Za zamkniętymi drzwiami: Sekret - review

tytuł: Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]

autor: MagdalenaTurekAutor

gatunek: romans

recenzentka: Paola-Vea

KOREKTA: myslezeniemysleCelt85, muchlinamucha

Opis

Wiadomość o śmierci ojca, Edwarda Kasprzaka, zmusza Klarę do powrotu do rodzinnej miejscowości. Kobieta jedzie tam z mężem i nastoletnią córką, nie wiedząc, że podczas pobytu natknie się na swoją pierwszą miłość z czasów nastoletnich. Ponowne spotkanie z Markiem sprawi jednak, że kobieta zacznie zastanawiać się nad swoim dotychczasowym życiem i odkrywać sekrety ukrywane przez różnych członków ich rodzin.

UWAGA: Recenzja zawiera spoilery odnośnie fabuły omawianego opowiadania oraz odnosi się do poruszonych w nim kwestii, takich jak sceny przemocy, gwałt, pedofilia oraz kazirodztwo.

Pierwsze wrażenie

Z reguły staram się swoje recenzje pisać w sposób możliwie zobiektywizowany, jednak każdy recenzent jest zawsze też po prostu czytelnikiem — może bardziej uważnym i wymagającym, ale dalej czytelnikiem i jego odczucia rzutują na pisaną później recenzję. Mając tę świadomość, nie czułabym się dobrze (zarówno w stosunku do autorki opowiadania, jak i w stosunku do czytelników tej recenzji), gdybym od razu nie zaznaczyła, że opowiadanie wielokrotnie wywołało we mnie uczucie dyskomfortu i silnego zniesmaczenia, powodujące, że kontynuowanie czytania nie zawsze było możliwe. Oczywiste jest więc, że wpłynęło ono na mój odbiór całości tekstu.

Faktem jednak jest, że kiedy „Za zamkniętymi drzwiami: Sekret" wpadło w moje ręce, byłam naprawdę zaintrygowana. Otrzymałam pełen tajemnic romans, wzbogacony o wiele poważnych tematów. Po może trochę zbyt długim opisie i przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów byłam pewna, że będę się z tą historią świetne bawić, bo to, czego nie można jej odmówić, to mocny i dobry początek, który niewątpliwie zachęca do zapoznania się z kolejnymi rozdziałami.

Fabuła

Początek historii to powrót Klary do domu, w którym nie była od wielu lat. Czytelnik od razu spotyka się z opisanymi wieloma trudnymi dla niej emocjami, w tym dowiaduje się o samobójstwie jej matki w pokoju, do którego kobieta nawet po latach panicznie obawia się wejść. Jednocześnie też przedstawiona zostaje jej sytuacja rodzinna — czytelnik od początku wie, że Samanta nie jest dzieckiem męża Klary (co zdradza już opis) oraz że małżeństwo głównej bohaterki nie należy do szczęśliwych. Tadeusz wielokrotnie stosuje na żonie przemoc psychiczną, fizyczną, materialną i seksualną. Ciężkie tematy z pierwszych rozdziałów zostają jednak zrównoważone, gdy perspektywę przejmuje wychowywana przez tę dwójkę nastolatka. Samanta zapoznaje się z tym, jakie były realia życia jej matki kiedyś (przeglądając jej ubrania i gazetki), a także znajduje nowych znajomych i stara się zapomnieć o chłopaku, który ją zranił.

Ale ta historia to romans i nie byłoby tak, gdyby nie powrót Marka z Londynu. Nie jest to też kwestia zbiegu okoliczności, co warto docenić. I Klara, i Marek pojawiają się w tym samym miejscu i czasie z dość podobnego powodu, a w tak małej miejscowości dość łatwo na siebie wpaść i to wielokrotnie. Dzięki temu między dawnymi kochankami odżywa uczucie, a mężczyzna ma możliwość poznać swoją córkę.

Jednocześnie też czytelnik może dość dokładnie dowiedzieć się, co zaszło między tą dwójką. Historia wielokrotnie odbiega od głównej osi czasu i cofa się, aby w pełni przedstawić czytelnikom wcześniejsze wydarzenia, zgodnie z zasadą, aby pokazać, zamiast opowiadać. Zdecydowana większość tych scen jest mocno satysfakcjonująca — autorka świetnie ujmuje klimat wcześniejszych czasów, a cofa się nie tylko do lat młodości Marka i Klary, ale też do innych wydarzeń.

