1 - There you go again making me love you
Stałaś samotnie przy jednej z wielu granatowych szafek na korytarzu w szkole. Niska brunetka o wielkich czekoladowych oczach, ubrana w czarne legginsy oraz granatową bluzę sięgającej do ud. Siłowałaś się z zamkiem swojej szafki, który nie pierwszy raz przysparzał ci problemów. Ludzie przechodzili obok ciebie obojętnie, z resztą jak zwykle. Mała, niezauważalna, niczym się nie wyróżniająca Evelyn...
- Mały chujek - przeklęłaś pod nosem. Szarpnęłaś zamek mocniej i w tym momencie wszystkie książki, które trzymałaś pod pachą upadły na ziemię.
Wzięłaś głęboki oddech, aby się uspokoić. Nienawidziłaś jak rzeczy martwe sprawiały ci problemy.
Przykucnęłaś i zaczęłaś zbierać książki oraz zeszyty z podłogi. Po chwili zauważyłaś dwie stopy zatrzymane dokładnie przed twoimi oczami. Już po drogich vansach wiedziałaś kto to. Powiodłaś wzrokiem do góry po smukłej sylwetce dopóki twoje oczy nie zatrzymały się na długich blond włosach a następnie znajomej twarzy.
- Powinnaś coś zrobić z tym zamkiem zanim zdecyduje ci oddać za te wszystkie bluźnierstwa w jego stronę - powiedziała Maren, twoja przyjaciółka.
Wstałaś z kucek i z opanowaniem powróciłaś do prób otwarcia kluczykiem zamka, które ostatecznie zakończyły się fiaskiem. Z histerią w oczach szarpnęłaś kluczem, a kiedy to nie dało efektów uderzyłaś pięścią w blaszane drzwiczki.
- Czekaj, niezdaro. Zaraz kogoś poproszę o pomoc - zagadnęła Maren widząc twoje nieudolne próby
- Nie trzeba - wymigiwałaś się. Wiedziałaś co tak na prawdę chce zrobić blondynka. Był to pretekst do ponownej konfrontacji z chłopakiem, który ci się podobał.
Bjoern. Wysoki, umięśniony, wiecznie uśmiechnięty czarnowłosy Norweg, który był od ciebie o rok starszy. Byłaś w nim zakochana po uszy, chociaż nigdy tak na prawdę nie dał ci do tego podstaw. Był w klasie matematycznej, tak jak ty. Ile byś dała, aby chociaż raz sam z siebie podszedł do ciebie i tak po prostu zaczął rozmawiać.
Codziennie marzyłaś, aby chociaż przez chwilę słyszeć jego niski głos. Nieważne do kogo zwrócony, sprawiał, że czułaś przyjemne ciepło a na twoich rękach pojawiała się gęsia skórka.
- Hej, Bjoern! - zawołała Maren przechodzącego obok ciebie chłopaka. Przez przypadek jego ramię otarło się o twoje co przyprawiło twoje ciało o przyjemne dreszcze.
Był ubrany w szare zwężane spodnie dresowe, które były idealne dopasowane do jego umięśnionych nóg. Jego tors przykrywał biały t-shirt, na który założył czarny dres z kapturem.
Wtedy twoje nozdrza uderzył zapach jego perfum, które mogłabyś wdychać do końca życia.
Nieśmiało na niego spoglądałaś słuchając paplaniny twojej przyjaciółki. Kątem oka mogłaś zauważyć, że on również się tobie przygląda. Zawstydzona odwróciłaś wzrok i założyłaś kosmyk włosów za ucho.
- To jak, pomożesz? - zapytała Maren.
- Zobaczę co da się zrobić - odparł a ty odsunęłaś się od szafki robiąc mu miejsce.
Ponownie zielone tęczówki lustrowały cię wzrokiem a ty nie miałaś pojęcia jak się zachować. Delikatnie się uśmiechnęłaś i ponownie odwróciłaś wzrok.
Chłopak najpierw uderzył pięścią w zamek a następnie mocno szarpnął kluczem przekręcając go. W efekcie drzwiczki twojej szafki otworzyły się ukazując jej zawartość.
- Wow, niezłą masz parę w rękach - skomentowała Maren.
- Jakby był jeszcze jakiś problem to jestem do usług - powiedział bardziej do ciebie niż do blondynki i pomachał wam na odchodnym.
Wodziłaś za nim wzrokiem dopóki nie zniknął za zakrętem korytarzu.
- Mamuńciu, Evelyn! Dlaczego ty nic do niego nie zagadałaś?! - zwróciła się do ciebie z pretensjami - Przecież on pożerał cię wzrokiem!
- Nie miałam co... - tłumaczyłaś się. Udawałaś, że ci głupio, jednak w środku cała drżałaś na wspomnienie niebiańskiego uśmiechu chłopaka.
