~ Rozdział 14 ~
Ryan
- Nie jestem w stanie zgodzić się na coś, o czym nie mam pojęcia. Ryan, nie rozumiem po co.- Odsunęła się odrobinę i zabrała rękę, którą zdążyła już lekko wysunąć w moim kierunku.
- Zastanów się, Dove.- Szepnąłem jej do ucha. Przeszły ją ciarki. Bez pośpiechu opuściłem jej dom.
Nie zdziwiło mnie to, że się nie zgodziła. Prawda jest taka, że nie powiedziała ostatecznego „nie". Dove jest nieprzewidywalna. Nigdy nie da się odgadnąć co zrobi lub co powie. Akurat w tej sytuacji potrzebuje czasu, a ja o tym wiem. Sam nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie mam pojęcia dlaczego do niej poszedłem, ale nie żałuję.
- Ryan! Muszę jechać. Wrócę rano. Mamie wyjazd się przedłużył, a muszę jej coś ważnego dowieźć.- Krzyknęła Rain i nim zdążyłem odpowiedzieć, odjechała. Dobrze wiedziała, jakie mieliśmy na dzisiaj plany. W takim razie żadna z jej koleżanek się dziś nie pojawi, a ja sam będę musiał poradzić sobie z rozkładaniem wszystkiego. Czas wziąć się do roboty. Noc filmowa w ostatni, ciepły wieczór sama się na ogrodzie nie zrobi.
Dove
Właściwie sama nie do końca wiem, co się przed chwilą stało. Zdziwił mnie i jestem ciekawa ile razy jeszcze to zrobi.
- Tyle ile mu na to pozwolę.- Mruknęłam sama do siebie.
Ale jeśli rzeczywiście dam mu szansę...
Najgorsze jest uczucie niepewności w takich sytuacjach. Przecież do końca nie wiem w co się pakuję. Ale czemu nie spróbować? Wieczorem pójdę i jeszcze raz z nim o tym porozmawiam.
***
Skierowałam się w stronę mojego pokoju, by wziąć odpowiednie ubranie. Zrobiło się naprawdę ciepło. Wyjęłam z szafy zwiewną, niebieską koszulkę na krótki rękaw, ale zostałam w długich, czarnych legginsach. Rozczesałam włosy, chwyciłam telefon i wyszłam z domu. Zapukałam do drzwi sąsiadów i natychmiast tego pożałowałam. Na podjeździe stały trzy samochody, które z pewnością nie należą do żadnego z domowników.
- Dove? Jesteś tam?- odwróciłam głowę z powrotem do Ryana, który otworzył mi drzwi.
- M... Tak... Hej... Chciałam pogadać o...
- Ryan rusz się!- krzyknął ktoś i przy okazji mi przerwał.
- Zignoruj to i mów dalej.- Przyjrzał mi się uważnie.
- Chciałam wrócić do rozmowy u mnie... i zgodzić się...- wystawiłam dłoń do przodu, a on nie spuszczając ze mnie wzroku uścisnął ją. Uśmiechnął się triumfalnie.
- Ryan, ile można...- koło Ryana stanął chłopak w jego wieku. Przeczesał swoje brązowe włosy dłonią i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. Ubrał granatową koszulkę i jeansy. Prawie równego wzrostu, co mój sąsiad, chociaż Ryan jest odrobinę wyższy.- Hej. Jestem Noah.- Wystawił dłoń w moim kierunku.
- Dove. Miło mi.- Posłałam mu uśmiech i uścisnęłam jego dłoń. Spojrzałam kątem oka na Ryana. Nie wydawał się zadowolony.- Pójdę już... Do zobaczenia, Ryan...
- Może zostaniesz? Pete, Jake i Michael przyjechali z dziewczynami, więc nie będziesz sama.
- Sama nie wiem...
- Będziemy oglądać filmy na dworze. Ryan się postarał. Mam wolne miejsce koło siebie będziesz mogła...
- Dzięki, Noah. Idź już. Jeśli zostanie usiądzie gdzie będzie chciała.- Przerwał mu Ryan. Noah wycofał się unosząc ręce w geście obronnym i uśmiechnął się do mnie.
- W sumie, co mi szkodzi... Okay, wejdę na chwilę.- Ruszyłam za chłopakiem na ogród i zajęłam miejsce na niebieskim kocyku.