Te pierwsze kilka rozdziałów sugeruje dość konkretny kierunek fabuły — Klara staje przed wyborem pomiędzy gotowym o nią walczyć Markiem a przemocowym Tadeuszem, z którym od lat tworzyła rodzinę. Wtrącać się w to będą ich znajomi z młodości, matka Marka oraz sama Samanta. Dziewczyna zresztą sama musi mierzyć się ze swoimi uczuciami do chłopaka poznanej niedawno koleżanki, co stanowi kolejny wątek. Ale jest to tylko część fabuły, którą w pewnym momencie przysłania naprawdę ogromna ilość sekretów i opowieści, jakie skrywa większość bohaterów.

Ma to swoje wady jak i zalety. Z tych drugich na pewno trzeba przyznać, że autorka bardzo dokładnie przemyślała losy wszystkich członków rodzin pojawiających się tam bohaterów i każdemu z nich dała jakąś wpływającą na nich przeszłość. Nie pominęła absolutnie nikogo i zapoznała czytelnika z każdą z tych historii, często dość szczegółowo.

Jednocześnie jednak w pewnym momencie może to przytłoczyć czytelnika. Przez fabułę przewija się wiele postaci i każda z nich ma coś do opowiedzenia. Wielokrotnie wygląda to tak, że bohaterowie siadają i ktoś opowiada swoją historię w długim monologu. Powoduje to jedynie wydłużenie (i tak długiego już) tekstu i w końcu zaczyna działać na jego niekorzyść. Przykładowo w ostatnim rozdziale, zamiast zmierzać do zakończenia tego tomu, autorka zapoznaje czytelnika jeszcze z historią rodziców Damiana, która na tym etapie nie wnosi już nic istotnego. Ona po prostu zostaje opowiedziana.

To też prowadzi do jeszcze jednego istotnego faktu. Te wszystkie historie poszczególnych bohaterów łączy to, że wszystkie są tragiczne. Czytelnik przez pięćdziesiąt rozdziałów jest wielokrotnie zapoznawany z niezliczoną ilość przykrych wydarzeń pełnych przemocy, ale to po pewnym czasie przestaje budzić jakiekolwiek współczucie, a może zamienić się wręcz w irytację. Chociaż to opowiadanie wydaje się dziać w miejscu, które mogłoby być zaraz obok czytelnika, dosłownie w mieście obok, autorka stworzyła uniwersum pełne przemocy i niekończącego się cierpienia. Pozwolę sobie na stwierdzenie, że gdyby je ograniczyć, wzmocniłoby to przekaz o wiele bardziej niż zastosowane tam szczegółowe opisy.

Co także dość istotne, w pewnym momencie z obyczajowego romansu poruszającego trudne tematy opowiadanie zmienia się w historię z wątkami paranormalnymi. Pojawiają się więc duchy i ten wątek od początku może budzić dość duże wątpliwości. Tak naprawdę nie prowadzi on do niczego konkretnego (bohaterka odkrywa jedynie kolejny z wielu sekretów, ale ostatecznie nic z nim nie robi). Sama fabuła jednak, jak już pisałam, jest na tyle przytłoczona innymi wątkami, że nawet usunięcie go tak naprawdę nic jej by nie odebrało, a nie budziłoby takiego zamieszania. Bo po przeczytaniu wszystkich pięćdziesięciu rozdziałów można zastanawiać się, o czym właściwie miała być ta historia.

Bohaterowie

Większość historii zostaje przedstawiona z perspektywy trójki głównych bohaterów: Klary, Samanty i Marka. Pewne rozdziały przejmują inni bohaterowie, jednak z reguły są to jedynie pojedyncze fragmenty, kiedy do głosu dochodzi ktoś inny.

To, co w trakcie czytania najbardziej mnie uderzyło, to to, że ciężko jest sympatyzować ze stworzonymi bohaterami. Ich zachowanie jest często frustrujące i jeśli początkowo nie wzbudzą pewnego zainteresowania, później bardzo ciężko jest im kibicować w tym, do czego dążą.