- Przecież on ci się podoba, do cholery jasnej. Skąd ma to wiedzieć? Musisz wysyłać jakieś sygnały! - wyjaśniała trochę zbyt głośno.
- Daj spokój, jeszcze ktoś usłyszy - uspokajałaś ją.
- No i o to chodzi! Heloł, Evelyn, budzimy się z zimowego snu! - potrząsała tobą.
- Mamy listopad, Maren - przypomniałaś jej.
Dziewczyna teatralnie przewróciła oczami.
- Dzisiaj jest impreza u mnie. Zaprosiłam Bjoerna, masz zrobić się na bóstwo i przyjść - powiedziała stanowczo co spotkało się z twoim niezadowoleniem. Westchnęłaś ciężko i powiedziałaś:
- Przyjdę.
Maren z nieopanowaną radością przytuliła cię i z entuzjazmem odparła:
- Będzie świetna zabawa, bo zaprosiłam paru znajomych, którzy już skończyli szkołę. Wiesz, "dilerzy procentów", jak to mówią.
- Wiesz, że nie przepadam za alkoholem - przypomniałaś jej.
Pod wpływem spirytusu kręciło ci się w głowie i cię mdliło co mogło być spowodowane gorzkim smakiem wódki. Jedyny alkohol, który akceptował twój organizm, to było czerwone wino, ale kto na domówkach pija wino? Wszystkim zależy na szybkim odurzeniu jakie powoduje wódka. Nikt nie bawi się w picie wystawnego wina.
- Nawet jeśli Bjoern cię poprosi to się nie napijesz? - zapytała z ironią. Trafiła w czuł punkt.
Od odpowiedzi uratował cię dzwonek na lekcję. Zostało dokładnie 45 minut do weekendu.
*
Stałaś przed szafą i nie widzisz nic prócz dresów, t-shirtów i czarnych spodni. Nigdy nie byłaś na imprezie, nie miałaś pojęcia jak się ubrać. Najchętniej poszłabyś w jednej ze swoich ulubionych bluz i czarnych rurkach, jednak czułaś, że wyszłabyś na niezdarę. Potrzebowałaś czegoś wystrzałowego.
Poszukałaś głębiej. Po chwili znalazłaś zakopaną, zmiętą czarną spódnicę sięgającą ci do połowy ud. Nie byłaś pewna co do tego ubrania, nie lubiłaś pokazywać zbytnio ciała, pomimo, że nie miałaś się czego wstydzić.
Stanęłaś przed lustrem. Wyglądałaś dobrze, mimo, że miałaś ubraną tylko spódnicę i biustonosz. Przeglądnęłaś się jeszcze raz.
- Nie jest tak źle - powiedziałaś sama do siebie dotykając szczupłej talii.
Musiałaś jeszcze znaleźć pasującą bluzkę. Ponowiłaś poszukiwania w garderobie. Znalazłaś króciutki bawełniany szary top z długim rękawem. Ubrałaś go i znów stanęłaś przed lustrem. Po raz pierwszy od kilku miesięcy na prawdę się sobie podobałaś.
Uzupełniłaś strój czarnymi rajstopami. Włosy ułożyłaś swobodnie na bok oraz namalowałaś delikatną czarną kreskę wokół oka. Byłaś gotowa, aby wyjść.
Schowałaś wszystkie potrzebne rzeczy do torebki, chwyciłaś skórzaną kurtkę i zbiegłaś na dół po schodach.
Na wychodnym pożegnałaś się z mamą i wyszłaś przed dom, gdzie czekał już na ciebie samochód, który należał do Alexa, brata Maren.
Otworzyłaś drzwiczki i usiadłaś na tylnym siedzeniu, gdzie znajdowały się już dwie osoby, których się nie spodziewałaś. Myślałaś, że oprócz Alexa i Maren nikogo nie będzie, jednak twoim oczom ukazał się Bjoern i inny chłopak.
- Cześć - powiedziałaś do wszystkich starając się ignorować ciągłe spojrzenia Bjoerna w twoją stronę - Mam nadzieję, że nie trzymacie jeszcze kogoś w bagażniku.
- Nikogo oprócz kilku martwych dziwek - odparł Alex co spotkało się z karcącym spojrzeniem Maren w jego stronę.
- Dużo będzie osób? - zapytał chłopak siedzący obok Bjoerna.
- To będzie skoczna impreza! - zawołał Alex.
- Około dwudziestu, dwudziestu pięciu - odparła spokojnie Maren.
Ciągle cię zastanawiało co miał na myśli Alex mówiąc, że to będzie skoczna impreza. Chodziło mu o to, że będzie muzyka?
