꒰⁀➷''❝꒰Prolog
Dziewczynka rozejrzała się po małym pomieszczeniu. Ładne, delikatne bardzo jasnego odcienia niebieskiego ściany, ładnie pasowały do brązowych dodatków. Niby to elegancko wystrojone pomieszczenie było pełne wspaniałych muszli. Dziewczynka zamówiła ciepłą herbatę i zaczęła wpatrywać się w okno. Gęsta mgła i deszcz zasłaniały jej widok. Otuliła się mocniej płaszczem i schowała kosmyk włosów, który właśnie oswobodził się spod jej beretu.
-Herbatę? - spytała młoda dziewczyna, wylewając połowę jej zawartości na ciuchy klientki, choć ta nawet na nią nie spojrzała kelnerka miała w oczach strach. - Nic się nie stało? - spytała cicho - zrobię nową i dorzucę ciastka!
-Nic się nie stało. - Dziewczyna powiedziała zachrypniętym głosem, lecz chwilę potem odchrząkneła, jej głos był cichy, słaby a jej spojrzenie nieobecne. - Ale ciasteczka zjem. - Powiedziała, a po tym cicho się zaśmiała.
-Już się robi panienko! - Krzyknęła młoda kelnerka, wylewając resztkę herbaty na dziewczynę. Na co ta tylko się uśmiechneła i zamknęła oczy. Nigdy nie patrzyła osobie, do której mówiła, prosto w oczy. Nigdy. Bała się, no może kiedyś, ale tego już chyba nikt nie pamięta. Poprawiła beret i zawiązała ponownie apaszkę. Dotknęła płaszczyk i poprawiła długą skarpetkę, różową rękawiczką. Wtem do kawiarni wszedł mężczyzna, przemoczony do słuchej nitki. Dziewczynka nie otworzyła oczy, nie patrzyła na niego tak jak inni. Na mężczyznę w garniturze.
-Jestem. - Powiedział mężczyzna, siadając koło dziewczynki. - Jedziemy!? Powinienem być na tym zebraniu już dawno, zaraz się zacznie. Zamówię samolot.
-Nigdzie nie jadę. - Powiedziała łagodnym, ale stanowczym głosem dziewczynka, nie otwierając oczu.
-Jedziesz! To było już od dawna zaplanowane! Czemu uciekłaś? Szukałem Cię, czemu przyszłaś akurat tu?- Jego głos był rozbrzmiewający i donośny. Jego wargi drżały. - W tę dziurę? - Zapadło milczenie, wszyscy w małej kawiarence ucichli. A młoda kelnerka wylała herbatę, lecz tym razem na kogoś innego i dała znak ręką ''Dorzucę więcej ciastek...''.
-Dlaczego ty akurat tu szkukałeś? - Zapytała ze spokojem i podniosła się. - Zjedz sobie sama te ciasteczka, wyglądasz na zmęczoną. - powiedziała i wyszła. Mężczyzna który siedział koło niej podniósł się i zobaczył małą różową kartkę, a na niej nabazgrane małymi literkami słowa.
''Zastaję tu. Kocham Cię. Wiem, że wynajełeś mi pokój, zawsze to robisz i ja wiem, że ty wiesz, czemu tu uciekłam ~ Juli''
-Podpisała się imieniem po matce. - Powiedział cicho pan. - Tak, wiem, po co tu jesteś. Ona jednak jest niezwykła. - Szepnął i wyszedł rozmawiając z swoim menadżerem przez telefon. Wsiadł do taxówki która zawieźć miała go prosto na lotnisko.
Nie zauważył on jednak rękawiczki jego córki, która wyszła przed nim. Leżała ona na ziemi, ubrudzona, a przez te kilka minut nawet przydeptana. Mokra różowa rękawiczka, ze śladami butów. Mała, dziewczęca rękawiczka. Leżąca w środku miasta, w którym została - sama. A właśnie, gdzie jest właścicielka rękawiczki?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top