~ Rozdział 10 ~
Dove
Tydzień pełen przygotowań i nauki bez wytchnienia. Impreza Rain za cztery godziny, a jej urodziny jutro. W sobotę robi przyjęcie dla rodziny, na które też zostałam zaproszona, ale raczej się nie pojawię.
- Prezent, buty... reszte mam.- Szepnęłam do siebie i wyszłam z domu szybko ubierając podarte jeansy do białej koszulki. Weszłam do moich ulubionych sklepów. Rzadko wychodzę na zakupy sama, ale jakoś nie byłam pewna nad zgodą z Liv. Nie przemyślałam tego za dobrze, ale nie chciałam skreślać wszystkiego.
- Dove! - usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Troy?- powiedziałam wyraźnie zdziwiona.
- Dobrze, że cię tu spotkałem. Kompletnie nie mam pomysłu co mógłbym kupić Rain.- Stanął przede mną. Jako, że był wyższy ode mnie trudno było mi na niego spojrzeć.
- Ja zdecyduję się na zawieszkę do jej ulubionej bransoletki. Może serduszko. Drugą połowę da komuś ważnemu, a ty... Może kup jej naszyjnik lub jakiś znaczek, który ci się z nią kojarzy na delikatnym rzemyku? - zaproponowałam.
- Świetny pomysł.- Szepnął mi do ucha na co przeszły mnie ciarki. Odchrząknęłam.
- Spóźnię się, a nie mam butów.- Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Mogę pomóc.- Ruszył za mną. Jego szara z trzema rozpiętymi guzikami, koszula lekko powiewała, pod wpływem podmuchów klimatyzacji.
- Nie, nie możesz.- Odrazu skarciłam się w myślach.- To znaczy... Poradzę sobie. Muszę je tylko odebrać. Zamówiłam już jakiś czas temu.- Skłamałam.
O co mu chodzi?
- Pójdę z tobą, a poźniej cię odwiozę.- Nie dawał za wygraną.
- To jeszcze trochę potrwa. Poza tym Rain się pewnie martwi i wrócę na pieszo. Ciepło dziś.
- Ma padać.- Wyciągnął telefon i pokazał mi pogodę na dziś. Temperatura rozpisana była pod obrazkami. Dokładnie za godzinę według urządzenia ma zacząć padać, a ja gdzieś za tyle stąd wyjdę. Wiem, że nie da za wygraną, więc w końcu się zgodziłam. - Chodźmy najpierw do sklepu z biżuterią.- Oznajmił wyraźnie zadowolony.
- Jak chcesz.- Westchnęłam. Może uda mi się go gdzieś "całkiem przypadkiem zgubić".
Sklep znajdował się w prawym skrzydle galerii. Czyli najdalej. Rain dzwoniła do Troy'a kilka razy i bardzo jej za to dziękuję. Chłopak nie przestawał mówić przez całą drogę nie licząc, kiedy zajmował się rozmową z moją przyjaciółką. Zastanawia mnie czy ona wie, co on wyprawia. Wydawało mi się, że są parą, ale najwyraźniej to dłuższa historia, o którą należy zapytać Rain. Chociaż...
- Ty i Rain... Jesteście razem, prawda?- Spojrzałam na niego. Pierwszy raz kiedy go zobaczyłam wydawało mi się, że jego oczy są zielone, ale nic bardziej mylnego. Są turkusowe.
- Byliśmy, ale uznała, że na odległość nam nie wyjdzie i zrezygnowała z nas.- Posmutniał.- Przyjechałem, żeby jej udowodnić, że damy radę i jeśli nie wyjdzie znaleźć dziewczynę. Ty pewnie jesteś już zajęta.
- Słucham?- nie byłam pewna czy dobrze usłyszałam, albo zrozumiałam.- To znaczy ja nie mam nikogo i... I nie szukam.- Zakończyłam.- Poza tym ona nie da rady być tylko twoją przyjaciółką. Jesteś dla niej ważny i dobrze wiesz w jaki sposób. Postaraj się, a jest twoja.
Nie odpowiedział posłał mi uśmiech i tyle. Może już się nie odezwie.
W końcu weszliśmy do sklepu. On poszedł na dział z naszyjnikami, a ja zawieszkami. Uznałam, że kupię dwie. Jedną złotą z "R" gdzieniegdzie wypełnioną cyrkoniami, a druga to połówka serduszka, ale tym razem ze srebra. W zestawie dostałam drugą część. Zrobi z nią co będzie chciała. Troy natomiast, nadal stał przy gablocie i nawet pani zza lady nie potrafiła nic zaradzić. Przed nim leżały dwa naszyjniki.
Jeden na cienkim, złotym rzemyku z lekko przekrzywioną literą "R" co było bardzo delikatne i wydawało się lekkie.
Drugi z niebieską kropelką deszczu na srebrnym łańcuszku. Wskazałam ten.
