta? - spytał
- To było wczoraj, na Adolf Hitler Platz. Kiedy tylko nieco ochłonęłam od razu tutaj przyszłam. To było okropne przeżycie – powiedziała ze smutkiem
- Jest pani w stanie opisać sprawców?
- Było ich kilkunastu, mieli około 20-25 lat. Z wyglądu typowi Słowianie – ton głosu Janki stał się nieco pogardliwy. Wiedziała, że robi to dla dobra zadania, jednak mimo to poczuła lekki wstyd. Nagle wpadła na pewien pomysł – Była z nimi dziewczyna, chyba trochę młodsza od nich. Mówili na nią Patrycja – ciągnęła, celowo nieco kalecząc wymowę pseudonimu koleżanki – Miała blond włosy i znamię po lewej stronie szyi.
- Fortuna się do pani uśmiechnęła. Złapaliśmy ją dzisiaj rano – Heinrich uśmiechnął się lekko
- Naprawdę? To świetnie! Już ja jej pokażę, gdzie jest miejsce takich jak ona! – Janka wstała tak gwałtownie, że krzesło na którym siedziała niemal się przewróciło
- Spokojnie, Frau Schwarz. Najpierw zakończmy tą sprawę.
- Oczywiście. A będę mogła potem pójść rozprawić się z tą Polką? Niech wie, że z nami się nie zadziera!
- Niestety, ale to niemożliwe. Takie są zasady.
- Ach! Jaka szkoda! Upokorzyła mnie Polka i nawet nie mogę jej pokazać, że przy mnie jest nikim! Proszę, niech pan ma litość dla skrzywdzonej w tak odrażający sposób kobiety! – Janka spojrzała na niego błagalnie, po czym schowała twarz w dłoniach i zaczęła lekko drżeć co jakiś czas pociągając nosem. Nie była pewna, czy ruszy to Niemca, jednak wydawał jej się całkiem przyzwoity. Oczywiście jak na sługę Hitlera.
Heinrich spojrzał na kobietę ze współczuciem. Chociaż nieco denerwowała go tą rozpaczą, stwierdził, że najwyraźniej jest wrażliwa i mocno to przeżywa. Dziwił się sobie. Niejednokrotnie widział torturowanych ludzi i nie wywierało to na nim żadnego wrażenia. A teraz szkoda mu było damy, którą znał ledwie kilka chwil, a która najzwyczajniej w świecie płakała!
- Dobrze, jak tylko powie mi pani wszystko, co pamięta, każę ją tutaj przyprowadzić. Ale najpierw skończmy – westchnął
- Nie wiem jak panu dziękować. Jest pan moim bohaterem! – uśmiechnęła się do niego
- Nie ma problemu – Heinz uśmiechnął się lekko – Niech pani powie coś więcej o reszcie tych bandytów.
Rozmowa Janki i Heinricha prowadzona wewnątrz budynku celowo nie jest podkreślona, gdyż jest prowadzona w pełni po niemiecku, więc bez sensu było podkreślać cały tekst. Przepraszam też za to, że urwałam wątek Patrycji i Janki/Eleonore, ale trochę mnie męczył, więc muszę od niego odpocząć. Będzie dokończony w następnym rozdziale. Życzę Wam wesołych świąt i żeby przebiegły tak, jak tego chcecie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top