Przyglądając się ich kreacji, na pewno nie da się nie zauważyć, jak wpłynęły na nich traumy wcześniejszych pokoleń. Bardzo doceniam, że autorka wzięła to pod uwagę przy opisywaniu zachowań bohaterów. Przykładowo ani Klara, ani Marek nie dostali zbyt dobrych wzorców rodzicielskich. Już w ich nastoletnich zachowaniach widać, jak nieporadni są w swoim zauroczeniu. Kiedy sami próbują być rodzicami, zupełnie nie potrafią stworzyć zdrowej relacji z Samantą. Obydwoje próbują być dla córki przyjaciółmi, przez co można mieć wrażenie, że dziewczynę tak naprawdę wychowywał Tadeusz. I chociaż niewątpliwie jest on okropnym mężem dla Kary, a ojcem też nieidealnym, dziewczyna ma wobec niego dużo więcej szacunku niż do swojej matki. Nie ma ona tak naprawdę rodzica, który mógłby być dla niej wsparciem, bo Marek jest jej obcy i próbuje być dla niej przede wszystkim fajny, a Klara obarcza córkę ciężarem swoich własnych problemów, jakby miała do czynienia z koleżanką.

Jest to sytuacja przykra, ale dość realistyczna. To, czego mi jednak zabrakło w tym wątku, to jakiegoś zasygnalizowania tego problemu. Jest on możliwy do zauważenia, ale nigdzie z tekstu nie przebija, że nie jest to zachowanie okej w stosunku do samej Samanty, a wręcz można mieć wrażenie, że przekaz jest odwrotny. Ale do kwestii poruszenia trudnych tematów odniosę się później.

Nie mogę nic zarzucić kreacji Klary i Samanty. Obydwie kobiety są do siebie dość podobne (w końcu to matka i córka), pisane konsekwentnie i ze zrozumieniem ich przeszłości. Pewien zgrzyt budzi jednak Marek. Jako młody chłopak wydaje się naprawdę inteligentny i twardo stąpający po ziemi — pomaga matce w pracy, myśli z szacunkiem o Klarze, a wizja wczesnego rodzicielstwa wcale go nie przeraża. Takiemu bohaterowi naprawdę chce się kibicować w walce o ukochaną.

Nie rozumiem więc, jakim cudem Marek, który wraca z Londynu, jest zupełnie inną osobą. Z tym chłopakiem z przeszłości nie łączy go nic — gotowy jest „kupić" uczucia Klary i Samanty, a jego przemyślenia w większości sprowadzają się do seksu. Nie umie też nawet przez chwilę utrzymać rąk przy sobie (nawet kiedy kilka metrów od nich jest mąż Klary albo przygląda się im jego niepochwalająca tej relacji matka) i nie wykazuje się nawet odrobiną empatii. Stawia kobietę, na której podobno tak mu zależy, w wielu problematycznych sytuacjach, nie rozumie jej odmów i targających nią wątpliwości. W niektórych momentach przypomina sfrustrowanego chłopczyka, który zaraz zacznie tupać nogami, jeśli nie dostanie tego, czego chce i żadne racjonalne argumenty do niego nie trafiają. Przez to można mieć wątpliwości, czy jest dobrą opcją dla Klary i czy nie powinna ona zostawić obydwóch tych mężczyzn i samotnie ułożyć sobie życie, albo poznać kogoś dla odmiany naprawdę ją szanującego.

I okej, byłabym skłonna uwierzyć, że dość nagły wyjazd i cała otoczka wokół niego, a także świadomość straty Klary i dziecka mocno się na nim odbiła. Byłoby wręcz dziwnie, gdyby nie zrobiłoby to na nim wrażenia. Ale to nie jest historia o człowieku, który się zmienił pod wpływem traumy, a przynajmniej nie jest to w żaden sposób zaznaczone. Klara nie zauważa, że Marek nie ma już nic wspólnego z miłością z jej nastoletnich lat. Zachowuje się przy nim jak chichocząca nastolatka, na której jego często bardzo głupie zachowanie robi wrażenie, a jednocześnie gotowa jest wejść z nim w poważną relację i założyć rodzinę. A już ma pod opieką dziecko, za które powinna być odpowiedzialna. Tymczasem jej wahania, czy być z Markiem, nie odnoszą się wcale do jego zachowania, a jedynie do kwestii moralności i prób usprawiedliwiania Tadeusza.