- Weź ten. Będzie zachwycona. Jest śliczny.- Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nie przypadł mi do gustu. Mogę przyznać, że chyba go nie polubiłam, ale to jeden z jego najładniejszych uśmiechów i muszę to przyznać.
- Wezmę ten.- Podał naszyjnik, który przed chwilą doradziłam mu, by wybrał. Zapłacił należytą sumę i poprosił o zapakowanie tego "jak na prezent". Ja udałam się do kasy po nim i zrobiłam tak samo.
Ze sklepu wyszliśmy zadowoleni i z podarunkami dla Rain, zawiązanymi wstążką o jej ulubionym kolorze. Przyszedł czas na moje buty i przyznam szczerze, że dużo bym dała, żeby Troy już zniknął. Na szczęście nie było tam daleko, więc szybko dotarliśmy na miejsce.
Chłopak po trzydziestu minutach mojego przymierzania i dwudziestu zastanawiania się czy wybrać różowe na grubym obcasie czy kremowe, czółenka na cienkim był już wyraźnie poirytowany, ale mało mnie to interesowało.
- Dove... Czas nam się kończy. Spóźnimy się, a...
- Nie kazałam ci tu ze mną przychodzić. Poza tym ostrzegałam.- Przerwałam mu i wzruszyłam ramionami. Podniosłam obie pary do góry i przyglądałam się dokładnie.
- Te na grubym weź i już chodźmy.- Utwierdził mnie w przekonaniu, by ich nie brać.
- Ale z ciebie maruda. Wezmę te na cienkim i wychodzimy.- Ruszyłam w stronę kasy, a on wyraźnie uradowany poszedł za mną. - Zadowolony?- spytałam i wzięłam torbę z butami. Uśmiechnęłam się do kasjerki i pożegnałam grzecznie, wcześniej podając wyliczoną sumę.
- Bardzo. Weźmy jeszcze kawę na wynos i wyjeżdżamy.- Postanowiłam nie zaprzeczać, bo mimo wszystko miałam ochotę na coś do picia. Poprosiłam o orzechową latte, a Troy o zwykłą z mlekiem. Wsiadłam do jego czarnego BMW rozkoszując się smakiem i zapachem mojego napoju.
***
- Wielkie dzięki za podwózkę.- chciałam nacisnąć klamkę i z głową w dole wbiec do domu, by bardzo nie zmoknąć, gdy on złapał mnie za rękę. Obróciłam się, a gdy on zaczął się przysuwać szybko wyswobodziłam dłoń i czym prędzej wyszłam z samochodu. Usłyszałam jeszcze kilka przekleństw z jego strony zanim odjechał z piskiem opon. Weszłam do domu z wielkim uśmiechem i zadowolona z siebie jak nigdy dotąd. Spojrzałam na zegarek. Została mi dokładnie godzina i z tego co wiem na sto procent się spóźnię. Pobiegłam do łazienki wziąć prysznic. Włosy, które schły dość szybko dokładnie rozczesałam i w samej czarnej bieliźnie i zarzuconej na to za dużej, białej koszulce ruszyłam zrobić sobie coś do jedzenia. Nie ma zbyt wiele czasu, więc odgrzana lasagne musi wystarczyć. Popiłam wodą z cytryną i wróciłam do przygotowywania się. Wyciągnęłam z szafy wcześniej przygotowaną czarną, lekko rozkloszowaną u dołu, mieniącą się pod rożnymi kątami padania światła, sukienkę do połowy ud. Włosy delikatnie wywinęłam na końcówkach, a resztę zostawiłam jak zawsze, czyli proste i rozpuszczone. Poprawiłam tylko rzęsy, by wydawały się dłuższe i pomalowałam usta, żeby się błyszczały. Wsunęłam na stopy nowe buty, zabrałam prezent i czarną kopertówkę, a następnie ruszyłam do wyjścia.
- Brawo. Dwadzieścia minut spóźnienia.- Mamrotałam do siebie. Minęłam furtkę domu sąsiadów i zobaczyłam Rain, która była wyraźnie zaniepokojona. Gdy mnie zobaczyła wyraźnie się rozluźniła i przybiegła, by mnie przytulić.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz.- Westchnęła. Spojrzałam na nią. Miała na sobie obcisłą, białą, koronkową, z odkrytymi plecami sukienkę o tej długości co moja. Włosy kaskadą opadały jej na ramiona, a błyszczyk odbijał promienie zachodzącego słońca. Podałam jej prezent. Odrazu go otworzyła.- Dove, ona jest śliczna!- pisnęła i poprosiła o przypięcie do rzemyka.- Weź drugą połówkę.- druga część serduszka zawisła na mojej. Złapała mnie za rękę i weszłyśmy do środka. Muzyka była głośna. Pod ścianą stał DJ, a za nim prezenty dla Rain.