- Zdajesz sobie sprawę, że to moje miejsce?- podszedł do mnie Ryan i uśmiechnął się.
- Nie widzę, żebyś podpisał - wystawiłam mu język, a on usiadł obok.
- Nie przeszkadza mi to, że tu usiadłaś.- Szepnął i zaczął przedstawiać mi każdego po kolei.
- To Cara.- Wskazał na dziewczynę z długimi, brązowymi włosami i wydatnymi kośćmi policzkowymi.- I jej chłopak Michael.- Chłopak o blond włosach i błękitnych oczach trzymał ją delikatnie w talii. Równie wysportowany, co Ryan.
- Tam Leah.- Przekręciłam głowę w prawo, by się jej przyjrzeć. Jej delikatnie pofalowane, jasnoblond włosy sięgały do ramion. Patrzyła na swojego chłopaka dużymi, niebieskoszarymi oczami. Natomiast on uśmiechnął się uroczo, gdy Leah coś mu powiedziała i przeczesał dłonią swoje lekko roztrzepane, brązowe włosy. Przymknął oczy, ale wcześniej zauważyłam, że mają kolor piwny.- On to Jake.
- Noah, ale jego już znasz.- Wskazał na lewo.- A tutaj Jess i Pete.- Dziewczyna przejechała palcem po jego policzku i wyglądała na naprawdę zmartwioną. Jej czarne włosy sięgają jedynie do ramion. Chłopaka są ciemnoblond i ułożone po swojemu. Widać, że długo nie układa fryzury, choć wygląda estetycznie. Jego oczy błyszczały w kolorze ciemnozielonym, a jej szare ukryte pod gęstymi i długimi rzęsami.
- To jest Dove!- krzyknął Ryan zwracając na siebie uwagę przyjaciół. Wszyscy uśmiechnęli się do mnie. Chłopcy pomachali mi.
Gdy zapoznałam się juz z każdym zajęliśmy miejsca, a Ryan poszedł włączyć film.
- "Szybcy i wściekli 7"?- spytał.
- Nie!- krzyknęłyśmy chórem wszystkie cztery.
- Nie macie wyjścia...- zaczął Michael, ale Cara spiorunowała go wzrokiem, więc natychmiast ucichł. Zachichotałam.
- Później włączymy coś specjalnie dla was.- Powiedział Pete.
- A mogę zobaczyć jakie są jeszcze do wyboru...- nie dokończyłam, ponieważ potknęłam się. Upadłabym, gdyby nie Ryan, który znów mnie złapał. Odchrząknęłam i spojrzałam mu w oczy.- Dziękuję.
- Zacznij patrzeć pod nogi, kotek - zamarłam słysząc to. Mówił mi to do ucha, więc nikt więcej nie usłyszał, ale nigdy mnie tak nie nazwał. Podniósł mnie delikatnie i uśmiechnął się.
- To ja jednak wrócę na miejsce.- Moje policzki zrobiły się różowe ze wstydu. Zajęłam swoje miejsce, a Leah delikatnie się przysunęła.
- I ty mówisz, że nic między wami nie ma.- Szepnęła.
- Bo tak jest, Leah...
- Każdy odniósł inne wrażenie.- Mrugnęła i znów przytuliła się do Jake'a.
Ryan wrócił na miejsce koło mnie, a film zaczął się wyświetlać naprzeciw nas. Zrobiło się chłodno. Przeszły mnie ciarki.
- Zimno ci?- zauważył Ryan.
- Pójdę do domu po bluzę.- Chciałam wstać, ale chłopak złapał mnie za dłoń tym samym zatrzymując.
- Przegapisz część filmu. Masz moją.- Podał mi swoją granatową bluzę i szczelnie nią okrył.
- Dziękuję...- powiedziałam cicho i zaczęłam mocniej wdychać jego zapach.
- Już drugi raz dzisiaj...- uśmiechnął się nie patrząc na mnie.
- Tobie na pewno nie jest zimno?- spytałam.
- Jakby było to poszedłbym do domu po bluzę. Jest dobrze - zerknął na mnie kątem oka, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
- Jest dobrze.- Powtórzyłam, a on znów delikatnie się uśmiechnął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale końcówka roku to, przecież dużo pracy.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, a wakacje zaczęły wam się super 💕
Do następnego 💋💋💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top