Zachowaniem Marka przejmuje się jedynie Daniela, jego matka, jedna z dwóch postaci, która może zaskoczyć czytelnika swoimi logicznymi przemyśleniami. W przeciwieństwie do innych stąpa ona twardo po ziemi i wielokrotnie przynajmniej próbuje hamować Marka, gdy ten wpada na głupie pomysły. Ten jednak rzadko jej słucha, często za to rzuca w jej stronę złośliwościami, które bez zrozumienia szerszego kontekstu ich relacji (a to występuje dość późno) może być dla czytelnika trochę niezrozumiałe, choć idealnie wpasowuje się w dziecinne zachowanie bohatera.

Drugim bohaterem, który wydaje się zdolny do rozsądnych przemyśleń, jest Damian. Zainteresowany Samantą (ze wzajemnością), mocno skrzywdzony przez rodzinę, jednocześnie bardzo wrażliwy i odpowiedzialny. Jako czytelniczka bardzo go polubiłam, bo reprezentuje sobą wiele odmiennych cech od reszty postaci. Zwłaszcza w końcówce, kiedy jego relacja z Samantą zaczyna iść do przodu, to on próbuje hamować dziewczynę, mając na uwadzę nie tylko ich wcześniejsze doświadczenia, ale też jej wiek. Damian ma osiemnaście lat, kiedy Samanta dopiero szesnaście i naprawdę doceniałam, że nawet z samego tego powodu nie chciał uprawiać z nią seksu. Niestety spotyka się to z krytyką ze strony Marka (na tym etapie już podobno odpowiedzialnego ojca) i presją, jaką starszy mężczyzna wywiera na młodym, skrzywdzonym chłopaku. A to oczywiście wpływa później na niego, przez co jego pierwsze zbliżenie z Samantą jest jeszcze bardziej stresujące.

Relacja Marka i Damiana w ogóle jest dość niepokojąca. Z jednej strony starszy mężczyzna chce, aby chłopak trzymał się z dala od jego córki z powodu bycia „złym towarzystwem". Kiedy jednak jest zmuszony mu pomóc (z powodu nacisku Danieli), od początku robi rzeczy, których zdecydowanie nie powinien robić. Chociaż dowiaduje się, że chłopak jako dziecko był wykorzystywany seksualnie przez swojego dziadka, podczas kupowania mu butów w sklepie łapie go za udo i mimo dostrzeżenia jego nerwowej reakcji nie puszcza go, a w narracji pojawia się zdanie, że Damian „musi wytrzymać nerwową atmosferę", bo Marek chce mu coś ważnego powiedzieć. W późniejszych rozdziałach nie widzi też problemu w tym, żeby przejrzeć szkicownik chłopaka i wyrwać z niego kartkę, bo najwidoczniej skoro rozważa jego zatrudnienie, to może sobie pozwolić na przeglądanie jego prywatnych rzeczy. Ich relacja opiera się na fakcie, że Marek jako ojciec dziewczyny, którą Damian jest zainteresowany, a także jego potencjalny przyszły pracodawca, pozwala sobie na przekraczanie granic i wręcz powiedziałabym manipulację emocjonalną (wysyła mu bardzo sprzeczne sygnały, więc nic dziwnego, że chłopak nie wie, jak się wobec niego ma zachowywać i jak spełnić jego oczekiwania). I to znowu miałoby sens z perspektywy tego, jak zbudowani są bohaterowie, ale nie jest to też nigdzie zasygnalizowanie. W trakcie czytania odnosiłam wręcz wrażenie, że powinnam traktować to jako coś normalnego.

Chciałabym też na chwilę zatrzymać się przy postaci Tadeusza. Mam wrażenie, że z powodu ilości różnych wątków i przewijających się postaci, bardzo szybko został on odsunięty od fabuły, kiedy tylko stał się niepotrzebny. Pojawia się na początku, aby znęcać się nad Klarą, po czym tak trochę znika, żeby jego żona mogła rozpocząć romans z Markiem. Jest stworzony tak, aby czytelnik nie miał absolutnie żadnych wątpliwości, że powinien go nienawidzić. A gdyby pojawiły się wątpliwości, na koniec okazuje się przespać z koleżanką Samanty — tylko po to, aby pozostał jednoznacznie złą postacią. Uważam, że w tym przypadku dało się z tej postaci wyciągnąć trochę więcej i lepiej go dopracować.

