rozdział XIV.
Lubię cię. Bardzo cię lubię i dlatego się na ciebie złoszczę.
JESZCZE NIGDY WCZEŚNIEJ NIE DOŚWIADCZYŁ TAK GORZKIEGO KOSZA. To znaczy, na przełomie tych kilku lat nawet najmniejsza próba zbliżenia się do Astrid Seaver kończyła się fiaskiem, ale tym razem Kenny czuł się niemalże przegrany. Trochę tak jak wtedy, gdy zajmował drugie miejsce na podium a od zwycięzcy dzieliła go zaledwie sekunda. Czuł się tak jak gdyby Astrid wzięła do rąk jego uczucia, zmiażdżyła je i oddała mu z powrotem pomięte i niechciane - tylko dlatego, że jej się nie spodobały. Jednak Kenny po paru dniach po ich kłótni pod Watson's ochłonął i postanowił wyciągnąć do niej rękę na zgodę. Uważał to za dobre posunięcie, bo pomimo tego, że był w niej zakochany, nie zamierzał na rzecz swoich uczuć tracić najlepszej przyjaciółki. Postanowił się nie upierać, postanowił dać jej czas nawet jeśli Astrid uparcie twierdziła, że nie o czas w ich przypadku chodzi. Zwrócił się do niej pomimo jej dobitnych słów, które niemal przez cały dzień kręciły się po jego głowie. Reakcja przyjaciółki go zabolała i to na tyle, by w tamtym momencie zniknąć z jej oczu. I chociaż bardzo chciał jej w tym momencie nie winić to jednak nie potrafił! Nie był zawistny czy pamiętliwy, ale mimo wszystko fakt, że nie chciała go widzieć w swoim mieszkaniu po tym jak przyszedł do niej, ponieważ zdecydował się być tym dojrzalszym emocjonalnie i po prostu odpuścić, przechylił szalę.
To, czego Kenny nie mógł zrozumieć w żaden sposób to fakt, że na pewnym etapie życia Astrid zaszła w niej znacząca zmiana. A raczej - cudowne ozdrowienie. Do tej pory nie miał pojęcia, co tak właściwie się wydarzyło i jak to się stało, że Astrid z dnia na dzień była całkowicie zdrowa. Ale cieszyło go to, ponieważ wówczas dostrzegł światełko w tunelu. Czasem odnosił wrażenie, że wszyscy wokół rozumieli ich relację i postrzegali ich jako potencjalną parę. Dlatego też sam zaczął się zastanawiać, co jeśli by się w sobie zakochali? Co jeśli ona będzie mogła dożyć późnej starości i będzie chciała to zrobić właśnie z nim? Co prawda za każdym razem odrzucał te rozmyślania, ale jednak gdzieś tam podświadomie miał nadzieję, że los postawił Astrid na jego drodze nie bez powodu.
Tylko, że nagle w jej małym, ciasnym świecie pojawił się Scott McCall ze swoją ekipą - osobami nieco starszymi od Astrid czy Kenny'ego, pojawił się również Liam Dunbar, który nagle został nazywany byłym chłopakiem Astrid, co było dość dziwne, bo Kenny zupełnie ominął ten moment, kiedy owa dwójka się ze sobą spotykała. Niemal w tym samym czasie pojawiła się jego przyszywana siostra Leslie, która zwinnie wskoczyła na miejsce przyjaciółki Astrid. Poza nią pojawił się Jasper Gordon, który nieustannie zwracał się do Seaver per piękna i rozmawiał z nią tak jak gdyby znał jej najskrytsze tajemnice. A jakiś czas temu pojawił się Isaac Lahey, który nie wiedzieć czemu, pomieszkiwał u Astrid bez wiedzy jej siostry. Kenny kompletnie nie rozumiał tego, co działo się w życiu jego przyjaciółki, a im więcej się działo tym mniej ona sama o tym mówiła. Wówczas dało się odczuć, że Kenny zszedł na drugi plan.
Najbardziej jednak bolał go fakt, iż Astrid coś przed nim ukrywa. Znał ją na tyle dobrze, by rozpoznać symptomy. Kiedy Astrid coś przed nim ukrywała robiła się taka... rozdrażniona, miała huśtawki nastrojów, nieustannie warczała na niego i na wszystkich wokół, szwędała się po szkolnych korytarzach od niechcenia i do tego wszystkiego wyraźnie unikała rozmowy. A taka właśnie była w przeciągu ostatnich paru tygodni. Zresztą, nie kwapiła się nawet, by wyjaśnić mu te wszystkie dziwne zdarzenia, jakie miały miejsce w ostatnim czasie jak na przykład pojawienie się Isaaca Lahey'a. Bo serio, skąd Astrid tak w ogóle znała wcześniej Isaaca?!