Nie miałaś odwagi się zapytać. Bałaś się, że obecność Bjoerna siedzącego obok ciebie sprawi, że palniesz coś głupiego. I słusznie, jak się potem okazało.
Maren i Alex przez większą część drogi zażarcie dyskutowali na temat alkoholu jaki mają przynieść starsi koledzy dziewczyny. Alex upierał się przy czystej wódce, jednak ta, podejrzewałaś, że ze względu na ciebie, trzymała stronę łagodniejszych trunków.
Ciągle patrzyłaś przez szybę na mijany obraz centrum miasta Oslo. Każde z miejsc niosło za sobą ważne dla ciebie wspomnienie. Czy to szkoła, do której uczęszczałaś będąc małą dziewczynką, czy to siłownia na którą pewnego czasu zdecydowałyście się z Maren zapisać.
Zapatrzona w kolejno mijane budynki nawet nie zauważyłaś jak Bjoern nachylił się nad tobą i położył dłoń na twoim udzie szepcząc do ucha:
- Ładnie dzisiaj wyglądasz.
Odwróciłaś głowę w jego stronę i patrząc w jego zielone tęczówki, który przyprawiały cię o palpitacje serca, nieśmiało się uśmiechnęłaś. Spojrzałaś na jego pełne usta. Były cudowne, jakby stworzone tylko do jednego. I zbliżały się do ciebie. Bliżej i bliżej i bli...
Pełną napięcia pomiędzy wami chwilę przerwał Alex oznajmiając, że jesteście na miejscu. Spuściłaś wzrok i otworzyłaś drzwi. Wychodząc poprawiłaś sobie spódnicę, która lekko się podwinęła.
Staliście przed pewnym klubem, które rodzeństwo wynajęło na ten wieczór. Byłaś cała podekscytowana, twoje ciało przeczuwało, że tej nocy wydarzy się coś, co będzie miało wpływ na najbliższą codzienność. Nie byłaś jeszcze dokładnie pewna co, ale miałaś nadzieję, że to ty będziesz czerpać z tego korzyści.
Dołączyłaś do Maren, która od razu skierowała się za bar. Pomogłaś jej w rozstawianiu szklanek.
- No, kochana. Chyba ktoś tu się zakochał - powiedziała po chwili
- On jest cudowny. Nawet nie wiedziałam, że potrafi być taki czarujący - odparłaś ledwo dosłyszalnym głosem.
- Coś czuję, że będzie się duuużo działo tej nocy - rzekła Maren wsypując chrupki do misek.
Po kilku minutach usłyszałyście dźwięki piosenki "Faded" Zhu, które rozniosły się po całym pomieszczeniu oraz nieznajome ci okrzyki zadowolenia.
- Chyba nasi starsi koledzy przyszli - oznajmiła Maren biorąc tacę z przekąskami.
Zauważyłaś kilku chłopaków, którzy zabrali się za rozkręcanie imprezy. W mgnieniu oka na parkiecie pojawiło się kilka par tańczących w rytm dyskotekowej piosenki.
W lokalu panował półmrok, włączone były typowe kolorowe światła, które wirowały po całym pomieszczeniu. Kilka osób, które kojarzyłaś ze szkoły siedziało w lożach. Jeden z nieznajomych zwrócił twoją uwagę. Blondyn, wysoki, ubrany w biały t-shirt i czarne zwężane spodnie, który skakał w rytm piosenki z butelką wódki w ręce, z której co chwili popijał. Na początku odrzuciło cię jego zachowanie. Widać, że był lekko wstawiony a może i nawet pod wpływem innych używek.
Usiadłaś w loży przeznaczonej dla najbliższych przyjaciół Maren i nalałaś sobie soku do literatki. Blondyn widząc to doskoczył do ciebie i do szklanki nalał ci wódki.
- Co ty do cholery robisz?! - wstałaś z oburzeniem a ten odłożył butelkę, złapał cię za rękę i pociągnął na parkiet. Zwinnym ruchem przysunął twoje ciało do jego a ty nie mogłaś oprzeć się jego silnym ramionom. Dopiero teraz zauważyłaś jak umięśniony jest chłopak. Od razu pomyślałaś, że coś trenuje. Prawie dałaś się ponieść narzucanemu przez blondyna rytmowi, kiedy do rzeczywistości sprowadził cię smród alkoholu, którym był przesiąknięty.
Gwałtownie odskoczyłaś od niego i skierowałaś się ku pustej loży. Poczułaś mocne szarpnięcie twojej ręki i po chwili znów znalazłaś się w objęciach blondyna.
DJ zmienił piosenkę na twoją ulubioną "Sweet nothing" Calvina Harrisa i Florence Welch. Tym razem nie mogłaś omówić, całkowicie oddałaś się ruchom zgromadzonych ludzi wokół ciebie a przede wszystkim tajemniczemu blondynowi, który zachęcał cię do jeszcze większego szaleństwa.