Gdybym miała poruszyć wszystkie kwestie związane z pojawiającymi się w tej historii bohaterami, ta recenzja byłaby co najmniej pięciokrotnie dłuższa. W większym skrócie powiem więc, że dobrze zarysowano relację między młodą Klarą a jej ojcem, a także kwestie znajomości nastolatków w małym miasteczku w latach dziewięćdziesiątych. Obydwie te rzeczy zostały przedstawione bardzo realistyczne i uważam, że wątek z tamtych czasów jest największym atutem tej historii.

Trudne tematy, seks i przekaz płynący z opowiadania

Opowiadanie w opisie zawiera informację, że jest to historia przeznaczona dla dorosłych czytelników oraz ostrzeżenie o scenach przemocy i zażywania różnych substancji. Dodatkowo w tagach można znaleźć takie pozycje jak: „18", „adult" oraz „bezcenzury". Daje to pewne oczekiwania co do zawartości, ale żadna z tych rzeczy nie przygotowuje na to, co rzeczywiście znajduje się w tej historii.

Przede wszystkim nie wierzę, że miałam do czynienia z dorosłymi bohaterami. Są oni w różnym wieku, ale ci, którzy okres dojrzewania mają już zdecydowanie za sobą, zachowują się jak nastolatkowie pod wpływem burzy hormonów. Seks jest stałym elementem większości rozmów bohaterów i nawet jeśli samych scen erotycznych nie jest bardzo dużo, to można odnieść mylne wrażenie, że o niczym innym ta historia nie jest. Nie wiem, czy jest cokolwiek, co bardziej mnie drażniło, niż regularne pojawianie się między różnymi bohaterami tego tematu i to nawet w takich sytuacjach, kiedy zupełnie to nie pasowało. Dla potwierdzenia chciałabym tu przytoczyć kilka przykładów: pierwsza w życiu rozmowa Samanty i Danieli (czyli babki nastolatki) zostaje sprowadzona do kwestii pierwszego stosunku. Po poznaniu Dawida (przyjaciela Marka z Anglii), Klara wypytuje go o historię jego małżeństwa, a później o ich życie seksualne. Kiedy Aisza (żona Dawida) ratuje Marka z próby samobójczej i wyciąga go nieprzytomnego z wanny, myśli o wielkości jego penisa i tym, jaką przyjemność może on sprawić kobietom. A kiedy jej mąż przybywa na miejsce, zaczepnie wspomina o tym, że naćpany lekami Marek dotykał ją „jak kobietę". Dalej jest to ta scena po próbie samobójczej mężczyzny.

Jak już wcześniej w tej recenzji wspominałam, relacja Samanty i jej biologicznych rodziców jest na stopie koleżeńskiej. Dlatego też nie można być zaskoczonym, że i tutaj pojawiają się sceny, które budzą duże wątpliwości. Kiedy Samanta nie jest jeszcze pewna, czy Marek to jej ojciec, postanawia się do niego zbliżyć, aby go sprawdzić. Dziewczynę może tłumaczyć stan, w jakim się znajduje (zażyła ona narkotyki), ale Marek nie wyciąga później żadnych konsekwencji z tego powodu, nie alarmuje go przystawiająca się do niego nastolatka, a wręcz bawi go, że w ciągu tak krótkiej chwili (szczęśliwie bardzo szybko przerwanej przez mężczyznę), zdołała ona przez materiał jego ubrania oszacować rozmiar jego penisa.

Na Samancie nie robi też wrażenia widok masturbującej się w salonie na kanapie prawie nagiej matki. A kiedy w innej scenie Samanta żartobliwie klepie Klarę w tyłek, ta nie jest tym oburzona dlatego, że być może nie jest to najodpowiedniejsze zachowanie w przypadku ich relacji. Starszej kobiecie nie podoba się, że ten gest przypomina jej o byłym partnerze. Kiedy zaś całą trójką jadą samochodem, Marek daje córce telefon, aby czymś ją zająć, i sam ma raczej nieprzyzwoite plany w stosunku do Klary, które chce wtedy zrealizować. Z córką siedzącą zaraz za nimi.