Dlatego poniekąd bez większego rozgoryczenia przyjął zatrucie pokarmowe, jakiego dostał po święcie Dziękczynienia. Przynajmniej początkowo, bo już po dwóch pierwszych dniach żałował swojej radości na wieść, że może opuścić parę dni szkolnych. Nieustanne wyzbywanie się z żołądka wszystkiego, co połknął szybko sprawiło, że był zmęczony i zmarnowany. A już na pewno nie pocieszał go brak odzewu ze strony Astrid. Tym bardziej, że nawet Leslie, która niezbyt skrupulatnie przynosiła mu notatki z lekcji, była jakaś nieswoja, rozkojarzona i nieobecna. Na domiar złego przyjęła postawę obronną taką jak zawsze przyjmowała Astrid i również nie rozmawiała z nim na temat problemów, które zaprzątały jej głowę.
Co Kenny przyjął obojętnie, zważywszy na swój stan.
Po upływie tygodnia wreszcie poczuł się lepiej. Przynajmniej na tyle, by pospacerować z psem po okolicy, wykonać dwa projekty do szkoły i pograć na gitarze. Miał dość siedzenia w domu i uważania na to, co je, więc przez cały dzień robił wszystko, by jego nadopiekuńcza matka wydała ogólne zezwolenie na pójście do szkoły. Zwłaszcza, iż zaczynał coraz bardziej niepokoić się zachowaniem Astrid, która nie odezwała się do niego już od ponad tygodnia. Był w stanie zrozumieć, że była zdenerwowana, że chciała go od siebie odepchnąć, ale mimo wszystko jej brak zainteresowania wydawał mu się trochę dziwny. W końcu był chory i szczerze liczył na to, że na ten czas zdołają zawiesić broń. Wystarczyłby mu chociaż jeden sms z zapytaniem o to jak się czuje.
Była jedenasta w nocy, kiedy wreszcie udało mu się zasnąć przed telewizorem a konkretnie podczas oglądania maratonu odcinków Kości. Nagle rozbrzmiał jego telefon komórkowy. Pierwszego połączenia nie odebrał na czas, gdyż nie był do końca rozbudzony i nie był w stanie zarejestrować czy to dzwoni w jego śnie, czy w rzeczywistości. Za drugim razem już nieco bardziej się pobudził i z niezadowoleniem sięgnął po swój telefon leżący na niskim stoliku przed nim. Jego lekko skrzywiona mina momentalnie złagodniała, gdy ujrzał imię Astrid na wyświetlaczu. Te parę literek sprawiło, że jego serce zabiło szybciej.
- Astrid? - odebrał niemrawo, ochrypłym głosem po paru sygnałach i po uprzednim odchrząknięciu.
- Kenny... Kenny, ja... Nie wiem co powiedzieć, ale... Proszę, mógłbyś po prostu do mnie przyjść? Proszę?
Chłopak potarł nerwowym gestem czoło i na moment przymknął oczy. Nie potrafił jej czasem rozgryźć. Bywały chwile, że praktycznie bezbłędnie czytał w jej myślach, że potrafił przewidzieć, co zrobi i co powie w danej sytuacji. Ale bywały też momenty, kiedy jej po prostu nie rozumiał. Wątpił by ktokolwiek o zdrowych zmysłach potrafił wytłumaczyć w logiczny sposób jej zachowanie, ale wiedział za to zbyt dobrze, że w tym momencie nie miało to żadnego znaczenia.
Jeden telefon w środku nocy. Tylko jeden - a on już biegł do niej, zapominając o tym, co się wydarzyło między nimi w ostatnim tygodniu.
Dojazd zajął mu jakieś dziesięć minut. Astrid cała się trzęsła, kiedy otworzyła mu drzwi wejściowe ubrana jedynie w krótkie różowe szorty i czarną koszulkę z napisem I LOVE GREECE. Widział wyraźnie jak jej cała postać drży a w jej oczach widać niepokój. Jej rozczochrana fryzura sugerowała, że dopiero przed chwilą wstała z łóżka. A to czego Kenny nie mógł ominąć swoim wzrokiem, nawet jakby chciał, to kiepsko wyglądające limo pod okiem i rozcięta warga oraz niedobrze wyglądające ciemne ślady i zadrapania na jej krtani. Na ten widok poczuł skurcz w sercu, pozwalając sobie na wydobycie się z jego ust świstu.
- Astrid... - szepnął, podchodząc o krok do przodu. Delikatnie przejechał dłonią po jej policzku a następnie musnął opuszkiem palca jej wargę.
Był jeszcze trochę zaspany, bo pomimo, iż przebył samochodem spory kawałek drogi dzielący ich mieszkania to jednak trzeba było przyznać, że został gwałtownie wyrwany ze snu i zupełnie nie spodziewał się zobaczyć dziewczyny w takim stanie. Zanim otworzyła mu drzwi, przecierał jeszcze oczy i kilkakrotnie poklepał się po policzkach, pragnąc nieco się rozbudzić. Ubrany był w czarny T-shirt, szare dresowe spodnie i bluzę, bo jedynie to zdążył na siebie narzucić w biegu a bardziej liczyło się dla niego przybycie do mieszkania Astrid na czas aniżeli strojenie się.