Piosenka się skończyła a ty podziękowałaś blondynowi i chciałaś udać się usiąść jednak ten chwycił twoją dłoń i pociągnął w stronę tylnego wyjścia z lokalu. Po chwili obydwoje znaleźliście się na zewnątrz a twoje nogi ubrane jedynie w cienkie rajstopy owiał chłodny, jesienny wietrzyk.
Stanęłaś tyłem do budynku a chłopak stanął naprzeciwko ciebie z ręką opartą nad twoją głową o ścianę. Mogłaś poczuć jego cudowne perfumy, miałaś wrażenie, że pachnie nawet ładniej niż Bjoern, o którym swoją drogą całkiem zapomniałaś.
Byłaś lekko przestraszona i oszołomiona całą sytuacją. Nie znałaś tego chłopaka, któremu najwyraźniej się spodobałaś, jednak pomimo to wzbudzał w tobie nutkę zaufania.
- Jestem Daniel - powiedział uśmiechając się a w jego niebieskich oczach pojawiły się małe iskierki.
- Evelyn - odparłaś podając mu dłoń, której na początku nie zauważył. Po kilku minutach ciszy, podczas której Norweg wpatrywał się w twoją twarz zdecydowałaś się zapytać - Po co mnie tutaj zabrałeś?
- Bo jesteś bardzo ładna - odpowiedział a ty zauważyłaś w jego głosie nienaturalność, którą powoduje wódka.
Zaczerwieniłaś się.
- Dziękuję.
Wtedy chłopak zrobił niezrozumiałą dla ciebie rzecz, bo jak gdyby nigdy nic przytulił się do ciebie. Ręce oparł o twoją talię zachęcając cię, abyś objęła go wokół szyi, co zrobiłaś. Byłaś sparaliżowana. Kto na zdrowy rozum przytula się z osobą poznaną dwie minuty wcześniej? Jednak miałaś wrażenie, że jeśli zostawisz chłopaka samego to albo się przewróci, albo będzie cię znów szarpał. Postanowiłaś, więc pozwolić mu się przytulić. Przecież to nic takiego!
Staliście tak wymieniając się ciepłem waszych ciał, kiedy usłyszałaś czyjeś wołanie.
- Evelyn! - krzyczał zbliżający się Bjoern. Po głosie wyczułaś, że nie jest trzeźwy.
- Daniel, puść mnie - szepnęłaś do ucha blondyna, gdyż nie chciałaś, aby obiekt twoich westchnień zobaczył cię w dwuznacznej sytuacji.
W odpowiedzi Daniel przytulił cię jeszcze mocniej.
Słyszałaś zbliżające się kroki. Nerwowo zakryłaś twarz włosami z nadzieją, że Bjoern cię nie pozna i wtuliłaś głowę w ramię Daniela.
- O, przepraszam - usłyszałaś z ust czarnowłosego, lecz po chwili dodał z pretensją - Evelyn?!
Daniel rozluźnił uścisk a Bjoern mógł doskonale zobaczyć twoją twarz. Podszedł do chłopaka i zmierzył go od góry do dołu. Oboje byli wstawieni i obawiałaś się najgorszego.
- Co robisz z moją dziewczyną? - zapytał młodszy z nich a ty nie mogłaś uwierzyć temu co usłyszałaś.
Zapanowała krótka cisza, która była tłumiona przez ciśnienie rosnące pomiędzy chłopakami. W odpowiedzi Bjoern oberwał solidny policzek od Daniela. Próbowałaś ich rozdzielić. Byłaś wściekła na blondyna. Widząc krew sączącą się z nosa chłopaka chciałaś oddać Danielowi w taki sam sposób.
- Jakim prawem, do cholery jasnej, go uderzyłeś?! Co on ci zrobił?! Nawet go nie znasz, idioto! - wykrzyczałaś mu w twarz.
Usłyszeliście ożywione głosy, które nabierały siły z każdą sekundą. Chciałaś krzyczeć 'tutaj jesteśmy', ale Daniel uniemożliwił ci to. Zwinnie przerzucił sobie ciebie przez ramię i uciekł w stronę ulicy, gdzie stał jego zaparkowany samochód. Miałaś wrażenie, że bierzesz udział w filmie kryminalnym, co było dla ciebie absurdem. Nie wiedziałaś czy płakać z przerażenia, czy ze śmiechu.
Posadził cię na przednim siedzeniu swojego mercedesa, próbowałaś otworzyć drzwi, jednak były zatrzaśnięte. Sam usiadł na miejscu kierowcy i ruszył w stronę centrum miasta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top