Wymienione tutaj przykłady w dużej mierze odpowiadają za moje duże zdegustowanie wydarzeniami w tej historii. Po pierwszych rozdziałach spodziewałam się pełnego subtelności erotyku, na co była duża szansa. Ale tutaj jest wszystkiego zdecydowanie zbyt dużo, żeby mogło to działać na korzyść historii.

Pisałam już wcześniej o tym, że Marek bardzo się zmienił z powodu wydarzeń związanych z jego wyjazdem. Mężczyzna jest po próbie samobójczej i jego uczucia do Klary przez siedemnaście lat się nie zmieniły, a wręcz stały się w pewnym momencie lekko obsesyjne, co w jego sytuacji brzmi dość realistycznie. Cały ten wątek związany z jego problemami został dobrze poprowadzony. Moim jedynym zastrzeżeniem jest scena z branymi przez niego lekami, których działanie zostało dość dziwnie opisane.

W znajdującym się na początku recenzji ostrzeżeniu wymieniłam między innymi pedofilię i kazirodztwo. Odnoszą się one do historii bohaterów i to wielokrotnie, często w szczegółowych opisach. Autorka podjęła się próby udźwignięcia bardzo trudnych tematów i o ile uważam, że pisać można o wszystkim, tak należy się też zastanowić nad tym, jaki wydźwięk mają poruszone tematy. A tutaj nie do końca jestem pewna, czy udało jej się tak ugryźć te tematy, jak tego chciała.

Od razu jednak zaznaczę wyraźnie, że autorka w żaden sposób nie promuje opisywanej w swojej historii przemocy. Choć pojawia się jej dużo, za każdym razem jest ona przedstawiona jako jednoznacznie zła i winny jest oprawca (z wyłączeniem jednego głupiego komentarza Marka). I za to jestem bardzo autorce wdzięczna, że nie romantyzuje ona tego, o czym pisze, co niestety czasami w literaturze się zdarza.

Nie uważam jednak, że istnieje jakiś dobry argument za tym, aby szczegółowo opisywać scenę gwałtu na dziewięcioletniej dziewczynce (i to z jej perspektywy) przez jej nastoletniego kuzyna w obecności kilku dorosłych członków ich rodziny. Albo też zbiorowego gwałtu tych samych mężczyzn na trzynastoletniej dziewczynce. I tak, te sceny miały znaczenie dla fabuły, ale taki ich opis wydaje się jedynie mieć za zadanie zszokować i zniesmaczyć czytelnika. Podczas czytania czułam się, jakby ktoś wystawiał na próbę moją cierpliwość, a chyba nie to jest celem pisania historii.

Ogólnie cały ten wątek kazirodczych relacji w rodzinie Ciurejów jest dość problematyczny. Pisać można o wszystkim i pomysł na tę historię, to jak połączeni są bohaterowie, jest ciekawym elementem fabuły. Ale przekaz z tej historii to pełna akceptacja takich związków. To jest romantyczna miłość Marianny do Daniela. To jest Aisza, która tłumaczy, że nie ma nic złego w tych relacjach. To jest krytyka wobec Danieli, że ta nie chce, aby jej platoniczna relacja z Piotrem przeszła w coś fizycznego. Bo tak, to Daniela tutaj wychodzi na tę osobę o dziwnej moralności.

Tak więc kazirodztwo w tej historii jest w pełni normalizowane i romantyzowanie. Pedofilia na szczęście nie, choć bardzo źle brzmią znajdujące się w ostatnim rozdziale tłumaczenia Damiana odnośnie jego dziadka. I nie chodzi o to, że chłopak nie ma racji, jednak przy takiej ilości mężczyzn dopuszczających się zakazanych czynów na dzieciach, te słowa z ust chłopaka naprawdę nie brzmią dobrze i nie jestem pewna, czy powinny mieć miejsce.

Styl pisania

Choć jest wiele rzeczy, które w tej historii mi się nie podobały, zawiera ona wiele dobrych opisów. Zwłaszcza na początku pozwala zapomnieć o rzeczywistości i przenieść się pośród bohaterów, bo autorka zadbała o klimat, malownicze i zachwycające opisy oraz o znikomą liczbę błędów, które mogłyby utrudniać czytanie.