- Astrid, co się dzieje? – spytał natychmiast, widząc jak dziewczyna się trzęsie, jak drży jej warga i jak jej oczy szklą się niebezpiecznie. Przestraszył się już jej drżącego głos, który słyszał przez telefon, a to, co zobaczył na własne oczy na miejscu ani trochę go nie uspokoiło. Ujął jej dłoń i lekko zacisnął na niej swoje palce.
- M-mógłbyś ze mną dzisiaj zostać? – spytała i pociągnęła nosem. Kenny nie wahał się już dłużej i tylko wszedł do mieszkania, zamykając za sobą niedbale drzwi i pociągnął dziewczynę za rękę, przygarniając ją do siebie. Pogładził ją po burzy włosów i objął silno, gdy z jej gardła wydobył się pierwszy niepowstrzymany szloch. Pozwolił jej na to, by jej drobna postać schroniła się w jego ramionach. Zawsze chciał, żeby to przy nim czuła się bezpieczna.
- Oczywiście – odpowiedział tylko i przytulił policzek do czubka jej głowy, na moment przymykając oczy.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam, wiesz? Nie chciałam. Ja ciebie...
- Hej, daj temu spokój – przerwał jej Kenny ciepłym i kojącym głosem, nie chcąc wspominać ich kłótni. Zerknął na nią z delikatnym uśmiechem i wtedy odsunął ją od siebie na długość ramion. – Chodź, obejrzymy jakiś głupi film na Netflixie. Będziemy się śmiać, komentować i hejtować, w porządku?
Chłopak westchnął ciężko, patrząc jak jego klatka piersiowa wraz z przytuloną do niej dziewczyną się unosi. Dopiero parę minut wcześniej spostrzegł, że Astrid śpi snem spokojnym, pozwalając mu się obejmować. Nie protestowała, gdy ją do siebie przyciągnął podczas oglądania filmu i zaczął delikatnie głaskać jej szczupłe ramię, wodząc delikatnie palcami po jej skórze i chcąc tym gestem zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. I chociaż Kenny domyślał się, że rano zwyczajnie się od niego odsunie jak oparzona to jednak tego wieczoru pozwalała sobie na chwilę słabości, ale nie mógłby jej za to winić.
Przez ostatni tydzień był na nią zły za to, że wykorzystywała przez długi czas to jak bardzo ją kocha. Czuł się trochę tak jakby Astrid sądziła, że on jest na każde jej zawołanie i może sobie z tego do woli i bez konsekwencji korzystać. I trochę tak rzeczywiście było. Rzecz w tym, że on w tym momencie jej na to pozwalał. Zbyt wiele dla niego znaczyła, by tak po prostu mógł pozwolić jej odejść. Dotąd bał się poruszać tematu uczucia, które między nimi było i sądząc po jej reakcji sprzed tygodnia - bardzo słusznie, że się tego obawiał. Nie rozumiał, dlaczego tak uparcie broniła się przed wizją ich dwójki razem. Jednakże, nawet jeśli Astrid broniła się rękami i nogami to nie mogła zaprzeczyć, że coś pomiędzy nimi było. Był świadomy tego, że i ona go kochała. I prawie mu to tego wieczoru powiedziała. Tyle, że Kenny nie chciał, by mówiła to pod wpływem chwili czy pod wpływem emocji i chwilowego szczęścia, że udało im się pogodzić. Nawet jeśli w głębi duszy czuła do niego nieco więcej niż tylko sympatię to nie musiała mu tego mówić tylko po to, by został. Zabawne, bo jeszcze niedawno właśnie potwierdzenia z jej strony pragnął najbardziej. Poniekąd je dostał. I zrozumiał bardzo prostą rzecz tej nocy. Ona wcale nie wysyłała mu mylnych sygnałów swoim zachowaniem, ona po prostu nie była w stanie zaakceptować uczucia, którym go obdarzyła. Z jakiego powodu? Tego nie wiedział, ale póki co liczyło się dla niego tylko to, by Astrid czuła się bezpiecznie.
Pamiętał jeszcze te dni, kiedy odwiedzał Astrid w szpitalu i pielęgniarki zawsze wyganiały go zaraz po zakończeniu godzin odwiedzin. I to jak za każdym razem próbował wybłagać u nich, by pozwoliły mu zostać dłużej i tylko Melissa McCall zawsze dla niego naginała regulamin i udawała, że wcale nie widzi go po przekroczeniu wyznaczonej godziny. Za każdym razem powtarzał pielęgniarkom to samo - że Astrid czuje się przy nim bezpiecznie, i że go potrzebuję. Trochę tak jak w tej chwili.
Przez chwilę przyglądał się jak spała a następnie pocałował ją w czoło i trochę wyswobadzając się spod jej ciała, zamknął ekran laptopa. Tej nocy postanowił o nic nie pytać, tylko przy niej być, ale obiecał sobie, że następnego dnia nie wyjdzie dopóki nie dowie się, co się wydarzyło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top