- Trzymaj.- Podała mi jakiś napój. Po zapachu poznałam, że to alkohol. Na szczęście wiem, co to znaczy pić z umiarem, więc pewnie to i szampan będzie jedyne co dziś wypiję. Poza tym jeszcze nie jestem pełnoletnia, ale kto by się przejmował. Rain zobaczyła kolejny, podjeżdżający samochód, więc pobiegła przywitać gości. Ja postanowiłam się rozejrzeć. W jednym kącie się obściskiwali, w innym rozmawiali. Mojej przyjaciółce udało się zaprosić dużo ludzi.
- Dove! - znów usłyszałam znajomy krzyk, ale tym razem to nie Troy.
- Liv? Hej. - Przytuliłam ją. Szczerze, tęskniłam za tym. Uniosłam głowę za nią stał Jason i machał do mnie delikatnie, ale coś tu nie grało. Zachowywał się jakoś... Nieswojo?
Nie był pewny siebie.
- Muszę znaleźć Rain. Za dziesięć minut tutaj? Tylko we dwie?- w odpowiedzi skinęła głową, a ja rozejrzałam się po domu. Trudno, by cokolwiek zobaczyć. Różnokolorowe światła migają, a ludzi jest tłum. Wchodzę na korytarz na piętrze, ale nawet tu nie ma spokoju, gdy nagle ktoś łapie mnie za dłoń i ciągnie za sobą. Nie wyrywam się, by nie pogorszyć sprawy. Nadaża się okazja, więc wyciągam rękę z dłoni jakiegoś chłopaka i zaczynam odchodzić. Właściwie odbiegać, ale jest już za późno. Zostaje przytrzymana do ściany. Nie mogę krzyczeć, więc uderzam w ścianę. Oprawca ściąga rękę z moich ust. Zdążyłam krzyknąć, a on nakrył moje usta swoimi. Nie oddałam pocałunku i nie miałam zamiaru. Zaczęłam przekręcać głową na boki.
- Miałem na ciebie taką ochotę odkąd cię zobaczyłem.- Złożył pocałunek na mojej szyi, a ja wzdrygnęłam się z obrzydzenia. I wtedy dotarło coś do mnie.
- Troy?- szepnęłam, gdy zdjął swoją dłoń z moich ust, ale nie zdążyłam ponownie krzyknąć.
Ryan
Nie rozumiałem, po co mojej siostrze ta cała impreza, ale chciała to ma. Powinienem w końcu wyjsć z pokoju. W jej urodziny nie ma żartów, a jest dla mnie ważna, więc zrobię dla niej wszystko. Zamknąłem pokój na klucz jeszcze przed rozpoczęciem imprezy. Wziąłem prysznic, ubrałem czarne spodnie, białą koszulkę - moją ulubioną i wyszedłem z pomieszczenia. Muzyka dudniła w uszach, a zapach alkoholu doleciał do moich nozdrzy. Znam go dość dobrze, ale tym razem nie wydawał mi się za przyjemny. W kącie koło mojego pokoju jakaś para nie szczędziła sobie czułości, a ja postanowiłem im nie przeszkadzać pocieszając się myślą, że Rain do jutra będzie musiała tu posprzątać. Gdy nagle usłyszałem znajomy, stłumiony krzyk. Czyżby... Dove? Ale... Przyspieszyłem kroku. Była tam. Moje serce zaczęło mocniej bić. Stała oparta o ścianę, a... Troy? To nie do wiary. Próbował ją pocałować. Kiedy zobaczyłem jak złączył ich usta i bezsilność dziewczyny odepchnąłem go z impetem. Stanąłem twarzą do niego delikatnie przesuwając Dove, bezpiecznie za siebie. Zmrużyłem oczy, moja ręka zacisnęła się w pieść, a kostki zbielały. Co on sobie wyobraża? Chętnie starłbym mu ten zuchwały uśmiech z twarzy jednym, zgrabnym ruchem. W ogóle nie martwił się tym, co nastąpi za chwilę i nadal patrzył na dekolt dziewczyny, która nieziemsko wygladała w czarnej, mieniącej się i idealnie do niej pasującej, sukience. Miałem unieść rękę, gdy poczułem czyjaś delikatną i drobną dłoń na swojej. Chciała mnie zatrzymać.
- Nie, Dove.- Wymierzyłem cios prosto w szczękę Troy'a.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kto czeka na drugą część imprezy?
Jeszcze dużo przed nami 😱
Dziękuję za te 4K wyświetleń i tyle gwiazdek oraz cudowne komentarze!
Oby tak dalej! 2006 słów !
Ahh... Ten Troy... Mógłby być lepszym człowiekiem.
No i wreszcie pojawiło się Ryan'a 😍💖
Jeszcze raz dziękuję 💖 i przepraszam, bo wiem, że rozdział miał pojawić się wcześniej, ale się nie wyrobiłam 😒
Do drugiej części imprezy, na której też się trochę wydarzy 💋💋💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top