Jednak po kilku rozdziałach opisywanie tak wielu szczegółów każdej czynności zaczyna być męczące. Każdy rozdział można by spokojnie skrócić przynajmniej o trzydzieści procent tekstu, usuwając z niego po prostu zbędne zdania. I oczywiście są takie fragmenty, gdzie ta szczegółowość pomaga, pozwala odczuć, jakby czas na chwilę zwolnił, a bohaterowie uważnie się obserwowali (świetnie to działa podczas pierwszego spotkania Marka i Klary), ale w wielu miejscach czytelnik poznaje tylko wiele niepotrzebnych mu faktów. Zwłaszcza opisu wyglądu każdego bohatera i noszonych przez niego ubrań, z uwzględnieniem nawet koloru bielizny noszonej przez bohaterki. Praktycznie w każdej scenie pojawia się informacja o tym, co bohaterowie mają na sobie, choć tylko w kilku przypadkach jest to rzeczywiście warte do odnotowania. Podobnie sytuacja wygląda z markami używanych przez nich perfum.

Z innych rzeczy wymagających poprawy, w oczy rzuciły mi się także czasami niezaznaczone przeskoki czasowe mogące budzić dezorientację czytelnika oraz gubienie podmiotu w tekście. Przy tak dużej ilości bohaterów jest to wyjątkowo problematyczne, kiedy nie wiadomo czasami, o kim właściwie jest już mowa.

Warto też odnotować, że sam tekst pisany jest zazwyczaj z perspektywy zaznaczonego w tytule rozdziału bohatera. Piszę „zazwyczaj", bo czasami na chwilę, w ramach jednego czy dwóch akapitów, ten narrator na chwilę staje się wszechwiedzący i przedstawia przemyślenia zupełnie innej postaci. Przez to można odnieść wrażenie, jakby bohaterowie nawzajem czytali sobie w myślach, a jednak raczej żaden z nich nie posiada takich zdolności.

Jednym z często pojawiających się błędów jest też regularne zapisywanie liczb za pomocą cyfr, kiedy nie jest to wcale wymagane. Narrator wielokrotnie informuje czytelnika o godzinie danych wydarzeń, ale za każdym razem jest to zapis cyfrowy, który spokojnie można zamienić na zapis słowny.

Poza długimi monologami postaci, z reguły jednak dialogi są napisane naturalnie (z wyjątkiem ponownego spotkania Samanty i Damiana, kiedy to dziewczyna zapytana o nowych znajomych opowiada o rodzicach tych znajomych, a tak zdecydowanie nie robią nastolatkowie) i zapisane w pełni poprawny sposób. Tekst zawiera bardzo znikomą ilość literówek i błędów ortograficznych, można znaleźć jedynie pojedyncze powtórzenia i trochę większą ilość źle zapisanych przecinków, ale w żaden sposób nie utrudnia to czytania. W tej kwestii gratuluję autorce tak poprawnie napisanego tekstu.

Podsumowanie

Chociaż we mnie osobiście „Za zamkniętymi drzwiami: Sekret" wywołało raczej negatywne odczucia, z pewnością znajdą się czytelnicy, dla których ta historia okaże się ciekawą przygodą. Autorka ma ogromną wyobraźnię i jest w stanie stworzyć sieć skomplikowanych relacji między bohaterami, a obserwowanie ich jest fascynujące. Nie mogę w tym momencie z czystym sumieniem powiedzieć, żebym polecała zapoznanie się z tą historią, ale choć ta recenzja zawarła wiele budzących moje wątpliwości kwestii, to opowiadanie ma też zalety, które starałam się zaznaczyć. Wierzę też, że gdyby zmianie uległy pewne najbardziej kontrowersyjne kwestie, które tutaj poruszyłam, mogłabym być zainteresowana przeczytaniem drugiego tomu.

Autorce gratuluję wytrwałości w pisaniu oraz pomysłowości w tworzeniu całej tej historii i życzę powodzenia przy pracy nad poprawkami. Mam też nadzieję, że moja recenzja okaże się pomocna w tym niełatwym procesie.

RiP 3.0: Paola-Vea (3685 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top